Rozdział 5 cz. 3
Rozdział 5 cz. 3
Parsknęła. Nie mogła opanować śmiechu. Claude kilkoma słowami poprawił jej humor. To trwało krócej, niż gdy była sama. Ten człowiek był niesamowity.
— Powinnaś częściej się śmiać.
— Jesteś podejrzanie miły — uznała rozbawiona. — Zawsze wydajesz się chłodny, Claude.
Zapanowała cisza, ale Annalise nie wstydziła się swojego wniosku. Dla niej był, jak do rany przyłóż, ale nie była ślepa na to, jak traktował innych.
— Odrzuca cię to?
Nie spodziewała się takiego pytania. Rozbawienie i nastrój, który nią zawładnął, nagle przeminął. Annalise pomyślała, że może mówienie tego głośno nie było jednak do końca dobre. W końcu mógł się kryć za tym drażliwy temat.
— Nie. Jedynie mnie to ciekawi. Dlaczego traktujesz mnie w ten sposób, gdy innych odtrącasz — wytłumaczyła spokojnie.
— Annalise, myślę, że domyśliłaś się, dlaczego robię niektóre rzeczy.
Nie, stop. Annalise usilnie prosiła w myślach, by nie kontynuowano tego tematu. Zachowała się tak głupio. Ganiła się za uczucie swobody, które odczuła względem Claude. Ostatecznie nie znała go zbyt dobrze.
— Nie zadręczaj się, bo niczego to nie zmieni. Jeśli czujesz się winna, przyjmij moją ofertę i pracuj, dając z siebie wszystko.
Prawie się zakrztusiła.
— Jak mówisz, mogę zdawać sobie sprawę z pewnych rzeczy, więc jeśli przyjmę ofertę, czy nie poczuję się gorzej sama ze sobą? Sam wspomniałeś, że jestem jak lotos — wspomniała, chwytając się deski ratunkowej.
W słuchawce ponownie rozbrzmiał śmiech.
— Właśnie dlatego sądzę, że się zgodzisz.
Zagryzła wargę. Jak doszli do momentu, że rozmawiali tak swobodnie? Annalise spojrzała na sufit, zastanawiając się, co takiego teraz robi de Maladie. Siedzi w swoim gabinecie? Sypialni? Może na kanapie w salonie? Annalise westchnęła. Tym wszystkim przysłonił problemy z wcześniej.
— Claude, będę z tobą szczera. Nie jestem pewna, czy jestem w stanie czuć do ciebie to, co możesz czuć do mnie ty. I nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie to zmienić.
Wszystko wydusiła z siebie na jednym tchu, chcąc mieć za sobą ten kompromitujący moment. Postawiła całość na stole, chcąc mieć to za sobą. Jak do tego doszło, że ona musiała rozpocząć ten temat?
— Annalise, nie naciskam na ciebie. Jednak również nie odpuszczę. Zwłaszcza teraz. W końcu nie powiedziałaś nie.
Zamrugała kilka razy. Nie pojmowała, jak on mógł się tak po prostu śmiać.
— Nie rozumiem cię, ale jeśli ci to nie przeszkadza, to w porządku.
— Więc?
Uniosła brew, obracając się na brzuch.
— Przyjmiesz pracę? — spytał, kontynuując.
— Ty nigdy się nie poddajesz, co? — spytała, poprawiając ciemne loki. Spojrzała na ekran telefonu. Gdy odbierała, na pewno nie przewidywała akurat tego.
— Determinacja to jedna z cech, którymi się szczycę — stwierdził.
Cisza, która zapadła, mówiła wprost, że Annalise musi dokonać wyboru. Nie pojmowała, dlaczego pomimo zarysowania linii, powiedzenia prawdy, Claude nie wycofał się. Widziała wiele razy sytuację, gdy w takim momencie, druga strona zaczynała utrzymywać dystans. Bolała ich rzeczywistość, w której nie mogli uzyskać uczuć drugiej osoby. Ciężko westchnęła. De Maladie był silny i ponadto, a to wywoływało podziw.
— W porządku — stwierdziła pokonana. Nie czuła się z tym do końca w porządku, ale perspektywicznie nie miała zbyt wielu opcji. — Obiecaj mi tylko, że nie będę mieć łatwiej. Chcę pracować, jak inni — poprosiła. — Oraz nie chcę, by cię to skrzywdziło, Claude.
— Niczym się nie martw — poprosił. — I spełnię twoją prośbę. Teraz natomiast, ja mam prośbę do ciebie. Obejrzymy razem film? — spytał.
Przekręciła oczami rozbawiona.
— Jesteś niemożliwy.
— Mamy powód do świętowania — rzucił w obronie, wzdychając. — Połączymy się przez stronę. Wyślę ci linka do pokoju na messengerze, w porządku?
— Kiedy się zgodziłam? — spytała z niedowierzaniem.
Nigdy w życiu nie spotkała kogoś tak pewnego siebie. Claude nie bał się odmowy, traktował ją jak przyzwolenie i miał motywację, by działać dalej. W oczach Annalise naprawdę był niemożliwy. Jednocześnie imponował wewnętrzną siłą. Lubiła go. Widziała w nim materiał na przyjaciela, nie chcąc myśleć o czymś głębszym. Nawet jeśli coraz częściej czuła w środku ciepło.
— Mówiąc, że jestem niemożliwy. Nie marudź. Przełączmy się i oglądajmy. Następnym razem obejrzymy coś, będąc obok siebie, słowo.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę. Annalise zgodziła się, gdyby było inaczej, nie dołączyłaby na udostępniany ekran i nie połączyła się z Claude na czacie głosowym. Oglądali "Poszukiwania Świętego Graala". Film nie był najwyższych lotów, ale nie zmącił dobrego humoru. Opowiadał o templariuszach i ich przeciwnikach, którzy szukali przedmiotu, tytułowego Graala. Annalise wiedziała o nim pod kątem mitów, tutaj zetknęła się z opisem przedmiotów wykonanym bardziej pod kątem religijnym. Jednak film to tylko film, o czym szybko uświadomił ją Claude. Weld tego wieczoru przekonała się, że de Maladie ma coś jeszcze poza silnym charakterem i były to ogromne pokłady wiedzy.
Annalise zasnęła przed pierwszą, zapominając się rozłączyć. W pokoju panowały ciemności, które rozświetlał jedynie ekran laptopa.
— Nawet nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz, Annalise. Zrobię wszystko, byle utrzymać cię przy sobie — cichy szept wydobył się z laptopa. — Dobranoc, lotosie.
Kolejny dźwięk, informacja, że drugi rozmówca zakończył właśnie połączenie. Tej nocy księżyc świecił jasno.
~ CDN ~
I kolejny dzień! W moim przypadku wolnego, ale dla tych, którzy są w szkole albo w pracy mam życzenia, by jednak zbyt bardzo was tam nie męczono. Mam nadzieję, że rozdzialik był przyjemny ^^
Data pierwszej publikacji: 15.02.2023
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro