Rozdział 2
Rano obudził mnie Steve.Szybko się ogarnęłam i zabraliśmy się za nasze codzienne zajęcie- szukanie Barnesa. Oczywiście ja byłam osobą szukajacą, bo Steve nie ogarnia dwudziestego pierwszego wieku.
Po kilku godzinach gapienia się w monitor i szukania jakichkolwiek śladów Zimowego Żołnierza, zaczynaliśmy, jak każdego dnia, tracić nadzieję. Szukaliśmy go trzy lata i do tej pory nic. Wiedziałam ,że Steve niedługo odpuści.
-Dobra Moon, kończymy, wyłączaj to.- powiedział Steve.
-Jak chcesz to idź, ja jeszcze poszukam.- odpowiedziałam nie zpuszczając wzroku z monitora.
-Szukamy go trzy lata.
-Może się znaleźć w każdej chwili.
-Naprawdę jeszcze w to wierzysz Moon?- powiedział ze łzami w oczach.- Przestań być dzieckiem! To nie jakiś serial, to prawdziwe życie, tu nic nie układa się po twojej myśli! Prawdopodobnie nigdy go nie zobaczymy!- i w tym momencie przerwał swój monolog. Usłyszeliśmy pikanie z komputera, oznaczało to jedno- jakaś kamera zarejestrowała Barnesa. Szybko obróciliśmy się w stronę monitora.
-Nigdy go nie zobaczymy?- zapytałam uśmiechając się z satysfakcją, po czym włączyłam widok z kamery. Naszym oczom ukazał się Bucky kupujący śliwki, co spowodowało że uśmiechnęłam się szeroko.
-Gdzie to?- zapytał Steve.
-Rumunia.- odpowiedziałam.
-Coś dokładniej?
- Czekaj, szukam...hmmm- zaczęłam wpisywać kolejne polecenia- Bukareszt.
-Pakuj się, lecimy za godzinę.
***
przepraszam za wszystkie błędy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro