Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

lekarz zepsutych dusz - 1

— Cześć — powiedział niemalże bezgłośnie Taekwoon, straszliwie się przy tym denerwując i uporczywie mnąc róg mokrej koszuli.

— A więc jednak potrafisz mówić! — Zaśmiał się pod nosem Ten od ławki, zerkając kątem oka na reakcje drugiego. — Cześć. Naprawdę cieszę się, że potrafisz mówić.

— Cześć — odruchowo powtórzył Taekwoon i odwrócił głowę, jakby chcąc udać, że wcale nie jest zażenowany i, że wcale nie boi się powiedzieć czegoś więcej.

— To już chyba przerobiliśmy! Potrafisz coś więcej poza powitaniami? — Zażartował młodszy, chcąc rozrzedzić nieco napiętą atmosferę i dodać odwagi chłopakowi. — Może umiesz, chociażby... przedstawić się?

— Nazywam się Jung Taekwoon, urodziłem się dnia 10 listopa-

— Hej, spokojnie! Chciałem po prostu wiedzieć, w jaki sposób mogę się do ciebie zwracać, Taekwoon — przerwał mu, śmiejąc się trochę zbyt głośno, deszcz jednak zdawał się głośniejszy i jakimś dziwnym sposobem, skutecznie zagłuszał wszystkie słowa chłopaka, choć może słuch starszego był skuteczniejszy, bo bez problemu usłyszał on każdą najmniejszą literkę, jaka opuściła usta Tego od ławki.

— A ty... jak mógłbym na ciebie mówić? — wydusił z siebie Taek po zbyt długiej chwili, zbyt żenującej ciszy.

— Wonsik. Po prostu Wonsik. Chociaż będę dumnie nosił każdy pseudonim, jaki mi nadasz! — Mówił, co chwilę nerwowo poprawiając opadające mu na czoło włosy.

— Myślę, że Wonsik jest... jest naprawdę ładne. Nie jestem zbyt kreatywny, jeśli o to chodzi. — I jeśli Taekwoon miałby wybrać najbardziej zawstydzającą sytuację w jego życiu, zdecydowanie byłby to moment, w którym zapatrzył się w oczy Wonsika, który sam nie bardzo wiedział, co powinien właśnie zrobić. Patrzyli się więc sobie wzajemnie prosto w oczy jeszcze długo, dopóki Taek z wielkim bólem nie stwierdził, że jest już późno i musi wracać do domu.

Traktował jednak tę wstydliwą chwilę, jako pewnego rodzaju odnowienie ich obietnicy i głęboko wierzył, że dane jest spotykać się tam już zawsze, siedząc na starej ławce w ulewie, wspólnie obserwując gwiazdy tłumnie zbierające się tuż nad nimi, nieśmiało wymieniając spojrzenia i prowadząc rozmowy tak idealnie niezdarne, jak ta.

__

Cały wieczór Taekwoon nie spuszczał wzroku ze swojej książki. Nie otwierał jej; jedynie się przyglądał, jakoby była jego łącznikiem pomiędzy nim a Wonsikiem. Sącząc ciepłą herbatę, zastanawiał się nad całym przeszłym dniem. Bez ustanku myślał, co jeszcze mógłby zmienić w swoim zachowaniu, aby jego pierwsza rozmowa z Tym od ławki przebiegła lepiej;

Nikogo nie powinien zdziwić fakt, że nie mógł zasnąć. Przez kilka godzin leżał, wciąż zmieniając pozycję snu, ten jednak nie nadchodził. Wciąż kusiła go jego książka, miał wrażenie, że było tam coś ważnego, coś, co koniecznie musiał zobaczyć.

I zdziwił się, gdy z książki wypadła niewielka karteczka z numerem telefonu i niedużych rozmiarów rysunek przypominający właśnie
go. A więc to tak zawzięcie rysował przez cały ten czas.

Na zegarze widniała piąta rano, nie stanowiło to jednak dla Taekwoona większej przeszkody. Wystukał numer i zadzwonił. Zaczął żałować dopiero w momencie, gdy usłyszał zaspany głos Wonsika;

— Bałem się, że nigdy już nie zadzwonisz — zaśmiał się chłopak, gdy po drugiej stronie telefonu Taekwoon wojował ze sobą i swoim stresem.

— Ale zadzowniłem. I chyba wybrałem złą godzinę — stwierdził Taek, chcąc już zacząć przepraszać i się rozłączyć.

— Spokojnie, i tak nie spałem. Częściowo na ciebie czekałem. — Po obu stronach telefonu zapadło nerwowe milczenie, przerywane tylko przez głębokie oddychanie Wonsika — Powinniśmy się spotkać. Za chwilę. W parku. — dodał tylko i nie czekając na odpowiedź Taekwoona, rozłączył się, targany stresem i nieśmiałością;

A Jung od razu wstał i po pięciu minutach był już na zewnątrz, by zdążyć na czas na ostatnie ze spotkań przy ich ławce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro