Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 cz. 3

Rozdział 5 cz. 3

Parsknęła. Nie mogła opanować śmiechu. Claude kilkoma słowami poprawił jej humor. To trwało krócej, niż gdy była sama. Ten człowiek był niesamowity.

— Powinnaś częściej się śmiać.

— Jesteś podejrzanie miły — uznała rozbawiona. — Zawsze wydajesz się chłodny, Claude.

Zapanowała cisza, ale Annalise nie wstydziła się swojego wniosku. Dla niej był, jak do rany przyłóż, ale nie była ślepa na to, jak traktował innych.

— Odrzuca cię to?

Nie spodziewała się takiego pytania. Rozbawienie i nastrój, który nią zawładnął, nagle przeminął. Annalise pomyślała, że może mówienie tego głośno nie było jednak do końca dobre. W końcu mógł się kryć za tym drażliwy temat.

— Nie. Jedynie mnie to ciekawi. Dlaczego traktujesz mnie w ten sposób, gdy innych odtrącasz — wytłumaczyła spokojnie.

— Annalise, myślę, że domyśliłaś się, dlaczego robię niektóre rzeczy.

Nie, stop. Annalise usilnie prosiła w myślach, by nie kontynuowano tego tematu. Zachowała się tak głupio. Ganiła się za uczucie swobody, które odczuła względem Claude. Ostatecznie nie znała go zbyt dobrze.

— Nie zadręczaj się, bo niczego to nie zmieni. Jeśli czujesz się winna, przyjmij moją ofertę i pracuj, dając z siebie wszystko.

Prawie się zakrztusiła.

— Jak mówisz, mogę zdawać sobie sprawę z pewnych rzeczy, więc jeśli przyjmę ofertę, czy nie poczuję się gorzej sama ze sobą? Sam wspomniałeś, że jestem jak lotos — wspomniała, chwytając się deski ratunkowej.

W słuchawce ponownie rozbrzmiał śmiech.

— Właśnie dlatego sądzę, że się zgodzisz.

Zagryzła wargę. Jak doszli do momentu, że rozmawiali tak swobodnie? Annalise spojrzała na sufit, zastanawiając się, co takiego teraz robi de Maladie. Siedzi w swoim gabinecie? Sypialni? Może na kanapie w salonie? Annalise westchnęła. Tym wszystkim przysłonił problemy z wcześniej.

— Claude, będę z tobą szczera. Nie jestem pewna, czy jestem w stanie czuć do ciebie to, co możesz czuć do mnie ty. I nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie to zmienić.

Wszystko wydusiła z siebie na jednym tchu, chcąc mieć za sobą ten kompromitujący moment. Postawiła całość na stole, chcąc mieć to za sobą. Jak do tego doszło, że ona musiała rozpocząć ten temat?

— Annalise, nie naciskam na ciebie. Jednak również nie odpuszczę. Zwłaszcza teraz. W końcu nie powiedziałaś nie.

Zamrugała kilka razy. Nie pojmowała, jak on mógł się tak po prostu śmiać.

— Nie rozumiem cię, ale jeśli ci to nie przeszkadza, to w porządku.

— Więc?

Uniosła brew, obracając się na brzuch.

— Przyjmiesz pracę? — spytał, kontynuując.

— Ty nigdy się nie poddajesz, co? — spytała, poprawiając ciemne loki. Spojrzała na ekran telefonu. Gdy odbierała, na pewno nie przewidywała akurat tego.

— Determinacja to jedna z cech, którymi się szczycę — stwierdził.

Cisza, która zapadła, mówiła wprost, że Annalise musi dokonać wyboru. Nie pojmowała, dlaczego pomimo zarysowania linii, powiedzenia prawdy, Claude nie wycofał się. Widziała wiele razy sytuację, gdy w takim momencie, druga strona zaczynała utrzymywać dystans. Bolała ich rzeczywistość, w której nie mogli uzyskać uczuć drugiej osoby. Ciężko westchnęła. De Maladie był silny i ponadto, a to wywoływało podziw.

— W porządku — stwierdziła pokonana. Nie czuła się z tym do końca w porządku, ale perspektywicznie nie miała zbyt wielu opcji. — Obiecaj mi tylko, że nie będę mieć łatwiej. Chcę pracować, jak inni — poprosiła. — Oraz nie chcę, by cię to skrzywdziło, Claude.

— Niczym się nie martw — poprosił. — I spełnię twoją prośbę. Teraz natomiast, ja mam prośbę do ciebie. Obejrzymy razem film? — spytał.

Przekręciła oczami rozbawiona.

— Jesteś niemożliwy.

— Mamy powód do świętowania — rzucił w obronie, wzdychając. — Połączymy się przez stronę. Wyślę ci linka do pokoju na messengerze, w porządku?

— Kiedy się zgodziłam? — spytała z niedowierzaniem.

Nigdy w życiu nie spotkała kogoś tak pewnego siebie. Claude nie bał się odmowy, traktował ją jak przyzwolenie i miał motywację, by działać dalej. W oczach Annalise naprawdę był niemożliwy. Jednocześnie imponował wewnętrzną siłą. Lubiła go. Widziała w nim materiał na przyjaciela, nie chcąc myśleć o czymś głębszym. Nawet jeśli coraz częściej czuła w środku ciepło.

— Mówiąc, że jestem niemożliwy. Nie marudź. Przełączmy się i oglądajmy. Następnym razem obejrzymy coś, będąc obok siebie, słowo.

Rozmowa trwała jeszcze chwilę. Annalise zgodziła się, gdyby było inaczej, nie dołączyłaby na udostępniany ekran i nie połączyła się z Claude na czacie głosowym. Oglądali "Poszukiwania Świętego Graala". Film nie był najwyższych lotów, ale nie zmącił dobrego humoru. Opowiadał o templariuszach i ich przeciwnikach, którzy szukali przedmiotu, tytułowego Graala. Annalise wiedziała o nim pod kątem mitów, tutaj zetknęła się z opisem przedmiotów wykonanym bardziej pod kątem religijnym. Jednak film to tylko film, o czym szybko uświadomił ją Claude. Weld tego wieczoru przekonała się, że de Maladie ma coś jeszcze poza silnym charakterem i były to ogromne pokłady wiedzy.

Annalise zasnęła przed pierwszą, zapominając się rozłączyć. W pokoju panowały ciemności, które rozświetlał jedynie ekran laptopa.

— Nawet nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz, Annalise. Zrobię wszystko, byle utrzymać cię przy sobie — cichy szept wydobył się z laptopa. — Dobranoc, lotosie.

Kolejny dźwięk, informacja, że drugi rozmówca zakończył właśnie połączenie. Tej nocy księżyc świecił jasno. 

~ CDN ~

I kolejny dzień! W moim przypadku wolnego, ale dla tych, którzy są w szkole albo w pracy mam życzenia, by jednak zbyt bardzo was tam nie męczono. Mam nadzieję, że rozdzialik był przyjemny ^^

Data pierwszej publikacji: 15.02.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro