Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.8.

Wbrew pozorom, ta zawodowa rozmowa z szefem uspokoiła mnie. Kiedy musiałam myśleć o wyzwaniach, zapominałam o negatywnych emocjach związanych z byciem molestowaną przez jednego ze współpracowników.

Kiedy szef wyszedł, te emocje jednak do mnie wróciły. Ktoś naruszył moją strefę bezpieczeństwa. Świnia, szowinista i megaloman, ale jednak inteligentny facet, który doskonale wiedział, co robił i był rasowym graczem w świecie polityki. Nie mogło z nim pójść za łatwo. Tego dnia wyszłam z pracy później i w złym humorze.

Jeszcze trudniejsza była sprawa rozmowy z mężem. Mieliśmy z Hubertem zasadę, że mówiliśmy sobie o wszystkim. On był bardzo wyczulony na niedomówienia, zwłaszcza po tym, jak potraktowała go była żona, ale jakoś nie umiałam mu powiedzieć, ot tak, że obleśny dyrektor mnie przewrócił i klepnął w tyłek w pracy. Próbowałam się przekonać, że mąż jest po mojej stronie, a to ja byłam ofiarą tego zajścia, ale nie umiałam zacząć tej rozmowy.

Hubert zauważył, że coś jest nie tak, kiedy tylko weszłam do domu.

– Co jest, Marlena? – spytał wprost, kiedy przywitałam się z dziećmi i zniknęłam w sypialni, żeby się przebrać w domowe ciuchy.

– Jestem zmęczona – odparłam. – Co na obiad? – próbowałam zmienić temat.

– Na patelni jest risotto. Zostało dla ciebie, bo my już zdążyliśmy zjeść – odpowiedział.

Przebrałam się na jego oczach, ale Hubert przez chwilę nic nie mówił, tylko westchnął cicho, kiedy go wyminęłam i poszłam do łazienki umyć ręce. Dogonił mnie dopiero w kuchni.

– Smacznego – powiedział, kiedy nakładałam sobie ostatnią porcję obiadu.

– Dziękuję. Twoje risotto na pewno będzie smaczne – odpowiedziałam szczerze. To była prawda. Hubert może nie był zawodowym kucharzem, ale miał kilka dań popisowych i od nich należało risotto z kurczakiem i warzywami. Zjadłam je ze smakiem, mimo zmartwień, które mi ciążyły. Mój mąż jednak obserwował mnie uważnie.

– To jak będzie? – spytał, kiedy już zjadłam i odłożyłam talerz do zmywarki.

– Co masz na myśli?

– No... powiesz mi, czemu jesteś dziś jak chmura gradowa?

– Powiem, ale wieczorem, jak dzieciaki już się położą, okej?

– Skoro to takie poważne, to poczekam – prychnął – ale będę się teraz martwił.

– Nie martw się – podeszłam do niego i przytuliłam się. – Pójdę trochę do dzieci, dobrze?

– Jasne. – Po minie Huberta widziałam, że nie jest usatysfakcjonowany moim wymykaniem się, ale co mógł powiedzieć?

Zabawa z Kajetanem i rozmowa z Kornelią i Kamilą pozwoliły mi choć na chwilę zapomnieć o ciążącym mi zmartwieniu. W końcu musiałam jednak przygotować synowi kąpiel, a potem zrobić kolację dla wszystkich. Niezadowolona mina Huberta mówiła sama za siebie. On wiedział, że było coś, o czym nie chciałam mu powiedzieć...

W końcu przyszedł czas, kiedy nasz synek zasnął, a córki, po kolacji i wykąpane, zamknęły się w swoim pokoju. Wiedzieliśmy, że nie od razu położą się spać, ale to dało nam czas na posprzątanie po kolacji i kąpiel.

– Idę pierwsza! – zaklepałam sobie łazienkę i po chwili zniknęłam za drzwiami. Błyskawicznie zrzuciłam z siebie domowe ciuchy i weszłam do kabiny prysznicowej. Mój mąż zareagował dopiero po chwili. Wparował mi do łazienki i stanął jak wryty.

– Marlena, czy ty dziś upadłaś na tyłek? – spytał, zanim zdążyłam zamknąć kabinę.

– Tak. Czemu pytasz?

– Bo masz czerwony ślad na pośladku. – O, kurwa!

– Chodź pod prysznic – poprosiłam, ciągnąć go za rękę.

– No, ale zaczekaj, rozbiorę się – zaprotestował.

Kiedy Hubert zdjął ubranie, moim oczom ukazało się idealne męskie ciało. Sto kilogramów wysokiego i mocno zbudowanego faceta, który od zawsze działał na wszystkie moje zmysły. Mój mąż wpakował się pod prysznic. Na szczęście mieliśmy wielką kabinę, bo inaczej ciężko byłoby nam się tam pomieścić, ale w tym momencie myślałam tylko o tym, że mam go blisko.

– Kocham cię – powiedział, przytulając się do mnie.

– Ja też cię kocham – odpowiedziałam – ale myślisz, że to dobry pomysł? Dziewczyny jeszcze nie śpią...

– Przecież nie wlezą nam do łazienki – zaśmiał się Hubert, łapiąc mnie za pośladki i przyciskając się do mnie biodrami. – Tylko musisz być cicho. – Pocałował mnie, a ja poczułam, że nie chcę mu się opierać. Dawno się nie kochaliśmy i zwyczajnie mi tego brakowało. Hubert mnie podniósł, pozwolił opleść się nogami w pasie i wszedł we mnie powoli, dociskając mnie do ściany. Natychmiast sprawił, że ten wieczór mógłby wymazać cały ciężki dzień.

Kiedy wyszliśmy spod prysznica, oboje byliśmy odświeżeni i zrelaksowani. Rzuciłam się na łóżko i odetchnęłam głęboko.

– Jak mi dobrze – jęknęłam, wypuszczając głośno powietrze.

– I o to chodziło – odpowiedział Hubert dumnym tonem – ale, kochanie, miałaś mi powiedzieć, co cię tak dziś zdenerwowało. To ten upadek? – Mój mąż wrócił do interesującego go tematu z podziwu godną konsekwencją.

Choć zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim, rozmowa z Hubertem na ten temat nie była taka łatwa, jak by się wydawało.

– Marlena, wyduś to z siebie wreszcie, bo naprawdę zaczynam się martwić – pogonił mnie.

– Dobrze, dobrze... Skarbie, pamiętasz, jak mówiłam ci, że Departament Marszałka ma strasznie upierdliwego dyrektora?

– To ten gościu, który kazał sekretarce zrobić sobie laskę w pracy? – spytał kontrolnie.

– Tak, ten obleśny dziad.

– Co z nim?

– To przez niego dziś upadłam. Chciałam wyjść z biura szybkim krokiem, ale zastawił mi drogę i wpadłam na niego z impetem, odbiłam się i przewróciłam na podłogę. Potem, kiedy wstawałam, on klepnął mnie w tyłek. Wściekłam się i spoliczkowałam go w momencie, kiedy do mojego biura wszedł marszałek...

– Co zrobił??? – Hubert zdawał się słyszeć tylko jedno zdanie z całej historii.

– Kto?

– No ten chuj złamany! Położył rękę na MOIM tyłku?

– Na twoim? Raczej na moim – zauważyłam.

– Twój tyłek jest mój, Marlena – stwierdził mój mąż poważnie. – Zajebię chuja.

– I tu pojawia się problem...

– Jaki?

– On ma haka na mojego szefa, a jest rok wyborczy. Nie możesz go tknąć, przynajmniej nie teraz i nie oficjalnie.

– Chyba sobie jaja robisz?!

– Kochanie, proszę, zrozum... moja praca...

– ... jest ważniejsza niż twój honor, niż ty, niż ja? – dokończył za mnie.

– Nie! – zaprotestowałam. – Nie jest ważniejsza niż my, ale mamy kredyt na dom...

– Nie wiem, jak to wytrzymam – odpowiedział Hubert, wypuszczając nerwowo powietrze.

– Przykro mi, kochanie. Po prostu tak jest. Wiem, że miałeś ciężki dzień. Ja też miałam. Wolałabym o tym zapomnieć, tym bardziej, że mój szef obiecał trzymać go z daleka ode mnie. Proszę, nie dokładaj mi problemów.

– Koleś tknął moją żonę. Wiesz, co to dla mnie znaczy?

– To moja praca, Hubert.

– Nie chce mi się o tym gadać – odpowiedział mój mąż i obrócił się tyłem do mnie. Był wściekły. Czułam to, ale nie mogłam nic zrobić. Wybrałam pracę, bo wydawało mi się, że bez niej nie umiem funkcjonować, a mój ukochany to jakoś przeżyje.



Tak się kończy Rozdział II. W następnym poznacie kogoś nowego...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro