Rozdział 6
Michael: Hej, mała.
Jak obiecał, tak zrobił. Napisał do mnie, kiedy tylko po skończonych lekcjach znalazłam się w domu. Czułam się dziwnie nieswojo, kiedy mówił na mnie "misiek", albo "mała".
Lena: Musisz mnie tak nazywać?
Michael: Wolisz, żebym mówił ci po imieniu?
Lena: Nie lubię swojego imienia.
Michael: Więc jak cię nazywali?
Natychmiast powróciły wspomnienia, kiedy to przyjaciele mówili na mnie Lynn. Chris, który któregoś dnia po prostu się pomylił, bo nie znał mnie jeszcze tak dobrze. Wzięłam głęboki oddech.
Lena: Lynn.
Lena: Ale to już przeszłość. Nie chcę do tego wracać.
Michael: Rozumiem.
Michael: Mnie rodzice nazywali Mikey. Od dawna tego nie słyszałem.
Pewnie przeżywał to samo, co ja. Masa paraliżujących wspomnień.
Lena: Mogę mówić na ciebie Mike?
Michael: Wystarczy Michael, naprawdę.
Lena: Dobra, przepraszam.
Michael: Okey.
Michael: Więc jak mam cię nazywać, skoro nie lubisz po imieniu?
Lena: Jak chcesz, byle nie Lynn.
Michael: Oczywiście ;*
Lena: Słodki jezu, kiedy ostatnio ktoś wysłał mi coś takiego?
Michael: Że co?
Lena: To: ;*
Michael: No widzisz, ja mogę wszystko B)
Lena: Przynajmniej nie straciłeś wiary w siebie.
Michael: Albo udaję, że jeszcze ją mam.
Michael: Na przykład to:
Michael: :)
Lena: Buźka nienawiści?
Michael: Buźka mówiąca 'jest okey', kiedy wszystko tak naprawdę idzie się jebać.
Lena: Stosowałam ją, kiedy jeszcze miałam do kogo to wysyłać.
Michael: Wysyłaj ją do mnie.
Michael: Nie obrażę się.
Lena: Przed tobą nie muszę udawać.
Michael: Jednak mi zaufałaś.
Lena: Wciąż nie wiem, jak to się stało. Ale najwyraźniej... Tak.
Michael: Mam dokładnie tak samo. Od tak dawna z nikim nie rozmawiałem. Myślałem, że straciłem zdolność komunikowania się z ludźmi.
Lena: Mam czuć się zaszczycona?
Michael: Dokładnie.
Lena: Dziwnie tak... Odrobina optymizmu w życiu, a już czuję się nieswojo.
Michael: To znaczy, że zmieniam je na lepsze, czy...
Lena: Sama już nie wiem.
Lena: Dla mnie 'lepsze' dawno przestało istnieć.
Michael: U mnie ostatnio coś zmieniło się na lepsze.
Lena: Właśnie mówię, odrobina optymizmu i człowiek traci rozum. Dotąd wszystko było tylko gorsze, a teraz ty... Nie wiem, co się dzieje.
Michael: Będzie dobrze, przejdziemy przez to razem.
Lena: Może.
Lena: Ale pewnie znowu coś zmieni się na gorsze.
Lena: I wszystko pójdzie się jebać, jak wcześniej.
Michael: Może tak być. Ale nie musi.
Lena: Wciąż udajesz, czy jednak masz nadzieję?
Michael: Sam już nie wiem.
Spojrzałam na rany na nadgarstkach, a także na tę świeżo zadaną na środku lewej dłoni. Życie nadal bolało, ale z Michaelem wszystko mogło być łatwiejsze. Przeżywał to samo, co ja. Nie mogłam uwierzyć, że nareszcie ktoś mnie zrozumiał.
Lena: Wiesz, razem może być nam łatwiej.
Michael: Mówię ci o tym od początku.
Lena: Zwykle mija trochę czasu, zanim w pełni coś zrozumiem.
Lena: Ludzie robią różne rzeczy, których nie rozumiem.
Michael: Wiem, znam to.
Lena: Nie rozumiem życia.
Lena: Co ja tu jeszcze robię, skoro mi nie wyszło?
Michael: Ej, teraz masz mnie.
Lena: Daj spokój, wiem, że też tak czasem myślisz.
Michael: Nie, kiedy z tobą piszę.
Lena: Coś, gdzieś, kiedyś poszło nie tak.
Michael: A potem zaczeliśmy pisać...
Lena: I znalazłam coś, co być może przedłuży moje życie.
Michael: Nie mów tak...
Lena: Przyznaj się.
Lena: Próbowałeś?
Michael: Zabić się?
Michael: Dużo o tym myślałem. Planowałem.
Lena: Próbowałeś?
Michael: Do niczego nie doszło.
Lena: Jak u mnie.
Lena: Skończyło się na żyletkach.
Michael: Bywało gorzej.
Michael: Na przykład z nożem kuchennym.
Lena: Pobijesz temperówkę?
Michael: Dobra, wygrałaś.
Lena: No widzisz, jedyne, w czym jestem dobra.
Lena: Umieranie.
Lena: Zabijanie się od środka i od zewnątrz.
Michael: Dobra, poczekaj.
Lena: Co?
Michael: Mam pomysł.
Lena: Możesz jaśniej?
Michael: Ucieknijmy.
Lena: Co?
Michael: Ucieknijmy.
Lena: Dokąd?
Michael: Gdziekolwiek.
Lena: Pojebało cię.
Michael: Może.
Zastanowiłam się nad tym chwilę. Może to było wyście? Uciec od dotychczasowego życia i zacząć nowe. Z kimś takim jak ja.
Lena: Dobra.
Michael: Naprawdę?
Lena: A jak myślisz?
Michael: Myślę, że będzie zajebiście.
Lena: Pierwszy raz od dawna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro