Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mój senny ideał. Nr. 2

Od kilku godzin stałam pod blokiem i szczerze miałam dość. Od kiedy tam wlazł,to ślad po nim zaginął.

Zdążyłam wcisnąć w siebie paczkę ciastek [nie osądzajcie], dwie kawy i co samo mnie zdziwiło, jogurt naturalny.
Kiedy już prawie przysypiałam, w końcu wyszedł z budynku. Jak zwykle dobrze ubrany, elegancko ale imprezowo. Najwyraźniej jedzie do klubu. No to potem będzie ciekawie.

Kiedy on wsiadał do auta, ja zaczęłam wysiadać ze swojego. Jeszcze zanim podjechałam pod blok, skontaktowałam się z kumplem z biura by dostał się do kamer budynku, dzięki temu teraz wiedziałam do którego pokoju iść.
Na szczęście nie musiałam się bać jak faceta znajdę , nadajnik nadal działał, więc trafię do klubu w ślad za nim.

Po chwili zmagania z zamkiem, w końcu dostałam się do środka,a  cały czas wspierana przez hakera nie musiałam bać się kamer.

Po uprzednim sprawdzeniu terenu, i sprawdzeniu podsłuchów, zapaliłam światło i przeszukałam pokój.
Znalazłam jedno zdjęcie Pana Idealnego z jakąś młodą kobietą, i masę markowych ciuchów.
Niestety nic podejrzanego nie było w tym pokoju. Coś mi się tu nie zgadzało, brak wartościowych rzeczy,brak nawet jakichkolwiek dokumentów. Nic. Pokój czysty jak łza. Niby wszystko normalne, ale tu było zbyt czysto.

Wiedziałam , że najczęściej bogacze zbierają wszystko w jednym strzeżonym miejscu,czyli  w sejfie.
Rozejrzałam się dookoła szukając najbardziej prawdopodobnych miejsc. Obraz ,szafa, półki. Na pierwszy rzut oka,nie ma nic szczególnego. Ale jest coś co się w tym wszystkim nie zgadza.

Wszystko jest zbyt uporządkowane. W takich sytuacjach zawsze jest coś co zaburza porządek.

Trzeba wziąć pod uwagę, że to hotel, więc skrytka musi być albo przenośna albo wymyślona z tego co tu już było.

Zaczęłam się uważniej rozglądać po pokoju.

Surowy pokój, nic nie było tu z przypadku, ale…. Właśnie zawsze jest jakieś ale. Na łóżku leżało coś, co na pewno tu nie pasuje.

A konkretnie był to miś. Sporych rozmiarów pluszowy miś na pewno nie pasował do charakteru mężczyzny.

Obejrzałam misia, ale nie było żadnego widocznego otworu. Wiem brzmi to dziwnie ale taka jest prawda. Uśmiechnęła się na myśl jak to musi wyglądać gdy tak macam tego biednego misia. Gdy tak badałam jego brzuszek, wyczułam, że w środku było coś co napewno nie wyszło razem z nim z fabryki.

Po bliższych oględzinach, znalazłam skrzętnie ukryty zamek w jego… no domyślicie się.

Po znalezieniu kilku fałszywych dowodów,kasy, i notatek transakcji, doszłam do wniosku ,że podsłuch nie jest teraz dobrym wyjściem,bo przeciwnik jest zbyt sprytny, postanowiłam , więc sprawdzić jego aktualne miejsce pobytu.

Widząc nazwę klubu w którym jest, doszłam do słusznego wniosku, że ta praca czasem wymaga zbyt dużych poświęceń. Klub pod nazwa "Death Vader" z jednej strony budziła uśmiech, z drugiej wprost wskazywała ,jakie to jest miejsce.

Czyli teraz trzeba się zabawić w aktorkę. Mimo ,że szczerze nie chciałam tam iść, to musiałam wiedzieć co robi tam podejrzany. Przeglądając zawartość mojej awaryjnej walizki, myślałam nad tym, jak coraz więcej ujawniało się o tym jakże przystojnym i niby miłym mężczyźnie.

Kiedy w końcu znalazłam odpowiedni strój , nie mogłam uwierzyć, że kiedyś to tu włożyłam. Wcisnęłam się jakoś w sukienkę i szpilki i ruszyłam w stronę klubu.

Szczerze to czułam się speszona kiedy ochroniarze na wejściu bezczelnie mnie obserwowali. No dobra, może i ta czerwona sukienka ładnie na mnie leżała, ale to nie znaczy , że ja ładnie w niej wyglądałam.

Gdy już weszłam do środka [o dziwo bez żadnych sprzeciwów zostałam wpuszczona] uderzył mnie charakterystyczny zapach klubu, i do tego ten tłum ludzi. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony łatwo wtopić się w tłum, z drugiej jak coś ci się stanie to nikt nie zwróci uwagi.

Weszłam głębiej w tłum, próbując wypatrzyć mój cel, jednak coś nie dawało mi spokoju. Po latach pracy, nabierasz praktyki w wyczuwaniu kiedy ktoś Cię obserwuję. I właśnie coś takiego teraz czułam.

Z niezbyt miłym uczuciem poszłam do łazienki, sprawdzić czy nie mam czegoś na twarzy. Jednak widząc swoje odbicie w lustrze zrozumiałam czemu tak się gapili. Sukienka którą założyłam opinała mnie, ujawniając wyćwiczone ciało. Do tego moje czarne loki świetnie współgrały z czerwoną sukienką. Kurcze, dziwnie mi to mówić ale naprawdę fajnie wyglądam. Zrobiłam jeszcze tylko makijaż i ruszyłam na misję.

Wychodząc z łazienki, byłam o wiele bardziej pewna siebie, wiedziałam już, że mój wygląd mogą wykorzystać na swoją korzyść by dowiedzieć się więcej. Zaczęłam wypatrywać lalusia i po kilku minutach zobaczyłam go na jednej z loży.

Od razu skierowałam się w jego stronę. Byłam już prawie przy schodach prowadzących do nich, gdy przede mną wyrósł jak spod ziemi jakiś napakowany gostek z czerwoną od alkoholu twarzą.  Uśmiechnął się do mnie obrzydliwie i rzucił:

- Niezła z ciebie du…

Wiedziałam co powie, więc za nim zdążył dokończyć, przerwałam mu i ze znudzoną miną powiedziałam:

-Dobra pupę to może i mam , ale jestem kobietą i proszę mów mi po imieniu.

Chłopakowi chyba to się nie spodobało, bo jego mina diametralnie się zmieniła.

-Ty wredna babo, co ty sobie wyobrażasz? Ja Cię utemperuje. Nie będziesz patrzeć na mnie z góry.

Taaa, pijanym szybko zmienia się humorek. Westchnęłam znudzona i odparłam:

-Oj zamknij się, mam robotę do wykonania więc z łaski swojej, zamknij jadaczkę i przepuść mnie.- moja znudzona mina za grosz się nie zmieniła, spotkałam już takich nie raz.

-Że co? Za kogo ty się uważasz?- jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona o ile to w ogóle możliwe.

Wywróciłam tylko oczami, wzięłam zamach i trzema ruchami powaliłam gościa. Otwartymi dłońmi w uszy, żeby zdezorientować, z prawego w szczękę i podcięcie nogą. Jak na pijanym to było  nawet za dużo, ale musiałam wziąć po uwagę że miał większą masę mięśniową.

Gdy facet zwijał się na ziemi, ja ruszyłam w stronę loży. Idąc po schodach zastanawiałam się jak zwrócić jego uwagę. Ale jakie było moje zdziwienie, gdy dotarłam na górę a mój cel już na mnie czekał.

-O proszę, dziewczyna od wypadku. Zadziwiająco dobrze poradziłeś sobie z moim ochroniarzem jak na ofiarę potrącenia.

Uśmiechnęła się tylko promiennie i rzuciłam:

-Jak się czegoś chce to sił przybywa.- mężczyzna tylko uśmiechnął się na to zabójczo, a ja już wiedziałam czemu podbił moje serce w snach. Ta twarz, ten uśmiech. Żadne serce nie byłoby na to obojętne.

-Może się przedstawię, jestem Gabriel. - po czym wyciągnął dłoń.

-Amelia- gdy uścisneliśmy sobie dłonie od razu wyczułam, że są umięśnione ale też delikatne jakby nigdy nie pracował fizycznie.

-Co Cię tu sprowadza?

I tak zaczęła się nasza rozmowa, przedstawił mi swoich znajomych, dzięki czemu już wiedziałam w jakich kręgach przebywa. A biorąc pod uwagę, że znam ich wszystkich z kartotek policyjnych, od razu wiedziałam, że podejrzenia mogą się sprawdzić.

Zadaje się w parszywym towarzystwie: boss narkotykowy [nic nie można mu udowodnić], przemytnik itd. A wszyscy budzący postrach po ciemnej stronie.

Więc logiczny stąd wniosek, że sam nie jest byle kim.

Siedziałam z nimi już od dobrych 2 godzin, i w tym czasie zaobserwowałam i dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy.

Dziewczyny garneły się do niego niczym ćmy do światła [Nic dziwnego, osobiście w pełni rozumiem] ale odsyłał je z niczym. Tak samo z kelnerkami. Obsługiwały ich dwie i to od samego początku. Po prostu nie pozwalał aby obsługiwał ich ktoś obcy. Mnie wpuścił tylko dlatego że wcześniej mnie poznał i miał wobec mnie dług [w końcu mnie potrącił]. Przynajmniej w tej kwestii się tylko domyślam.

Co dziwniejsze, całe towarzystwo zwracało większość uwagi na Gabriela, i mimo, że próbowali to ukryć to było kilka sytuacji w których można było to łatwo zauważyć.

Z upływem czasu i alkoholu wszyscy stali się bardziej wylewni i otwarci. Wtedy dowiedziałam się wielu ciekawszych rzeczy. A wszystkie słowa płynęły  przez mikrofon w moim staniku wprost do oswojonego hakera w budynku niedaleko, gdzie wszystko nagrywał.

Aha ,jak ja kocham technikę.

Na moje nieszczęście oprócz wylewności,faceci stali się też bardziej bezczelni.
Oczywiście Gabriel był z nich najbardziej trzeźwy i patrzył na resztę wzgardliwym spojrzeniem. Był wyjątkowo opanowany.

Jednak jego uśmiechy i niektóre komentarze, wskazywały, że alkohol jednak robi swoje.

-Amelia, chyba jestem kiepskim towarzyszem imprez, nawet nie zaprosiłem Cię do tańca. Muszę to szybko nadrobić.

Po czym złapał mnie za rękę i wyprowadził na środek sali.

I teraz muszę szczerze dodać mu dodatkową zaletę. Wspaniale tańczy. I mimo, że jestem naprawdę dobrą tancerką to on w pełni przejął inicjatywę i wprost wspaniale prowadził mnie w tańcu. Te ruchy, te gesty. On naprawdę potrafi podbijać każde serca. I mimo, że wiedziałam, że mam zachować czujność, to dałam się kompletnie poddać tańcu. A że akurat leciała latynoska piosenka, zatraciliśmy się kompletnie.

W pewnym momencie zakręcił mną tak że straciłam orientację i odbiłam się od kogoś. Jeszcze chwila a bym wylądowała twardo na ziemi, jednak tuż przed upadkiem wyratowały mnie silne ramiona.  Miałam już się uśmiechnąć z wdzięcznością do Gabriela, jednak jedno spojrzenie w oczy wystarczyło by mój uśmiech nieco zbladł a zastąpiło go zdziwienie.

-Piotr?

-Hej. Widzę, że zawsze gdy się spotykamy to padasz na ziemię- mówiąc to uśmiechnął się szeroko i dodał- Cieszę się że nic ci nie jest.

-Co ty tu robisz?- serio byłam zdziwiona. Prawnik w takim miejscu?

-A co nie mogę trochę poszaleć na parkiecie?- po tych słowach przeniósł wzrok za moje plecy. No tak! Gabriel!

Odwróciłam się szybko i uśmiechnęłam szeroko.

-O twój znajomy?- zapytał mężczyzna.

-Można tak….

Nie skończyłam nawet zdania a ten prawniczek odpowiedział za mnie.

-Jestem jestem jej dobrym znajomym.- po czym wyciągnął rękę i się przedstawił- Piotr. A kim ty jesteś?

Gabriel nieco zbity z tropu jego bezpośredniością dopiero po chwili wyciągnął rękę.

-Gabriel. Znajomy Amelii.

Czułam się naprawdę dziwnie. Ta sytuacja w ogóle była zakręcona.

-Amelio możemy chwilę pogadać? - spojrzałam z jeszcze większym zdziwieniem na Piotra. Teraz w takiej sytuacji chce pogadać? Może i nie wie co naprawdę robię ale to go nie usprawiedliwia.

-Teraz nie mogę, właśnie przerwałeś nam taniec, więc wybacz.- po tych słowach wróciłam w objęcia Gabriela.

W takich sytuacjach wczucie się w rolę jest ważniejsze niż znajomości. Dlatego właśnie mam tylko jedną przyjaciółkę. Uroki wymagającej pracy.

Jednak facet był uparty. Przeprosił Gabriela, wciskając mu jakiś kit o kuzynce, złapał mnie mnie za ramię i pociągnął w stronę baru. Nie zwracał najmniejszej uwagi na moje krzyki (a krzyczałam głośno) i ciągnął dalej. Dopiero gdy wyszliśmy na korytarz, i w końcu było ciszej, puścił moją rękę. Wkurzona nie na żarty wydarłam się na niego:

-Co ty wyprawiasz? Wiesz , że prędzej czy później Gabriel tu przyjdzie i się wkurzy.

A właśnie, aż dziw ,że jeszcze ich nie ma. Więc albo wcale mu nie zależy [aż przykro mi się zrobiło] albo uwierzył w ten kit.

-Po pierwsze słoneczko, przestań się drzeć. Po drugie, może mnie wpierw wysłuchaj a potem się wkurzaj. Bo to nie jest takie proste, jak myślisz.

Spojrzałam na niego już nieco zaciekawiona. Co mógłby powiedzieć mi prawniczek, który nie umie jeździć na rowerze?

-Ok, mów co ci leży na wątrobie.

Piotr spojrzał na mnie z małym uśmiechem i przeszedł do sedna.

-Po pierwsze nie ufaj Gabrielowi, wiem, że znasz jego tożsamość, ale on domyśla się tego po co tu jesteś

Na te słowa spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Co on wie?

-Co zastanawiasz się skąd i ile wiem? Dobra, żeby nie było niedomówień. Jestem z wydziału walki z narkotykami z policji Warszawskiej. Wysłali mnie, żebym pilnował Cię, żebyś miała dodatkowe wsparcie. Wynajęliśmy Ciebie nie bez powodu. W naszym wydziale nie ma kobiety, a do tej sprawy potrzebna była doświadczona w podchodach kobieta,  a ty jesteś jedną z najlepszych prywatnych detektywów.

Domyślacie się mojej reakcji

-No bez jaj. To brzmi jak z taniego filmu sensacyjnego. Mam niby w to uwierzyć?

Strzeliłam mu jeden z moich min w stylu “Nie ze mną te numery chłopcze”

-Możliwe, ale weź pod uwagę to co teraz powiem.

Nazywasz się Amelia Pędziwiatr lat …X. Mieszkasz w centrum Warszawy w własnym mieszkaniu, adres też mogę ci podać ale chyba nie muszę.- tu spojrzał na mnie wymownie- Nie masz ani rodziców ani rodzeństwa. Masz tylko Ciotkę, która mieszka w willi na południu Włoch razem z mężem Włochem. Brak uczuleń, ale masz ostrą klaustrofobię. Kończy się nawet omdleniem ze strachu. Miałaś jednego chłopaka ale zerwał zaręczyny.

-Dobra, wystarczy! Dość!- krzyknęłam już nieźle nastarszona i wkurzona jednocześnie- Po jakie licho aż tak zaglądacie w moje życie. To już grzebanie w intymne życie. Wierze ci, aczkolwiek niektóre informacji to nawet moja Ciotka nie zna. Koszmar.

Patrzyłam na niego jak na .

-To skoro już wierzysz, to musisz się dowiedzieć jeszcze czegoś.  Dziś twój cel ma z tego klubu odebrać towar i zwiać z nim od razu. Jeszcze dziś musimy go zgarnąć. Masz już dowody?

Otrząsnęłam się z resztek szoku i już z większą pewnością siebie odparłam:

-Mam. Znalazłam fałszywe paszporty, kasę i notatki z transakcji.

-No i zuch dziewczyna. Teraz słuchaj mnie uważnie.- na to potrząsnęłam tylko twierdząco głową.- Od tego momentu musisz być dwa razy bardziej ostrożna. Nie wiemy ile wiemy, więc nie wychodz z swojej roli, nawet lepiej jakbyś jeszcze bardziej się wczuła. Rozumiesz?

-Ok, rozumiem. Ale chyba nie wiesz wszystkiego, kiedy każda z mi to robić.- w głowie miałam cały czas moje sny. I gdybym miała się jeszcze bardziej wczuć, to nie wiem czy bym się nie zakochała. Niestety same podejrzenia i fałszywe paszporty nie potrafią wymazać rodzących się uczyć.

-Ale co masz na myśli?- zaczął drążyć. Niedobrze.

-Już nie ważne- machnełam tylko ręka i ruszyłam do wyjścia.

-O nie będziesz tego polemizować. Sam na sobie wiem, że to zawsze prowadzi do katastrofy.- mówiąc to złapał mnie za ramię i zwrócił.

Spojrzałam mu hardo w oczy i wywróciłam oczami.

-I co liczysz na to, że tak od razu i zaufam i zwierzę się z tego co mnie gryzie? To wybacz ale się zawiedziesz. Nie jestem z tych ufnych typów. Więc z łaski swojej puść moją rękę i daj pracować.

Próbowałam się wyrwać ale na próżno. Miałam już dość tego gościa. Spięłam się w sobie, napięłam mięśnie i wykorzystałam drugi łokieć by uderzyć go w bok, ale najwyraźniej wyczuł mój ruch bo z łatwością go zablokował. Niestety wciąż trzymał moją rękę. Zaczęliśmy się szarpać. Próbowałam go jakoś zdezorientować, żeby w końcu wyswobodzić rękę. Ale tak jak podejrzewałam podczas pierwszego spotkania, był nieźle wyćwiczony.

-Amelia, w mordę jeża, weź ty w końcu daj spokój. Chcę dla ciebie dobrze.- Piotr w końcu pękł i krzycząc, przygwoździł mnie do ściany.

Patrząc w jego oczy wiedziałam, że się martwił. Ale czemu?

-Ale mnie nie zrozumiesz. To nie jest prosta sprawa, więc z łaski swojej daj mi się z tym zmierzyć samej.

W żyłach nadal krew mi szybko krążyła, zdenerwowałam się. Ale widząc jego oczy tak blisko moich, że mogłam dostrzec jak nie zwykłe ma tęczówki, i z jaką troską patrzy na mnie, zaczęłam się uspokajać.

-Nie możesz zostać z tym sama, bo w tej sprawie działamy wspólnie, więc nie pozwolę byś się teraz załamała. I skąd możesz wiedzieć czy tego nie zrozumiem?- i nadal był blisko. Zdecydowanie nie dobrze.

-Szlak by trafił twoją upartość i siłę. A pomyśleć, że już bym się wydostała.

-Gadaj!

Dziesięć minut później wpadłam z korytarza zapłakana. Biegłam wprost w ramiona Gabriela. Ten mocno zdziwiony przytulił mnie mocno i poklepał pocieszająco po plecach.

-Hej. Amelka spokojnie. Już wszystko dobrze. Co się stało? Co ci zrobił?

Nadal się do niego przytulając doszłam do wniosku, że jest naprawdę bliski ideału.

-Nie… ch..chcę teraz…. o tym...mó...mówić.

-Już spokojnie. Zaraz każe go znaleźć i zlać.- podniosłam oczy i spojrzałam na niego. Naprawdę się zdenerwował. Ciekawe. Chlipnęłam tylko i spojrzałam mu w oczy.

-Dziękuję, ale to nic nie da. Uciekł. A na razie zostań ze mną.- po czym znowu się do niego przytuliłam. Gabriel mocniej mnie przytulił, tak że mogłam słyszeć bicie jego serca.

To spowodowało tylko dziwny uścisk w sercu.

Po chwili Gabriel lekko podniósł palcem moją brodę, tak, że spojrzałam mu w oczy. Były ciemne, dziwnie ciemne. Po chwili pocałował mnie czule w czoło i pociągnął na parkiet.

-Odwrócę  twoją uwagę tak ,że skupisz się tylko na mnie.

Po czym porwał mnie w wir tańca. Wirowaliśmy w rytm muzyki, dałam się wciągnąć. Już po chwili nasze twarze były blisko siebie.

-Jesteś jedyna w swoim rodzaju- szepnął mi do ucha, a po mnie przebiegły dziwne ciarki.

Spojrzał tylko jeszcze na moje usta, by po chwili złapać mój kark i połączyć nasze usta.

Jednak sekundę przed tym, po klubie rozległ się huk a potem chmura pyłu rozniosła się dookoła.

Padliśmy na ziemię. Wszyscy wpadli w panikę. Ludzie zaczęli biegać w popłochu. Poczułam tylko mocny uścisk na ręce, a po chwili zostałam pociągnięta w stronę tylnego wyjścia. Jednak gdy już byliśmy blisko, nasze oczy oślepiło jaskrawe światło, więc mimowolnie zasłoniłam oczy ręka.

Nie zdążyłam nawet dostrzec kto to a znów byłam ciągnięta w następne miejsce.

-Gabrielu Glinowiecki masz się natychmiast poddać.- rozległ się głos przed nami.

Staliśmy w miejscu. Dopiero gdy pył trochę opadł, dostrzegłam pięciu facetów z bronią skierowaną w naszą stronę.

Nie powiem, byłam przestraszona, a przecież w mordę jeża o wszystkim wiedziałam.

Teraz według planu miałam jak najszybciej odejść od Gabriela. Ale jak zwykle musiało się wszystko schrzanić.

Stawiałam już pierwszą stopę by się wycofać, gdy silna ręka Gabriela mocniej ścisneła mój nadgarstek i pociągnęła mnie do przodu tak, że stałam tuż przed nimb stając wprost wymierzonych w nas luf pistoletów.

-O chorobcia!- wymsknęło mi się tylko.

-Nie będzie tak łatwo. Nie po to tyle przeszedłem by teraz marne gliny złapały mnie.- ocho,  z Gabrielka wyszła druga natura.

-Puść dziewczynę. Ona nie jest nic winna- o gdyby to była prawda. Jednak dopiero teraz rozpoznałam głos. Piotr!

-Sorry, ale albo wypuścicie nas oboje albo, dziewczyna zginie- po czym szepnął mi do ucha- Bez urazy Amelko.

-Oj nie mów tak do mnie Dwulicowy draniu.- krzyknęłam, i zamachnęłam się głową, tak by dostał w szczękę, ale facet był sprytniejszy. Uchylił się i złapał mnie za udo i wyciągnął nóż który miałam tam ukryty. Skąd do jasnej ciasnej wiedział? Po czym przycisnął nóż do mojego gardła.

-Wiesz słońce, dostałem cynk o pięknej Pani Detektyw, która depcze mi po piętach, ale miałem szczerą nadzieję, że uda mi się Ciebie rozkochać. Ale cóż, najwyraźniej jesteś mądrzejsza niż myślałem.

Jak można zarówno Cię obrazić jak i dać komplement?

Przyznam sytuacja była patowa. Oni mierzący w nas z broni, on przyciskając nóż do mojego gardła. Gabrielowi najwyraźniej się to znudziło, bo poczułam jak nóż mocniej naciska na moje gardło, a późniejszy ból pokazał, że nie żartuję.

-Dobra wycofamy się.- rozległ się głos Piotra. Nie nie powinni się wycofywać b teraz powinni wykorzystać siły które weszły od tyłu. Właśnie czemu ich nie wykorzystali.

Dopiero po chwili zrozumiałam.

-Szefie co teraz?- rozpoznałam głos tego dryblasa którego powaliłam. Stał za nami, odgradzając nas od sił policji na tyle.

-Idziemy, a nasza Pani Detektyw będzie naszą tarczą.- zaczęliśmy iść powoli na przód, jednak gdy mijaliśmy Piotra, spojrzałam na niego i lekko mrugnęłam. To był sygnał, nie brałam nawet pod uwagę jego przeczącego machania głową. Zaczęłam działać.

Z całej siły uderzyłam Gabriela w nogę, potem głową w jego czoło. W miarę możliwości unikając noża, wywinęłam się z jego uścisku. Na zakończenie kopnęłam go w krocze, aż się zwinął. A potem na zakończenie prawym sierpowym w szczękę.

Zadowolona z siebie, odwróciłam się do Piotra z pewnym siebie uśmiechem.

Jednak nie wzięłam pod uwagę jednego.

Moje zadowolenie przerwał głośny huk, a potem przeraźliwy ból. Upadłam na kolana. Dłonią dotknęłam bolącego miejsca. Czując coś ciekłego i widząc krew na dłoni, już wiedziałam, że będzie źle.

Po chwili poczułam czyjeś silne dłonie i zobaczyłam przerażoną twarz Piotra.

Widziałam, że coś krzyczy, ale za chiny nie mogłam rozszyfrować co.

Po chwili nawet jego twarz była coraz bardziej rozmazana.

Pomyślałam tylko:

-Nie znikaj.

Widząc białe światło, przypomniały mi się te wszystkie filmy gdzie świeżo obudzeni myślą, że poszli do nieba. O gdyby tylko tak było. Jednak ból brzucha i głowy jest świetnym sposobem na uświadomienie o prawdzie.

-W mordę jeża! Kto mnie walił młotkiem w głowę?

-Czyli nic ci nie jest. Jak zaczynasz mieć pretensje, znaczy że wszystko jest ok.

Spojrzałam w stronę skąd dochodził głos.

-Skarlet?

-Hej kochana. Jak się czujesz?- przyjaciółka z zmartwiona miną wpatrywała się we mnie.

-A jak mogę się czuć skoro szukam tego, który walił mnie młotkiem w łeb, bo mnie tak boli?- spytałam sarkastycznie.

-A już myślałam, że obolała będziesz milsza.

Po czym obydwie uśmiechnęłyśmy się szeroko.

-Co mnie ominęło? - spytałam.

-Oprócz przewiezienia do szpitala, operacji i przystojnego policjanta czatującego pod salą, to chyba nic.

-Policjant?- nikt konkretny nie przychodził mi do głowy. Może z powodu bólu mam spowolniony mózg.

-Tak. Zawołać go?- gdy niemrawo pokiwałam głową, dziewczyna wyszła a po chwili do sali wszedł facet, który nieźle namącił, moim życiu.

-Hej Amelia. Jak się czujesz? - zapytał, a po jego twarzy widać było, że ostatnia noc na pewno była nie przespana.

Wory pod oczami, blada cera, lekki zarost. I ta troska tak widoczna w jego oczach.

-Jak na postrzeloną to nieźle. Piotrek czemu nie spałeś?

Gdy spojrzał na mnie pytająco, dodałam:

-Przecież widzę te wory pod oczami.

-No tak, detektyw.- po czym westchnął i ciągnął- Jak mogłem spać, kiedy lekarze usuwali ci kule z brzucha? Naprawdę się martwiłe. Nawet nie wiesz jak.

Po czym złapał mnie za rękę. I uśmiechał się szeroko.

-Pamiętasz może pewne zdarzenie sprzed tej całej akcji?

Na to pytanie uśmiechnęłam się szeroko.

-Czyżby to jak po mojej opowieści, próbowałeś mi wybić pewnego gościa z głowy?

Na to uśmiechnął się jeszcze szerzej

-Tak dokładnie to. Co ty na to by to powtórzyć?

Zaśmiałam się lekko, na tyle na ile pozwalał mi bolący brzuch.

-Jestem jak najbardziej za.

Piotr pochylił się lekko nade mną i pocałował.

Niestety ku naszemu niezadowoleniu, w tym momencie do pokoju weszło dwóch policjantów.

-Serio? Chłopaki, serio?- Piotr opadł na krzesło i spiorunował wzrokiem kolegów.

-Sorki chłopie, ale sam wiesz, zeznania.- chłopaki podnieśli w obronie ręce, ale  uśmiechy nie schodziły im z twarzy.

-Taaa, widzę jak żałujecie. Kanalie jedne.- jednak mimo wszystko uśmiechał się lekko.

-No więc, Pani Detektyw, mamy kilka pytań.- odezwał się jeden.

-Powiem tak: Żyje, więc dzisiaj więcej ode mnie nie oczekujcie.

Każdy z nas marzy o ideale. Jednak czasem miłość jest tam gdzie się jej nie spodziewamy, tam gdzie nie widzimy ideału. Bo miłość właśnie taka jest, nieidealna, ale udoskonalająca. Bo łącząca dwoje niedoskonałych ludzi, którzy pracują nad sobą dla dobra drugiej połówki.

Może i brzmi to idyllicznie, ale miłość właśnie taka jest- niczym z baśni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro