Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mój senny ideał. Nr.1


Obudziłam się z krzykiem, znowu on. Od kilku dni śni mi się ten sam facet. Ideał, przystojny, szarmancki, wysportowany, odważny. Po prostu zlepienie wszystkich dobrych cech. Co dzień śni mi się inne doświadczenie z nim. Dziś oddał za mnie życie, żebym mogła uciec.
To było niesamowite ale równie straszne. Serce nadal biło mi nie równym rytmem. Myślałam, że zaraz wyskoczy. Obijało się o żebra, na nowo przypominając o emocjach z snu.

Wstałam ociężale i ruszyłam do kuchni. Wstawiłam wodę, i wyjęłam szklankę. Wszystko robiłam mechanicznie, a moje myśli wciąż kręciły się koło moich snów.
Jak to możliwe, że od kilku tygodni śnie wciąż o tym samym mężczyźnie. To jest niemożliwe.
Rozumiem powtórzenie raz, drugi. Nawet w pewien sposób kontynuacja snu. Ale że ten sam bohater, różne przygody, ale wciąż ujawniające jego zalety.
To chore. Może na coś zachorowałam. To by wiele wyjaśniało.

Dopiero teraz spojrzałam na zegarek. 6 rano. Czas powoli zbierać się do pracy.

Wychodząc z domu, wyciągnęłam telefon, założyłam słuchawkę i zadzwoniłam do znajomej.
Wsiadając do swojego Golfa 4, zastanawiałam się jak jej opowiedzieć to co mi się przytrafia. Jest psychologiem, więc powinna mi co nieco wytłumaczyć a może nawet pomóc.

-Hej Amelia- odezwał się głos z słuchawki.

-No cześć Skarlet. Masz czas.- spytałam.

-Mam. O co chodzi? Co się stało? Nawet nie zaprzeczaj bo słyszę swoje.

Pokrótce nakreśliłam jej moje sny. Gdy w końcu opowiedziałam jej dzisiejszy, i dałam jej mówić, zaczęła:
-No wiesz, jest powiedzenie; sny są zwierciadłem duszy. Ujawniają nasze pragnienia. Ale powtarzające się sny, z tym samym bohaterem. Z tym się jeszcze nie spotkałam. To intrygujące.
Chodź choroba lub szaleństwo wiele by wyjaśniało, to wiem że jesteś zdrowa. A może jednak jesteś szalona.- drażniła się ze mną.

-Nie jestem w szalona. Jedynie wyjątkowa. Chociaż... Może jestem szalona. Czekaj zapytam swojego jednorożca.

Na to Skarlet zaśmiała się perliście.
-Spokojnie nie masz się czym bać.

-Dobra odezwę się później, bo właśnie dojeżdżam do pracy.

Pożegnałyśmy się, a ja zaparkowałam na swoim miejscu. Mimo, że miałam dopiero 25 lat, to już zyskałam niezła posadę. Pracowałam jako prywatny detektyw w firmie w Warszawie.
Niezła fucha, i dobrze płatna, w końcu od roku sama utrzymuje się w stolicy, gdzie ceny nie są małe.

W recepcji, dość przysadzista recepcjonistka, uśmiechnęła się do mnie na przywitanie i powiedziała:
-Amelia, szef Cię szukał, podobno jakie ważne zlecenie.

Podziękowałam i ruszyłam do gabinetu szefa. Zapukałam i po usłyszeniu "Proszę" , weszłam pewnie do pokoju.
-Siadaj Amelia.- mój szef był około 60-tki. Ale nadal świetnie się trzymał. Miał mocny, pewny siebie, ale dość łagodny głos. Potrafił zjednać sobie ludzi, ale też w razie czego nad nimi zapanować.

-Dostaliśmy nowe zlecenie. Śledzenie, pewnego podejrzanego. Zleceniodawca chce zachować anonimowość. Sam za kiepskich podwładnych, jak na takiego przeciwnika. Masz śledzić pewnego mężczyznę i zdawać raport z każdego jego kroku. Tu masz informację, oraz zdjęcia- mówiąc to dał mi teczkę mojego celu- Tylko uważaj, żeby się nie skapnął, że go śledzisz.

Gdy spojrzałam na niego z wyrzutem, dodał:
-Wiem robiłaś to wiele razy, ale ten facet jest o wiele sprytniejszy od twoich dotychczasowych celów.

Tym razem spojrzałam na niego z ciekawością,takie słowa, z ust mojego szefa? To musi być naprawdę kozak z tego faceta.

-A za co go ścigają?

-Nie wiem dokładnie, nie chcieli się tym dzielić. -odparł tylko.

Otworzyłam teczkę i zamarłam. Wpatrywałam się tępo w zdjęcie, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Widząc moją reakcję, szef z ciekawością spytał:
-Co znasz go?

Co miałam mu odpowiedzieć? Tak znam go z moich snów? Taaa.

-Kojarzę gościa.- po czym się pożegnałam i wyszłam.

Jak przez mgłę pamiętam drogę którą szłam. Obudziłam się dopiero gdy dotarłam do mojego biurka.

To niemożliwe, żeby to był on. Przecież on jest moją imaginacją. Nie może istnieć naprawdę.
Otworzyłam teczkę ponownie, i spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie.
Wyglądał identycznie jak mężczyzna z moich snów.
Te same włosy, chodź nieco inna fryzura. Te same oczy, nos, pełne usta. Ta budowa, wzrost.
Zamknęłam szybko teczkę i pomachałam przecząco głową, jakby to miało wyrzucić niepożądane myśli z głowy.
Nie to nie on, to nie może być on. Powtarzałam jak mantrę.

-Hej Amelka!- wpadł z krzykiem, mój kolega.

-Mówiłam, żebyś tak do mnie nie mówił.- odparłam nadal przytłoczona nowinami.

-Podobno dostałaś nowe zlecenie.- odparł.

-Zgadza się a co?

-Może ci pomóc?- spytał siadając na moim biurku.

Zmroziłam go spojrzeniem, którego nie powstydziłby się zawodowy zabójca. Chłopak podniósł tylko ręce w obronnym geście i zszedł z biurka.
-Tylko przyszłem zapytać, ale chyba jestem nie w porę.
Gdy już miał wychodzić, krzyknęłam za nim:
-Przyda mi się pomoc w namierzeniu go. Przecież muszę wiedzieć gdzie go znajdę. - po czym uśmiechnęłam się do niego na jego reakcję

Chłopak tylko podskoczył i krzyknął:
-W końcu, jakaś misja.

Informatyk w firmie detektywistycznej to podstawa. A mój kolega właśnie nim jest. Haker, programista i serwisant w jednym. Czasem ma pomocników, ale w większości sam zajmuje się wszystkim.

Byłam w kafejce internetowej w centrum stolicy, gdy zadzwonił telefon.

-Dobra Amelka, w końcu go znalazłem, chodź przyznam było ciężko. Gościu nie chce żeby go znaleźli. Tu dopiero zdolności Hakerskie coś dały.- odezwał się głos z słuchawki.

Przemilczałam zdrobnienie mojego imienia i skupiłam się na reszcie słów.

-Czyli mówisz, że godny przeciwnik?

-Tak, zdecydowanie. Nie istnieje na żadnych portalach społecznościowych, czy kartotekach policyjnych. Prawie nie istnieje w internecie, co jest wręcz niemożliwe. Musiał nieźle się natrudzić by się wymazać, więc albo on jest hakerem albo zna odpowiednich ludzi.

-Ok. Wyślij mi dane na komórkę. I dzięki wielkie. Bez ciebie nie dałabym sobie rady.- odparłem szczerze.

-Oj już nie słodź, bo się zarumienie.- powiedział niby poważnie chłopak, ja tylko zaśmiałem się głośno i żegnając go, rozłączyłam się.

Po chwili byłam już w drodze w miejsce o adresie który mi przesłał.
Podjechałam akurata w momencie jak wychodził z budynku kierując się do samochodu.

To była moja szansa. W wyposażeniu detektywa jest namierzacz, który możemy przyczepić do auta podejrzanego. Ale jest jeden minus. Nie możemy go jeszcze wystrzelić, jedyny sposób to przyczepić go ręcznie.

A on już prawie odjeżdżał. Musiałam to zrobić tak by nic nie podejrzewał.
To była moja ostatnia szansa, bo na mieście mogłam go łatwo zgubić, i potem musiałabym czekać na niego aż wróci pod dom.

Wymyśliłam pewien sposób, ale nieco ryzykowny. Dobiegłam szybko do pasów które będzie za chwilę mijał. W momencie gdy przejeżdża, ruszyłam, tak by tylko lekko odbić się od jego boku. Mogłam sobie pozwolić na taki manewr, bo jego prędkość była naprawdę mała a ja już to kiedyś ćwiczyłam.

W momencie kiedy mój bok zetknął się z autem, moją ręka szybko przyczepiła mały nadajnik do karoserii, w najmniej widocznym miejscu.
Przyznam manewr był nieco bolesny. Kiedy kierowca zorientował się co się stało, od razu wyszedł z samochodu. Ruszył w moim kierunku, ja jednak starałam się na niego nie patrzeć, w końcu przed chwilą zostałam potrącona, więc trzeba wejść w rolę.
Złapałam się za rękę masując ją, w momencie kiedy ukucnął koło mnie.

Spojrzałam na niego nie mogąc uwierzyć, że patrzę w twarz ideału z moich snów. Jednak to co powiedział, przywróciło mnie do rzeczywistości.

-Jak Pani chodzi? Nie widziała Pani samochodu?- spytał z wyrzutem.

-Mogę powiedzieć to samo. Jak Pan jeździ? Nie widzi Pan pieszych? Ślepak z Pana.

Na moje słowa tylko się uśmiechnął
-Wiedzę, że jest Pani cała i zdrowa, skoro mózg działa, znaczy, że reszta też wyzdrowieje.

-Ciekawy sposób na badanie poszkodowanych.- odparłam z przekąsem. Chociaż na twarzy wypłynął mały uśmiechem.

Mężczyzna od razu to wyłapał i z uśmiechem dodał:

-Za to ten sposób od razu poprawia humor. Chociaż przyznam wypróbowałem go pierwszy raz.

Patrząc na jego uśmiech nie mogłam się nie uśmiechać. Jego uśmiech był cudowny, a gdy spojrzeliśmy sobie w oczy, myślałam ,że w nich utonę. Niebieskie, głębokie i przenikliwe. Po prostu jedyne w swoim rodzaju.

-Przepraszam za przykrości i chętnie je Pani kiedyś wynagrodzę ale w tej chwili spieszę się gdzieś.

.-Mimo bólu, sądzę ,że mogę Panu wybaczyć.- odparłam z uśmiechem . Jednak kiedy moje usta się uśmiechały,to mózg intensywnie myślał. To nie możliwe by istniał taki ideał, coś musiało tu nie grać.

Więc kiedy udawałam w pełni zauroczoną ( co było niepokojąco blisko prawdy), moje oczy śledziły jakiekolwiek niezgodności.

-To się cieszę. Na pewno nic Pani nie jest? - zapytał się zmartwioną miną.

-Na pewno. Może Pan spać spokojnie.- powiedziałam spokojnie, chodź wcale nie byłam spokojna.

-To dobrze.

Po tych słowach odszedł w kierunku samochodu. Jednak po chwili się odwrócił i dodał:

-Cieszę się, że nic ci nie jest.- powiedział, po czym uśmiechnął się do mnie szeroko.

Przyznam szczerze, ten widok mnie zmroził. Po prostu stałam w miejscu. Wstyd się przyznać, ale nie mogłam wybić sobie z głowy jego uśmiechu, to był zdecydowanie najpiękniejszy uśmiech jaki widziałam u mężczyzny.

Już miałam iść w stronę samochodu, kiedy usłyszałam ostrzegawczy krzyk, a potem nieznaną siłę zwalającą mnie z nóg. Potem czułam już tylko tępy ból z tyłu głowy. Od tamtego momentu pamiętam już tylko ciemność.

-Hej! Piękna! Obudź się! Nie rób mi tego ! Wstawaj! Proszę!

Takie oto krzyki, próbowały dostać się do umysłu, przez resztki świadomości, jakie mi pozostały.

Zamrugałam jakoś i spojrzałam na krzykacza.
-Czemu tak się drzesz? - wtedy poczułam straszny ból głowy- Ała!!! W mordę jeża. Kto mnie do tego doprowadził, będzie ekspresem przewieziony do kostnicy. Potrącać kobietę w środku dnia, i to jeszcze na prostej drodze.

Dopiero teraz spojrzałam baczniej na krzykacza, bo w końcu oczy mi się skonfigurowały.
Ciemne, bujne włosy, w małym nieładzie. Ciemne, mądre i bystre oczy. Nieco starszy ode mnie. Wyższy i na pewno silniejszy. Z doświadczenia wiem, że z takimi nie warto zadzierać. Wydają się niezbyt napakowani, ale siłę to mają. Czyli wzrok mi już wrócił w pełni, potrafię nadal co nieco ocenić.

Gdy on przyglądał się mi, doszłam do wniosku, że jak na dziś wystarczy siedzenia na chodniku.
Ciekawe, w ciągu jednego dnia potrącona zarówno przez samochód jak i rower. Na szczęście pierwszy był w miarę kontrolowany.

Gdy próbowałam wstać, chłopak zdecydowanie się sprzeciwił.
-Nie wstawaj! Zaliczyłaś niezły upadek. Wszystko w porządku? Jak się czujesz?

Spojrzałam uważnie na chłopaka, i słuchając jego rady, odparłam:
-Oprócz niezłego bólu głowy, to nieźle. Czucie jest, zdolność myślenia i orientacji też. Więc z łaski swojej pomóż mi wstać, dziwaku.

-Czemu na dzień dobry jesteś taka wredna?- odparł z nikłym uśmiechem, ale nadal kazał mi siedzieć.

-Spróbuję być milsza, jeśli ty postarasz się być mądrzejszy.- strzeliłam pierwsze co przyszło mi do głowy. Dopiero gdy dotarło do mnie co mówiłam, spaliłam lekkiego buraka i przeprosiłam.

-Wybacz nie chciałam cię obrazić, po prostu strzeliłam pierwsze lepsze.

-No przynajmniej przeprosiłaś, jest postęp.

Wstałam mimo jego protestów, i ruszyłam wolno w stronę auta.
-Hej! Gdzie się wybierasz? Właśnie zaliczyłaś pożądną glebę i to z mojego powodu. Powinnaś jeszcze odpocząć. Martwię się.

Jednak do mnie dotarły tylko jedne słowa.
-Z twojego powodu? Jak to? Szybko się tłumacz.- zaczęłam, grożąc mu palcem,i coraz bardziej się do niego zbliżając. Nie wiem czemu tylko na to na razie wpadłam. Akurat taki mężczyzna wystraszy się mojego palca.

-No w mordę! Ja jej o tym, że się o nią martwię a ta i tak wyłapie swoje.- zaczął już wyprowadzony z równowagi mężczyzna.

-Gadaj co wiesz. Ze mną nie ma co zadzierać.- co prawda może nie byłam wysoka, czy silna, ale nadrabiam to szybkością i sprytem.

-No pierwsze,nie boje się, bo też swoje umiem. Po drugie chętnie wyjaśnię co i jak o ile przestaniesz we mnie kierować ten palec i przestaniesz się wkurzać. Ja nie ten laluś sprzed chwili , że kłócę się z kobietą.

Na te słowa trochę się uspokoiłam, bo z własnego doświadczenia, i pracy wiem,że słuchanie działa o wiele lepiej niż siła. No bo żeby się dowiedzieć najpierw trzeba słuchać.

-No więc , jechałem rowerem, tym co tam leży- mówiąc to wskazał w stronę leżącego roweru niedaleko- nie zdążyłem wyhamować, najpierw zacząłem ostrzegawczo krzyczeć, ale ty nic nie słyszałaś.

Coś nie się nie zgadzało ,
-A czemu nie wychamowałeś? Nie widziałeś mnie wcześniej? Nie patrzyłeś na drogę?.

-Coś dużo pytań zadajesz.- spojrzał na mnie uważnie. Nie lubię gdy ktoś próbuje mnie  rozgryźć. Nie bez powodu nie ujawniam o sobie prawie nic. Muszę w pewien sposób zachować tajemniczość,przecież o prywatnym detektywie nikt nie może wiedzieć za dużo.

-Już tak mam od dzieciństwa. Ale na zadane pytania wypada odpowiedzieć. - po czym uśmiechnęłam się złośliwie, niech se nie myśli.  

Ten facet nie przypadł mi do gustu. Jak dla niej jest zbyt podobny do mnie ,twardy i sprytny.

-No więc byłem zapatrzony w telefon, więc nie zdążyłem cię w porę zauważyć.

Nie chciało mi się.kłócić, zresztą musiałam sprawdzić czy urządzenie działa, więc przymknęłam oczy na to, że najprawdopodobniej wciska mi kit.
-Niech ci będzie. Ja lecę, na razie ślepy rowerzysto. - rzuciłam na pożegnanie i pobiegłam w stronę samochodu nawet nie oglądając się za siebie.

-Ej,czekaj! - krzyk był tak głośny, że nie mogłam nie usłyszeć.

-Czego? - odwróciłam się i wkurzona zawołałam. Na szczęście ciszej od niego.

Mężczyzna podbiegł do mnie i wystawił rękę z wizytówką

-Jestem Piotr. - po czym podał prostokątny kartonik.

Spojrzałam na niego dziwnie.  Wzięłam wizytówkę i przebiegłam szybko wzrokiem.

Piotr Ciapciak

Adwokat

Już chciałam się go o coś zapytać, jednak mój wzrok od razu wrócił do jego nazwiska

-Ciapciak?- rzuciłam mimowolnie i wybuchłam głośnym śmiechem.

-Jak zwykle. Śmiej się śmiej. Nic nowego.

Gdy się nieco uspokoiłam, spytałam, ale mówiąc to nie mogłam powstrzymać szerokiego nieco wrednego uśmiechu:

-Ciekawe nazwisko. Nie zastanawiałeś się nad zmianą ze względu na zawód?

-Ty wredna kobieto!- zawołał udając oburzenie, lecz po chwili ze złośliwym uśmieszkiem dodał-  Nie stać Cię na więcej?

Na to wybuchłam tylko głośnym śmiechem.

Dobry jest, równy mnie o ile nie lepszy.

Od razu pobiegłam sprawdzić czy namierzanie działa. Nie po to się poświęcałam aby to teraz nie działało. Rzuciłam się w kierunku laptopa który leżał na siedzeniu pasażera.
Otworzyłam i zaczęłam zachłannym wzrokiem pożerać widok z ekranu. Po chwili na moje usta wypłynął szeroki uśmiech.
To działało. Na mapie czerwoną dioda był wskazywane miejsce pobytu mężczyzny.
Dumna ze swojej pracy, wciąż się uśmiechałam. Gdy w końcu dioda stanęła w miejscu od razu ruszyłam w tamtym kierunku. Mogłam sobie pozwolić na małe opóźnienie bo był niedaleko mnie.

Pora zacząć akcję: Szpiegowanie Sennego Ideału
Ta nazwa wyjątkowo mi się podobała,chodź całe szczęście tej nazwy nie musi nikt więcej znać, bo inaczej nieźle musiałbym się natrudzić by to wyjaśnić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro