Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38 pan idealny

Budzi mnie puknięcie w szybę, cholera, chyba gdy tylko wsiadłam zasnęłam.

– Spałaś tu?

– Twój syn chyba będzie wielki – przecieram oczy.

– Przesiądźmy się.

Nie mam siły prowadzić, więc to dobry pomysł. Przesiadamy się w ciszy, bo oboje nie wiemy, co powiedzieć.

– Do domu? Do łóżka?

– Czy to jakaś propozycja? – opieram głowę o szybę.

– Przepraszam, Brenda – ściska moje kolano – Naprawdę.

– Wszyscy mają do mnie jakieś wymagania. Mam ochotę zarazem krzyczeć, że ciąża to nie choroba, a zarazem nie mam ochoty wyjść z łóżka.

– Chodź, wróćmy do domu, mam pewien pomysł.

– Nawet nie można się z tobą normalnie pokłócić. Jesteś taki... – warczę – Ugh! Idealny!

– Cóż, widziałaś mnie z Shelly...

– I nawet nie zaprzeczasz! – krzyczę – Skąd tyś się urwał?

– Z domu, w którym królowały sztuczność i kłamstwa. Nie chcę takiego życia dla nas, nawet jeśli to ma być syn.

Przewracam oczami.

– Widzisz? Nawet ja nie jestem idealny.

Po drodze zatrzymujemy się pod galerią, co jest dosyć zaskakujące, bo wręcz rozkazuje mi, żebym została w samochodzie, a on szybko coś załatwi. Jego syn jest nieustępliwy, jakby czekał na jakąś niespodziankę i nie daje ani na chwile o sobie zapomnieć, dlatego nie sprzeciwiam się temu pomysłowi. Wraca dosyć szybko z uśmiechem na ustach, a coś co kupił ukrywa przede mną w bagażniku. Nawet nie mam siły o to pytać, on i tak nie daje się sprowokować, do powiedzenia mi czegoś przykrego.

Ciekawe jakby to było, gdyby to on był w ciąży. Marudziłby tak jak ja? Byłby taki niepewny jak ja? Chciałby być znowu szczupły i ładny? Bałby się, że ta ciąża zaprzepaści całą jego przyszłość?

Jestem okropnie samolubną osobą, bo nie potrafiłabym żyć ze świadomością, że usunęłam moje dziecko i nie dałam mu szansy na przeżycie własnego życia, ale zarazem boję się, że już nigdy nie będę kimś więcej niż mamą, bo nie będę miała na to czasu i boję się, że przez to mogę mniej kochać moje dziecko i być na dodatek złą mamą.

Gdy wchodzimy do domu, Luke proponuje, że zrobi mi kąpiel, a ja nie wiem czy on w ogóle pamięta naszą rozmowę z przed jego zajęć. Gdybym tylko miała siłę znowu na niego nakrzyczeć, ale nie mam. Zostaję na kanapie do czasu, aż on nie przychodzi po mnie i nie bierze mnie na ręce. Burzę się, że jestem za ciężka, a on mówi jedną z tych swoich niewiarygodnie słodkich rzeczy. Otwiera przede mną drzwi od łazienki, a wtedy czuję lawendowy zapach..

– Czy to lawendowe świece?

– Podoba ci się?

Stawia mnie na nogi i zaczyna rozbierać, a ja rozglądam się jak oniemiała, na te wszystkie świeczki i kule do kąpieli, jedna z nich musi już być we wodzie. Chcę mu podziękować, ale jestem tak oniemiała, że dopiero gdy wkłada mnie do pięknie pachnącej i musującej wody jestem w stanie mówić.

– Chcesz dołączyć?

Pytanie czy ja chcę, żeby dołączył i tak chcę tego.

– Proszę – mówię – Chodź do mnie.

Uśmiecha się, ale z rezerwą.

– Wspólne kąpiele to najlepsza rzecz ze wspólnego mieszkania.

– A myślałem, że wspólne łóżko.

Przyglądam mu się jak się rozbiera i czuję jakbym nie doceniała tego na tyle na ile powinnam. Jest przystojnym, dobrze zbudowanym, młodym mężczyzną, który niesamowicie pociąga mnie od pierwszej chwili gdy go zobaczyłam. Jest moim jaskiniowcami.

– Jesteś piękny – szepczę.

– W środku i na zewnątrz?

– W tej chwili podziwiam widoczne części.

Penis wyskakuje z jego bokserek, co wywołuje mój uśmiech.

– Ładne przyrodzenie – rzucam z uśmiechem.

– Nabijasz się ze mnie? – przesuwam się, żeby mógł za mną usiąść.

– Cóż.. twój penis bardzo sprawnie działa – szukam jego ręki – O to dowód – kładę ją na moim brzuchu – Więc nie dosyć, ze ładne to i działające.

– Już ci lepiej?

– A tobie?

– Nagość i wanna, jest całkiem nieźle – głaszcze mój brzuch w kolistych ruchach – Ja też się boję, Brenda.

– W ogóle tego po tobie nie widać.

– A myślisz, że te wyjścia to z czego były? Ze strachu, tylko ze strachu. Trudno jest wracać codziennie gdzieś, mówić komuś, co się czuje i dostawać w zamian to, że po prostu to przyjmujesz. Nie chciałem naciskać, ale im więcej czasu mija...

– No bo jak można cię nie kochać, prawda?

Nie wiem czy słyszy w moim głosie wyrzuty sumienia.

– Jesteś idealny – a ja nie potrafię tego powiedzieć.

– Dzisiaj gdy przyjechałaś, pomyślałem, że musisz mnie kochać, skoro tu jesteś, ale..

– Przepraszam – czuję wyrzuty sumienia – Przepraszam, może to przez strach. Może to przez... nie wiem. Dobrze mi z tobą, naprawdę. Rozumiemy się, nie chcę, żebyś myślał, że cię wykorzystuję. Powiem to gdy będę gotowa.

– A raczej gdy to poczujesz.

Cholera.

– Przepraszam.

– Będę starał się bardziej.

Ale czy to właściwie możliwe?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro