Rozdział XII
Budzę się rano, czując się wyspany jak nigdy wcześniej. Podoszę się i przecieram oczy. Nagle słyszę obok siebie dosyć niski głos. Wzdrygam się.
- Dzień dobry, kochanie. - szybko odwracam głowę w stronę, z której on dobiega.
Zastygam w bezruchu. Nie... to niemożliwe... Podnoszę kołdrę, którą jestem przykryty. Jestem nagi. Spokojnie Jimin, to tylko jakiś sen. To się nie stało.
- Dlaczego ja nie mam... - urywam w połowie zdania i znów przecieram oczy. To się nie dzieje naprawdę.
- Nie pamiętasz, skarbie? - chłopak również siada na łóżku i głaszcze moje ramię. - Przecież Ci się podobało, tak ładnie jęczałeś moje imię.
Przyglądam mu się pytającym wzrokiem.
- Hyung... co Ty tu w ogóle robisz? - wypalam nagle, próbując bardziej zakryć się kołdrą.
- Dziwisz się z obecności Twojego chłopaka w Twoim łóżku? - śmieje się. - Jesteś tak strasznie uroczy... - kładzie swoją dłoń na mojej i delikatnie ją zaciska.
Nic nie rozumiem... Muszę się dowiedzieć, o co chodzi!
- Yoongi, jeśli zaraz mi nie powiesz, o co chodzi, to się wkurzę! - mówię podniesionym głosem, mając poważną minę.
Chłopak już otwiera usta, żeby mi odpowiedzieć, ale przerywa mu dźwięk otwieranych drzwi. Obydwoje patrzymy w tamtą stronę. Osoba tam stojąca, trzyma tackę ze śniadaniem i uśmiecha się szeroko. Yoonie również posyła mu uśmiech.
- Jiminnie hyung, już się obudziłeś! - wzdycha radośnie przybyły osobnik. - Zrobiłem dla Was śniadanie! - podchodzi, kładzie tackę na szafce obok łóżka i siada na nim. - A i nie musisz się martwić - patrzy mi w oczy. - Już mnie przestało boleć. - mówi cicho rumieniąc się.
Otwieram usta ze zdziwienia i zdezorientowany patrzę na obydwu chłopaków.
- Kim jesteś? - pytam już lekko drżącym głosem. Co ja najlepszego narobiłem? - I co Cię bolało?
Obydwoje zaczynają się śmiać. O co do cholery chodzi?
- Och, Jiminku, już od rana się Ciebie żarty trzymają. - chichocze Min. - Taehyung mówi o dzisiejszej nocy. - coś mi świta, gdy słyszę to imię... - Trochę zbyt mocno się z nim kochałeś, a to był jego pierwszy raz. - co? Patrzę na tego całego Tae i nie dowierzam.
- Ale już naprawdę jest dobrze! - tłumaczy chłopiec. Chyba już wiem, skąd go kojarzę.
- Ekhem, Taehyung... - odchrząkuję. - Czy ja Ci pomogłem z matematyką?
Znów zaczyna się śmiać. Czy ja jakieś żarty opowiadam, czy o co chodzi?!
- Ostatnio pomagał mi Hopi hyung, Ty byłeś przecież zajęty. - poprawia swoją przydługą grzywkę. Hopi? Hoseok? Jeszcze on?
Nadal nie ogarniam tej całej sytuacji. Yoonie i Tae zaczynają o czymś rozmawiać, a ja nie potrafię przyswoić nowych informacji. Powoli zaczynam wychodzić z łóżka. Staję przy szafce, na której jest śniadanie, by skubnąć kawałek tosta czy coś.
- O, to właśnie ten gigant mnie wypełnił w nocy. - mówi najmłodszy, patrząc na mojego penisa i oblizując ostentacyjnie wargi.
Cholera, no przecież! Jestem nagi! Odruchowo zakrywam się rękami.
- Nie masz się czego wstydzić, jest świetny. - patrzę w stronę drzwi. Stojący tam Hoseok uśmiecha się do mnie szeroko. Czuję, że na moją twarz wkrada się rumieniec.
Chłopak podchodzi do szafy i wyciąga z niej ubrania. Podaje mi je. Zdziwiony wydaję z siebie tylko cichy pomruk i zaciskam dłonie na trzymanych rzeczach.
- Idź się ogarnąć do łazienki, gorący prysznic dobrze Ci zrobi. - całuje mnie w czoło. - Chyba jeszcze nie do końca się rozbudziłeś.
Kiwam głową z góry na dół i czym prędzej wychodzę z pokoju. Pędzę do łazienki. Kładę ubrania na pralce, a sam wchodzę do kabiny. Puszczam ciepłą wodę i czuję niesamowitą ulgę, gdy oblewa moje ciało. Już mam zamiar zacząć się myć, gdy słyszę otwieranie drzwi. Odwracam się i dostrzegam mojego brata. Uśmiecha się do mnie ciepło i zaczyna się rozbierać. Otwiera drzwiczki do prysznica i wchodzi. Odwracam się do niego tyłem i opieram o ścianę czołem. Chłopak przytula mnie od tyłu. Znów przecieram oczy. To niemożliwe, nie. Czuję stojące przyrodzenie Namjoona nad moim tyłkiem.
- Pomogę Ci się umyć, braciszku. - jego reka powoli wędruje wzdłuż mojego brzucha, aż do krocza.
Gdy zaciska na nim rękę, jęczę dosyć głośno. Zaczyna nią powoli poruszać, uprzednio oblewając mojego penisa żelem pod prysznic.
~*~*~
Nagle się budzę cały zlany potem. Jest środek nocy. Rozglądam się po pokoju i nie widzę śladów obecności któregokolwiek z chłopaków. Spoglądam na leżący obok telefon.
- Chyba będę miał przez Ciebie jeszcze sporo problemów... - wzdycham ciężko i ponownie kładę się spać.
~~~
Także tego, mam nadzieję, że nikt nie dostał zawału *^*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro