Rozdział 4 cz. 3
Rozdział 4 cz. 3
Annalise przymknęła oczy.
— Dziękuję za bukiet — To były jej ulubione kwiaty. Domyśliła się, że Claude musiał oto zapytać Sebastiana. Czy to znak, że jej brat wspierał go w tym małym miłosnym podboju? — I nie przepraszaj. Uważam, że twoja pracownica wykazała się... profesjonalizmem.
Annalise nie zamierzała mieć do Grace żalu. Wykonywała swoją pracę, a jeśli naprawdę niektóre kobiety stosowały takie sztuczki byle dostać się do Sebastiana, to Annalise mogła zrozumieć wrogość. Chociaż wizja, że ktoś naprawdę wpadał na taki pomysł, bawił ją. To brzmiało, jakby ktoś przytaczał historie rodem telenoweli.
— Cieszę się, że to nie popsuło ci humoru. Grace na pewno też się cieszy — skomentował Claude, zabierając dłoń i wyciągając do Annalise ramię. — Pozwolisz?
Annalise nie była tego świadoma, ale Grace zadrżała na wzmiankę o niej. Poczuła, jak oblewa ją pot. Recepcjonistka zrozumiała, że uniknęła wielkiej katastrofy. Skąd mogła wiedzieć, że to naprawdę siostra Sebastiana?! I iż jest ważna dla pana de Maladie?!
W tym czasie panna Weld ujęła ramię Claude, a ten spokojnym krokiem poprowadził ją korytarzami firmy. Wprost do sali z długim stołem, przy którym siedział jej brat.
— Zostawię was na moment, muszę załatwić kilka rzeczy. Obiad powinien zostać podany za około dziesięć minut. Wrócę przed tym — obiecał Claude, patrząc wprost w oczy Annalise.
Dziewczyna skinęła głową, widząc, jak szef jej brata wychodzi. Był szarmancki. Czuła się dobrze z adoracją. Z drugiej strony nie chciała dawać Claude złudnej nadziei. Uważała, że to byłoby okropne zachowanie.
Annalise stała tyłem do brata, nie mogła więc dostrzec, jak ten zacisnął dłonie w pięści i cały był napięty. W chwili, gdy siostra odwróciła się w jego stronę, Sebastian przybrał na twarzy maskę. Uśmiechnął się, wstając od stołu konferencyjnego. Otoczenie było nowoczesne. Wielki ekran, rząd krzeseł i kilka uporządkowanych gablot.
— Witaj, orzeszku. Nie miałaś kłopotów, aby tu dotrzeć? — zapytał zainteresowany Sebastian.
Annalise przez moment milczała, po czym położyła bukiet na stole i rzuciła się bratu na szyję.
— Mój brat jest idiotą — skomentowała cicho, wtulona w jego szyję. — Mogłeś zadzwonić, a ostatnio...
— Przepraszam — wyszeptał Sebastian, obejmując siostrę mocniej. — Miałem dużo pracy. Wybacz mi. Przyjechałaś, wysłałem cię do szpitala...
Annalise pokręciła głową rozbawiona.
— Naprawdę masz destrukcyjne metody spędzania razem czasu — zażartowała. — Wiesz, że nie jestem za tamto zła — dodała, odsuwając się, by spojrzeć w oczy brata.
— Wiem, ale chciałbym ci to wynagrodzić — zaczął starszy Weld. — Annalise, szukasz pracy, prawda? Może na razie podjęłabyś się jej tutaj?
Brązowowłosa odsunęła się, marszcząc brwi. Co? Wpatrywała się w brata z lekkim niedowierzaniem.
— Sebastianie, czy ty się nie wyspałeś? — spytała. — To bardzo miłe, ale ja nie mam o pracy tego typu pojęcia. Moja praca byłaby bezużyteczna — zauważyła.
Sebastian spiął się, zaciskając zęby. Skrył zaciśniętą dłoń w kieszeni spodni. Annalise uniosła brew, nie kryjąc, że zauważyła zmianę. Na moment zapanowała krępująca cisza.
— Przestań — poprosił twardo starszy Weld. — Do porządkowania dokumentów nadaje się każdy, a tobie przyda się praca. Tak więc...
— Czy to twój sposób na uspokojenie sumienia? — wtrąciła dziewczyna.
Sytuacja była denerwująca. Nie mogła znaleźć w zachowaniu brata sensu. Chciała go zrozumieć i w duchu skarciła się za słowny atak. Była wdzięczna za szansę, ale nienawidziła przymusu, a Sebastian zdawał się chcieć ją osaczyć. Nie pojmowała dlaczego. Z jednej strony zdawał się chcieć ją trzymać daleko od Claude, z drugiej sam angażował się i miał pomysły, których źródła niekiedy ciężko było się doszukiwać.
— Sebastianie Weld, na ducha naszego ojca, powiedz mi, co się z tobą dzieje — nakazała, unosząc dłoń i wskazała oskarżycielsko w pierś brata.
~ CDN ~
Mała kłótnia... Czyżby i kłopoty? Ciekawe... Zdradzę, że ta sytuacja przyniesie pewnemu jegomościowi zwycięstwo. Miłego weekendu!
Data pierwszej publikacji: 02.02.2023
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro