Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 cz. 3

Rozdział 8 cz. 3

— To nie jest śmieszne — mruknęła, biorąc dokument za słaby żart.

Annalise z napięciem wpatrywała się w papier, jakby miał się zaraz rozpaść. Sądziła, że musiał to być twór Sebastiana, gdy już było z nim gorzej. Mimo to wyszła z pokoju i pokierowała się po swój telefon. Wiedziała, że jeśli nie sprawdzi chociaż jednego nazwiska, będzie się tym zadręczać nocami.

W wyszukiwarce wpisała pierwsze dane z listy. Oczekiwała profili różnorodnych osób i tak też się stało. Jednak nie przypuszczała, że również pojawi się nagłówek informujący o znalezieniu martwego ciała. Zacisnęła usta. To mógł być zbieg okoliczności bądź jej brat skrupulatnie śledził takie wydarzenia. Próbowała znaleźć na to wytłumaczenie, ale coś w środku nie mogło się uspokoić. Usiadła na kanapie i zaczęła skrupulatnie wpisywać każde z nazwisk. Sytuacja się powtarzała. Starała się porównywać daty, ale wszystkie ofiary zostały zabite w przeciągu ostatnich trzech tygodni. Przy ostatnim nazwisku z listy, telefon wypadł jej z rąk.

Michael Alzm miał dwadzieścia osiem lat i został zabity dwa dni temu. Niemożliwe było, aby Sebastian wrócił do swojego mieszkania i przygotował tę kartkę. Zasłoniła usta dłonią, zamykając oczy. Czuła jak oblewa ją zimny pot. Wytłumaczenie na to było jedno i była nim świadomość brata.

— Sebastian ma jakieś powiązania z mafią...

Wypowiedziała to na głos i zaraz poczuła stres, mając dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. To było złudzenie, ale spotęgowało nerwy. Bała się, w co takiego mężczyzna się wpakował. Posiadał broń, miało teraz sens dlaczego.

Annalise, musisz wiedzieć, że nie jesteś tutaj bezpieczna. Powinnaś jak najszybciej wyjechać i zerwać z wszystkim, co cię łączy z tym miejscem.

Tylko tak mogłem cię chronić.

On jest szurnięty. To pojeb jakich mało, nie powinnaś nawet stać blisko niego, a podałaś się mu na talerzu.

Jedne z ostatnich słów brata, boleśnie wybiły się ponad inne wspomnienia. Annalise zasłoniła usta, drżąc. Panikowała. Teraz wszystko, ale to wszystko zaczynało nabierać sensu. W duchu nie chciała dać wiary w chorobę Sebastiana, ale wszystko wydawało się na to wskazywać. Teraz rozumiała, że całe jego dziwne zachowanie wynikało z prób ochrony. Ona je wszystkie zniweczyła, ale istniała możliwość, że tylko dzięki temu wciąż żył.

Nie wiedziała, co bardziej nią wstrząsnęło. Informacja, że jej brat należał do organizacji przestępczej, ryzykował życiem, by ją chronić, czy może te wszystkie kłamstwa. W końcu to nie był tylko Sebastian. Nie mogła być pewna, ale wszystko wskazywało na to, że Claude był kimś niebezpiecznym. Pomijając przestępstwa, których prawdopodobnie się dopuścił, najstraszniejszą rzeczą w tej chwili dla Annalise były kłamstwa. Krwawiło jej serce na myśl, że człowiek, którego kochała, wcale nie był osobą, za którą go brała. Kogo więc ostatecznie kochała?

Podskoczyła, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości. Poczuła, jak ciężko się jej oddycha. Nie chciała dotykać telefonu, gdy się na to zdecydowała, minęło już kilka minut. W końcu jednak oczy odczytały informację.

Niedługo wyjeżdżam, ale podobno są korki. Zajmie mi to więcej czasu niż sądziłem.

Nie.

Z paniką rzuciła się w stronę drzwi wejściowych. Musiała coś zrobić, zablokować je, uniemożliwić spotkanie. Nie mogła i nie potrafiła go w tym momencie zobaczyć. Nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby na odkrył, że może coś wiedzieć. Nawet nie była pewna, co konkretnie odkryła i czy w czymś się nie pomyliła. Jeśli była to prawda, to z moralnego punktu widzenia powinna udać się na policję. Z logicznego to, co moralne mogłoby okazać się tragiczne w skutkach. Zwłaszcza gdy nie znała szczegółów.

Zamknęła drzwi i od razu wyciągnęła z zamku klucz. Zgasiła światła, idąc z powrotem do salonu. Pierwszym krokiem było odwleczenie spotkania z Claude. Musiała się uspokoić, sprawić pozory, że wszystko jest w porządku. Z trudem napisała wiadomość, a gdy wyłączyła i odłożyła telefon na bok, spojrzała na własne dłonie. Drżały.

Spakowałam kilka rzeczy, które chciałabym przekazać bratu. Obecnie pada mi telefon, a chciałabym jeszcze podejść do sklepu. Nie jedź, spokojnie pracuj. Spotkamy się wieczorem. Napiszę, gdy wrócę do domu.

Była pewna, że coś pominie, gdzieś popełni błąd. Nie potrafiła być optymistką, zakładając, że wszystko pójdzie dobrze. Na razie wykluczyła możliwe potknięcia, które uznała za prawdopodobne. Brak klucza, światła by nie miał złudzeń, że ktoś tu może być. Dodatkowo do tego wyłączony telefon, by w razie czego nie mógł jej namierzyć i przy wykonywaniu połączeń otrzymał odpowiedni komunikat. Była ciekawa, czy Claude naprawdę mógł ją śledzić. Osaczał ją. Teraz to dostrzegła. Wszystko, co brała za pokaz dobroci, dobre wyczucie czasu, tak naprawdę teraz musiała podważyć. Udawał. Grał. Dlaczego? Zamknęła oczy, próbując wymyślić w miarę racjonalny powód. Wątpiła, by chodziło o szantażowanie Sebastiana, a więc jedynym wytłumaczeniem było, że faktycznie chciał się do niej zbliżyć, bo ją kochał.

~ CDN ~

Jestem dzisiaj jakaś zakręcona, przekonana byłam, że to wtorek, a przecież poniedziałek i Lotos ma być, a nie mag xD Miłego dnia!

Data pierwszej publikacji: 20.03.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro