7 śniadanie
Dzisiejsza noc jest taka sama jak każda poprzednia. Około drugiej w nocy zbiera mi się na wymioty i muszę biec, żeby zdąży. Czy powinnam postawić miskę przy łóżku? To wydaje się zbyt obrzydliwe. Zazwyczaj potem ledwo jestem w stanie wrócić do łóżka, a gdybym w ogóle nie musiała z niego wyjść..
Jednak gdy zazwyczaj radzę sobie sama z moimi włosami, dzisiaj inna silna ręka ściska je i ochrania przed nieprzyjemnymi substancjami. Wolną ręką znowu odkręca wodę i stawia przy toalecie szklankę wody. A wtedy jego dłoń osuwa się na moje plecy, co sprawia, że podskakuję, ale on zdaje się tego nie zauważać i dalek głaszcze je w kolistych ruchach. Musiałam spać jak wrócił. Mimo, źe rozpakował swoje rzeczy, nie sypiał tu codziennie i dalej zdarzało mu się wracać pijanym. Niewiele zmieniło się po naszej rozmowie.
Gdy opróżniam szklankę do zera, zadaje pytanie.
– To tak co noc?
Jestem w tej chwili w stanie tylko kiwnąć głową. Jego dłoń dalej delikatnie masuje moje plecy,
– Mogę poczuć twój kręgosłup, Brenda. Musisz więcej jeść. Zdecydowaliśmy się na to i nie chcemy, żeby coś się stało, zgadza się? Chcemy zdrowego dziecka..
Nie jestem w stanie w tej chwili mówić. Dopiero rzygałam, a on po prostu gada i gada. Na ślepo wyciągam rękę i zasłaniam mu usta. Nie reaguje złością, wręcz znowu mnie zaskakuje, gdy podnosi mnie z podłogi i zanosi do mojej sypialni.
– Brenda...
– Spać, chcę tylko spać.
Luke znika z mojej sypialni, a ja odpływam, gdy tylko słyszę zamknięcie drzwi.
Rano znowu przeżywam swoją przygodę z toaletą. Chyba zostanie moją najlepszą przyjaciółką. Może powinnam nadać jej imię. Jestem wykończona, muszę odpuścić sobie dzisiaj szkołę. No dobra, nie muszę, ale powinien być jakiś przywilej z tej ciąży, prawda? Mama mówi, że nie powinnam opuszczać ani dnia, bo przyda mi się to później, gdy będę wielka jak piłka, ale w tej chwili ten argument do mnie nie przemawia.
Jestem zaskoczona, że gdy schodzę na dół, dostrzegam go w kuchni. Nigdy nie widziałam, żeby cokolwiek tutaj przygotowywał.
– Cześć – mogę dostrzec na jego twarzy cień uśmiechu – Zjesz ze mną śniadanie?
Pamiętam, co wczoraj mówił o moim kręgosłupie.
– Jeśli zacznę wyglądać jakby coś śmierdziało, to wiedz, że to nie twoja wina.
Wtedy uśmiecha się szeroko.
– Będziemy próbować.
Siadam na stołku, przed wyspą, gdzie on coś kroi.
– Co ty na to, żebyśmy codziennie jedli razem śniadanie? Do tej pory jadłem po drodze albo..
Z nią?
Nie pytam.
On nie wie, że o niej wiem.
– Wiesz, że nie musisz tego robić – zapewniam go.
– Brenda, będę spokojniejszy przez cały dzień, jeśli będę miał świadomość, że wiem, że zjadłaś pełno wartościowe śniadanie. Kupiłem jeszcze jedną książkę z ulubionymi potrawami podczas ciąży jakieś aktorki czy coś..
Niemal brzmi normalnie. Stara się, co mnie zaskakuje, a nie chcę go odpychać, bo mimo wszystko o wiele lepiej zobaczyć go rano niż nie.
– Kucharz ze mnie marny, ale kto nie próbuje...
– Ten nie zachodzi w ciąże.
Luke patrzy na mnie jakbym oszalała.
– To taka anegdotka tak? Zajrzeliśmy do szafy i spróbowaliśmy wyjąć z niej coś wartościowego....
– I powstał bobas!
– Bobas kojarzy mi się z opakowaniem pieluch.
– Czym karmić dziecko, żeby jego pieluchy były pachnące? Czy to możliwe? Jak myślisz?
Wybucham śmiechem na te głupotę.
– O Boże, jesteśmy głupcami.
– Dopiero teraz to wiesz? Seks bez prezerwatywy..
– Należą nam się za to śmierdzące pieluchy.
– Myślisz, że każdy powinien taką powąchać albo zmienić, żeby mu się odechciało zapominać o lateksie?
– Chyba przekonamy się za jakiś czas.
– Moglibyśmy kupić kalendarz i odliczać..
Unoszę głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Nie wiem, co spodziewałam się tam zobaczyć, ale na pewno nie uśmiech, który sięga aż jego oczu.
– Naprawdę byś tego chciał?
– Nie chcesz wziąć do rąk tego maluszka?
Kręcę głową.
Naprawdę to robię.
Szybko moja reakcja wywołuje też łzy.
– Przepraszam, po prostu się boję. Czy możemy się na razie skupić na tej chwili? Na tym momencie, na tym śniadaniu.
– Prawdopodobnie tak będzie lepiej.
– Ten kalendarz brzmi przerażająco, Luke.
– Dobra, nie rozmawiajmy już o tym – jego uśmiech znika – Jajka? – postawia mi pod nos dwa – Jak myślisz? Będą w porządku?
– Sprawdźmy.
Przygląda mi się jak rozbijam skorupkę i jak wkładam kawałek do ust. Podstawia mi nawet pod nos herbatę i tost, który mogę sobie wysmarować czymkolwiek zechcę. To największe śniadanie jakie zjadłam od dawna. On także je i pije, ale już mnie nie zagaduje. Po wszystkim wstaje i wrzuca rzeczy do zmywarki.
– Odwieźć cię do szkoły?
– Chyba zostanę w domu i poleniuchuję na kanapie. Jestem wyjątkowo zmęczona.
– Okej, trochę ci zazdroszczę.
Nigdy nie pytam, o której będzie, ani czy coś chce zjeść po powrocie, nie pytam go o nic. Nie wiem czy chcę zapytać, a potem czekać na niego jak głupia. Jest dla mnie przyjazny, ale to wszystko, co dostaję. Nie wiem jak się odwdzięczyć, żeby go nie wystarczyć.
To śniadanie w końcowym efekcie wychodzi niezręcznie. On stoi i przygląda mi się gdy siadam w piżamie na kanapie. Kieruje się do wyjścia, ale robi to wolno. Nie proponuję mu, żeby został, bo to nieodpowiednie. On także nic już nie mówi, a po chwili drzwi się za nim zamykają.
Nikt nigdy nie zrobił mi śniadania.
Cóż, z nikim nie byłam też w ciąży.
Cały czas mnie zaskakuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro