Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7 śniadanie

Dzisiejsza noc jest taka sama jak każda poprzednia. Około drugiej w nocy zbiera mi się na wymioty i muszę biec, żeby zdąży. Czy powinnam postawić miskę przy łóżku? To wydaje się zbyt obrzydliwe. Zazwyczaj potem ledwo jestem w stanie wrócić do łóżka, a gdybym w ogóle nie musiała z niego wyjść..

Jednak gdy zazwyczaj radzę sobie sama z moimi włosami, dzisiaj inna silna ręka ściska je i ochrania przed nieprzyjemnymi substancjami. Wolną ręką znowu odkręca wodę i stawia przy toalecie szklankę wody. A wtedy jego dłoń osuwa się na moje plecy, co sprawia, że podskakuję, ale on zdaje się tego nie zauważać i dalek głaszcze je w kolistych ruchach. Musiałam spać jak wrócił. Mimo, źe rozpakował swoje rzeczy, nie sypiał tu codziennie i dalej zdarzało mu się wracać pijanym. Niewiele zmieniło się po naszej rozmowie.

Gdy opróżniam szklankę do zera, zadaje pytanie.

– To tak co noc?

Jestem w tej chwili w stanie tylko kiwnąć głową. Jego dłoń dalej delikatnie masuje moje plecy,

– Mogę poczuć twój kręgosłup, Brenda. Musisz więcej jeść. Zdecydowaliśmy się na to i nie chcemy, żeby coś się stało, zgadza się? Chcemy zdrowego dziecka..

Nie jestem w stanie w tej chwili mówić. Dopiero rzygałam, a on po prostu gada i gada. Na ślepo wyciągam rękę i zasłaniam mu usta. Nie reaguje złością, wręcz znowu mnie zaskakuje, gdy podnosi mnie z podłogi i zanosi do mojej sypialni.

– Brenda...

– Spać, chcę tylko spać.

Luke znika z mojej sypialni, a ja odpływam, gdy tylko słyszę zamknięcie drzwi.

Rano znowu przeżywam swoją przygodę z toaletą. Chyba zostanie moją najlepszą przyjaciółką. Może powinnam nadać jej imię. Jestem wykończona, muszę odpuścić sobie dzisiaj szkołę. No dobra, nie muszę, ale powinien być jakiś przywilej z tej ciąży, prawda? Mama mówi, że nie powinnam opuszczać ani dnia, bo przyda mi się to później, gdy będę wielka jak piłka, ale w tej chwili ten argument do mnie nie przemawia.

Jestem zaskoczona, że gdy schodzę na dół, dostrzegam go w kuchni. Nigdy nie widziałam, żeby cokolwiek tutaj przygotowywał.

– Cześć – mogę dostrzec na jego twarzy cień uśmiechu – Zjesz ze mną śniadanie?

Pamiętam, co wczoraj mówił o moim kręgosłupie.

– Jeśli zacznę wyglądać jakby coś śmierdziało, to wiedz, że to nie twoja wina.

Wtedy uśmiecha się szeroko.

– Będziemy próbować.

Siadam na stołku, przed wyspą, gdzie on coś kroi.

– Co ty na to, żebyśmy codziennie jedli razem śniadanie? Do tej pory jadłem po drodze albo..

Z nią?

Nie pytam.

On nie wie, że o niej wiem.

– Wiesz, że nie musisz tego robić – zapewniam go.

– Brenda, będę spokojniejszy przez cały dzień, jeśli będę miał świadomość, że wiem, że zjadłaś pełno wartościowe śniadanie. Kupiłem jeszcze jedną książkę z ulubionymi potrawami podczas ciąży jakieś aktorki czy coś..

Niemal brzmi normalnie. Stara się, co mnie zaskakuje, a nie chcę go odpychać, bo mimo wszystko o wiele lepiej zobaczyć go rano niż nie.

– Kucharz ze mnie marny, ale kto nie próbuje...

– Ten nie zachodzi w ciąże.

Luke patrzy na mnie jakbym oszalała.

– To taka anegdotka tak? Zajrzeliśmy do szafy i spróbowaliśmy wyjąć z niej coś wartościowego....

– I powstał bobas!

– Bobas kojarzy mi się z opakowaniem pieluch.

– Czym karmić dziecko, żeby jego pieluchy były pachnące? Czy to możliwe? Jak myślisz?

Wybucham śmiechem na te głupotę.

– O Boże, jesteśmy głupcami.

– Dopiero teraz to wiesz? Seks bez prezerwatywy..

– Należą nam się za to śmierdzące pieluchy.

– Myślisz, że każdy powinien taką powąchać albo zmienić, żeby mu się odechciało zapominać o lateksie?

– Chyba przekonamy się za jakiś czas.

– Moglibyśmy kupić kalendarz i odliczać..

Unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Nie wiem, co spodziewałam się tam zobaczyć, ale na pewno nie uśmiech, który sięga aż jego oczu.

– Naprawdę byś tego chciał?

– Nie chcesz wziąć do rąk tego maluszka?

Kręcę głową.

Naprawdę to robię.

Szybko moja reakcja wywołuje też łzy.

– Przepraszam, po prostu się boję. Czy możemy się na razie skupić na tej chwili? Na tym momencie, na tym śniadaniu.

– Prawdopodobnie tak będzie lepiej.

– Ten kalendarz brzmi przerażająco, Luke.

– Dobra, nie rozmawiajmy już o tym – jego uśmiech znika – Jajka? – postawia mi pod nos dwa – Jak myślisz? Będą w porządku?

– Sprawdźmy.

Przygląda mi się jak rozbijam skorupkę i jak wkładam kawałek do ust. Podstawia mi nawet pod nos herbatę i tost, który mogę sobie wysmarować czymkolwiek zechcę. To największe śniadanie jakie zjadłam od dawna. On także je i pije, ale już mnie nie zagaduje. Po wszystkim wstaje i wrzuca rzeczy do zmywarki.

– Odwieźć cię do szkoły?

– Chyba zostanę w domu i poleniuchuję na kanapie. Jestem wyjątkowo zmęczona.

– Okej, trochę ci zazdroszczę.

Nigdy nie pytam, o której będzie, ani czy coś chce zjeść po powrocie, nie pytam go o nic. Nie wiem czy chcę zapytać, a potem czekać na niego jak głupia. Jest dla mnie przyjazny, ale to wszystko, co dostaję. Nie wiem jak się odwdzięczyć, żeby go nie wystarczyć.

To śniadanie w końcowym efekcie wychodzi niezręcznie. On stoi i przygląda mi się gdy siadam w piżamie na kanapie. Kieruje się do wyjścia, ale robi to wolno. Nie proponuję mu, żeby został, bo to nieodpowiednie. On także nic już nie mówi, a po chwili drzwi się za nim zamykają.

Nikt nigdy nie zrobił mi śniadania.

Cóż, z nikim nie byłam też w ciąży.

Cały czas mnie zaskakuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro