Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.7.

Następny tydzień pracy minął tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł piątek. Na szczęście szef nie zaplanował nam żadnych zajęć na weekend, więc zaraz po pracy pojechałam do domu. To był ostatni dzień maja. Nazajutrz miał być Dzień Dziecka i zaplanowaliśmy wyjazd z dzieciakami w góry na cały weekend.

– Cześć, kochanie. Kiedy będziesz gotowa? – spytał mój mąż, wskazując na uśmiechnięte i podekscytowane dzieciaki i spakowane torby. Uwinęli się naprawdę szybko, zanim ja w ogóle wróciłam z pracy.

– Potrzebuję chwili na wizytę w łazience, przebranie się i spakowanie swoich rzeczy.

– To się pospiesz, bo dzieciaki siedzą jak na szpilkach.

– Widzę właśnie – zaśmiałam się, idąc prosto do łazienki.

Pół godziny później mogliśmy wyjechać. Kajetan o mało nie zniósł jajka, czekając na wyjście z domu, a dziewczyny były już tak znudzone, że powyciągały swoje smartfony z pokoju. Nie pozwoliliśmy im zabrać telefonów na wyjazd, ale przed wyjazdem nie umiały się powstrzymać.

Zapakowaliśmy się do samochodu Huberta, który był większy niż moje małe miejskie autko. Mój mąż nie lubił jeździć „kompaktowymi pudełeczkami na kółkach", jak nazywał auta klasy A. W sumie ja też nie wyobrażałam sobie tak potężnego faceta w małym autku. Hubert wybrał sobie terenówkę z napędem na cztery koła i dużym bagażnikiem. Gabaryt w sam raz dla dużej rodziny, a możliwości odpowiednie dla mojego męża.

Półtorej godziny później byliśmy w Karpaczu, gdzie mieliśmy zarezerwowany dwupokojowy apartament w pensjonacie w górnej części miasta. Poszliśmy na kolację do centrum, a potem wróciliśmy spacerem pod górę do pensjonatu.

Kajetan był tak zmęczony, że od razu po kąpieli zasnął. Dziewczyny też uznały, że się położą, bo bez swoich smartfonów nie czuły potrzeby, żeby siedzieć do późna. Poza tym, też musiały się zmęczyć spacerem po kolacji. W końcu i ja poszłam pod prysznic, a kiedy wychodziłam, przyszedł do łazienki Hubert.

– Widzę, że nie zdążyłem na wspólny prysznic – zauważył.

– Nie zdążyłeś, ale to niewielka strata, bo ta kabina jest ewidentnie za mała dla nas dwojga. Będziesz musiał się zadowolić żoną w łóżku – odpowiedziałam z uśmiechem, bo humor miałam świetny. Pomysł wyjazdu w góry na weekend był najlepszym, co mogliśmy zrobić dla siebie i dzieci. W piątek wieczorem byliśmy co prawda fizycznie zmęczeni, ale głowa odpoczywała zupełnie inaczej niż w domu.

Zanim Hubert wyszedł z łazienki, zalogowałam się na moje prywatne konto na fejsie i od razu zajrzałam do książkowych grup. Jak zwykle zrugałam się w myślach za to, że nie zaglądałam tam w tygodniu. Znowu nazbierało mi się tyle postów, że ciężko było to ogarnąć. Najbardziej irytowały mnie chwaliposty szczęśliwców, którzy otrzymali już swoje przedpremierowe egzemplarze książki, na którą czekałam.

Kiedy przejrzałam grupy, zajrzałam na Messengera. Czekała tam na mnie odpowiedź od tej Vicky Lee z zeszłego tygodnia: „Chętnie opowiem Ci o sobie. Może zacznę od tego, że uwielbiam czytać. Książki dają mi pozytywnego kopa i pozwalają nie czuć samotności. A ty co mi powiesz?". Przeczytałam tę wiadomość, a za nią była następna: „Widzę, że rzadko tu zaglądasz, minął prawie tydzień i nie mam odpowiedzi od Ciebie. Musisz być bardzo zajęta. Ale to nic, poczekam. Pozdrawiam. Wika." Zrobiło mi się trochę nieswojo. To rzeczywiście nie było zbyt uprzejme z mojej strony. Odpisałam jej od razu: „Przepraszam, rzeczywiście, jestem ostatnio zajęta i mam mało czasu dla siebie, na relaks i przyjemności. Czekam na premierę „Podejrzanego", bo przeczytałam już dwie pierwsze części i umieram z ciekawości, co będzie dalej. A ty co teraz czytasz? Pozdrawiam. M."

Minutę później miałam odpowiedź. – Czekała na mnie czy tak się trafia, że logujemy się w podobnych godzinach? A może ona cały czas jest zalogowana? To jedna z tych osób, które nie wylogowują się z wirtualnego świata, jak nasze córki? – „Och, jak się cieszę, że w końcu odpisałaś. Ja już przeczytałam tę książkę, więc nie będę spojlerować. A co teraz czytam? Mega pozycja. Inteligencja erotyczna. Polecam, naprawdę. Czym się zajmujesz zawodowo, Marleno? Wygląda mi na to, że jesteś mocno zajętą osobą". – No, jestem. A ty jesteś ciekawska, Wiktorio – pomyślałam. Za długo już siedziałam w tej branży, żeby nie wiedzieć, że rozmowy o pracy, a tym bardziej odsłanianie kulis polityki i szczegółów kampanii, nie powinny mieć miejsca. To by było kompletnie nieprofesjonalne.

A jednak grzeczność wymagała jakiejś odpowiedzi. Odpisałam więc jej tak: „Nie znam tej książki, o czym jest? To jakiś poradnik? Ja pracuję w urzędzie, a jestem zajęta, bo mam troje dzieci. Cały mój czas dzielę między pracę i rodzinę. A ty czym się zajmujesz zawodowo, Wiktorio? Obiecuję, że następnym razem zajrzę tu szybciej niż za tydzień. Pozdrawiam. M." Wylogowałam się z Facebooka akurat w momencie, kiedy z łazienki wyszedł Hubert.

– A ty znowu z nosem w telefonie? – spytał kpiącym tonem. – Dziewczynom zabroniłaś brać smartfony, a sama nie umiesz się wylogować?

– Właśnie się wylogowałam – odparłam i wystawiłam do niego język. – Nasze córki całe dnie spędzają przy smartfonach, a ja nie zaglądałam na grupy książkowe od tygodnia.

– Żartuję sobie, Marlena. – Hubert parsknął śmiechem. – Ale teraz już chciałbym mieć cię całą dla siebie. Da się zrobić? – spytał z szelmowskim uśmiechem.

– A to już zależy od ciebie, przystojniaku. Tylko musimy być cicho, bo dzieciaki śpią tuż za ścianą. Nie wierzę, że by nas nie usłyszały.

– Kochanie, wyjeżdżamy na weekend, a ty mi każesz być cicho? – jęknął, robiąc cierpiętniczą minę.

– Potraktuj to jako wyzwanie – zachichotałam, bo bawiła mnie już ta gra mojego męża.

– Wyzywasz mnie? – uśmiechnął się.

– Oczywiście. A przyjmujesz?

– Jasne.

– No to do roboty, mężu.

– No to buzia na kłódkę, kochanie – odpowiedział, rzucając się na łóżko wprost między moimi nogami. Rozłożył mi uda i spojrzał na mnie wyzywająco. Zadrżałam z emocji. Uwielbiałam, kiedy mój mąż był taki. Rzadko to się zdarzało, ale jeszcze umieliśmy się razem bawić, mimo tego, co się między nami zdarzyło.

Jeśli myślicie, że zachowanie ciszy w takich warunkach jest w ogóle możliwe, sami spróbujcie. Jedyną opcją było zasłonięcie głowy poduszką i zduszenie jęku rozkoszy.

– Dobry miałaś pomysł z tą poduszką – westchnął Hubert, kiedy wchodził we mnie. – Powiedz mi tylko, jak to zrobimy razem?

– Coś wymyślimy – odpowiedziałam, całując go w usta.
Dopiero, kiedy zasypiałam, przypomniałam sobie, co nas tam przywiodło...



Tak się kończy Rozdział V. Poznaliście nową bohaterkę. Jak myślicie? Jaka będzie rola Wiktorii? I czy, waszym zdaniem, Marlena i Hubert mają realną szansę na szczęśliwe wspólne życie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro