Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIII ★


Serce biło w mojej piersi jak szalone, kiedy przystanęłam przed Meido no Hitsuji. Dopóki nie zobaczyłam kawiarenki na własne oczy, w pewien absurdalny sposób nie do końca wierzyłam, że rzeczywiście istniała. Szczególnie gdy Ukyo powiedział mi, że nigdy w niej nie pracowałam. Zdezorientowała mnie ta informacja, ale o nic nie pytałam. Wolałam porozmawiać o tym z teoretycznie najbliższą mi osobą — Luką.

Ukyo, za moją prośbą, umówił nas na spotkanie. Dłonie pocił mi się ze zdenerwowania, mimo że co rusz wycierałam je o spodnie. Czułam się źle ze świadomością, że dopiero po ponad miesiącu od wybudzenia się ze śpiączki miałam z nim porozmawiać. Co prawda sam się na to zgodził, ale w bieżącej sytuacji nie mógł postąpić inaczej.

— [Imię]?! — rozległ się za mną zdumiony głos.

Odwróciłam się pospiesznie, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

— Sawa?! — sapnęłam zaskoczona, rozpoznając swoją wyimaginowaną współpracownice oraz przyjaciółkę. — Ty... istniejesz.

— O rany! Nie wiedziałam, że wybudziłaś się ze śpiączki! To niesamowite! — krzyknęła radośnie, puszczając moje słowa mimo uszu, mocno mnie obejmując.

Dopiero po kilku sekundach, kiedy pierwszy szok minął, uśmiechnęłam się, odwzajemniając gest.

— Wybacz, że nie powiedziałam ci o tym szybciej, ale... sama rozumiesz.

— Nie ma problemu! Wszystko rozumiem — zapewniła, delikatnie puszczając moje ramiona. — Kiedy wyszłaś ze szpitala?

— Miesiąc temu — odpowiedziałam, pocierając zakłopotana kark. 

Sawa od razu zauważyła moje zmieszanie.

— Coś cię trapi? Rozmawiałaś już z Luką?

— Nie. Przyszłam właśnie się z nim zobaczyć.

— Och... — jęknęła, spuszczając wzrok. — W takim razie chodźmy do środka. Na pewno na ciebie czeka.

Przytaknęłam, idąc za nią w kierunku wejścia. Przełknęłam ciężko ślinę, biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów.

Ciepły i przytulny wygląd kawiarni sprawił, że się nieco uspokoiłam i rozluźniłam. Nie spełniło się jednak moje ciche marzenie, że w środku spotkam Shina, Ikkiego, Kento albo Toma. Zamiast nich zastałam Mine oraz Wake, którzy nie zauważyli mojego przybycia, w przeciwieństwie do jednego z gości.

Poczułam na sobie jego wzrok, jeszcze zanim zdołałam go zlokalizować. Siedział przy najmniej rzucającym się w oczy stoliku, a mimo to nie miałam problemu, aby go dostrzec. Wtedy olśniło mnie, czemu jego niesamowita aura wydawała mi się znajoma — taką samą posiadał Ikki. Nie miałam co do tego wątpliwości.

Niespiesznym krokiem ruszyłam w stronę Luki, próbując wyprzeć z umysłu obraz Ikkiego. Ośmieliłam się spojrzeć na chłopaka, dopiero kiedy usiadłam naprzeciwko niego. Zaparło mi dech w piersi, gdy nasze oczy się spotkały. Tonęłam w bezkresnej otchłani jego szmaragdowych oczu, przyznając niechętnie przed sobą, że bardzo mi się to podobało.

Policzki zaczęły mnie piec, gdy uznałam, że był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziałam.

— W końcu się spotkaliśmy — powiedział, uśmiechając się enigmatycznie. — Tęskniłem za tobą, [Imię].

— Wybacz, że tyle to trwało — przeprosiłam, onieśmielona przez jego zniewalającą urodę.

Przygryzłam dolną wargę, próbując przestań się w niego ślepo gapić, ale z marnym skutkiem. Zupełnie jakby moje oczy nie potrafiły się nasycić jego widokiem. Z lekka przeraziło mnie to, co przy nim czułam.

— Zamówiłem nam już coś do picia, jeżeli ci to nie przeszkadza. — Eleganckim ruchem wskazał najpierw na swoją filiżankę, a potem na szklankę stojącą przy mnie. Nieznacznie drgnęłam, gdy zobaczyłam, że była napełniona wodą, w której pływały dwie kostki lodu.

   — Dziękuję — wydukałam osłupiała.

Powinnam być przygotowana, że będzie wiedział o moich upodobaniach, niemniej zrobiło to na mnie wrażenie.

Nagle kolejne wspomnienie zaświtało mi w głowie. Przypomniałam sobie sen, w którym próbowałam nadążyć za wysokim blondynem, krzycząc na niego i płacząc. Łącząc to z notką w pamiętniku, mogłam wystawić tezę, że był to fragment mojej kłótni z Luką.

Upiłam łyk wody, czując rosnącą w gardle gulę.

— Opowiesz mi o naszym ostatnim spotkaniu, zanim zapadłam w śpiączkę? — poprosiłam, ściskając mocniej szklankę.

— Nie było warte zapamiętania...

— Pokłóciliśmy się?

— Pamiętasz to? — zapytał, przyglądając mi się badawczo.

— Niezupełnie. Wiem tylko, że miało to związek z Riką, fanklubem i... — urwałam, przenosząc wzrok na zaciśnięte dłonie — tym, że nie podobało mi się, że nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz.

— Ale powiedziałem, że pozbędę się każdego, kto ośmieli się cię skrzywdzić — odpowiedział zagadkowo, popijając herbatę. Po chwili uśmiechnął się, tak samo jak poprzednim razem. — Zawsze myślałem, że moje uwielbienie jest wystarczającym dowodem moich uczuć. Ale tobie to nie wystarczyło, więc zaczęłaś konsultować się z Riką.

— Kim jest Rika? — spytałam rzeczowym tonem, ignorując dreszcze na plecach.

Wtedy, jak za sprawą przyzwania, przy naszym stoliku stanęła osoba, której nie pomyliłabym z nikim innym. Sukienka w stylu gothic lolit, spięte elegancko blond włosy i przeszywające spojrzenie — wszystko było takie, jak zapamiętałam.

Oto znalazłam się twarzą w twarz z osobą odpowiedzialną za nękanie mnie.

— Witaj z powrotem, [Imię] — przywitała się miło, a jej twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. — Przyjmij wyrazy współczucia za to, co cię spotkało. Bardzo nam ciebie brakowało.

— Mnie czy mojego dziennego raportu? — zapytałam oschle.

Rika nie spodziewała się takiej odpowiedzi, co zdradziła jej nagła zmiana mimiki twarzy. Opanowała się jednak pospiesznie, posyłając Lukowi pełne wyrzutu spojrzenie.

— Luka mówił, że masz amnezję — odparła skonsternowana, jakby to powinno wszystko wyjaśnić.

— Niektóre rzeczy pamiętam.

— Ale nie wie, co znaczą — naprostował Luka. — Usiądź z nami, siostrzyczko. [Imię] na pewno ma do ciebie mnóstwo pytań.

Moje usta ułożyły się w literę ,,o'', kiedy usłyszałam, jak Luka zwrócił się do Riki. Musiałam przyznać, że byli do siebie podobni. Zaskakująco podobni, jednak nie podejrzewałam, że łączyły ich więzy krwi.

— Skoro pamiętasz o dziennym raporcie, to swoją obietnicę również pamiętasz?

— Jaką obietnicę?

— Tę, którą złamałaś.

— Tę, której nie mogłam dotrzymać. Nie pamiętam tylko, dlaczego nie mogłam jej dotrzymać.

— Przez swój egoizm. Domyśliłam się, że dołączyłaś do mojego fanklubu, by zbliżyć się do Luka, a gdy ci się to udało, myślałaś, że możesz zrezygnować i cofnąć dane mi słowo — wyjaśniła, obdarzając mnie niepochlebnym spojrzeniem. — Nie chciałaś, żeby ktoś się o tym dowiedział, dlatego miałyśmy między sobą mały... zatarg.

— W który chciał się wtrącić Luka — wywnioskowałam. — Zbliżyliśmy się do siebie, ale wciąż mieliśmy problem ze zrozumieniem swoich uczuć.

Pokręciłam w zamyśleniu głową, rozpracowawszy, jak wiele wskazówek i symbolicznych znaczeń zostało mi przekazanych podczas mojej nierzeczywistej podróży w trakcie śpiączki.

Odpowiedzi miałam na wyciągnięcie ręki, jednak nie chciałam sięgnąć po nie sama.

Następnego dnia udałam się do doktora Nakamury.



~ ★ ~



W gabinecie pana Nakamury znajdowały się dwa fotele; jeden dla niego, idealnie dopasowany do jego sylwetki; drugi dla pacjentów, w którym zmieściłby się niedźwiedź grizzly. Udowadniało to tylko sceptyczne poczucie humoru, jakie posiadał Hoshi, i nad wyraz silną wolę, żeby zachować spokój i nie śmiać się z tak niskich person jak ja, które topiły się w skórze, gdy tylko zajęły wyznaczone miejsce. Przeważnie mnie to dekoncentrowało, ale dzisiaj byłam zbyt zaabsorbowana zdobytymi informacjami, żeby się tym przejąć.

— Co pan o tym uważa? — zapytałam z przejęciem, kiedy opowiedziałam mu, co wydarzyło się wczorajszego dnia.

— Myślę, że oboje zauważyliśmy pewną zbieżność pomiędzy rzeczywistością a jawą — odpowiedział flegmatycznie.

— Odpowiedzi, panie Nakamura. Obiecał mi pan odpowiedzi! — przypomniałam zniecierpliwiona.

— Wiesz, jak brzmią. — Uśmiechnął się figlarnie. — Czekasz, aż wymówię je na głos, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości?

— Ja...ja po prostu... Nie wiem. Trudno mi w to uwierzyć, ale czuję, że jak ktoś wymówi to na głos, to będę musiała uwierzyć — przyznałam, opuszczając nisko głowę.

Doktor Nakamura przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu, jakby rozważając w myślach moje słowa.

— Według mojej diagnozy, podczas śpiączki twój umysł rozdzielił poszczególne cechy charakteru twojego chłopaka i sformował czterech mężczyzn na ich wzór.

— Ale... dlaczego?

— Umysł ludzki jest pełen tajemnic, wciąż przez nikogo nieodkrytych. Możliwe, że podświadomie sprawa z Luką była dla ciebie niezwykle ważna i niosła ze sobą mnóstwo wątpliwości. Pomyśl o uczuciach, jakie czułaś względem tamtych mężczyzn.

— Były całkowicie różne od siebie, ale łączyło ich jedno bardzo silne przeczucie — odpowiedziałam zamyślona, zaczynając rozumieć, do czego dążył pan Nakamura. — Miał pan rację, że wszystko się wyjaśni podczas kolejnej wizyty.

Wstałam, skłaniając się i żegnając z doktorem. Opuściłam jego gabinet, spokojnym krokiem kierując się ku wyjściu z budynku. 

Puściłam się biegiem, gdy znalazłam się wśród miastowego zgiełku, przyspieszając pod dyktando mojego szaleńczo bijącego serca. Zapomniane wspomnienia przemykały mi przed oczami, jakbym oglądała nasilający się pokaz slajdów. W mojej piersi rozpaliło się do żywego uczucie podobne do deja vu. Wszystko się zmieniło, choć wciąż pozostawało takie samo. Emocje towarzyszące widzianym obrazom rozdzierały mnie od wewnątrz, aby po chwili z powrotem skleić w całość.

W końcu to zrozumiałam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro