Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{zostałam w środku}

Wrzesień był pełen wrażeń. Ledwo rozpoczął się rok szkolny, poznaliśmy nową nauczycielkę (i tak, była tak straszna, jak myślałam, o ile nie gorsza), odbył się pierwszy mecz Qudditcha (wygrali go Ślizgoni, co cieszyło mnie niemal tak samo mocno, jakby to moja drużyna została zwycięzcą), moja relacja z tajemniczym chłopakiem z listów rozwijała się z dnia na dzień, kilkukrotnie wpadłam na Draco (ale jeszcze nie udało mi się zamienić z nim słowa, nie żebym się do tego paliła) i musiałam znosić Beth z jej obsesją na punkcie Malfoya. W dodatku spędzałam coraz więcej czasu z Luną, a raz na jakiś czas zamieniłam też kilka słów z Cho. Nasze rozmowy zazwyczaj dotyczyły Cedrica, ponieważ ona również była w nim zakochana na zabój.

Wszystko zdawało się płynąć swoim normalnym tokiem, jak każdego roku. Zmianę zauważyłam dopiero w połowie miesiąca.

Nie chodziło o żadne szczególne wydarzenie, a o ludzi wokół, o tych, których znałam od lat, z którymi spędzałam każdą swoją wolną chwilę.

Coraz więcej z moich znajomych znajdywało sobie parę. Nie słyszałam już ciągłych opowieści o tym, jak ktoś bardzo im się podoba, teraz słyszałam odgłosy ich pocałunków. Sprawa nie rozwinęła się wyłącznie w przypadku Beth. Ona wciąż wzdychała do nieosiągalnego Dracona.

Och, tak szczerze, zupełnie nie wiedziałam, co jest gorsze. Beth i jej opiewania Draco czy te wszystkie przyklejone do siebie pary.

Kilka razy dostałam też zaproszenie na kremowe piwo, ale zupełnie mnie do niego nie ciągnęło. To smutne, ale byłam jedyną osobą w towarzystwie, która grzecznie sączyła wodę.

Pewnego dnia zaczęłam zastanawiać się, czy może jest ze mną coś nie tak. Nagle zdałam się być jedyną osobą wśród znajomych, która nie ma drugiej połówki, która nie pija kremowego piwa i czasami nie łamie zasad, by spotkać się po ciszy nocnej z uczniami z innych domów.

W akcie desperacji wybrałam się do Jęczącej Marty, by zapytać, czy piątoklasiści zawsze tak się zmieniają, a odpowiedź, którą uzyskałam, jakoś mnie nie usatysfakcjonowała.

Tak.

To ponoć normalne. To dojrzewanie, to hormony i masa innych takich.

Zapytałam w liście mojego tajemniczego przyjaciela, co on o tym uważa. Napisał, że ciężko jest mu się wypowiedzieć, ponieważ jego zdaniem, on sam zazwyczaj odstawał od grupy. Jak jednak przyznał, miał pierwszą dziewczynę, kiedy byliśmy na trzecim roku. Uważał, że było to niedojrzałe i nawet śmieszne, a Ślizgonka, z którą wówczas się spotykał, teraz jedynie działa mu na nerwy. Między wierszami wplótł też, że zdarzało mu się pić kremowe piwo już w czwartej klasie, a w tym roku spróbował ognistej whisky. 

Zdecydowanie czułam się wykluczona, żeby nie użyć słowa zacofana.

Luna pocieszała mnie, że to przecież nic złego, nie czuć się gotowym na te wszystkie rzeczy, ale sama robiła maślane oczy w stronę Neville'a Longbottoma. Ja nawet nie miałam osoby, na widok której miękłyby mi kolana. Już nie.

- Kolejny rok życia, a ty wciąż nie nauczyłaś się, jak chodzić - Draco zakpił ze mnie.

- Tobie się to nigdy nie znudzi, co? - zapytałam z westchnieniem, posyłając mu znużone spojrzenie.

Staliśmy przed wejściem do Wielkiej Sali, gdzie, szczerze mówiąc, nie za bardzo mi się spieszyło.

- Nie, to kontrakt wiązany - wyjaśnił, patrząc na mnie z dziwnym rozbawieniem w oczach.

Pierwszy raz widziałam na jego twarzy coś innego niż irytację, kiedy się konfrontowaliśmy.

Dziwne, Draco zawsze wydawał mi się niższy. Teraz patrzył na mnie bardziej z góry, ale tylko w fizycznym znaczeniu tych słów. Jego szare oczy naprawdę się błyskały, co było dla mnie na tyle niecodziennym widokiem, że aż musiałam go o to spytać.

- Co to za dobry humor?

Mocniej zacisnęłam ręce na podręczniku do Wróżbiarstwa, kiedy uśmiechnął się. Byłam w ciężkim szoku. Uśmiechnięty Draco Malfoy. I to nie uśmiechnięty z powodu złośliwości, cudzej krzywdy bądź kpiny. Zwyczajny, prosty uśmiech, jaki gości na twarz przechodni, mijających się na ulicy, kiedy uprzejmie kiwają do siebie głowami.

- Vivianne, to przecież nie jest twoja sprawa.

- Niech zgadnę - prychnęłam, wywracając oczami, jak zawsze, kiedy z nim rozmawiałam. - Naprawdę, pozwól mi zgadnąć. - Uniosłam jedną dłoń, kiedy już chciał mi przerwać. - Dziewczyna.

Uniósł jeden kącik ust wyżej, a ja nie potrzebowałam już żadnej więcej odpowiedzi.

Na litość Merlina, nawet Draco Malfoy znalazł sobie kogoś! Dlaczego ja nie mogę?

Machnęłam na niego ręką, po czym odwróciłam się w stronę Wielkiej Sali. Zastanawiałam się, czy powinnam powiedzieć o tym Beth? W końcu Dracon to jej obiekt westchnień, może chciałaby wiedzieć, zanim zobaczy go z jakąś perfidną Ślizgonką, całujących się na środku korytarza?

Odchrząknęłam, siadając obok rudowłosej. Rozmarzonym wzrokiem wpatrywała się w stół Slytherinu, mało brakowało, a zaczęłaby cieknąć jej ślinka. Nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Powędrowałam za linią jej spojrzenia, żeby zobaczyć Draco, zajmującego swoje stałe miejsce. Wiedząc, że nie widzi mnie stamtąd, poświęciłam kilka sekund, żeby mu się przyjrzeć.

Wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale teraz faktycznie dostrzegłam to, o czym tyle razy mówiła mi Beth. Malfoy zrobił się wyższy, to z pewnością. Jego włosy też nieco urosły, bardziej zakrywając mu oczy. A szkoda, bo jego oczy w gruncie rzeczy nie są najbrzydsze.

Zakrztusiłam się własną śliną, kiedy tylko przetworzyłam tę myśl.

Dopiero wtedy Beth zwróciła na mnie uwagę. Cudownie, że musiałam prawie zginąć, by spostrzegła, że siedzę obok niej i wpatruję się w ten sam punkt, co ona.

- Kiedy przyszłaś? - zapytała.

- Chwilę temu - wymamrotałam. - Byłabym szybciej, ale Malfoy mnie zatrzymał. I zanim zaczniesz pytać, nie powiedział nic, co mogłoby sprawić ci radość. - Zakaszlałam w zwiniętą w pięść dłoń i odwróciłam wzrok w stronę ściany. Jakoś tak... nie miałam sumienia, by mówić jej to w twarz. - Chwalił się, że ma dziewczynę.

Szybko pożałowałam tego wyznania. W oczach mojej koleżanki zebrały się łzy. Wstała od stołu i pospiesznym krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Przez moment chciałam iść za nią, ale potem pomyślałam, że może potrzebuje teraz pobyć sama.
Wahałam się, błądząc po Sali rozkojarzonym wzrokiem. Przez ułamek sekundy moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Draco. Uniosłam brwi, a wtedy on pokręcił głową, jakby czytał mi w myślach i to była odpowiedź na pytanie, które sobie zadawałam: czy powinnam za nią pójść?

Z nieznanych mi przyczyn, postanowiłam posłuchać Malfoya.

Zostałam w środku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro