34 inna rodzina
Chyba nigdy nie miałam tak wystawnych urodzin, a nasze dziecko dostaje takie przyjęcie jeszcze zanim się urodziło. Jak wielkim jest szczęściarzem? Gdy wstałam okazało się, że Luke wszystko już przygotował. Różowy i niebieski, właśnie te kolory królują teraz w naszym domu i ogrodzie. Ogród jest równie przystrojony. Widzę Caluma na drzewie, który wiesza jakieś lampki.
– Cześć, Brenda – jego uśmiech chyba mówi mi, źe sprawia mu to przyjemność.
– Hej, nie wiedziałam, że Luke was zwerbował.
– Wykonujemy mu przysługi teraz, bo zbyt boimy się opiekować dzieckiem.
To wywołuje mój uśmiech, a dziecko zaczyna kopać.
– Jest przy tobie szczęśliwy, wiesz? – zaskakuje mnie tym – Zawsze był bardzo zamknięty, a teraz opowiada o wszystkim.
– Jest prawdziwy – szepczę, wcale nie mając potrzeby o tym krzyczeć.
– Tak, też to zauważyłem – uśmiecha się do mnie, co dużo dla mnie znaczy, ponieważ częściej mierzę się z negatywnym odbiorem ze strony ludzi.
– Brenda! Wstałaś już! – to Luke. Obejmuje mnie od tyłu ramionami i całuje w czubek głowy – Jak ci się podoba?
– Moje urodziny nigdy nie wyglądały w ten sposób.
– Cholera, a kiedy masz urodziny?
Poznawanie się jest procesem niekończącym się, w szczególności gdy robisz to w odwrotnej kolejności.
– Pierwszego września, chętnie przyjmę takie przyjęcie niespodziankę.
– Ale wtedy nie będzie niespodzianką...
– Wy dwoje! – naszą chwile przerywa nam krzyk Mike'a – Jak możecie być tacy szczęśliwi z powodu rosnącego w tobie dziecka? Jesteście tacy młodzi, a tacy zadowoleni!
– Mike, to przyjęcie na jego cześć, nie rób burdy – karci go Luke – Jesteś tu z własnej woli.
– Po prostu was podziwiam, tatuśku.
– Nie, nawet to mnie nie wystraszy.
Myślę, że to dziecko to szansa dla Luke'a, żeby żyć jak chce, że dzięki własnej rodzinie może powiedzieć swoim rodzicom ‚nie', a oni i tak z niego nie zrezygnują, bo uważają, że przecież ich syn musi trzymać pewien poziom. Jakimś cudem w tej całej sytuacji jesteśmy na wygranej pozycji.
– Tatuśku – szepczę pod nosem.
– Słyszałem – całuje mnie w ucho i puszcza – W kuchni czeka twoje śniadanie.
Mam szczęście, że tak o mnie dba, że chce to robić. Ostatnio robię się strasznie wrażliwa, dlatego łzy zaczynają płynąć po moich policzkach.
– Chryste, dlaczego płaczesz? – pyta Mike, a to przypomina mi moje początki z Luke'm gdy zadał mi podobne pytanie.
– Ze szczęścia – Luke ociera moje łzy, zanim mi udaje się to zrobić.
– No to z tego szczęścia możesz też pobiec do łazienki, bo coś ci tam zostawiłem.
W łazience czeka na mnie piękna sukienka w prążki i w moim ulubionym odcieniu niebieskiego. Podkreśla mój brzuch zamiast go ukrywać, co zdecydowanie idealnie pasuje do tego przyjęcia jak i do charakteru Luke'a. Na końcach rękawków jest delikatna koronka, dodająca dziewczęcości. To także pasuje. Nakładam trochę tuszu do rzęs i trochę podkreślam kości policzkowe, po za tym moja ciąża służy mojej twarzy. Wychodzę czując się ładna i szczęśliwa.
Aż w końcu zaczynają schodzić się goście. Siedzimy z Niną w ogrodzie, popijając sok pomarańczowy. Ona opowiada o swojej nowej zdobyczy, a ja śmieję się z jej opisów tego faceta. Przyjechał nawet Kevin z dziewczyną, ale oni nie chcieli tego słuchać. Jednak w jednej chwili zamieram gdy wraz z Luke'm do ogrodu wchodzi moja rodzina.
Naprawdę tutaj są.
Rozglądają się dookoła i chłoną wszystko, nie mogąc uwierzyć, że to teraz moje życie. Nie można być ze mnie dumnym, bo tylko zrobiłam sobie z nim dziecko, żeby tu być i nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się pozbyć tego postrzegania, czy jakikolwiek mój sukces nie będzie tylko mój.
– Brenda! – krzyczy moja siostra Mary, która bierze mnie w uścisk. Nie może mnie jednak do końca pożądanie wyściskać, bo przeszkadza w tym mój brzuch – Ale ty już jesteś duża – kładzie dłoń na moim brzuchu – Dawno się nie widziałyśmy – bo myślałam, że nie chce mnie widzieć.
– Brenda? – mama wymawia moje imię pytająco, a tata dalej rozgląda się dookoła.
– Mamo – uśmiecham się – Nie wiedziałam, że będziecie.
Podchodzę, żeby ją uściskać, bo jestem tak zaskoczona, że nie spodziewam się, że mnie odrzuci i na szczęście tego nie robi. Ściska mnie mocno, jakby od tego zależało jej życie.
– Dobrze cię traktuje? – szepcze mi na ucho – Niczego ci nie brakuje?
Was.
– Ładnie wyglądasz, w jakim sklepie kupiłaś te sukienkę? A raczej gdzie mogę dostać taką samą? – pyta Mary.
– Och, Luke mi ją kupił – wygładzam nieistniejące zgniecenia.
Mary robi wielkie oczy i podchodzi do mnie, żeby zajrzeć mi za sukienkę za metkę.
– O boże! – krzyczy – To sukienka od projektanta!
To wywołuje mój rumieniec i nie sposób go ukryć na tej błyszczącej skórze.
Luke się uśmiecha, ale ja wtedy widzę spojrzenie mojego taty.
– Kupił cię, co? – rzadko jest aż tak bezpośredni i rzadko w ogóle dużo mówi – Zawsze wierzyłem, że jesteś naszą jedyną szansą na wyższe wykształcenie, na lepszą przyszłość, a ty.. – kręci głową – Zrobiłaś sobie dziecko z bogatym typem i co?
– Przepraszam bardzo, ale pańska córka spędza godziny nad książkami, żeby skończyć szkołę w terminie. Ma już dosyć stresu, a ja zaprosiłem was tutaj po to, żebyśmy świętowali, a nie się kłócili.
– Ale...
– Chryste, dlaczego rodzice zawsze tak utrudniają i nie pozwalają dzieciom żyć na ich własny sposób? – pyta wprost – Jeśli nie dacie jej szansy być dorosłą i popełniać własnych błędów.. – kręci głową – To ma mnie. Czasem trzeba stworzyć własną rodzine, żeby móc być sobą i to przykre, że ci którzy nas stworzyli wolą nas stracić przez brak chęci przyzwyczajania się do zmian wraz z każdym dniem – patrzy na mojego ojca – Kocham moich rodziców, ale zbyt długo mówili mi jak mam żyć, dlatego nie pozwolę wam..
– Oczywiście, że nie pozwolisz! Kto by ci wtedy sprzątał i gotował!
Wtedy szeroko się uśmiecha.
– Brenda, gdzie są patelnie w kuchni? Co jest na końcu przedostatniej półki w lodówce?
Otwieram szeroko usta.
– Nie wie, bo to ja gotuję. Ma pan jeszcze jakieś niezbyt miłe słowa do wypowiedzenia? Bo ją przed tym uchronię, za wszelką cenę.
Niespodziewana wpadka i niespodziewany kryjący się za tym facet.
Mogłabym go teraz pocałować.
Właściwie to dlaczego miałabym tego nie zrobić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro