Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog ★


Luka obdarował mnie czarującym uśmiechem, wręczając ogromny bukiet szkarłatnych róż, których odcień zlewał się z moimi włosami. Kiedy zaskoczona przyjęłam podarunek, zamknął mnie w szczelnym uścisku nie zważając na kwiaty. Zakłopotana odwzajemniłam gest, uśmiechając się mimo woli. Nie spodziewałam się, że w taki sposób zareaguje na wiadomość, że odzyskałam wspomnienia. Miło się poczułam i aż miałam ochotę zostać z nim tak dłużej, ale nie chciałam robić pokazu uczuć sąsiadom Ukyo.

Zaproponowałam, żebyśmy się przeszli, a wtedy moje nogi same skierowały się w stronę parku centralnego. To miejsce wiele dla mnie znaczyło, dlatego uznałam, że będzie idealne do rozpoczęcia zupełnie nowego etapu w moim życiu.

Zerknęłam na twarz Luki, po której przebiegł cień wątpliwości. Najprawdopodobniej nie mógł uwierzyć, że wszystko wróciło do normy, tak po prostu z dnia na dzień. Nie zamierzałam opowiadać mu, czego doświadczyłam w trakcie śpiączki, ale możliwe, że kiedyś zmienię zdanie.

— Czy między nami wszystko w porządku? — zapytał Luka, nagle się zatrzymując.

— Nie,  jeszcze nie teraz, ale jesteśmy na dobrej drodze — uśmiechnęłam się nieśmiało. — Przepraszam za wszystkie kłamstwa i tajemnice. Nie powinnam nikogo mieszać w nasze sprawy. Wszystko się jeszcze bardziej przez to skomplikowało. Nie wiem, co wtedy sobie myślałam. Chyba byłam najzwyczajniej głupia. Głupia i zazdrosna...

Opuściłam nisko głowę, przenosząc wzrok na swoje palce, którymi z zażenowania zaczęłam się bawić. Mogłoby się wydawać, że to dla mnie stanął czas w trakcie śpiączki, ale tak naprawdę podczas tych trzech miesięcy zmieniłam się bardziej, niż gdybym faktycznie przeżyła ten okres w prawdziwej rzeczywistości. Uśmiechnęłam się melancholijnie, zastanawiając się, czy podobne odczucia miał Ebenezer Scrooge po nocy spędzonej z duchami.

— Jesteś piękna, mądra i wspaniała — wtrącił Luka, łapiąc mnie za rękę, splatając przy tym nasze palce. — Powinienem przystopować ze swoją opiekuńczością i ci zaufać. Żałuję swojego zachowania od czasu wypadku.

— To głupie z mojej strony, ale cieszę się, że wszystko potoczyło się w taki sposób — powiedziałam całkowicie poważnie i szczerze, nie rozumiejąc, dlaczego zachciało mi się płakać. — W końcu uświadomiłam sobie, jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Nie chciałabym, żeby...

— W porządku, rozumiem — szepnął, pochylając się w moją stronę. Poczułam jego ciepły oddech na policzku, a potem przy uchu, kiedy dodał: — Też cię kocham, [Imię].

Zaskoczona odwróciłam głowę w jego stronę, spoglądając mu prosto w oczy. Jego spojrzenie pulsowało ciepłem. Było gorące. Paliło skórę i umysł. Znałam te oczy na wylot, patrząc na nie niezliczoną ilość razy. Luka wykorzystał to, żeby przybliżyć się jeszcze bardziej, dotykając ustami moich ust. Zamknęłam oczy, uśmiechając się w pocałunku.

Odetchnęłam, gdy się od siebie odsunęliśmy. Czułam się szczęśliwa, jak nigdy wcześniej. Właśnie wtedy dostrzegłam ponad ramieniem Luki znajomą niesforną czuprynę, która nie zakrywała długich i szpiczastych uszu. 

Wiatr mocniej zawiał, a mglista postać Oriona zniknęła, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Zapamiętałam jednak to, co zobaczyłam, chowając głęboko w swoim sercu i duszy na wypadek, gdyby znowu moja pamięć spłatała mi jakiegoś figla.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro