Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII ♥


Przetarłam dłonią oczy, wzdychając ciężko. Przestałam się martwić przeskokami między światami. Odnosiłam wrażenie, że zaakceptowałam to zjawisko jako stały element mojego życia, coś co musiało się prędzej czy później wydarzyć.

Ziewnęłam, rozciągając się i rozglądając zmrużonymi oczami po swoim mieszkaniu. Położyłam się z powrotem, kiedy nie zauważyłam żadnej zmiany — najwyraźniej musiało w każdym świecie wyglądać identycznie.

— Orion, jesteś tu? — rzuciłam bezbarwnym głosem.

— Tak, jestem! — zawołał. — W porządku? Pamiętasz wszystko?

— Nie sprawdzałabym, czy wciąż tu jesteś, gdybym znowu straciła pamięć — mruknęłam, powoli podnosząc się z łóżka. — Czuję się, jakbym żyła w zapętlonej przestrzeni czasowej.

— Heh, to może tak wyglądać, ale nie mar...

— Nie musisz mnie pocieszać — przerwałam mu najmilej, jak potrafiłam. — Nie skarżę się ani nie narzekam, po prostu stwierdziłam fakt. Wiem, że to nie będzie trwało wiecznie, więc nie ma  się czym przejmować. Nie musisz się tym obciążać. Jedziemy na jednym wózku. 

— [Imię]... — wyszeptał łamiącym się głosem. Przez dłuższą chwilę przyglądał mi się z niemałym poruszeniem, aż zaczęłam się martwić, że za moment się rozpłacze. — Jesteś wspaniała.

Wyglądał, jakby zamierzał mnie przytuli, ale wtedy rozległ się dźwięk dzwonka, całkowicie zmieniający panującą atmosferę. Spojrzeliśmy po sobie z Orionem, aż w końcu zsunęłam się z łóżka, aby pójść otworzyć. Przejechałam dłonią po włosach, przy okazji zauważając, że miałam na sobie swoje codzienne ubrania zamiast piżamy. Tym razem spodobała mi się zaistniała zmiana, oznaczająca, że nie musiałam witać gościa kompromitująco ubrana.

Sięgnęłam w stronę klamki, nie kwapiąc się uprzednim sprawdzeniem, kto przyszedł. Otworzyłam drzwi od razu, widząc na progu niezadowolonego Shina.

— Czemu otwarcie drzwi zawsze zajmuje ci tyle czasu?

Osłupiałam na moment, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Jego widok jednocześnie mnie zaskoczył jak i ucieszył, przez co nie potrafiłam niczego z siebie wydusić.

Shin przyjrzał mi się badawczym wzrokiem, marszcząc przy tym brwi.

— Nieważne. Przynajmniej jesteś gotowa. Chodźmy — powiedział zniecierpliwiony, odwracając się i ruszając jak gdyby nigdy nic w stronę klatki schodowej.

— Co? Czekaj! Dokąd chcesz pójść? — zawołałam za nim.

— Jak to dokąd? Przecież miałem zaprowadzić cię do pracy. Nie pamiętasz już? — Posłał mi pytające spojrzenie znad ramienia.

— Do pracy... — szepnęłam, przypominając sobie o obietnicy Shina z pierwszego świata.

Najwyraźniej czas stał w miejscu, gdy znajdowałam się w innych rzeczywistościach, co poniekąd przeczyło temu, co powiedział Orion. Czyżbyśmy odwiedzali zupełnie odmienne miejsca?

— Wszystko w porządku? — zapytał już nieco łagodniej.

— Co? Ach, tak. Przepraszam, miałam strasznie długi sen i coś mi się pomieszało, ale już jest dobrze! — odpowiedziałam, starając się zabrzmieć przekonująco. — W każdym razie, cieszę się, że tu jesteś.

— Nie wiem, o co ci chodzi, ale naprawdę się pośpiesz.

Zaśmiałam się pod nosem, zakładając buty, a następnie idąc po torebkę. Brakowało mi Shina i jego niecodziennego usposobienia. Nie licząc Oriona, to z nim czułam się najbardziej zżyta. Miałam nadzieję, że zostanę z nim jak najdłużej.



~ ♥ ~



Uśmiechnęłam się pobłażliwie, kiedy Shin zaprowadził mnie do Meido no Hitsuji, wskazując głową tabliczkę, na której widniała jej nazwa. Myślał, że nie weszłam do środka ani razu, podczas gdy znałam to miejsce równie dobrze, co własne mieszkanie.

— Przyprowadziłem cię tutaj raz. Pamiętasz? — zapytał, na co przytaknęłam. — Więc cię już zostawię.

—  A co z tobą?

— Mam przygotowania do egzaminów końcowych, ale przyjdę po ciebie, kiedy skończysz pracę. 

— Jesteś pewien? Nie musisz się tym kłopotać, dam radę trafić sama do domu.

— To żaden kłopot — zapewnił, klepiąc mnie lekko po głowie.

Kąciki ust mimowolnie mi drgnęły, a serce zabiło szybciej.

— A, właśnie. Pamiętasz to? — zapytał.

To? — Uniosłam pytająco brwi.

— Musisz we właściwy sposób witać klientów. Nie mówisz dzień dobry, tylko witaj, paniczu.

— Ach, to...  — zaśmiałam się, masując swój kark. — Pamiętam.

— A kiedy klient wychodzi? — dopytywał.

Spojrzałam na niego z nadąsaną miną.

— To nie czas, żeby się wstydzić.

Widziałam po wyrazie jego oczu, że kierowały nim dobre intencje. Z pewnością nie chciał, żebym podpadła szefowi przez taką drobnostkę. Rozumiałam to doskonale.

A jednak z jakiegoś powodu nie chciało mi to przejść przez gardło, choć używałam tej formułki już wielokrotnie.

— Uważaj na siebie, paniczu — przełamałam się w końcu. Mówienie tej formułki do obcych mężczyzn było zdecydowanie prostsze.

Ukłoniłam się lekko, tak jak było to wymagane w pracy, a kiedy się wyprostowałam, dostrzegłam na twarzy Shina delikatne ślady rumieńca.

Shin odwrócił się do mnie plecami.

— Wygląda na to, że sobie poradzisz. Mimo to pamiętaj, że Toma zawsze może ci pomóc.

— Pamiętam. Nie musisz się martwić — zapewniłam, uśmiechając się szeroko. Miałam nadzieję, że wyraz zarumienionej twarzy Shina pozostanie w mojej pamięci na zawsze.



~ ♥ ~



Z uwagi na mój stan, o którym pokrótce opowiedział w pracy Toma, pozwolono mi wcześniej skończyć, lecz odmówiłam. Nie dokuczały mi zawroty głowy ani żadne inne dolegliwości, więc nie widziałam potrzeby wcześniejszego powrotu do domu. Zwłaszcza że Shin obiecał po mnie przyjść, a nie zamierzałam go wystawić.

Tęsknota pomogła mi zacząć zachowywać się wobec niego pewniej i bardziej naturalnie, w przeciwieństwie do początków naszej znajomości, kiedy nieustannie czułam się przy nim niekomfortowo. Nasza relacja rozwinęła się samoistnie, jakbyśmy naprawdę znali się od dziecka.

— Jak na sierpień jest dość zimno — zauważyłam, mocniej naciągając rękawy kurtki na dłonie. — Podoba mi się to.

— Przynajmniej tobie. Większość osób panikuje z tego powodu.

— Dlaczego? Odrobina chłodu jest przyjemna.

— Mróz też by ci się spodobał — stwierdził, unosząc lekko kąciki ust.

— Czemu tak myślisz?

— Od zawsze wolałaś chłodniejsze klimaty.

Kiedy patrzył na mnie wzrokiem pełnym skrywanych i niewymówionych uczuć, mimowolnie poczułam, jak moje ciało zalewa fala ciepła. Nie dziwiło mnie, że preferowałam chłód, skoro gorąc tak otumaniał.

— C-ciekawe, czy zostanie tak już do jesieni — dodałam, próbując ukryć zawstydzenie.

— Możliwe... — przytaknął. — Pamiętasz swój pierwszy występ?

Zamyśliłam się, z całych sił próbując coś sobie przypomnieć, ale żadne wspomnienie się nie pojawiło.

Pokręciłam smutno głową.

— Niestety nie.

— Rozumiem... — mruknął, na moment się zamyślając.

Żałowałam, że nie wiedziałam, o czym myślał. A raczej, jakie wspomnienia nas łączyły. Jeżeli rzeczywiście byliśmy przyjaciółmi z dzieciństwa, to na pewno wiele razem przeżyliśmy. Chciałabym pamiętać zarówno te dobre, jak i te złe momenty. Momenty, które ukształtowały mnie jako człowieka, a których obecnie znajdowały się poza moim zasięgiem. Zupełnie jakbym stała się zeszytem z czystymi stronami.

— Opowiesz mi o tym występie? — poprosiłam. — Może wtedy mi się coś przypomni i... Cóż... Mam wrażenie, że coś cię w tej kwestii też gryzie.

— Ech, to dlatego, że wtedy... Po występie... powiedziałem ci mnóstwo okropnych rzeczy. Rzeczy w stylu: co to był za występ? czy ty w ogóle chcesz, żeby ludzie cię usłyszeli? twój głos był ledwie słyszalny, jak to miało sprawić, że będą chcieli cię słuchać? Byłem wredny i doprowadziłem cię do płaczu, ale ty tego nie pamiętasz. Nadal mówię niemiłe rzeczy, ale kiedy teraz o tym myślę, to brak wspomnień jest dużo gorszy od posiadania choćby tych złych. 

— Chyba masz rację... Szczerze mówiąc, dotychczas się nad tym nie zastanawiałam. Myślałam tylko o odzyskaniu wspomnień, nie skupiając się na tym, co mogą przedstawiać. Jak mogą mnie zmienić... — urwałam. Zdziwiło mnie, że wcześniej nie pomyślałam o przeszłości jako głównym ogniwu kształtującym osobowość. Przywrócenie moich wspomnień mogło wszystko zmienić. — Myślę, że jeżeli pomimo tych złych wspomnieć wciąż cię kochałam, to nic tego nie zmieni. Całkiem możliwe, że moja utrata pamięci sprawi, że jeszcze bardziej się do siebie zbliżymy.

Shin spojrzał na mnie zdziwiony, jak gdybym powiedziała najdziwniejszą rzecz na świecie. Po chwili jednak uśmiechnął się czule. Nigdy wcześniej nie widziałam u niego tak łagodnego wyrazu twarzy. Wręcz nie mogłam oderwać od niego oczu.

— Niezależnie od sytuacji, wciąż szukasz pozytywów. Zawsze ci tej cechy zazdrościłem — wyznał, na co zawstydzona opuściłam nisko głowę.

Nagle poczułam, że złapał mnie za rękę. W pierwszym odruchu całkowicie zesztywniałam, lecz po kilku sekundach nieco się rozluźniłam. Mimo szaleńczo kołatającego serca zdołałam się szeroko uśmiechnąć.



~ ♥ ~



— Co robisz, [Imię]? — zapytał Orion, lewitując po turecku obok mnie. 

Jeszcze raz objechałam wzrokiem półkę z książkami, zanim wyprostowałam się, aby mu odpowiedzieć.

— Zauważyłam to wcześniej, ale chciałam się upewnić, że w tym świecie nie posiadam żadnego pamiętnika — odpowiedziałam, odgarniając niesforne kosmyki z twarzy. — Myślałam, że może coś pominęłam, ale wychodzi na to, że zeszyt z zapiskami z przeszłości jest w świecie, w którym odwiedza mnie Toma.

— Hm, rozumiem. Jak myślisz, dlaczego tak jest? 

— Nie mam pojęcia, ale za każdym razem, gdy się przenoszę pojawiają się jakieś drobne zmiany. W pracy widać to w szczególności.

— Co masz na myśli?

— Cóż... Najistotniejsze zmiany są w relacjach. Sawa-san jest za każdym razem miła, ale nie zawsze pracuje w kawiarni, a do tego czasem wydaje mi się, że nie jesteśmy tylko koleżankami po fachu. Mine czasem odnosi się do mnie z szacunkiem, a innym razem życzy mi jak najgorzej.

— Yhm, ona mnie trochę przeraża — wyznał markotnie Orion.

Parsknęłam.

— Mimo że nie może cię zobaczyć?

— Oczywiście! Wystarczy, że ja ją widzę!

Uśmiechnęłam się rozbawiona, siadając na łóżku. Wzięłam ręcznik, który zawiesiłam wcześniej na ramionach, a następnie zaczęłam wycierać nim mokre włosy. 

— Ciekawi mnie, dlaczego nie mogą cię zobaczyć ani usłyszeć... — rzuciłam, zastanawiając się nad tym na głos.

— Ponieważ ludzie nie widzą duchów — odpowiedział, przybierając poważny wyraz twarzy. — Gdybym przypadkowo na ciebie nie wpadł, ty również byś mnie nigdy nie zobaczyła ani nie usłyszała.

— Czyli jak już wszystko wróci do normy... nigdy więcej się nie spotkamy?

— Najprawdopodobniej tak — potwierdził. — Na pewno nie będziesz wiedziała o mojej obecności, nawet jeżeli się pojawię.

— Ale... Czy wszystko wróci kiedykolwiek do normy? Przecież cały czas podróżuję pomiędzy innymi rzeczywistościami. Jak tylko jedna z nich może być prawdziwa?

— Myślę, że to bardziej skomplikowane...

— Och, wybacz. Zapominam cały czas, że gdybyś to wiedział, powiedziałbyś mi o tym już dawno— westchnęłam ciężko, ściągając ręcznik z ramion. — Musimy po prostu iść naprzód.

— Dokładnie! Damy radę!

Przytaknęłam. Nie potrafiłam jednak wyrzucić dręczącego mnie tematu z głowy. Obawiałam się odkrycia prawdziwej rzeczywistości, dowiedzenia się, co było prawdą, a co kłamstwem.



~ ♥ ~



Westchnęłam ciężko, rozmasowując lewe ramię. Zaczęłam dochodzić do wniosku, że każda praca staje się z czasem męcząca. Momentami żałowałam, że nie mieszkałam w miejscu bardziej oddalonym od kawiarenki, aby móc wracać taksówką albo metrem, nawet jeżeli przywykłam do codziennych spacerów. Najprawdopodobniej nie narzekałabym, gdyby Shin mógł wracać zawsze razem ze mną. Ceniłam czas, jaki spędzaliśmy razem. Miałam wtedy szansę na dowiedzenie się czegoś więcej o naszej przeszłości. Zdołałam się domyśleć, że był to nieco drażliwy dla Shina temat, dlatego nie naciskałam na niego za bardzo.

Jednakże droga powrotna z kawiarenki do mojego mieszkania nie była na tyle długa, byśmy zdążyli wejść w poważniejszą dyskusję. Postanowiłam zadziałać w tym kierunku, dlatego zaprosiłam Shina do siebie, kiedy znaleźliśmy się na miejscu.

— Nie, wracam do domu — odpowiedział bez wahania, depcząc nieświadomie moje plany.

Spojrzałam na niego z widocznym żalem. W końcu odwiedzał mnie niejednokrotnie, raz nawet widział mnie w piżamie, więc dlaczego teraz mi odmawiał?

Shin westchnął ciężko w reakcji na spojrzenie, które mu rzuciłam.

— To będzie kłopotliwe, jeśli wejdę do twojego pokoju.

— Niby dlaczego? Byłeś już w nim nie raz przecież.

— Wtedy nie wiedziałaś, że jestem twoim chłopakiem. — Spojrzał mi prosto w oczy. Coś w jego aurze uległo zmianie. — A teraz jak mnie widzisz? Przyjaciel z dzieciństwa? Członek rodziny? Czy chłopak? Ja cię już jako członka rodziny nie widzę.

— Ja ciebie też nie, ale... Chyba jeszcze nie potrafię widzieć cię jako swojego chłopaka. Nie robimy zbyt wielu rzeczy, które robią pary — odparłam niepewnie.

W pełni akceptowałam jego uczucia, lecz nie byłam pewna, co sama właściwie czułam. Dotychczas wydawało mi się, że we wszystkich widziałam przyjaciół. Być może zanadto to uprościłam...

— Kiedy spytałem cię o to po raz pierwszy, odpowiedziałaś dokładnie tak samo — zaśmiał się, ale bez cienia wesołości. Zdawał się smutny, wręcz zraniony. Jednak naraz jego twarz przybrała pewnego wyrazu. — Ale wiesz co? Nie ma problemu. Sprawię, że niedługo to dostrzeżesz.

Nie zdążyłam przyswoić sobie znaczenia jego słów, gdy nagle złapał mnie za ramię i wciągnął do mojego mieszkania. Przyparta zostałam do ściany, naraz czując dotyk jego ust na swoich.

W pierwszej chwili nie zareagowałam, zbyt zaskoczona takim obrotem sytuacji.

Zaraz jednak uległam tej nowopoznanej pieszczocie i gdy tylko ośmieliłam się go odwzajemnić, pocałunek stał się bardziej pożądliwy.

Zaplotłam ręce wokół jego szyi z obawy, że rozpłynę się, jeśli nie złapię się czegoś stałego. Gwałtowność, z jaką obejmował mój policzek oraz talię, i przytłaczający napór jego ust sprawiały, że kręciło mi się w głowie.

Nagle nadszedł koniec.

Shin nieznacznie się odsunął, biorąc głęboki wdech. Jego szkarłatne oczy płonęły ode emocji.

— Długo czekałem, aby to zrobić. Nawet nie wiesz, jakie to było bolesne... patrzeć na dziewczynę, którą się kocha i nie móc jej dotknąć — szepnął, wciąż przyszpilając mnie do ściany. — Nie wiem, kiedy twoje wspomnienia wrócą, ale nie mogę czekać w nieskończoność. 

Przełknęłam ciężko ślinę. W głowie wciąż mi szumiało, myśli gnały jak szalone.

Spojrzenie Shina mnie rozpalało, przez co nie czułam panującego w korytarzu chłodu. Mimo to zadrżałam, kiedy uświadomiłam sobie, że chciałam więcej.

— Być może znowu cię zdenerwuję, ale to dlatego, że nie wiem, kiedy następnym razem będę mógł cię pocałować — powiedział i jak gdyby wysłuchując mojej niemej prośby, ponownie się nade mną pochylił.

Tym razem pocałunek był spokojniejszy, wręcz zmysłowy. Z jedwabnego dotyku jego ust wypływa przyprawiające o drżenie ciepło. Każda cząstka mojej świadomości była upojona dotykiem klatki piersiowej przylegającej do mojego biustu, ciepłym uściskiem jego dłoni na talii i ramionach, wilgotnym zetknięciem naszych ust.

Nie znałam wcześnie smaku pocałunków, lecz teraz — dzięki Shinowi — będą mi się kojarzyły z czymś miłym, przyjemnym i całkowicie roztapiającym świadomość.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro