Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLI. Ona potrafi manipulować i kłamać

,,Tak niewiele mogę Tobie dać
Ty sam wiesz jak to łatwo
Zatracić się w życiu
Zagubić jak ja
Więc zostań tu, bo chcę Ci dać
Wszystko to, czego mi
Zabrać nie zdążył świat"

~,,Tak niewiele mogę Tobie dać''
słowa: Jerzy Miller
wykonanie: Zdzisława Sośnicka

*Scarlett

Kolejne dni wypełnione były ciszą. Coś się ponownie zmieniło. Michael wciąż był, ale tak jakby go nie było. Jeździł ze mną ma rozmowy, ale czekał w aucie. Niewiele mówił. Przeniósł się na kanapę, zostawiając obok mnie puste miejsce, a ja tak bardzo pragnęłam, aby był obok, aby znowu mnie przytulił, powiedział, że będzie dobrze, że jest przy mnie. A on po prostu zobojętniał, czego nie mogłam znieść. Wspominałam już, że milczenie bywa wymowne, bardziej niż słowa. Dlatego po kilku dniach spakowałam swoje rzeczy, aby ponownie uciec z jego życia, ale tym razem na zawsze. Jednak było trudniej niż wtedy. Nie umiałam tak po prostu wyjść. Musiałam się wcześniej upewnić, że naprawdę nie da się już nic zrobić, że podjął decyzję, której być może jeszcze nie miał odwagi mi wyznać. Zostało mi jedynie zaczekać aż wróci z próby, na które również przestał mnie zabierać. Po prostu jechał o niczym mi nie mówiąc, a ja nie narzucałam się ze swoją obecnością. Tak więc siedziałam i czekałam do późna, patrząc na spakowaną walizkę i układając sobie w głowie, co tak właściwie chciałam mu powiedzieć. Dopiero przed północą usłyszałam, że drzwi się otwierają. Wyszłam z sypialni, ale ku mojemu zdziwieniu towarzyszył mu jeszcze menadżer oraz Bill, którzy od razu na mnie spojrzeli, gdy tylko pojawiłam się w zasięgu ich wzroku. 
- Coś się stało? - Spytałam, momentalnie zapominając o tym, o czym chciałam z nim porozmawiać. W końcu, jeśli menadżer Michaela pojawiał się tutaj o tej godzinie musiało to być wywołane czymś poważnym. Żaden z nich jednak nie bardzo chciał mi odpowiedzieć. Wtedy zobaczyłam, że Frank trzyma w ręce jakiś magazyn, który po chwili wcisnął mi w ręce. Przeważnie, chociaż sam z resztą ekipy Michaela starał się być na bieżąco z tym, co dzieje się w mediach, to nie informował nikogo o plotkach, które pojawiały się w brukowcach, chyba że było to coś poważnego. A jeśli zdecydował się przyjść o tej godzinie, musiało być coś na rzeczy.
- Nie musisz tego czytać. - Dopiero wtedy odezwał się piosenkarz.  Spojrzałam na trzymaną w dłoniach gazetę, na której okładce, co prawda nie było jego zdjęcia, ale w jednym z umieszczonych na niej tytułów artykułów znajdowało się pogrubione nazwisko Michaela. Jak się okazało nie był to typowy brukowiec, a jedno z pism, które miało renomę tych bardziej wiarygodnych. Wewnątrz ukazał się obszerny artykuł na temat sprawy z przed lat. Sprawy, którą doskonale znałam. 

,,Jak kobieta skazana za zabójstwo stanęła na scenie obok jednej z największych gwiazd na świecie?" Głosił nagłówek, obiecując odpowiedź w dalszej części artykułu.

,,Nad artykułem pracowałem kilka miesięcy, bo z pozoru prosta sprawa, okazała się dużo bardziej złożona, a wraz z tym jak odkrywałem kolejne karty, nic nie wydawało się już takie jednoznaczne. Największym zaskoczeniem było jednak to, że sprawa niedawno trafiła ponownie do do sądu, a skazana osiem lat temu Scarlett L. po latach milczenia domaga się skrócenia wyroku i ma ku temu całkiem poważne powody. Zacznijmy jednak od początku. Sprawą zainteresowałem się po rozmowie ze znajomym adwokatem, który rzucił kiedyś, że brał udział w procesie, w którym zeznawał Michael Jackson. Gdy usłyszałem tak wielkie nazwisko, zastanowiło mnie, dlaczego nic o tym nie wiem, dlaczego nikt nic nie wie. W końcu nie przypominałem sobie, aby w przeciągu ostatnich kilkunastu lat gdziekolwiek pojawiła się taka informacja. O samej sprawie znalazłem kilka artykułów, w których jednak próżno było szukać chociażby napomknięcia na temat jednego z największych artystów naszego pokolenia. Nawet przeszło mi przez myśl, że może mój znajomy zrobił sobie ze mnie żarty, ale mimo to, nie przestałem drążyć. Tak poznałem tą historię, która jak się okazało, nie została jeszcze zakończona."

Po tym krótkim wstępie pojawiło się zdjęcie, na którym rozpoznałam siebie z przed kilku lat, a pod nim podpis:

,,Według artykułu z 1979 r. oskarżona nie powiedziała ani słowa na sali sądowej. Dlaczego nie próbowała się bronić?"

Nie wiedziałam, że z tamtego procesu pojawiły się zdjęcia czy jakiekolwiek informacje. Nie sądziłam, że ktokolwiek się tym interesował. Jednak okazało się, że gdy znajdowałam się już za kratami w lokalnych gazetach pojawiły się artykuły. Podobno po wyroku było dosyć głośno o całej sprawie, ale nic z tego nie docierało za mury więzienia. Ten dziennikarz jednak był dociekliwy. Jakimś cudem dostał się nawet do akt i znalazł informatora. W dalszej części opisywał proces. Zawarł jednak informację o tym, że jednym z głównych świadków był Michael, co nigdy wcześniej nie zostało upublicznione. Znalazł to dopiero w aktach sprawy. Szybko przeleciałam oczami po kolejnych zdaniach, docierając do dużo bardziej rozbudowanej części, opisującej wydarzenia po moim wyjściu z więzienia.

Dowiedział się o wszystkim. Miał nasze zdjęcia nie tylko z trasy koncertowej, ale nawet z naszych prywatnych wyjść, gdy myśleliśmy, że nikt niczego się nie domyślił. Wiedzieli o tym, że ponownie sprawa trafia do sądu, wiedzieli nawet o adopcji i o tym, co się działo.

,,Mimo prób nie udało mi się skontaktować ze skazaną za zabójstwo kobietą, której nie znalazłem pod otrzymanym od informatora adresem, natomiast kobieta, której mąż był ofiarą tej zbrodni, zgodziła się na rozmowę, gdy wspomniałem jej o oskarżeniach w kierunku nieżyjącego męża. O to co powiedziała:

- Nie mogliśmy mieć dzieci, dlatego zdecydowaliśmy się na adopcję, a gdy po raz pierwszy ją zobaczyliśmy od razu ją pokochaliśmy. Daliśmy jej wszystko, co mogliśmy. Dom, rodzinę, wysłaliśmy do dobrej szkoły, od samego początku traktowaliśmy jak córkę. Kochaliśmy jak własne dziecko i tak też staraliśmy się ją wychować. Jednak widać, jak nam się odwdzięczyła. Mój mąż nie był złym człowiekiem. Nigdy by nikogo w ten sposób nie skrzywdził. - Chociaż rozmawialiśmy przez telefon w jej głosie można było usłyszeć, że mimo upływu lat, wciąż przeżywa śmierć swojego partnera. - On był lekarzem, ratował życie, a nie krzywdził. 
- Czyli sądzi pani, że oskarżenia, o których wspomniałem we wcześniejszej rozmowie to kłamstwa? 
- Oczywiście, że to kłamstwa, najlepiej oskarżyć kogoś, kto nie może się już bronić, nas też zwiodła jej ładna buźka, ale trzeba pamiętać, kto tutaj był ofiarą. To morderczyni, która strzeliła do człowieka z zimną krwią i została za to skazana. Ona potrafi manipulować i kłamać, a to, że jest młoda i ładna tylko wszystko jej ułatwia. 
- Dlaczego w takim razie zdecydowała się o tym powiedzieć dopiero teraz? 
- No właśnie proszę pana, to jest zasadnicze pytanie, nagle po tylu latach sobie przypomniała, że mój mąż robił jej krzywdę? I to podobno przez kilka lat? To kłamczucha, a z wiekiem zrobiła się tylko sprytniejsza, w końcu kto podważy słowa biednej, pokrzywdzonej dziewczyny? I jeśli by to była prawda, to po co po wyjściu z więzienia na mnie napadła? 
- Napadła na panią? 
- Tak, włamała się do domu, ukradła biżuterię, a gdy wróciłam chciała się pozbyć też mnie, aby nie miał kto podważyć tego co mówi, ale akurat ktoś był ze mną i się wystraszyła, i uciekła. 
- Dlaczego w takim razie nie została oskarżona? 
- Nie ma dowodów, ale chcę tylko powiedzieć, że będę broniła dobrego imienia mojego męża, każdy kto go znał powie to samo co ja, to był dobry człowiek, nie pozwolę, żeby robić z niego przestępcę i pedofila.''

Nie mogłam czytać tego dalej i cisnęłam gazetę na bok. Nie dość, że wiedział o wszystkim, to dodatkowo rozmawiał z tą kobietą. Zdawałam sobie sprawę, że ludzie mogą uwierzyć w jej słowa, bo ona sama w nie wierzyła. Ale skąd on mógł znać szczegóły sprawy, która teraz się toczyła? Grupa osób znających całą prawdę nie była duża, chociaż przez ostatnie dni wydawała się znacznie powiększyć. Wszystko, co mówiłam było w końcu skrupulatnie notowane, a następnie przekazywane z rąk do rąk. Sama nie miałam pewności ile osób miało dostęp do tych dokumentów. Nie można było odmówić reporterowi, że wykonał swoją pracę aż nazbyt rzetelnie, zbierając wszystkie informacje do kupy. Ale to była moja historia, którą miało znać co najwyżej kilka osób, a od tamtego momentu mógł o niej przeczytać, kupując gazetę za kilka dolarów, skuszony nazwiskiem jednej z największych gwiazd na świecie, na okładce. Czułam na sobie skupiony wzrok osób będących ze mną w pokoju. Oni to czytali, musieli czytać. Oceniali mnie. Być może nawet jej wierzyli. Nie mogłam tego znieść i po prostu bez słowa poszłam do sypialni, trzaskając za sobą drzwiami.  

*Michael

- Tak! Dokładnie tak to ma właśnie brzmieć! - Krzyknąłem uradowany, klaszcząc w dłonie, gdy po po kilku godzinach próby, w końcu wyszło idealnie. - Świetnie! Teraz możemy kończyć. - Po długiej próbie puściłem wszystkich w końcu do domów. Zmęczenie powoli dopadało i mnie.
- Już myślałem, że nie skończysz tego dzisiaj. - Zza pleców dotarł do mnie głos Franka, którego się tam nie spodziewałem.
- Co tutaj robisz? - Przetarłem ręcznikiem twarz, po czym podałem mu rękę. - I to o tej godzinie, coś się stało?
- Czytaj. - Bez zbędnego gadania podał mi gazetę.
- Frank, naprawdę? - Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, nie patrząc nawet na okładkę. - I to nie mogło zaczekać do rana?
- Jakby to nie było ważne, to bym nie przyjeżdżał, wracamy do hotelu, będziesz miał lekturę na drogę. - Poszedłem za nim do samochodu, gdzie czekał już na nas Bill. Trochę od niechcenia otworzyłem czasopismo, po czym odnalazłem odpowiedni artykuł. Tym razem jednak sprawa rzeczywiście była poważna. Nie pisali o mnie. Nie tylko o mnie. Chodziło o Scarlett. Opisali dokładnie cały proces, nie wyłączając tego, że brałem w nim udział. Wtedy udało nam się jakoś zamieść pod dywan to, że tam byłem. Tym razem jednak dziennikarz dokopał się do wszystkiego. Jednak to nie było najgorsze. Dalsza część opisywała wszystko, co działo się po tym, jak Scarlett wyszła z więzienia. Włącznie z tym, że sprawa znowu jest w sądzie i dlaczego. Doczytałem do końca i odłożyłem na bok. Wiedziałem, że to nie przejdzie bez echa. Najgorsze w tym wszystkim było to, że upublicznili całą jej historię. Wszystko, co nigdy miało nie wyjść na światło dzienne. Przez tyle lat dusiła to w sobie, a gdy już komuś zaufała, zaczęła mówić, miało się o tym dowiedzieć znacznie więcej osób niż powinno.
- Uważaj na nią. - Bill zatrzymał mnie, gdy już wysiedliśmy z auta. Domyśliłem się, że także czytał artykuł.
- Na nią?
- Nie widziałeś, co mówiła tamta kobieta? Może być niezłą manipulantką, co jeśli za chwilę ciebie też oskarży? 
- Ona nie kłamie. - Nie mogłem uwierzyć, że wystarczył jeden artykuł, aby szef mojej ochrony zaczął sądzić, że tamta kobieta mówi prawdę. Być może ona sama wierzyła w swoje słowa, nie dopuszczała do siebie, że jej mąż był złym człowiekiem, ale ja mimo wszystko miałem pewność, że Scarllet w tym przypadku była szczera. Jeśli nie... musiałaby naprawdę doskonale udawać, aby oszukać nawet specjalistów.  
- Dlaczego w takim razie nie broniła się wcześniej? 
- Adwokat jej nie uwierzył...
- I wierzysz w to? Żeby adwokat nie wykorzystał czegoś takiego? 
- Posłuchaj... ona teraz też nie chciała się bronić, wolała wrócić do więzienia niż mówić o tym wszystkim, ja ją namówiłem, aby spróbowała. 
- Wiedziałeś o tym? 
- Wiedziałem, że ktoś ją skrzywdził, o reszcie powiedziała mi niedawno, dopiero jak się upiła, Bill ona prawie o tym nie mówi, po rozmowie z psychologiem wbiegła pod samochód, ona nie kłamie. - Nadal sprawiał wrażenie, jakby do końca w to nie wierzył, ale oszczędził sobie dalszych komentarzy. - Zostaniesz z nią, jeśli to wszystko się nie skończy do rozpoczęcia trasy - oznajmiłem po chwili, gdy nagle dotarło do mnie, że gdy to wszystko się zacznie, mogę być w Europie. 
- Jestem szefem twojej ochrony, nie mogę, zostanie ktoś inny, ale...
- To moje polecenie, ona cię zna, ufa ci i ja ci ufam, musisz zostać.
- A będzie to potrzebne? Pewnie większość dziennikarzy się znudzi, jak wyjedziesz.
- Mam gdzieś te hieny, to nie to mnie martwi, ona po prostu nie możesz zostać sama. - Nie zadawał więcej pytań. Dogoniliśmy Franka, który szedł przodem i całą trójką poszliśmy do pokoju, aby o wszystkim powiedzieć Scarlett. Bałem się, że się załamie. Całkowicie zapomniałem o tym, że przez ostatnie dni prawie nie rozmawialiśmy. Między nami była dosyć napięta atmosfera. I nagle miałem jej powiedzieć, że od tego momentu, wszyscy o wszystkim wiedzą, że jej życie całkowicie się zmieni. Nie miałem pojęcia jak to zniesie.

*

Po tym jak zniknęła za drzwiami sypialni wyprosiłem Billa i Franka, prosząc, aby odłożyć całą rozmowę o tym, co z tym zrobić dalej, na następny dzień. Gdy tylko wyszli, zapukałem do drzwi sypialni, ale tak jak się spodziewałem, nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Uchyliłem drzwi i wszedłem do środka, gdzie od razu uderzyło mnie zimne powietrze. Okno było otwarte na oścież. Momentalnie moje serce zaczęło bić szybciej, ale gdy tylko zaświeciłem światło okazało się, że Scarlett siedziała na łóżku wpatrzona w jakiś punkt na zewnątrz.
- Zmarzłaś. - Na moje słowa tylko wzruszyła ramionami, nawet nie podnosząc na mnie wzroku.
- Obiecałam, że nic sobie nie zrobię - powiedziała, jakby wyczuwając moje zdenerwowanie. Z ulgą, zgasiłem światło, po czym wziąłem koc, którym okryłem jej ramiona, a sam usiadłem obok, przekierowując wzrok na niebo, na które ona także patrzyła. 
- Czytałem gdzieś, że patrząc w niebo widzimy przeszłość - odezwałem się ciekawostką, która pierwsza przyszła mi do głowy. - Może część z tych gwiazd już nie istnieje, albo istnieje w jakiejś całkiem innej formie. - Poczułem, że dziewczyna się przysunęła i oparła głowę o moje ramię, na co ją objąłem. 
- Wiesz coś jeszcze? - Dopytała. - O gwiazdach? 
- Nic szczególnego, ale nawet bez tego, nocne niebo jest niesamowite, chociaż w centrum miasta niewiele widać. 
- W twoim Neverlandzie pewnie widać o wiele lepiej. 
- Jest tam takie jedno wzgórze, oddalone od parku rozrywki i innych świateł, stamtąd zawsze je obserwuje, kiedy nie mogę spać - przerwałem, zerkając na nią kątem oka. - Kiedy trasa się skończy, zaprowadzę cię tam.
- Chcesz żebym jeszcze wróciła do Neverlandu? - Jej błękitne oczy zwróciły się w moją stronę.
- Jasne, że chcę, jeśli przez ten rok wytrzymamy razem w trasie, to może Neverland będzie także twoim domem? Kto wie.
- Nie rozumiem cię Michael. - Odsunęła się ode mnie jakby nagle. - Przez ostatnie kilka dni zachowywałeś się jakbyś miał mnie dosyć, a teraz mówisz tak jakby nic się nie stało.
- Bo czasami już się gubię i sam nie wiem, co robić, zaczęliśmy od kłamstwa, a teraz chociaż wszystko sobie wyjaśniliśmy nie jest wcale łatwiej, ale...
- I to moja wina - wtrąciła się. - Robię głupoty, popełniam błąd za błędem i już nie wiem jak mam cię przepraszać.
- Scarlett bardzo chcę dać nam szansę. - Zbliżyłem się do niej, kończąc zdanie, które mi przerwała, jednocześnie kładąc dłonie na jej policzkach. - Kocham cię i nie chcę odpuszczać od tak, to przez co przechodzisz... nie byłem na to przygotowany, ale nie chcę odpuszczać. - Zawahałem się, ale krótko ją pocałowałem. - Czasami mogę się złościć, ale nie zostawię cię z tym samej, pamiętaj o tym, zanim coś zrobisz.
- Postaram się. - Zainicjowała kolejny pocałunek. Wciąż nieśmiało, jakby sprawdzała moją reakcję, ale czując, że odwzajemniam jej czułości, nabierała pewności. - Tęskniłam za tobą - szepnęła, a po jej policzku spłynęło kilka łez. Rozumiałem, co miała na myśli. Chociaż widzieliśmy się codziennie, to ostatnio mijaliśmy się bez słowa. Dobrze było ponownie czuć ją obok. Bardzo chciałem, aby tak było już zawsze. Bez spięć, bez kłótni, abyśmy w końcu mogli żyć bez rozmyślania o przeszłości i bez tego co nam o niej przypominało. Oboje, po tych kilku dniach, byliśmy siebie spragnieni na tyle, że dalsze słowa były zbędne. Z każdą sekundą coraz odważniej dotykaliśmy swoich ciał, zsuwając z nich zbędne ubrania.
- Kocham cię - powtórzyłem kolejny raz, całując jej szyję, obojczyki i piersi. Cicho pisnęła, gdy zostawiłem na jednej z nich niewielką malinkę, co tylko zachęciło mnie, aby pójść dalej. - W porządku? - Upewniłem się, czując, że lekko drży. Mimo wszystkich emocji myślałem o tym, aby nie zrobić jej krzywdy. Zdawałem sobie sprawę, że za każdym razem idąc ze mną do łóżka, przekracza jakąś swoją bezpieczną granicę. Dlatego, gdy się kochaliśmy, powoli pozwalałem sobie na coraz więcej, sprawdzając jak zareaguje, starając się ją za każdym razem ośmielać do nowych rzeczy. Czułem jak wbija paznokcie w moje ramiona, gdy schodziłem pocałunkami niżej. Jednak zatrzymała mnie, dając mi do zrozumienia, że to jeszcze nie jest moment, aby iść w tą stronę. Więc wróciłem do miejsc, które wydawały się dla niej komfortowe. Chociaż nie pozwoliła mi na to, co chciałem zrobić, atmosfera wcale się nie popsuła. Kochaliśmy się w sposób, jaki nam obojgu sprawiał przyjemność.

- Co teraz będzie? - Spytała, gdy oboje jeszcze nie spaliśmy, a zimne powietrze z uchylonego okna, delikatnie muskało nasze ciała.  
- Teraz? Prześpimy się, a rano ustalimy z twoim adwokatem i moim menadżerem co dalej. - Głaskałem ją po nodze. - Nie stresuj się tym.
- Tego nie da się wycofać, prawda? - Pokręciłem głową.
- Przepraszam, nie chciałem, aby to wszystko teraz wyszło.
- Nie chciałam, aby kiedykolwiek to wyszło, aby wiedziało o tym więcej osób niż musi. - Westchnęła. - Boję się, że to wszystko pogorszy, że ta kobieta zacznie się wtrącać.
- Ej, jestem po twojej stronie, twojej prawniczce zależy, myślę że opinie specjalistów też są... - Nie chciałem używać słowa "dobre", bo kompletnie nie pasowało do tej sytuacji i zastanawiałem się jak je zastąpić.
- Nie wiemy jakie są dokładnie.
- Ale nikt liczący się w tej sprawie nie podważa twoich słów.
- A co jeśli tego pojawi się więcej? Jeśli dokopią się jeszcze do czegoś? Boję się.
- Nie stresuj się na zapas, to nic nie da. 
- Wierzysz w to co ona mówiła?
- Wierzę tobie, wiem, że mówisz prawdę. - Pocałowałem ją w czoło. - Dziennikarzom się w końcu znudzi, a do końca tego wszystkiego już mało brakuje, przejdziemy przez to, razem.

***

Hej!
Gdzieś pomiędzy zaliczeniami na studiach znalazłam chwilę, aby dokończyć rozdział i wam go wrzucić. Trochę się w nim dzieje 😅

Liczę na Wasze opinie w komentarzach i zapraszam do zostawienia gwiazdek jeśli rozdział wam się podoba!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro