Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37 te słowa


Po dłużej chwili ciszy wciąga moje nogi na swoje kolana i przyciąga jak najbliżej się da. Zarzucam ramie wokół jego szyi, bo nie wiem, co innego zrobić z ręką. Z zaskoczenia trąca nosem mój nos, a ja się uśmiecham.

– No nie złość się – mówi z uśmiechem – Nie masz powodów, naprawdę.

– Ona jest piękna, Luke.

Wzrusza ramionami, jakby to nie miało znaczenia.

– I jest tchórzem, który nigdy nie zdecydowałby się na dziecko i gdyby tylko mogła to siedziałaby w domu i nie chciałaby się rozwijać, jak ty chcesz.

– Więc dlaczego...

– Bo umie się bawić – najgorsza odpowiedź – A ja ostatnio potrzebowałem trochę..

– Jestem męcząca? – pytam cicho.

– Próbuję poradzić sobie z paroma rzeczami, a nie wiem jak to inaczej zrobić niż imprezami.

Opieram policzek o jego bark.

– Dlaczego nie rozmawiamy? – pytam w końcu – Ukrywamy tyle rzeczy ze strachu, że co?

– Dobre pytania, Brenda.

– Chcesz o tym dzisiaj pogadać?

– Mogę zwolnić się z zajęć i pojedziemy...

Nie zgadzam się, bo wiem jakie zajęcia są ważne.

– To może pokręcisz się gdzieś tu, weźmiesz samochód i przyjedziesz po mnie? Potem zrobimy coś fajnego razem.

– Twój syn jest dzisiaj nieznośny i mocno daje mi w kość – biorę jego dłoń i przykładam do swojego wielkiego brzucha – Jakim byłeś dzieciakiem?

– Nieznośnym – śmieje się – A ty?

– Ciekawskim.

– No to niezłego urwisa będziemy mieli – całuje mnie w skroń – Mocno czujesz zmęczenie? Naprawdę mogę się zwolnić z zajęć i wrócimy do domu.

– Dam radę – bo brakuje mi naszego wspólnego czasu i nie chcę, żeby gdzieś pojechał z nią.

– Musimy gdzieś wyjechać, żebyś odpoczęła.

– Odpocznę jak on wyjdzie – klepię palcem w brzuch, po czym oboje wybuchamy śmiechem.

– Wezmę wtedy zwolnienie. Już jesteś zmęczona, a co dopiero gdy będziesz musiała dwadzieścia cztery godziny być przy nim.

– Boję się – szepczę – Im bliżej tym bardziej się boję.

– To zrozumiałe – kolejny buziak w czoło – Kocham was – szepcze mi na ucho – I zobaczysz, że nie masz się czego bać.

Chyba najbardziej się boję, że go stracę, że bycie mamą i kobietą w tym wieku to za dużo, że nie poradzimy sobie kochać syna i być ze sobą. Boję się, że będzie szukał rozrywki gdzie indziej. Tak jak właśnie to robi i nie rozumiem dlaczego.

– Chcesz mi coś powiedzieć? – pyta, jakbym faktycznie miała mu coś do powiedzenia o czym nie wiem.

– Czy właśnie nie powiedziałam?

– Okej, muszę wracać na zajęcia – wyjmuje z kieszeni kluczyki do auta – Zaczekasz? Zrób jakieś zakupy. Kup może jakieś ubranka, co? Będziemy musieli kupić meble do pokoju i w ogóle..

Krzywię się.

– Co?

– Dobrze.

Patrzy na mnie, a ja się rumienię nie bez powodu.

– Kurwa – warczy i sięga do kieszeni – Proszę.

Podaje mi kartę, a ja nie jestem w stanie ukryć wypieków. Nie kłócimy się o pieniądze, bo w tym stanie nigdzie nie chodzę, a on uzupełnia lodówkę, a ostatnio jego mama przyniosła siatkę nowych ubrań. To pierwszy raz gdy mam coś kupić za jego pieniądze.

– Jakieś preferencje, co do sklepów? – pytam.

– Nie wiem, Brenda – brzmi na bezradnego – Może pójdziemy razem, a teraz zrób zakupy dla siebie?

– Nic nie potrzebuję.

– No to nie wiem, do licha – warczy – Kup, co uważasz i gdzie chcesz i tak nie rozróżniam tych metek, a raczej nie będziesz chodzić na spotkania nastoletnich majtek.

– To było wredne! – krzyczę oburzona i odsuwam się od niego – Właśnie dlatego skończę szkołę i pójdę na studia! Nie będę siedzieć w domu z dzieckiem, żebyś mógł mnie tak poniżać.

– Jesteś taka zmęczona tą ciążą, że myślę, że w ogóle nie chcesz tego dziecka.

– Jesteś tak odległy ostatnio, że myślę, że żałujesz, że się zeszliśmy, a mówisz mi, że mnie kochasz, bo tak powinieneś.

– Jak możesz tak mówić?! – wstaje od stołu – Zapieprzam na tych studiach, żeby utrzymać ciebie i syna!

– I to jest to, co naprawdę myślisz, tak? – warczę – Wszystkiego cię pozbawiłam, co?

– To nieprawda! – oburza się – Dla mnie to też jest trudne! Staram się! Robię wszystko! Ale ja też potrzebuję czegoś w zamian, wiesz? A ty..

– O czym ty mówisz? Chyba nie o seksie – prycham.

– Kochasz mnie?

– Słucham? – jestem zaskoczona taką bezpośredniością.

– No czy kochasz mnie? Bo ja ci to powtarzam w kółko, a ty nigdy mi nie odpowiedziałaś. Jestem już zmęczony tą niewiedzą.

– Czy cię kocham?

– Nie chciałem naciskać, naprawdę.. – ciągnie się za włosy – Ale jaki to ma sens gdy mnie nie kochasz? Po co to wtedy robię?

– Ale co, Luke?

– Czy to nie oczywiste, że wszystko, co robię robię z miłości do ciebie? Ciężko mi jest z tym, że będę miał syna, ale walczę z pewną niechęcią, bo to nasz syn i moje życie, nie moich rodziców, ale jeśli ty mnie nie kochasz to tak jakby jednak to było życie moich rodziców.

– Ja...

– Trudno cię zadowolić, Brenda. Chyba nie potrafię.

– Więc ją łatwiej?

— Tu nie chodzi o nią! Ale o nas! O to czy mamy szanse..

– Oczywiście, że mamy!

– A kochasz mnie?

To jedyne pytanie, na które nie mam odpowiedzi. Nawet się nad tym nie zastanawiałam. Nie wiem dlaczego. On to powtarzał, a mi jest z nim dobrze i..  i po prostu nie myślałam, że to będzie rzeczą, której mu brakuje.

– Idę na zajęcia, Brenda. Przepraszam, że naciskałem.

Ze spuszczoną głową, odchodzi jak zbity pies, a ja próbuję coś z siebie wydusić. Moją miłość do niego czy cokolwiek zbliżonego, ale w ostateczności tego nie robię i nawet nie potrafię zrozumieć, co mnie blokuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro