Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 cz. 2

Rozdział 9 cz. 2

Claude zwykle jeździł w ciszy. Tak naprawdę nienawidził hałasu. Irytował go, pozbawiał spokoju i tworzył niepotrzebny bałagan w myślach. W rezultacie prawie w ogóle nie słuchał muzyki. Zmieniło się, to gdy zaczął spędzać czas z Annalise. Jej głos, muzyka, która brzmiała między nimi, to wszystko go odprężało. Resztę drogi do szpitala, spędził wspominając śmiech i głos kobiety. Opuścił samochód po zaparkowaniu, a jego twarz znowu była beznamiętna. Spojrzał w stronę jednego z okien i zamknął pojazd. Już po chwili był w środku placówki.

Kobieta w recepcji wyjrzała, chcąc rozpoznać obcego. Widząc de Maladie, natychmiast wróciła do swoich zajęć. Nie wiedziała, kim był, ale dostała jasne polecenie z góry. Claude de Maladie nikt nie mógł przeszkadzać i nikt nie mógł wymagać od niego informacji. Całkowicie tego nie rozumiała, ale nie była od rozumienia. Wiedziała również, że czasami wpychanie swojego nosa tam, gdzie jest nieproszony, może przynieść problemy. Udawała więc, że jest całkowicie nieświadoma sytuacji.

— Powiadom lekarza McWilliams o moim przybyciu.

Kobieta podskoczyła, unosząc na de Maladie wielkie oczy. Przełknęła ślinę, czując, że zaczyna się pocić. Twarz obcego wywoływała w niej dreszcze. Sięgnęła drżącą dłonią po telefon.

— Doktorze McWilliams, pan...

Spojrzała na mężczyznę w ciszy, całkowicie zapominając o jego nazwisku. Zjadał ją stres.

— De Maladie.

— De Maladie prosił, abym poinformowała o jego przybyciu.

Na moment zapanowała cisza, która wywołała ucisk w płucach recepcjonistki.

— Dobrze, doktorze. Przekażę — obiecała, odkładając słuchawkę. — Doktor McWilliams kazał przekazać, że wszystko jest gotowe i będzie czekać pod salą.

Claude skinął głową, a gdy odwrócił się i zaczął odchodzić, kobieta wreszcie mogła się rozluźnić. Szybko odwróciła głowę.

Ciemnowłosy nie potrzebował pomocy, by trafić do pokoju zajmowanego przez Sebastiana. Z czystej złośliwości umieściłby go w gorzej usytuowanym miejscu i nakazał traktować jak całkowitego szaleńca, ale istniało prawdopodobieństwo, że Annalise chciałaby odwiedzić brata. To był powód, dla którego dotąd nie pozwolił na krzywdę Welda. Sytuacja na planszy się jednak nieco zmieniła. Claude podszedł do drzwi i otworzył je kluczem. Gdy wszedł do środka, Sebastian siedział na łóżku z zeszytem w dłoni.

— Piszesz kolejny list, mój drogi przyjacielu? — spytał Claude.

Weld zmrużył powieki, by po chwili słabo się uśmiechnąć. Leki, które mu podawano, uczyniły go bardziej otępiałym.

— Znalazła... — stwierdził i zaczął się śmiać. — Znalazła! Teraz...! — ucichł, kaszląc. — Wygrałem.

Sebastian spojrzał na niego pozbawionymi kontaktów oczyma. Były w jego naturalnym kolorze. Nie odrywając od nich spojrzenia, Claude podszedł do okna, opierając się o parapet.

— Przyszedłeś tutaj wyżyć na mnie złość? Śmiało! Najważniejsze, że moja siostra...!

— Zostanie moją żoną.

Sebastian umilkł, a jego twarz zbladła. Pokręcił prędko głową, zaprzeczając.

— Nie, ucieknie i...

— Naprawdę jesteś taki naiwny, Sebastianie? — zakpił. — Nawet gdyby uciekła na drugi koniec świata, ciągle zmieniała miejsce zamieszkania, czy dokonała operacji plastycznych, zawsze, ale to zawsze, odnalazłbym ją — głos Claude był pełen jadu i agresji. — Przyszedłem ci podziękować. Wreszcie nie muszę się powstrzymywać — zanucił.

Claude w kilku krokach znalazł się przy Sebastianie i chwycił go za włosy, odchylając boleśnie jego głowę do tyłu. Widząc ruch, złapał za jego nadgarstek.

— Nie radzę — stwierdził.

Strach w oczach Welda wywoływał pewną ekscytację. Zabijanie było przyjemne, ludzie w końcu nie kłamali, pokazywali swoje prawdziwe ja, bo wiedzieli, że nie ma już ratunku. Pamiętał dzień, gdy po raz pierwszy widział morderstwo. Zwymiotował, płakał i został za to ukarany. Ojciec kazał mu patrzeć na różnorodne śmierci, aż w końcu przywykł i zaczął doceniać widok.

Sebastian pomimo strachu spróbował się zamachnąć, ale prędko jego głowa uderzyła o ścianę, dezorientując go.

~ CDN ~

Wybaczcie, że w tamtym tygodniu nie było obiecanej ilości rozdziałów. Jak pisałam na tablicy; winę za to ponoszą praktyki (czyli nowa sytuacja). Ale powinno być już lepiej! No i tak, ta powieść zaczyna się teraz rozkręcać na dobre. 

Data pierwszej publikacji: 03.04.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro