IV.2.
– Nie wiem, co odpowiedzieć. Czuję się zakłopotana – przyznałam.
– Niepotrzebnie. Naprawdę chciałbym ci pomóc.
– Chcesz się pobawić w psychologa albo terapeutę od związków? – zażartowałam sobie. – Wszystkich bym się spodziewała w takiej roli, ale nie ciebie.
– Nie nabijaj się, tylko mów. Czemu płakałaś dziś dwa razy i rzucałaś czymś po pokoju? – spytał, patrząc mi przenikliwie w oczy.
– To był telefon. Odbił się od łóżka i spadł na podłogę. Nic mu się nie stało – wyjaśniłam szybko.
– A czemu rzucałaś telefonem?
– Bo mój mąż nie odbiera ode mnie telefonu i nie odpisuje na wiadomości od wczorajszego wieczora.
– A wiesz dlaczego nie odbiera? – spytał poważnie. Wyglądało na to, że on rzeczywiście chciał ze mną porozmawiać i próbował mi pomóc. Zrobiło mi się wstyd z powodu moich wcześniejszych insynuacji spowodowanych jego złą sławą. Okazało się, że Wojtek był ciepłym i empatycznych facetem.
– Najpierw na pewno dlatego, że pokłóciliśmy się o mój wyjazd. Hubert zawiózł dzieci do swoich rodziców i liczył na ekstra weekend sam-na-sam z żoną... Kiedy wyszedł ten wyjazd na ostatnią chwilę, nie zdążyłam mu nawet o tym powiedzieć przed powrotem do domu. Wściekł się, kiedy zobaczył mnie pakującą walizkę. I dalej samo poszło...
– Czy twój mąż nie wie, jaką masz pracę?
– Wie doskonale – zaśmiałam się.
– To o co się wścieka?
– No właśnie... Teraz to ja powinnam się wściekać. – Sama nie wiem czemu to powiedziałam, ale na odwrót było za późno.
– Czemu?
– Bo kiedy się w końcu do niego dodzwoniłam, a raczej przypadkiem odebrał mu się telefon w kieszeni, usłyszałam głos jego i jakiejś baby? A podobno w piątek był na wieczorze kawalerskim kolegi i w sobotę miał być w domu? Jak mam się nie wściekać?! – ostatnie pytanie krzyknęłam już właściwie przez łzy.
Wojtek wstał z tego fotela i podszedł do mnie powoli. Potem objął mnie i przytulił. Poryczałam mu się w ramię.
– Spokojnie – powiedział i pogładził mnie po głowie. Po chwili się uspokoiłam i spojrzałam na niego z bliska. Wtedy znowu się odezwał: – Marleno, jesteś najbardziej fascynującą kobietą, jaką w życiu spotkałem. Piękną, inteligentną i profesjonalną. Nie wiem jakim cudem utrzymujesz te wszystkie emocje na wodzy, skoro aż od nich kipisz. Powiesz mi?
– Nie wiem – odpowiedziałam, zgodnie z prawdą. – Może nie umiem inaczej?
– Przepraszam. Ja też nie umiem inaczej – odparł na to i mnie pocałował. Wiedziałam, że powinnam była to przerwać, odsunąć się, odepchnąć go czy zrobić cokolwiek innego, ale to było jak objawienie. Tak, jakbym tylko na to czekała. Więc też go zaczęłam całować, a on pogłębił pocałunek i przywarł do mnie mocniej. – Jesteś cudowna... – wysapał mi w usta i wrócił do całowania mnie. Po chwili zjechał pocałunkami na moją szyję i ramię, cały czas obejmując mnie ramionami. Powoli przesunął się ze mną w stronę hotelowego łóżka i położył mnie na nim, ciągle mnie całując. Miałam na sobie tylko nocną koszulkę, a on cały garnitur. Smakował sobą i whisky, ale nigdy w życiu żaden facet nie wydał mi się tak pociągający po alkoholu.
Na brzuchu czułam jego wzwód, ale był wyjątkowo powściągliwy. Znowu oderwał się od moich ust i zaczął całować moją szyję, ramiona, dekolt. Podniósł się na jednej ręce i włożył drugą pod moją koszulkę. Zadrżałam od tego dotyku.
– Błagam, tylko mi nie mów, że nie chcesz... – wyszeptał, patrząc mi w oczy. Nie powiedziałam. Nie tylko dlatego, że byłam napalona, niewyżyta i zawiedziona własnym mężem. Nie odmówiłabym mu przede wszystkim dlatego, że tego nie chciałam. Wojtek podobał mi się, pociągał mnie, był fascynujący, a łączyło nas tak wiele, że moglibyśmy być najlepszymi przyjaciółmi... albo najlepszymi kochankami.
Wojtek podniósł mi koszulkę, odsłaniając mój brzuch i piersi, a po chwili zastanowienia zdjął mi ją zupełnie, sam zostając ciągle w garniturze.
– Zdjąłbyś to, bo się zapocisz – zażartowałam sobie z jego pełnego stroju. W odpowiedzi zdjął samą marynarkę i podwinął sobie rękawy koszuli, a potem znowu skupił się na mnie.
– Jesteś piękna – wysapał, wracając do całowania mojego nagiego ciała.
– Ty też – odpowiedziałam, puszczając do niego oko – przynajmniej to, co widzę.
– Zobaczysz wszystko w swoim czasie, o niecierpliwa... – zaśmiał się i zanurkował między moje uda. Wydałam z siebie niekontrolowany jęk. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego.
Wojtek był cierpliwy i się nie spieszył, ale bardzo konsekwentnie i umiejętnie budował moją przyjemność. Nawet jeśli byłam trochę spięta, nie mogłam nie odpowiedzieć na takie argumenty. W pewnym momencie po prostu nie dałam rady się dalej kontrolować. Poddałam się przyjemności i pozwoliłam mu doprowadzić się na szczyt rozkoszy.
– W końcu doszłaś – wysapał, wynurzając się spomiędzy moich nóg i całując mnie w brzuch.
– Dziękuję, że byłeś cierpliwy.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł, oblizując się jak kocur. – Na co masz teraz ochotę? – spytał po chwili.
– Chcę cię zobaczyć całego – odpowiedziałam, układając się na boku i patrząc na niego zaczepnie. Podjął wyzwanie.
– Pani każe, sługa musi – odpowiedział, śmiejąc się szelmowsko, rozpinając i ściągając swoją białą koszulę. Odsłonił ładnie zbudowane ramiona i klatę. Nie miał takiej potężnej budowy, jak mój mąż, ale przez to był właśnie bardzo „w moim typie". Intelektualista, ale nie cherlak. Facet-ideał. – Podoba ci się to, co widzisz? – spytał.
– Podoba. Chcę więcej – odpowiedziałam pewnie. Rozpiął więc spodnie, którym pozwolił opaść do kostek. Wyszedł z nich zgrabnie, a po drodze zdjął też skarpetki. Został w samych majtkach. – Zaczekaj – zatrzymałam go. Zdziwił się. – Ja chcę to zrobić – dodałam wyjaśniająco. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy wstałam z łóżka i podeszłam do niego, wkładając mu ręce w majtki.
– Jesteś niesamowita – wysapał, kiedy objęłam dłonią jego gorącego i twardego członka.
– I wzajemnie. – Jednym ruchem zdjęłam mu majtki. Wyszedł z nich szybko i przycisnął się do mnie całym ciałem, wpijając się w moje usta i ściskając moje pośladki. – Mam gumkę w torebce – wyszeptałam, odrywając się od jego ust na chwilę.
– Też mam, ale w kieszeni – odparł, uśmiechając się do mnie. – To nawet dobrze, że mamy dwie – puścił do mnie oko, schylając się do swoich spodni i wyciągając z kieszeni niebieskiego Durexa. – Chcesz czynić honory? – spytał.
– Z przyjemnością...
– Przyjemności to ty będziesz miała jeszcze dużo, Marleno – wymruczał mi do ucha, znowu kładąc mnie na łóżko.
Przyznajcie się, kto obstawiał taki scenariusz, że Marlena się jednak odegra?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro