37 te słowa
Po dłużej chwili ciszy wciąga moje nogi na swoje kolana i przyciąga jak najbliżej się da. Zarzucam ramie wokół jego szyi, bo nie wiem, co innego zrobić z ręką. Z zaskoczenia trąca nosem mój nos, a ja się uśmiecham.
– No nie złość się – mówi z uśmiechem – Nie masz powodów, naprawdę.
– Ona jest piękna, Luke.
Wzrusza ramionami, jakby to nie miało znaczenia.
– I jest tchórzem, który nigdy nie zdecydowałby się na dziecko i gdyby tylko mogła to siedziałaby w domu i nie chciałaby się rozwijać, jak ty chcesz.
– Więc dlaczego...
– Bo umie się bawić – najgorsza odpowiedź – A ja ostatnio potrzebowałem trochę..
– Jestem męcząca? – pytam cicho.
– Próbuję poradzić sobie z paroma rzeczami, a nie wiem jak to inaczej zrobić niż imprezami.
Opieram policzek o jego bark.
– Dlaczego nie rozmawiamy? – pytam w końcu – Ukrywamy tyle rzeczy ze strachu, że co?
– Dobre pytania, Brenda.
– Chcesz o tym dzisiaj pogadać?
– Mogę zwolnić się z zajęć i pojedziemy...
Nie zgadzam się, bo wiem jakie zajęcia są ważne.
– To może pokręcisz się gdzieś tu, weźmiesz samochód i przyjedziesz po mnie? Potem zrobimy coś fajnego razem.
– Twój syn jest dzisiaj nieznośny i mocno daje mi w kość – biorę jego dłoń i przykładam do swojego wielkiego brzucha – Jakim byłeś dzieciakiem?
– Nieznośnym – śmieje się – A ty?
– Ciekawskim.
– No to niezłego urwisa będziemy mieli – całuje mnie w skroń – Mocno czujesz zmęczenie? Naprawdę mogę się zwolnić z zajęć i wrócimy do domu.
– Dam radę – bo brakuje mi naszego wspólnego czasu i nie chcę, żeby gdzieś pojechał z nią.
– Musimy gdzieś wyjechać, żebyś odpoczęła.
– Odpocznę jak on wyjdzie – klepię palcem w brzuch, po czym oboje wybuchamy śmiechem.
– Wezmę wtedy zwolnienie. Już jesteś zmęczona, a co dopiero gdy będziesz musiała dwadzieścia cztery godziny być przy nim.
– Boję się – szepczę – Im bliżej tym bardziej się boję.
– To zrozumiałe – kolejny buziak w czoło – Kocham was – szepcze mi na ucho – I zobaczysz, że nie masz się czego bać.
Chyba najbardziej się boję, że go stracę, że bycie mamą i kobietą w tym wieku to za dużo, że nie poradzimy sobie kochać syna i być ze sobą. Boję się, że będzie szukał rozrywki gdzie indziej. Tak jak właśnie to robi i nie rozumiem dlaczego.
– Chcesz mi coś powiedzieć? – pyta, jakbym faktycznie miała mu coś do powiedzenia o czym nie wiem.
– Czy właśnie nie powiedziałam?
– Okej, muszę wracać na zajęcia – wyjmuje z kieszeni kluczyki do auta – Zaczekasz? Zrób jakieś zakupy. Kup może jakieś ubranka, co? Będziemy musieli kupić meble do pokoju i w ogóle..
Krzywię się.
– Co?
– Dobrze.
Patrzy na mnie, a ja się rumienię nie bez powodu.
– Kurwa – warczy i sięga do kieszeni – Proszę.
Podaje mi kartę, a ja nie jestem w stanie ukryć wypieków. Nie kłócimy się o pieniądze, bo w tym stanie nigdzie nie chodzę, a on uzupełnia lodówkę, a ostatnio jego mama przyniosła siatkę nowych ubrań. To pierwszy raz gdy mam coś kupić za jego pieniądze.
– Jakieś preferencje, co do sklepów? – pytam.
– Nie wiem, Brenda – brzmi na bezradnego – Może pójdziemy razem, a teraz zrób zakupy dla siebie?
– Nic nie potrzebuję.
– No to nie wiem, do licha – warczy – Kup, co uważasz i gdzie chcesz i tak nie rozróżniam tych metek, a raczej nie będziesz chodzić na spotkania nastoletnich majtek.
– To było wredne! – krzyczę oburzona i odsuwam się od niego – Właśnie dlatego skończę szkołę i pójdę na studia! Nie będę siedzieć w domu z dzieckiem, żebyś mógł mnie tak poniżać.
– Jesteś taka zmęczona tą ciążą, że myślę, że w ogóle nie chcesz tego dziecka.
– Jesteś tak odległy ostatnio, że myślę, że żałujesz, że się zeszliśmy, a mówisz mi, że mnie kochasz, bo tak powinieneś.
– Jak możesz tak mówić?! – wstaje od stołu – Zapieprzam na tych studiach, żeby utrzymać ciebie i syna!
– I to jest to, co naprawdę myślisz, tak? – warczę – Wszystkiego cię pozbawiłam, co?
– To nieprawda! – oburza się – Dla mnie to też jest trudne! Staram się! Robię wszystko! Ale ja też potrzebuję czegoś w zamian, wiesz? A ty..
– O czym ty mówisz? Chyba nie o seksie – prycham.
– Kochasz mnie?
– Słucham? – jestem zaskoczona taką bezpośredniością.
– No czy kochasz mnie? Bo ja ci to powtarzam w kółko, a ty nigdy mi nie odpowiedziałaś. Jestem już zmęczony tą niewiedzą.
– Czy cię kocham?
– Nie chciałem naciskać, naprawdę.. – ciągnie się za włosy – Ale jaki to ma sens gdy mnie nie kochasz? Po co to wtedy robię?
– Ale co, Luke?
– Czy to nie oczywiste, że wszystko, co robię robię z miłości do ciebie? Ciężko mi jest z tym, że będę miał syna, ale walczę z pewną niechęcią, bo to nasz syn i moje życie, nie moich rodziców, ale jeśli ty mnie nie kochasz to tak jakby jednak to było życie moich rodziców.
– Ja...
– Trudno cię zadowolić, Brenda. Chyba nie potrafię.
– Więc ją łatwiej?
— Tu nie chodzi o nią! Ale o nas! O to czy mamy szanse..
– Oczywiście, że mamy!
– A kochasz mnie?
To jedyne pytanie, na które nie mam odpowiedzi. Nawet się nad tym nie zastanawiałam. Nie wiem dlaczego. On to powtarzał, a mi jest z nim dobrze i.. i po prostu nie myślałam, że to będzie rzeczą, której mu brakuje.
– Idę na zajęcia, Brenda. Przepraszam, że naciskałem.
Ze spuszczoną głową, odchodzi jak zbity pies, a ja próbuję coś z siebie wydusić. Moją miłość do niego czy cokolwiek zbliżonego, ale w ostateczności tego nie robię i nawet nie potrafię zrozumieć, co mnie blokuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro