Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 cz. 2

Rozdział 2 cz. 2

— Sebastian...?

— Nic mu nie jest. Ma kilka siniaków i rozcięcie na ustach.

To nie Marie odpowiedziała. Zrobił to mężczyzna, który dopiero, co wszedł do pomieszczenia. Lodowate tęczówki spoczęły na starszej kobiecie.

— Pani Weld, Sebastian bardzo chciał się z panią zobaczyć. Może pani pójść. Zaopiekuje się w tym czasie Annalise — stwierdził Claude, trzymając w dłoniach pudełko.

Marie widocznie się zawahała, patrząc na długo niewidzianą latorośl, po czym skinęła głową. Przez ostatni czas krążyła z jednej sali do drugiej, a nieprzytomność córki doprowadzała ją na skraj rozpaczy. Teraz powinna przekazać synowi dobre nowiny i nieco się odświeżyć. Spojrzała na de Maladie z wdzięcznością. Od dawna uważała go za ich dobroczyńcę. Wyprostowała się, pocałowała córkę w czoło i wyszła, przepraszając Claude za kłopot. W jej oczach mężczyzna był niczym anioł stróż rodziny.

Zachowanie i ufność matki, sprawiły, że Annalise spojrzała na Claude inaczej. Najwyraźniej nie tyle przyjaźnił się z jej bratem, ile ogółem był blisko z jej rodziną. Naprawdę długo jej tutaj nie było.

De Maladie podszedł do łóżka, na którym Annalise leżała i ułożył na szafce obok pudełeczko. Dziewczyna sięgnęła zdrową dłonią do swoich włosów. Odgarnęła ciemne kosmyki i spróbowała się podnieść do siadu. Teraz jej ciało wydawało się niewyobrażalnie ciężkie. Claude sięgnął do niej, pomagając.

— Nie musiał pan, panie de Maladie. Jednak dziękuję — powiedziała słabym tonem dziewczyna.

Duża, ciepła dłoń mężczyzny spoczywała na jej ramieniu. Claude milczał, a jego twarz wydawał się bez wyrazu. Ostatecznie się jednak uśmiechnął.

— Mów mi Claude, Annalise — poprosił. — Jak się czujesz?

Pierwsza prośba była w porządku, chociaż nieco ją krępowała. Pytanie było za to ciut ciężkie.

— Nie wiem — przyznała Annalise szczerze. — Jakby wszystko w moim organizmie było zawieszone i wyczerpane, ale jednocześnie otępienie nie pozwala mi odczuwać zmęczenia w pełni.

Nie wiedziała, czy opisuje to logicznie. Nie zależało jej na tym, po prostu chciała pokazać, jak to wygląda z jej perspektywy.

— Skąd się tutaj wziąłeś?

Claude uśmiechnął się, nie zabierając z jej ramienia dłoni.

— Sebastian do mnie zadzwonił, że mieliście wypadek. Przyjechałem niedługo po otrzymaniu tej informacji. Bardzo mi przykro, że po powrocie spotkało cię coś takiego — Claude westchnął. Zabrał rękę. — Przyniosłem ciasto. Może ono nieco poprawi ci humor.

Mężczyzna sięgnął po pudełko, podając je Annalise. Dziewczyna podziękowała zaskoczona. Gdyby nie wypadek i otępienie, na pewno odczuwałaby większe zakłopotanie. W środku były trzy kawałki ciasta. Ciasto czekoladowe, tiramisu i orzechowiec. Uśmiechnęła się z lekką melancholią.

— Dziękuję, Claude. To bardzo miłe — przyznała Annalise.

— Żaden problem. Twój brat dostał takie samo. Pomyślałem, że taki drobny gest może osłodzić wam ten dzień.

Annalise zgadzała się ze słowami mężczyzny. Drobny gest, a było od razu cieplej na sercu. Szef jej brata wydawał się bardzo troszczyć o swoich pracowników.

— Czy... Poza orzechowcem, w którymś są orzechy?

Brązowe oczy spoczęły na tych niebieskich. Chociaż wiedziała, że to niegrzeczne wybrzydzać, musiała oto spytać. Była uczulona. Jedzenie orzechów by jej zaszkodziło.

Claude wydał się oszołomiony.

— Nie. Dlaczego pytasz, Annalise?

— Jestem uczulona — wytłumaczyła, po czym spróbowała nieco tiramisu.

Claudie milczał, patrząc. Annalise jadła, a jej umysł wciąż był nieco otępiały. Nie zauważyła przez to, że dłonie de Maladie zacisnęły się. Mijały minuty, gdy Weld spokojnie jadła. Po tym dopadło ją zmęczenie. Nie powiedziała zbyt dużo, nim oddała pozostałe ciasto i usnęła. Nie była ciężko ranna. Skręcenie nadgarstka i kilka stłuczeń, ale i tak przez wpływ Claude trafiła na łóżko szpitalne i otrzymała komplet specjalistycznych badań. Teraz dwójka ochroniarzy pilnowała, aby nikt nie przeszkodził ich szefowi. Do tego momentu zastanawiał się, czy to zainteresowanie nie będzie marnowaniem czasu, ale z każdą minutą widział, że mógłby zapłacić za kolejną sekundę w pobliżu Annalisę każdą cenę.

Claude uniósł rękę, dotykając policzka dziewczyny. W ciszy pogłaskał go, a jego twarz wydawała upiornie. Oczy pozbawione życia wypełnił głód i żądza. Wyglądał jak szaleniec.

— Długo na ciebie czekałem, Płomyczku — wyszeptał Claude. Owinął sobie kosmyk włosów wokół palca. — A teraz... Nie pozwolę ci odejść.

De Maladie nachylił się i pocałował ciemny kosmyk.

— Jesteś moja, Annalise. 

~ CDN ~

Jesteś moja... Padły kluczowe słowa, ale spokojnie. Za szybko nie nastanie koniec. Obsesja Claude musi przecież zacząć "żyć" i "płonąć". Co to znaczy i czy to spoiler? Ja tam nic nie wiem. Zapraszam do czytania!

Data pierwszej publikacji: 25.01.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro