XII. On
TW: Na początku rozdziału pojawi się opis przemocy seksualnej!
*Lily
Widzę wokół siebie szkolne mury, które znam doskonale. To ostatni dzień przed wakacjami. Tym razem jestem tylko obserwatorką. Nie chcę tam wchodzić, ale robię to mimowolnie. Wchodzę na aulę, gdzie właśnie mała blondynka podbiega do mężczyzny z dyplomem w dłoni. Widząc jego twarz chcę odwrócić wzrok, wyjść, ale nie mogę. Coś zmusza mnie do oglądania dalej tej sceny, chociaż przecież znam ją na pamięć. Trudno w końcu zapomnieć taki dzień. Dzień, który z najpiękniejszego dnia w życiu w jedną chwilę zmienił się w koszmar.
-Jestem z ciebie dumny. - Pochyla się nad dziewczynką i całuje ją w czoło, gdy ta podaje mu dyplom, na którym widnieje napis ,,Najlepsza średnia w szkole''. Wiedziała, że nowi rodzice cenią sobie dobre stopnie więc robiła wszystko, aby tylko im się przypodobać. Udało się. Dziecko jest w stanie zrobić wiele, dla ojcowskiej miłości. Ona siedziała nad książkami całymi dniami tylko po to, aby usłyszeć od niego to jedno zdanie. On nigdy wcześniej nie patrzył na nią tak jak dzisiaj. - Kocham cię córeczko. - Te słowa wypowiada po raz pierwszy, odkąd została adoptowana. Wystarczą, aby poczuła, że naprawdę ma ojca. To moment, w którym jest najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. W nagrodę, zabiera ją na lody i pizzę, przez całą drogę trzymając za rękę. Czuję jak rozpiera ją dumna, gdy słyszy jak chwali się kobiecie, która je sprzedaje, jaką ma zdolną CÓRKĘ. Nie chodzi o nagrodę ze szkoły, ta nie ma znaczenia, a o to, że w końcu docenił ją ktoś na kim jej najbardziej zależało. Po raz pierwszy w życiu czuje, że ktoś ją kocha, naprawdę kocha. Idę za nimi, gdy wracają do domu. Jego żony jeszcze nie ma, mówi, że ma zmianę do późna. Pozwala swojej przybranej córce wybrać film, a w tym czasie sam robi popcorn. Już po chwili siedząc na kanapie oglądają ,,Rockiego''. Wyglądają na naprawdę szczęśliwą rodzinę. Chcę krzyknąć do niej, aby uciekała, powiedzieć, że on kłamie. Chcę ją stamtąd zabrać, ale ona mnie nie widzi, ani nie słyszy. Mogę się tylko przyglądać, chociaż doskonale wiem, co się zaraz stanie. Wtedy po raz pierwszy kładzie dłoń na jej nodze i zaczyna przesuwać ją w górę i w dół. Chociaż dziewczynka ma zaledwie jedenaście lat, czuje, że coś jest nie tak. Jednak nic nie mówi. Może to nic takiego? Zwykły czuły gest ze strony ojca. W końcu nie może chcieć jej skrzywdzić, nie krzywdzi się ludzi, których się kocha. Tak jej się przynajmniej wydaje. Zdezorientowana patrzy na niego, a on tylko się uśmiecha. - Jesteś śliczna. - Na dźwięk tych słów ona zawstydzona spuszcza głowę. - Wyrośniesz na piękną kobietę, ładniejszą niż moja żona. - Nie spuszczając z niej wzroku podjeżdża ręką wysoko, pod jej spódniczkę, która jest częścią szkolnego mundurku. - Gdy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że to ty dołączysz do naszej rodziny. - Wiem, co się zaraz stanie. Chcę odwrócić wzrok, ale nie mogę. Ściska mocniej jej udo, a drugą ręką rozpina swój rozporek i...
- Lily! Lily obudź się! - Ze snu wyrwał mnie kobiecy głos. Popatrzyłam na nią zdezorientowana. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy, a całe ciało drży. Rozglądnęłam się po pokoju.
- On tu jest. - Podkuliłam nogi i schowałam twarz w kolana. Byłam przerażona. Ten sen był tak realny. Patrzyłam na samą siebie sprzed lat i nie mogłam nic zrobić, nie mogłam go powstrzymać, nie mogłam niczego zmienić. Dręczył mnie nawet po swojej śmierci, a ja nie mogłam odwrócić wzroku.
- Nikogo tutaj nie ma oprócz mnie, co się dzieje? - Usiadła na skraju łóżka, starając się mnie uspokoić, ale ja nie mogłam jej uwierzyć. - Lily, popatrz na mnie, jestem tylko ja. - Zmusiła mnie, abym na nią spojrzała.
- Nic - odpowiedziałam, chociaż mój głos się łamał. Powoli docierała do mnie rzeczywistość. On nie żył od ośmiu lat.
- Krzyczałaś przez sen i kopałaś w ścianę tak, że myślałam, że ją rozwalisz.
- To tylko sen. - Wbiłam swój wzrok w ścianę, starając się powstrzymać napływające łzy. Nie chciałam płakać, ale nie dałam rady. Nie tym razem.
- Co ci się śniło? - Pokręciłam tylko głową dając jej do zrozumienia, że nie jestem w stanie o tym mówić. Gdy już się rozkleiłam, nie mogłam przestać płakać. Nie panowałam nad tym. Poczułam jak głaska mnie po plecach. Nie pytała o nic więcej. Została ze mną do póki się nie uspokoiłam. Widziałam jak patrzyła na mnie ze współczuciem, a ja nie mogłam znieść tego spojrzenia. Byłam przekonana, że gdybym powiedziała jej prawdę, zaraz stwierdziłaby, że to moja wina, znalazłaby coś, co tylko potwierdziłoby, że sama się prosiłam. Albo uznałaby, że kłamię, tak jak było ten jedyny raz, gdy zdecydowałam się komuś powiedzieć. Nie kłam to dostaniesz krótszy wyrok. Usłyszałam od adwokata. Pewnie sama pchałaś mu się do łóżka. Policjant, który był wtedy z nami tylko mnie wyśmiał. Od tamtej pory nikomu nie zaufałam na tyle, aby o tym opowiedzieć. Zabiłaś dobrego człowieka, operował moją córkę, dzięki niemu ona żyje! Grzmiał jeden z naszych sąsiadów na sali sądowej. Miałam wrażenie, że część przesłuchiwanych osób przyszła tylko po to, aby udowodnić jaki on był wspaniały. Od początku było z nią coś nie tak. Urodziła się w patologii, ma to w genach. Milczałam, gdy mówili te wszystkie rzeczy. Milczałam, gdy jego żona krzyczała życząc mi śmierci. Przez cały proces powiedziałam tylko jedno zdanie: Przyznaję się. Jedyne czego chciałam to, aby to wszystko już się skończyło. Nawet liczyłam na to, że skażą mnie na śmierć, bo co innego mi zostało? Życie z łatką kryminalistki, bez niczego ani nikogo. A takie życie, to co to za życie? Widziałam wokół siebie jedynie wrogie, osądzające mnie spojrzenia. Nikt nie zwracał uwagi na to, że sama się bałam. Zabiłam, to jedyne, co miało znaczenie. Nikt nie stanął w mojej obronie, nikt nawet nie chciał znać mojej wersji wydarzeń. Nikt nie spytał dlaczego to zrobiłam. Jednak sąd był dla mnie nad wyraz łaskawy. Zbyt łaskawy.
Chociaż tylko Jackson był naocznym świadkiem, jako jedyny wydawał się patrzeć na mnie bez tej okrutnej odrazy. Oszczędził sobie zbędnych komentarzy, nie powiedział niczego poza tym co widział. Lecz to wystarczyło. Nie znał ich ani mnie, tam znalazł się tylko przypadkiem. Gdyby mnie nie zatrzymał, gdyby tylko pozwolił mi uciec wszystko potoczyłoby się inaczej... Jednak tak się nie stało. Dlatego, gdy spotkałam go po latach, cały swój strach i smutek starałam się zmienić w nienawiść do niego. Mógł być najlepszą osobą na świecie, ale ja pragnęłam tylko tego, aby go zniszczyć. Jakby miało to sprawić, że odegram się na wszystkich, przez których moje życie tak wyglądało. Dlatego po ciężkiej nocy pozostało mi zacisnąć zęby i pójść na umówione spotkanie, na którym mieliśmy dopiąć wszystkie formalności związane z trasą koncertową. Gdy zaproponował mi udział w koncertach jedynie w Stanach, nie mogłam nie przyjąć tej pracy. To była okazja, która mogła nigdy więcej już się nie przytrafić. Doprowadziłam się do porządku i podjechałam metrem pod hotel. Wiedziałam, że to ryzyko, w końcu nie mogłam zataić tego, kim jestem, podpisując umowę, sprawiłoby to za dużo problemów. Gdyby zobaczył, że go okłamuję, wszystko trafiłby szlag. Ale zbyt dużo mogłam zyskać, aby nie zaryzykować. Przekraczając bogato zdobione drzwi, które otworzył mi portier, poczułam zdenerwowanie. Rozglądnęłam się dookoła wypatrując pośród eleganckich gości i pracowników jakiejś znajomej twarzy. W końcu zauważyłam Billa, który czekał na mnie, tak jak się umawialiśmy. Przywitaliśmy się i od razu weszliśmy do windy, która zawiozła nas na prawie najwyższe piętro.
- Cieszę się, że cię widzę. - Gdy tylko wysiedliśmy usłyszałam głos mojego przyszłego szefa, który wyglądał jakby na nas czekał.
- Ciebie też miło widzieć - odpowiedziałam automatycznie, ledwie rozpoznając swój głos. Na jego dźwięk, z jego twarzy znikł uśmiech i zaczął mi się uważniej przyglądać.
- Dzięki Bill, zaprowadzę ją do Franka - zwrócił się do ochroniarza, na co on tylko wykonał ledwie zauważalny ruch głową i odszedł. - Wszystko w porządku? - Spytał, gdy tylko zostaliśmy sami na korytarzu, a ze mną zaczęło dziać się coś złego. W jednym momencie wszystko wróciło.
- Tak, nie mogłam spać, ale to nic takiego. - Starałam się panować nad swoim głosem, ale nie mogłam. Zacisnęłam mocno pięści, aby tylko się nie rozpłakać, jednak nic to nie dało. Nie wiem, co się ze mną działo, ale gdy tylko go zobaczyłam, gdy usłyszałam jego głos, nie mogłam powstrzymać łez, chociaż bardzo się starałam. Tego dnia się rozsypałam. Nagle stałam się bezsilna, bezbronna i zawstydzona. Nie przewidziałam, że tak zareaguję, przecież nie widziałam się z nim po raz pierwszy. Chciałam odwrócić się i uciec stamtąd, najlepiej na ulicę, prosto pod koła jakiegoś samochodu. Wtedy poczułam jak mnie obejmuje. Lekko zadrżałam na ten gest, ale nie odsunęłam się. Przeciwnie, przysunęłam się bliżej i oparłam głowę na jego klatce piersiowej, jakby moje ciało samo domagało się w tym momencie czyjejś bliskości. Będąc w jego ramionach, czując jego dłoń na swojej głowie, powoli się uspokajałam.
- Już lepiej? - Spytał, gdy zauważył, że robię krok w tył.
- Tak, przepraszam za to, nie wiem, co mnie napadło.
- Nie przepraszaj. - Podał mi chusteczkę, którą przetarłam oczy. - Co się stało? - Zamiast odpowiedzieć, pokręciłam tylko głową. Musiałam wziąć się w garść.
- Nic takiego, gorszy dzień, ale już w porządku.
- Na pewno? Jeśli potrzebujesz jeszcze chwili, aby dojść do siebie, to Frank może zaczekać.
- Już jest ok. - Robiłam wszystko, aby mój głos brzmiał pewnie. - Możemy iść załatwić formalności.
- Jeśli coś cię trapi i potrzebujesz rozmowy, to spróbuję pomóc. - Wyglądał jakby naprawdę się zmartwił. Chociaż z jakiego powodu by miał? W końcu nie byłam dla niego nikim ważnym.
- Michael, wszystko już jest dobrze, naprawdę.
- Frank już na ciebie czeka. - W końcu odpuścił i zmienił temat. - Ma wszystko przygotowane, wyjaśni ci co i jak, ja muszę iść, bo niedługo jadę na plan i powinienem się przygotować. - Na te słowa mogłam odetchnąć z ulgą. Przynajmniej jedna rzecz tego dnia mogła pójść po mojej myśli. - Ale jeśli ci się nie spieszy, to jak już skończycie podpisywać kontrakt, przyjdź do mnie do pokoju, poznasz Karen, będzie na trasie zajmować się makijażem - powiedział, zanim jeszcze nacisnął klamkę.
- Nie dam rady. - Od razu odmówiłam. Nie dlatego, że nie mogłam. Nie chciałam ponownie przy nim płakać.
- Rozumiem, w takim razie chyba zobaczymy się dopiero na trasie i dziękuję, że się zgodziłaś.
- To ja dziękuję za szansę.
- Nie ma sprawy, nie zajmuję ci już czasu, do zobaczenia. - Pożegnaliśmy się, a ja weszłam do środka. Menadżer przywitał się ze mną formalnym uściskiem dłoni i bez zadawania pytań podał umowę. Musiał naprawdę ufać wyborom Michaela, bo gdy wypełniłam dokumenty tylko sprawdził czy wszystko jest wpisane w odpowiednich miejscach i włożył plik kartek do grubego segregatora. Nie trwało to długo, więc po wszystkim skierowałam się prosto do wyjścia. Chciałam jak najszybciej znaleźć się daleko od tego miejsca. Nie mogłam pozwolić sobie na żadne chwile słabości, jednak przestawałam sobie radzić, chociaż to jeszcze do końca do mnie nie docierało. Z każdym dniem wydawało się być tylko gorzej.
Gdy tylko wysiadłam z metra swoje kroki skierowałam prosto do sklepu Barucha. Potrzebowałam czegoś, co przyniesie mi ulgę, natychmiast. Na miejscu sprzedawcy akurat był tylko Lewi, ale kompletnie to zignorowałam.
- Coś na uspokojenie - rzuciłam, gdy tylko stanęłam przed ladą. Spojrzał na mnie przez chwilę, po czym wyjął coś z kieszeni i położył na blacie. Był to woreczek, w którym znajdowały się zaledwie dwie tabletki. - Co to jest?
- Zadziała - odpowiedział, ignorując moje pytanie. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam jego głos, co wprawiło mnie w tak wielkie osłupienie, że nie zadawałam więcej pytań. Z resztą, miało zadziałać, tylko to się liczyło. Rzuciłam pieniądze na stół i wyszłam, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Wiedziałam, że będę sama. Wzięłam jedną tabletką, a niedługo po niej drugą. Wydawało mi się, że nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, natrętne myśli tylko się nasiliły. Jednak, gdy tylko spróbowałam wstać zakręciło mi się w głowie i padłam z powrotem na łóżko. Wtedy urwał mi się film.
***
Hej!
Przyznam szczerze, że ciężko pisało mi się ten rozdział, ale chciałam powoli wprowadzić w was w historię głównej bohaterki.
Jak wam się podoba nowy rozdział?
Dziękuję za komentarze i gwiazdki pod poprzednią częścią i zapraszam do zostawienia czegoś po sobie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro