14 szafa
Trzy miesiące wcześniej
Gdy mieszka się w małym miasteczku, szaleństwem jest wyobrażenie sobie życia na studiach, a także ucieczki z tego małego miasta, dlatego gdy trafia się okazja, wszyscy tego próbują. Dziewczyny stroją się jak szalone, żeby dorównać studentkom, przez chwile wszyscy zapominają, że te studencki niedawno były jeszcze mieszkankami małego miasteczka. Nina rzuca we mnie sukienką. Widziała, że ją oglądam w sklepie z używaną odzieżą, ale zrezygnowałam, bo zbieram na samochód. Dolar do dolara i uzbiera się miara.
– Wciskaj swój tyłek w to.
– Jesteś najlepsza – podnoszę się z jej łóżka, żeby pocałować ją w policzek – Odpłacę ci się gdy już zostanę niesamowitą panią prezes daleko stąd.
– A myślisz, że dlaczego kupuję ci te szmaty?
Wybucham śmiechem, a ona uśmiecha się do mnie.
– Pośpiesz się. Chcę zdążyć przed tym jak wszystkie najlepsze kąski będą zajęte.
– Jakim cudem się o tym dowiedziałaś?
– Od znajomego do znajomego.. po za tym trzeba wypróbować studenciaków. Słyszałam, że chłopcy z bractw mają takie same tatuaże na biodrach. Wszyscy noszą znak ich bractwa, aż do śmierci, no i w sumie po śmierci. Chcę się przekonać!
– Sześciopak czy ośmiopak?
– Nie bądź śmieszna, Brenda. Liczy się słodki tyłeczek.
– Jesteś pewna, że nie miałaś być chłopcem, kochana? Tyłeczek?
– Proszę cię wolę to niż obsesja włosów na klacie. To jest takie męskie, Nina! Prawdziwy mężczyzna! – nabija się ze mnie – Chcę mieć w domu jaskiniowca!
– Może poproszę jakiegoś, żeby pokazał mi swoją włócznie – poruszam sugestywnie brwiami.
– Czasem zastanawiam dlaczego się przyjaźnimy. Włócznia serio?
– Wbijasz ją...
– O Boże, Brenda, nie.. przestań – już dłużej nie może powstrzymać śmiechu – Twoja wyobraźnia..
– Niedoceniasz dobrego jaskiniowca.
– Dziewczyno, zamknij buzie i nałóż więcej błyszczyka.
– Tak jest, proszę pani.
Docieramy na imprezę spóźnione, ponieważ Nina po drodze zmieniła obcas. Na szczęście to nie taka, na której wita się gości w drzwiach, po za tym jesteśmy tu trochę anonimowe. Przynajmniej tak mi się wydaje, dopóki ona nie wykrzykuje męskiego imienia i nie rzuca się facetowi na szyje. Czyżby już zbadała jego pośladki? Może zabawiłabym się w lekarza..
– Brenda..
Cholera.
Ona zawsze wie kiedy moje myśli uciekają nie tam gdzie powinny.
Ktoś zabiera nas do miejsca z alkoholem, a ja rozglądam się na prawo i lewo zastanawiając się jakim cudem nikt nie wie, że jesteśmy z liceum. Może już są pijani, a może mają to gdzieś. Wszystkie dziewczyny tutaj mają na sobie mniej niż więcej, a my nie jesteśmy wyjątkiem. Nina wyciąga mnie na parkiet, a to skłania mnie do spięcia włosów. Wolność w tańcu, ruchy bioder.. i kolejne dwa drinki, że aż muszę opaść na kanapę, gdy Nina znika z ładnym tyłeczkiem. Tylko, że na tej kanapie zbiera się więcej ludzi..
– Cześć, jestem Ashton – przedstawia się jakiś umięśniony gość – Grasz?
– Pewnie – może najpierw powinnam zapytać w co, ale chyba po prostu chcę zaznać dzisiaj życia.
Ktoś opada na miejsce obok mnie..
Czy to włosy?
To znaczy włosy na klacie.
O jejku, ten facet je ma i je pokazuje. Wyciągam głowę, żeby spojrzeć na jego twarzy.. o mamusiu, bardzo ładna szczęka. Facet obraca głowę w moim kierunku i dostrzegam najbardziej niebieskie oczy świata. To znaczy mojego świata, a to już coś prawda?
– Brenda!!! – krzyczy Nina gdzieś obok mnie.
– A właśnie miałem pytać cię o imię – szepcze w moim kierunku.
Chyba mi gorąco.
– Brenda.
Spogląda na moją twarz, a potem mocniej w moje oczy..
– Nie zgadniesz, co jest moim ulubionym drinkiem.
– Pina Colada?
– Cholera, a myślałem, że sex on the Beach.
Wybucham śmiechem, bo z jakiegoś powodu wydaje mi się to śmieszne zamiast..
– Wy dwoje! Szafa teraz!
– Co?! – facet obok mnie wstaje i wyciąga do mnie rękę.
– Chcesz poznać moje imię zanim pójdziesz ze mną do szafy?
– A co? Będziemy zamieniać się ciuchami?
– Siedem minut w niebie!
Czy wszyscy tutaj nie są za starzy na te grę?
Jednak biorę rękę tego faceta i odważnie podążam za nim do szafy. Szafy, w której nie ma zbyt wiele miejsca. Dopiero gdy słyszę blokadę drzwi od zewnątrz, dostrzegam jak wysokiego mam tu ze sobą towarzysza, więc gdy siada na ziemi wszystko, co mogę zrobić to usiąść pomiędzy jego rozstawionymi nogami.
– Powtarzałem im milion razy, że ta gra nie jest dla mnie – uśmiech igra na jego ustach.
– Klaustrofobia? Lęk przed potworami?
Słyszę cichą muzykę z zewnątrz, ale ledwo widzę mojego towarzysza.
Dlaczego nie jestem przerażona?
Może lubię niewiadome.
A może lubię...
– Tutaj jest jak w jaskini.
Przysięgam, że gdybym mogła zobaczyć jego oczy, dostrzegałbym w nich zdziwienie. To na pewno maluje się też na mojej twarzy, gdy czuję jego dłonie na moich kolanach.
– Za mało miejsca.
– Myślisz, że w jaskiniach jest tak ciasno?
– Skąd ty się urwałaś?
Jedna jego dłoń znika z mojej nogi, a po chwili dostrzegam światło, to latarka z telefonu. Teraz mogę zobaczyć jego oczy, jeszcze bardziej niebieskie niż się wydawały.
– A ty, wielkoludzie?
– Czy jak zrobię tak.., – wyciąga rękę do góry – To uda ci się przybić ze mną piątkę?
Wyciągam moją rękę, ale ledwo udaje złapać mi się go za nadgarstek, więc przesuwam się, przesuwam i wpadam brodą na jego pierś.
– Nie mam wątpliwości, że pochodzimy od małp.
To wywołuje jego gardłowy śmiech. Nigdy w życiu nie słyszałam czegoś tak męskiego, a umawiałam się ze starszymi facetami.
– Prawdziwy mężczyzna..
– Nie goli pach?
Znowu się śmieje.
Opieram dłonie o jego pierś, żeby swobodnie się od niego odsunąć, ale wtedy on dociska moje dłonie do siebie..
– Chcesz zajrzeć pod moje pachy czy wolisz, żebym cię pocałował?
– Obie propozycje wydają się nieprzyzwoite biorąc pod uwagę jak krótko się znamy, ale nieczęsto spotykam..
Zamyka mi usta pocałunkiem i tak bardzo jak banalne może się to wydawać wtedy tracimy rachubę czasu i faktycznie zamieniamy się w małpy, próbując na siebie wskoczyć.
Jeśli jaskiniowcy mieli swoje plemienne pieśni godowe to my zdecydowanie je tam wtedy poznawaliśmy od podstaw.
Nie wiem po ilu godzinach zorientowaliśmy się, że siedem minut w niebie, to komplementy odlot i nikt nas stamtąd nie wyciągnął, a drzwi są dalej zablokowane, ale pamiętam przeraźliwy pisk Niny gdy okazało się, że żyję i jeden jedyny pocałunek w czoło zanim Nina mnie od niego zabrała.
Ja byłam po kilku drinkach, on najwidoczniej był na haju. Czyżby zwyczajnie przy zdrowych zmysłach nie lubił pierwotnych zachowań?
Zabawne, bo co miały robić kobiety miliony lat temu? Rodzić dzieci, co ja będę robić za sześć miesięcy? Chyba mój los potraktował zbyt dosłownie moją fascynacje jaskiniowcami. Dlatego gdy zamykam się przed nim w pokoju śmieję się do rozpuku, zamiast płakać,
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro