XXII. Tonąłem w jej spojrzeniu i wcale nie chciałem wypływać na powierzchnię
,,Życie na poczekaniu.
Przedstawienie bez próby.
Ciało bez przymiarki.
Głowa bez namysłu.
Nie znam roli, którą gram.
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.
O czym jest sztuka,
zgadywać muszę wprost na scenie."
~,,Życie na poczekaniu"
Wisława Szymborska
*Bella
Neverland wydawał się magicznym miejscem, do którego cały świat z zewnątrz nie miał wstępu, włącznie z jego wszystkimi problemami. Dopiero, gdy wieczorem, po całodziennej zabawie, usiadłam na łóżku, poczułam, że coś straciłam. Kiedyś, dawno temu. A ta kraina, jakby wyjęta z dziecięcych marzeń, pozwoliła mi odzyskać tego malutką namiastkę. Zapomniałam się. Zapomniałam kim jestem, na chwilę zostawiłam przeszłość za sobą. Przestała mieć znaczenie. Jednak, wraz z nastaniem nocy, wszystko wróciło. Głowa, zajęta niezliczoną ilością szumiących myśli, nie pozwalała mi zasnąć. W końcu nie wytrzymałam. Potrzebowałam czegoś, co pozwoliłoby mi uspokoić odgłosy własnej traumy. W desperacji, zaczęłam przeglądać wszystkie szafki w sypialni, z nadzieją, że znajdę cokolwiek. Butelkę alkoholu, tabletki... byle tylko zapomnieć. Jednak niczego takiego nie znalazłam. Wszystko, co miałam, dawno się skończyło, a Michael wydawał się nie trzymać w pokojach dla gości nic, co mogłoby mi pomóc. W poszukiwaniu spokoju, wyszłam na balkon, na którym od razu uderzył mnie chłód nocnego powietrza i zimno płytek, które miałam pod bosymi stopami. Jednak nie przeszkadzało mi to. Oparłam się o barierkę i chociaż marzłam, to poczułam ulgę.
- Bella! - Usłyszałam nagle i rozglądnęłam się dookoła. Okazało się, że ze swojego pokoju również wyszedł Michael. Stał kilka metrów dalej na drugim balkonie i wpatrywał się we mnie.
- Masz ochotę na drinka? - Wypaliłam, zanim zdążyłam pomyśleć. On wydawał się zdezorientowany tą propozycją.
- Chodź do mnie. - W końcu odpowiedział wskazując na swój pokój. Zdziwiło mnie to, że nie musiałam go jakoś specjalnie namawiać. W końcu poza tym jednym razem, gdy go widziałam, zapierał się, że nie pije. Nie czekając dłużej, naciągnęłam na stopy jakieś skarpety i poszłam prosto do jego pokoju. Zapukałam do drzwi, które prawie od razu otworzył. - Widzę, że nie tylko ja mam problemy ze snem - mówiąc to, wpuścił mnie do środka.
- Niestety. - Westchnęłam.
- Mogę zaproponować ci herbatę, albo kakao. - Uśmiechnął się lekko. - I swoje towarzystwo.
- Potrzebuję czegoś zdecydowanie mocniejszego.
- Co się dzieje?
- Chcę się tylko napić jednego drinka, nic się nie dzieje - powiedziałam lekko zniecierpliwiona.
- Może to nie jest dobry pomysł.
- Chyba nie powinieneś mi mówić, co jest dobrym pomyysłem, a co nie, już zapomniałeś w jakim stanie do mnie przeszedłeś w hotelu? - Na dźwięk tych słów zamilknął. Zdałam sobie sprawę, że mogło go to zranić, niestety zbyt późno. Jednak byłam zdesperowana, aby po prostu dostać coś, co pozwoli mi uciszyć myśli i zasnąć.
- Rób co chcesz, barek jest na dole. - Odwrócił się tyłem i oparł o parapet. Nie wiedziałam, co powiedzieć, ani zrobić, więc po prostu wyszłam. Jednocześnie zrobiło mi się głupio. Jednak zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, w której o tej porze panowała pustka. Nie mogłam zepsuć tej relacji, szczególnie, gdy miałam wrażenie, że on z każdym dniem zbliżał się do mnie bardziej. Oparłam się o blat i wzrokiem zaczęłam czegoś szukać, chociaż sama jeszcze nie wiedziałam czego. Wtedy trafiłam na puszkę kakao. Może to było głupie, naiwne, dziecinne, ale znalazłam mleko, kubki i postanowiłam je zrobić, z nadzieją, że uda mi się poprawić mu humor, który przed chwilą zepsułam. W końcu wspominał, że ma na nie ochotę. Po kilkunastu minutach z dwoma kubkami i ciastkami, które wpadły mi w ręce, ruszyłam z powrotem w stronę jego pokoju. Przytrzymałam tackę jedną ręką po czym zapukałam. Gdy nie otworzył, zrobiłam to ponownie. Może nie chciał ze mną rozmawiać? Albo po prostu zasnął. Zrezygnowana odwróciłam się, aby odejść, jednak wtedy wpadłam prosto na niego. Cała zawartość szklanek wylądowała na nim, a ciastka rozsypały się na podłodze. W ostatniej chwili udało mi się złapać ześlizgujący się kubek. Michael w pierwszym momencie wyglądał na zdumionego całą sytuacją.
- Przepraszam, nie widziałam cię. - Od razu uklęknęłam i zaczęłam zbierać z desek ciastka oraz kawałki rozbitego talerzyka. On po chwili kucnął obok, aby mi pomóc. - Przepraszam jeszcze raz.
- Nic się nie stało, to tylko koszula - odezwał się w końcu. - Czegoś ode mnie chciałaś?
- Chciałam cię przeprosić. - Usiadłam po turecku na podłodze. Mimo wszystko, moje poczucie winy było prawdziwe. - Żałuję, że to powiedziałam. - Przez chwilę mi się przyglądał, po czym usiadł obok.
- Zabolało mnie to. - Przerwał milczenie. - Nawet pożałowałem, że wtedy do ciebie przyszedłem.
- Przepraszam, wiem, przez co przeszedłeś, powinnam powstrzymać swój język. - Przez moment patrzył w ścianę, przekładając między palcami kawałek porcelany z rozbitego talerza.
- Nie było to miłe, ale słyszałem w życiu gorsze rzeczy. - Westchnął i powoli podniósł się z ziemi, a ja zaraz za nim. W ciszy zeszliśmy wszystko odłożyć do kuchni i pozbyć się rozbitych naczyń. Nadal nie miał zbyt dobrego nastroju.
- Daleko stąd jest ocean? - Spytałam nagle, wpadając na pewien pomysł.
- Może 40 minut samochodem, czemu pytasz?
- Pojedźmy tam. - Spojrzał na mnie, jak na wariatkę. - No co? Być w Kalifornii i nie zobaczyć oceanu, to jak być w Nowym Jorku i nie widzieć statuy wolności. - Po wyrazie jego twarzy, mogłam zauważyć, że z każdą chwilą, ten pomysł zaczynał podobać mu się bardziej. - Możemy nalać kakao do termosów i wypić na plaży. - Kontynuowałam temat.
- Nie wiem czy znajdę. - Przeczesał dłonią włosy i rozglądnął się dookoła, a po chwili zaczął zaglądać do losowych szafek. Od razu się domyśliłam, że nie ma pojęcia, gdzie może znaleźć poszczególne rzeczy we własnej kuchni.
- Wszystkim robisz przeszukanie, a sam nie wiesz, gdzie co masz? - Uśmiechnęłam się, siadając na krześle.
- Może byś pomogła zamiast się nabijać? - Zlitowałam się nad nim i zaczęłam przeszukiwać szafki będące wyżej. Miałam szczęście, bo okazało się, że termos znajdował się w pierwszej szafce, którą otworzyłam.
- Znalazłam! - Krzyknęłam zaskakując na podłogę. On tylko uniósł brwi i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Masz po prostu szczęście.
- Kobieca intuicja. - Poruszyłam brwiami. - Masz prawko? - On tylko potaknął. Przelaliśmy gorące kakao do termosu po czym ruszyliśmy do garażu. Michael wsiadł do jednego, najmniej rzucającego się w oczy. Gdy wyjechaliśmy, zbliżała się już pierwsza w nocy. Na drodze okazało się, że jeździ jak wariat. A nawet to wyrażenie w pełni nie oddawało jego umiejętności. Chociaż droga była pusta, a on wydawał się pewny, to czułam lekki strach, gdy rozpędzał się do zbyt dużych prędkości. Trzymając się fotela, modliłam się tylko, aby przeżyć. Dopiero, gdy skręcił w leśną drogę, która zmusiła go do zwolnienia, mogłam odetchnąć.
- Kto ci dał prawo jazdy? - To pierwsze pytanie, które mu zadałam, gdy tylko postawiłam stopy na ziemi. On tylko wybuchnął śmiechem. - Mówię poważnie, jeździsz jak pirat drogowy.
- Przecież droga była pusta.
- Jakbyśmy trafili na patrol to byś się nie pozbierał.
- Myślę, że jakoś bym się dogadał. - Wyjął z bagażnika latarkę. - Dalej musimy iść pieszo, ale już niedaleko. - Ruszyliśmy wgłąb lasu. Mimo że nie zauważyłam żadnej wydeptanej ścieżki, wydawał się doskonale wiedzieć dokąd idzie. Domyśliłam się, że to nie pierwszy raz, gdy odwiedza to miejsce.
- Często tutaj bywasz?
- Czasami, jeśli potrzebuję odetchnąć, ale nigdy jeszcze nie przyjeżdżałem tutaj tak późno. - Szliśmy dalej, a z każdym krokiem szum oceanu wydawał się wyraźniejszy. Teraz zaczął lekko się obniżać i przez jakiś czas szliśmy w dół. W końcu zza drzew wyłonił się bezkresny, ciemny ocean, na którym jedynym jasnym miejscem była poświata odbijającego się księżyca. Zatrzymałam się, wpatrując się w wodę, na której powierzchni zauważyłam coś jeszcze. Niebieskie światła*, poruszające się w rytmie fal, przy samym brzegu. Nie miałam pojęcia, co to jest, ale dodawało tylko magii temu miejscu. Jakby zorza polarna przeniosła się z nieba na powierzchnię wody. Nigdy wcześniej nie widziałam oceanu z bliska i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że może być tak piękny. Właściwie do tej pory niewiele w życiu widziałam, co uderzyło mnie dopiero w tamtym momencie. Czując, ze stoimy na piasku, od razu zdjęłam buty. Nie przeszkadzał mi chłód nocnego powietrza ani lekka bryza wiejąca w naszym kierunku. Nawet na chwilę zapomniałam, że nie jestem sama. Pod wpływem impulsu, wbiegłam prosto do wody, czując potrzebę, aby chociaż zamoczyć nogi. Ocean nie był aż tak zimny, jak można by się tego spodziewać, lub z ekscytacji, po prostu tego nie czułam.
- Zaczekaj! - Dopiero słysząc za sobą głos Michaela, ocknęłam się, jakby z transu. Odwróciłam się, aby na niego spojrzeć.
- Widziałeś kiedyś coś takiego? - Spytałam, nie mogąc ukryć zachwytu w głosie, jednocześnie przesuwając dłonią po niebieskich światłach. Podwinął nogawki swoich spodni, po czym wszedł do wody, aby zrobić to samo co ja.
- Niesamowite. - Wpatrywał się w fale z wielką fascynacją. Żadne z nas nic więcej nie mówiło, po prostu chłonęliśmy chwilę. Myślałam, że to co widzę to złudzenie, ale nie mogło być, w końcu on też to widział. Nie wiem ile czasu minęło, do momentu, gdy wyszliśmy z wody, aby usiąść na piasku. Michael przykrył nas kocem, bo chłód zaczął być bardziej odczuwalny. Moja głowa po chwili wylądowała na jego ramieniu, a on jakby odruchowo mnie objął.
*Michael
Bardzo długo siedzieliśmy w ciszy, wpatrując się w cud, dziejący się na naszych oczach. Ocean świecił, jakby ktoś rozsypał na nim magiczny pył. Cały obraz dopełniał księżyc, którego światło odbijało się na falującej wodzie. Tej nocy czułem się jak w baśni. Jakby te wszystkie bajki, które czytałem lub słyszałem, nagle stały się prawdą. Z lasu mógłby wylecieć Piotruś Pan z Dzwoneczkiem, a na horyzoncie pojawić się okręt kapitana Haka i byłem przekonany, że żadnego z nas by to nie zdziwiło. Gdy Bella, świadomie lub nie, oparła głowę na moim ramieniu, odruchowo ją objąłem. Miałem wrażenie, że po raz pierwszy naprawdę się przy mnie rozluźniła, jakby ta bliskość przestała być dla niej wymuszona czy obca.
- Wiesz, że nigdy wcześniej nie widziałam oceanu? - Usłyszałem jej szept, jakby nie chciała za bardzo zakłócać panującego wokół spokoju.
- Cieszę się, że mogłem ci go pokazać. - Pogłaskałem ją po ramieniu.
- Nigdy nie widziałam niczego piękniejszego. - Uśmiechnąłem się lekko na te słowa. Wcześniejszy zły nastrój odszedł w niepamięć. - Właściwie niewiele do tej pory widziałam. - Westchnęła.
- Gdybyś zmieniła zdanie... możesz jechać ze mną dalej w trasę, zobaczyłabyś wiele pięknych miejsc.
- Nie mogę Michael, naprawdę nie mogę.
- Będę mi ciebie tam brakowało - wyznałem jednocześnie odwracając wzrok od oceanu, w jej stronę. Żałowałem, że w ciemności nie mogłem dostrzec jej oczu. Nie odpowiedziała, ale zamiast tego, wtuliła się we mnie mocniej.
- Musze wrócić do Nowego Jorku - powiedziała lekko łamiącym się głosem.
- Przecież cię nie wyganiam.
- Mam... swoje zobowiązania. - Zauważyłem, że przetarła oczy wierzchem dłoni. - Nie powinnam zawracać ci dłużej głowy.
- A zauważyłaś, abym był zajęty? - Odgarnąłem jej delikatnie włosy z czoła. - Możesz zostać tak długo jak chcesz. - Nie usłyszałem odpowiedzi.
Czasami miałem wrażenie, jakbym rozmawiał z dwoma różnymi osobami. Potrafiła w jednym momencie wpaść na jakiś szalony pomysł, śmiać się, jakby wszystkie problemy nie istniały, żartować, zaczepiać, ale wystarczyła zaledwie chwila, aby ponownie zamknęła się w sobie, przestała odpowiadać, odsuwała się. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Był w niej jakiś smutek, przeszłość, której nie chciała pozwolić dojść do głosu. Czasami siedziała wtulona w moje ramiona, a czasami wystarczył jeden dotyk, aby ją spłoszyć. Gdy łapała się na tym, że za bardzo się otwiera, zaczynała ważyć każde słowo, aby nie powiedzieć zbyt wiele, chociaż odniosłem wrażenia, jakby chciała, ale czegoś się bała.
Do Neverlandu ruszyliśmy jeszcze przed świtem. Gdy wsiedliśmy do auta zauważyłem jak dziewczyna opiera się o szybę i rozmarzonym wzrokiem przez nią spogląda. Wyglądała naprawdę spokojnie. Tym razem już nie szarżowałem aż tak, jak poprzednio, bo czułem zmęczenie i nie chciałem ryzykować. Droga zajęła trochę dłużej, ale minęła spokojnie. Bella w tym czasie zdążyła zasnąć. Nie chcąc jej budzić, po dojechaniu na miejsce, wziąłem ją na ręce, aby zanieść do sypialni. Jednak obudziła się, ledwie zdążyłem zrobić kilka kroków.
- Michael? Co ty robisz? - Spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Zasnęłaś, nie chciałem cię budzić. - Poszedłem dalej, nadal nie wypuszczając jej z rąk.
- Nie musisz mnie nosić - odezwała się, jednocześnie obejmując rękami moją szyję, jakby zaprzeczając swoim słowom.
- Chyba ci to nie przeszkadza.
- Nie. - Uśmiechnęła się. Zaniosłem ją do sypialni, w której spała i dopiero tam postawiłem na podłodze.
- Dziękuję. - Spojrzała mi prosto w oczy, łapiąc mnie za ręce. - Za to, że mnie tam zabrałeś.
- To był twój pomysł. - Przyciągnąłem ją bliżej i przytuliłem. - Pamiętaj, że możesz zostać jak długo chcesz.
- Muszę wrócić. - Głaskałem ją po głowie. Miałem wrażenie, że naprawdę nie chciała się ode mnie odrywać. Wydawało mi się, że tej nocy coś się zmieniło. Jakbyśmy nawiązali jakąś więź, nie fizyczną, a mentalną, chociaż spędziliśmy sporo czasu w całkowitej ciszy. Sam nie wiedziałem co czuję. Nie chciałem jej skrzywdzić, dawać nadziei, tylko po to, aby później ją zostawić. Ciągle miałem poczucie, że minęło zbyt mało czasu, abym mógł ponownie się zakochać. Tatiana ciągle siedziała gdzieś z tyłu mojej głowy. Traktowanie Belli jak chwilowego zastępstwa byłoby okrutne, a ja nie miałem pojęcia czy moje uczucia wywołane są tylko chwilową potrzebą bliskości, której tak bardzo mi brakowało, czy chciałem sobie po prostu ulżyć, czy rzeczywiście zaczynałem czuć do niej coś więcej. Różniła się od części osób, które znałem. Traktowała mnie jakby moją sława nie istniała. Miałem wrażenie, że nie oczekiwała ode mnie niczego. Lubiła mnie, tak po prostu, lubiła spędzać ze mną czas. Jednak ciągle miałem wątpliwości. W końcu Tatiana potrafiła doskonale udawać miłość... Jednak, gdy patrzyła prosto w moje oczy, wszystkie wątpliwości znikały. Tonąłem w tym spojrzeniu i wcale nie chciałem wypływać na powierzchnię. Gdy tylko podniosła na mnie wzrok, jakby czekając na mój ruch, nie mogłem już dłużej się powstrzymać.
***
Hej!
Co myślicie o kolejnym rozdziale? Bez zbędnego gadania, zapraszam do zostawienia po sobie komentarza i gwiazdki jeśli wam się podoba ☆.
*Jeśli ktoś jest ciekawy, co właściwie widzieli Michael i Bella na oceanie, to jest to zjawisko bioluminescencji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro