Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34 inna rodzina

Chyba nigdy nie miałam tak wystawnych urodzin, a nasze dziecko dostaje takie przyjęcie jeszcze zanim się urodziło. Jak wielkim jest szczęściarzem? Gdy wstałam okazało się, że Luke wszystko już przygotował. Różowy i niebieski, właśnie te kolory królują teraz w naszym domu i ogrodzie. Ogród jest równie przystrojony. Widzę Caluma na drzewie, który wiesza jakieś lampki.

– Cześć, Brenda – jego uśmiech chyba mówi mi, źe sprawia mu to przyjemność.

– Hej, nie wiedziałam, że Luke was zwerbował.

– Wykonujemy mu przysługi teraz, bo zbyt boimy się opiekować dzieckiem.

To wywołuje mój uśmiech, a dziecko zaczyna kopać.

– Jest przy tobie szczęśliwy, wiesz? – zaskakuje mnie tym – Zawsze był bardzo zamknięty, a teraz opowiada o wszystkim.

– Jest prawdziwy – szepczę, wcale nie mając potrzeby o tym krzyczeć.

– Tak, też to zauważyłem – uśmiecha się do mnie, co dużo dla mnie znaczy, ponieważ częściej mierzę się z negatywnym odbiorem ze strony ludzi.

– Brenda! Wstałaś już! – to Luke. Obejmuje mnie od tyłu ramionami i całuje w czubek głowy – Jak ci się podoba?

– Moje urodziny nigdy nie wyglądały w ten sposób.

– Cholera, a kiedy masz urodziny?

Poznawanie się jest procesem niekończącym się, w szczególności gdy robisz to w odwrotnej kolejności.

– Pierwszego września, chętnie przyjmę takie przyjęcie niespodziankę.

– Ale wtedy nie będzie niespodzianką...

– Wy dwoje! – naszą chwile przerywa nam krzyk Mike'a – Jak możecie być tacy szczęśliwi z powodu rosnącego w tobie dziecka? Jesteście tacy młodzi, a tacy zadowoleni!

– Mike, to przyjęcie na jego cześć, nie rób burdy – karci go Luke – Jesteś tu z własnej woli.

– Po prostu was podziwiam, tatuśku.

– Nie, nawet to mnie nie wystraszy.

Myślę, że to dziecko to szansa dla Luke'a, żeby żyć jak chce, że dzięki własnej rodzinie może powiedzieć swoim rodzicom ‚nie', a oni i tak z niego nie zrezygnują, bo uważają, że przecież ich syn musi trzymać pewien poziom. Jakimś cudem w tej całej sytuacji jesteśmy na wygranej pozycji.

– Tatuśku – szepczę pod nosem.

– Słyszałem – całuje mnie w ucho i puszcza – W kuchni czeka twoje śniadanie.

Mam szczęście, że tak o mnie dba, że chce to robić. Ostatnio robię się strasznie wrażliwa, dlatego łzy zaczynają płynąć po moich policzkach.

– Chryste, dlaczego płaczesz? – pyta Mike, a to przypomina mi moje początki z Luke'm gdy zadał mi podobne pytanie.

– Ze szczęścia – Luke ociera moje łzy, zanim mi udaje się to zrobić.

– No to z tego szczęścia możesz też pobiec do łazienki, bo coś ci tam zostawiłem.

W łazience czeka na mnie piękna sukienka w prążki i w moim ulubionym odcieniu niebieskiego. Podkreśla mój brzuch zamiast go ukrywać, co zdecydowanie idealnie pasuje do tego przyjęcia jak i do charakteru Luke'a. Na końcach rękawków jest delikatna koronka, dodająca dziewczęcości. To także pasuje. Nakładam trochę tuszu do rzęs i trochę podkreślam kości policzkowe, po za tym moja ciąża służy mojej twarzy. Wychodzę czując się ładna i szczęśliwa.

Aż w końcu zaczynają schodzić się goście. Siedzimy z Niną w ogrodzie, popijając sok pomarańczowy. Ona opowiada o swojej nowej zdobyczy, a ja śmieję się z jej opisów tego faceta. Przyjechał nawet Kevin z dziewczyną, ale oni nie chcieli tego słuchać. Jednak w jednej chwili zamieram gdy wraz z Luke'm do ogrodu wchodzi moja rodzina.

Naprawdę tutaj są.

Rozglądają się dookoła i chłoną wszystko, nie mogąc uwierzyć, że to teraz moje życie. Nie można być ze mnie dumnym, bo tylko zrobiłam sobie z nim dziecko, żeby tu być i nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się pozbyć tego postrzegania, czy jakikolwiek mój sukces nie będzie tylko mój.

– Brenda! – krzyczy moja siostra Mary, która bierze mnie w uścisk. Nie może mnie jednak do końca pożądanie wyściskać, bo przeszkadza w tym mój brzuch – Ale ty już jesteś duża – kładzie dłoń na moim brzuchu – Dawno się nie widziałyśmy – bo myślałam, że nie chce mnie widzieć.

– Brenda? – mama wymawia moje imię pytająco, a tata dalej rozgląda się dookoła.

– Mamo – uśmiecham się – Nie wiedziałam, że będziecie.

Podchodzę, żeby ją uściskać, bo jestem tak zaskoczona, że nie spodziewam się, że mnie odrzuci i na szczęście tego nie robi. Ściska mnie mocno, jakby od tego zależało jej życie.

– Dobrze cię traktuje? – szepcze mi na ucho – Niczego ci nie brakuje?

Was.

– Ładnie wyglądasz, w jakim sklepie kupiłaś te sukienkę? A raczej gdzie mogę dostać taką samą? – pyta Mary.

– Och, Luke mi ją kupił – wygładzam nieistniejące zgniecenia.

Mary robi wielkie oczy i podchodzi do mnie, żeby zajrzeć mi za sukienkę za metkę.

– O boże! – krzyczy – To sukienka od projektanta!

To wywołuje mój rumieniec i nie sposób go ukryć na tej błyszczącej skórze.

Luke się uśmiecha, ale ja wtedy widzę spojrzenie mojego taty.

– Kupił cię, co? – rzadko jest aż tak bezpośredni i rzadko w ogóle dużo mówi – Zawsze wierzyłem, że jesteś naszą jedyną szansą na wyższe wykształcenie, na lepszą przyszłość, a ty.. – kręci głową – Zrobiłaś sobie dziecko z bogatym typem i co?

– Przepraszam bardzo, ale pańska córka spędza godziny nad książkami, żeby skończyć szkołę w terminie. Ma już dosyć stresu, a ja zaprosiłem was tutaj po to, żebyśmy świętowali, a nie się kłócili.

– Ale...

– Chryste, dlaczego rodzice zawsze tak utrudniają i nie pozwalają dzieciom żyć na ich własny sposób? – pyta wprost – Jeśli nie dacie jej szansy być dorosłą i popełniać własnych błędów.. – kręci głową – To ma mnie. Czasem trzeba stworzyć własną rodzine, żeby móc być sobą i to przykre, że ci którzy nas stworzyli wolą nas stracić przez brak chęci przyzwyczajania się do zmian wraz z każdym dniem – patrzy na mojego ojca – Kocham moich rodziców, ale zbyt długo mówili mi jak mam żyć, dlatego nie pozwolę wam..

– Oczywiście, że nie pozwolisz! Kto by ci wtedy sprzątał i gotował!

Wtedy szeroko się uśmiecha.

– Brenda, gdzie są patelnie w kuchni? Co jest na końcu przedostatniej półki w lodówce?

Otwieram szeroko usta.

– Nie wie, bo to ja gotuję. Ma pan jeszcze jakieś niezbyt miłe słowa do wypowiedzenia? Bo ją przed tym uchronię, za wszelką cenę.

Niespodziewana wpadka i niespodziewany kryjący się za tym facet.

Mogłabym go teraz pocałować.

Właściwie to dlaczego miałabym tego nie zrobić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro