Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.5.

Wyszłam z łazienki w piżamie. Hubert nadal leżał na kanapie przed telewizorem.

– Już wolne, możesz iść się kąpać – poinformowałam go. – Kajtek spał cały czas?

– Tak, nie budził się – odpowiedział mój mąż i znowu obrócił się do telewizora.

– Idę do łóżka – powiedziałam więc i wyszłam z salonu, kierując się do sypialni. Tej samej, w której w piątek wieczorem kładłam się sama.

Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, próbując zebrać myśli. Nie byłam pewna, czy chciałam od razu rozmawiać z mężem o tym weekendzie. Sama musiałam najpierw spróbować zrozumieć, co się stało. Oprócz tego, że miałam oczywiste pretensje do Huberta, sobie też miałam wiele do zarzucenia. Fakt, że nigdy nie przespałabym się z Wojtkiem, gdyby nie zdrada mojego męża, nie usprawiedliwiał mnie wcale. Nie musiałam odpłacać mu pięknym za nadobne. Miałam więc pretensje do siebie. Oczywiście, w żaden sposób nie usprawiedliwiało to Huberta, a mimo to, nie chciałam jeszcze o tym z nim rozmawiać. Musiałam przekonać się sama, co czuję i czego chcę. Jedno było pewne. Nie miałam ochoty, żeby mąż mnie dotykał, więc z ulgą przyjęłam fakt, że kiedy zasypiałam, nie było go jeszcze w sypialni.

Nad ranem obudziła mnie ręka męża, wślizgująca się pod moją koszulkę. Zamarłam, kiedy zorientowałam się, do czego od dąży.

– Hubert, co robisz? – spytałam cicho. Odpowiedziało mi głuche mruknięcie, co oznaczało, że mój mąż jeszcze się nie przebudził i dobierał się do mnie przez sen. Zabrałam jego dłoń z siebie. Wtedy zareagował.

– Co się stało, kochanie? – spytał zaspanym głosem.

– Obudziłeś mnie.

– Jak to?

– Dobierałeś się do mnie przez sen – wyjaśniłam.

– Och... – Hubert wydawał się zaskoczony. – Chyba musimy porozmawiać – zauważył. – Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie w piątek.

– Tylko w piątek? – spytałam i poczułam, że zamarł na moment. Nawet oddech wstrzymał. Dopiero po chwili wypuścił powietrze.

– No, muszę ci wyjaśnić także tę sprawę z telefonem... – przyznał.

– Owszem. Mam dziś wolne. Chcesz zostać ze mną w domu czy będziemy to wyjaśniać po pracy przy dzieciach?

– Zadzwonię do chłopaków, że dziś mnie nie będzie – zdecydował szybko.

– Okej.

– Ale kochanie?

– Co?

– Naprawdę się stęskniłem. Mogę się przytulić, chociaż na chwilę? – spytał, a ja poczułam, że serce podchodzi mi do gardła. Nie mogłam mu tego odmówić.

– Jasne – odparłam, choć ciągle nie byłam do tego przekonana. A jednak, kiedy potężne ramię mojego męża objęło mnie i przyciągnęło do jego gorącego ciała, poczułam się trochę lepiej. Hubert pocałował mnie w kark i zaczął gładzić po brzuchu i biodrze, a ja wbrew sobie poczułam podniecenie. Miałam ochotę się za to zatłuc, ale czułam cholerne podniecenie tylko z tego powodu, że mąż mnie dotykał. Mimowolnie jęknęłam i przycisnęłam się tyłkiem do jego bioder. Poczułam złość, kiedy jego twardy członek zaczął wbijać się w mój pośladek, a jego dłonie coraz śmielej poczynały sobie po moim ciele, bo automatycznie pomyślałam o tym, co robił przez weekend, ale nie umiałam powstrzymać pragnienia, żeby mieć go więcej.

– Kochanie, tak cię pragnę – wyszeptał drżącym głosem. – Nic na to nie poradzę... muszę cię mieć.

– Ja ciebie też – musiałam przyznać, choć tego nie chciałam. Cały czas z tyłu głowy miałam głos tej baby, która kazała mu jeszcze zostać... – Marlena, bądź twarda, nie ulegaj mu – spróbowałam ostatniej szansy. – Nie bądź twarda, głupia babo. To on jest twardy, chcesz go i nic na to nie poradzisz – odpowiedział ten drugi, bardziej stanowczy. I tyle mnie więcej było z mojej samokontroli.

Jeśli myślicie, że seks nad ranem po miesiącu braku zainteresowania i weekendowym numerze ze strony męża spowodował, że wszystko mu wybaczyłam, to muszę was zmartwić. Kiedy Hubert odprowadził Kajetana do przedszkola, a dziewczyny wyszły do szkoły i zostałam w domu sama, cała złość do mnie wróciła. Czarę przepełnił SMS od Wojtka... „Piękna Marleno, skoro wyjechałaś bez pożegnania, to mam nadzieję, że przy następnym spotkaniu zachowasz się tak, jakbyśmy się nigdy nie żegnali." – Ja pierdolę, co za koleś! – Przez chwilę biłam się z myślami, co powinnam mu odpowiedzieć, ale doszłam do wniosku, że w ogóle nie powinnam odpowiadać.

Z telefonem w ręce zastał mnie Hubert. Włożyłam szybko komórkę do kieszeni spodni i spojrzałam na niego wyzywająco.

Czemu tak na mnie patrzysz, kochanie? zdziwił się mój mąż.

– Chodź, napijemy się kawy i musimy pogadać... – westchnęłam, próbując pozbyć się napięcia.

– Marlena...

– Cicho. Zaraz będziesz się tłumaczył, a na razie napij się ze mną kawy – zażądałam.

Zrobiłam nam dwie kawy. Czarne jak noc podwójne słodzone espresso dla Huberta i słodkie latte macchiato dla mnie. Postawiłam je na stole i usiedliśmy razem w kuchni. Mój mąż wyglądał już na zestresowanego, a nawet nie zaczęliśmy rozmawiać. Ja też wcale nie czułam się lżej.

Wypiliśmy te kawy w milczeniu.

– Kochanie, przepraszam, że tak zareagowałem w piątek. Wiem, że masz taką pracę i zarabiasz na nasz dom. Może uznasz, że nic mnie nie tłumaczy, ale chciałem tylko przez chwilę poczuć się jak ktoś ważny, kto sam decyduje o sobie... – powiedział mój mąż jednym tchem.

– Och, Hubi... A nie wpadłeś na to, idioto, że cały czas byłeś ważny? Nie dałam ci tego odczuć, oczywiście poza momentami, kiedy byłam w pracy?

– Naprawdę przepraszam. Zachowałem się okropnie. Widziałem, że płakałaś, a i tak wyszedłem i nie wróciłem na noc...

– To jeszcze nie było najgorsze, choć oczywiście byłam bardzo zawiedziona.

– A co sprawiło ci największą przykrość?

– To, że niechcący odebrałeś ode mnie telefon w sobotę – odpowiedziałam.

– Jak to? Nie mogłem odebrać... – próbował zaprotestować, ale robił się coraz bardziej blady.

– Odebrałeś go u niej – odpowiedziałam i spojrzałam na niego ze wściekłością.

– Marlena... – Hubert zawahał się, jakby nie wiedział już, co powiedzieć. W tym momencie ja dostałam wiadomość na służbową komórkę. Odruchowo odebrałam ją, bo mimo wolnego dnia to mogło być coś ważnego, ale nie było... Otworzyłam wiadomość, która okazała się zdjęciem. Zdjęciem, na którym tańczyłam z Wojtkiem, a on szeptał mi coś do ucha. – Kurwa!

– Co to za zdjęcie? Kto to jest??? – wydarł się od razu Hubert.

– Właśnie miałam zadać ci to samo pytanie, mężu. Kto to był, ta, która chciała, żebyś jeszcze został i nazywała cię Hubercikiem???




No to się porobiło... A tu jeszcze chwila i rozdział się kończy :-P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro