Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

- Dlaczego twoje rzeczy są w moim pokoju? - Stanęłam przed chłopakiem w dwuczęściowym, granatowym bikini, krzyżując ręce na piersiach.

- Bo to też mój pokój? - Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem, powoli oblizując swoje usta. Czułam dokładnie, jak skanuje moje ciało i nie wiedzieć dlaczego, cholernie mi się to podobało. Wiedziałam, że mu się podobam, bo kilkukrotnie lądowaliśmy razem na imprezach, co jest dla chłopaka wręcz rzadkością.

- Co takiego? - Przechyliłam głowę na prawo, co spowodowało, że spadły mi okulary.

- Mamy razem pokój – wzruszył ramionami. - To nasmarować cię? - Posłał mi swój uśmieszek.

- Jak to mamy razem pokój? - Czułam przypływ złości.

- Normalnie – chłopak do mnie podszedł. - W domku jest pięć sypialni, więc na każdą parę przypada jeden – puszcza do mnie oko.

- Nie jesteśmy parą – parskam. - Czyli, że Sana ma pokój z Yousefem? - Wytrzeszczyłam na niego oczy.

- Z tego, co wiem, to tak, ale mają dwa osobne łóżka.

- Więc dlaczego my nie mamy pojedynczych łóżek? - Uniosłam pytająco brwi.

- Bo będziemy się pieprzyć w podwójnym – puścił do mnie oko i bezczelnie do siebie przyciągnął. - Czemu nie widzisz tego, co tutaj się dzieje, co?

- A co niby się dzieje? Oprócz tego, że twój kutas szturcha moje udo? - Z moich ust wyrwało się słabe parsknięcie.

- Twoja przyjaciółka i William, próbują nas zeswatać – szepce do mojego ucha, a po moim ciele rozchodzą się przyjemne dreszcze. - To strasznie naiwne z ich strony, bo oboje wiemy, że nas nie da się ujarzmić – przygryza płatek mojego ucha – ale nie możemy zaprzeczyć, że nas do siebie ciągnie Mohn. Więc możemy to wykorzystać.

- Niby jak? - Próbuję przybrać beznamiętny ton, ale ciężko mi to wychodzi, biorąc pod uwagę, że ledwo stoję na nogach.

- Cały tydzień mamy dla siebie – składa pocałunek na mojej szyi.- Dzielimy wspólne łóżko – kolejny pocałunek – więc proponuję, byśmy nie wychodzili z tego łóżka.

- Brzmi kusząco – odpowiadam, odchylając głowę, dając mu większe pole do manewrów. - Sęk w tym, że ja nie chcę spędzić z tobą tygodnia w łóżku – parskam i gwałtownie odsuwam się od chłopaka.

- Co? - Chris patrzy na mnie z niedowierzaniem.

- Przyjechałam tutaj z przyjaciółkami dobrze się bawić i mam zamiar to zrobić – wzruszyłam ramionami.

- Ze mną będzie ci lepiej – oblizuje szybko usta.

- Pozwól, że ja sama to ocenię – parsknęłam, po czym położyłam się na leżaku.

- Jesteś gorsza niż Noora – usłyszałam.

- Słucham? - Spojrzałam na niego, zza okularów.

- Noora też bawi się z Williamem w kotka i myszkę, ale od czasu do czasu mu daje – wybucha śmiechem. - A ty właśnie zafundowałaś mi zimny prysznic, to nieczułe, wiesz?

- To idź do Noory – parsknęłam.

- Jest z Williamem – chłopak wzruszył ramionami. - Poza tym, nie kręcą mnie blondynki.

- Więc co cię kręci? - Uniosłam do góry brew.

- Ty – odparł, kładąc się na leżaku obok.


- Eva? Eva odezwij się – słowa odbijały się w mojej głowie jak jakieś wkurwiające echo.

- Co? - Wyrzuciłam z siebie, nerwowo się rozglądając. Przede mną klęczała Sana, która była przerażająco blada.

- Co ci się stało? - Spojrzała na mnie pytająco.

- O co ci chodzi? - Dotarło do mnie, że siedzę na podłodze w damskiej łazience. - Co ja tutaj robię? - Spojrzałam na dziewczynę, która usiadła obok mnie.

- Dostałaś jakiegoś dziwnego ataku – Sana unika mojego wzroku.

- Co takiego? Jakiego znowu ataku?

- William wykłócał się o coś z Chrisem, a ty po prostu stałaś, jakbyś zamarła, czy coś. Oni po sobie krzyczeli i zaczęli się szarpać, a ty w pewnym momencie wybuchnęłaś płaczem i osunęłaś się na kolana. Chris próbował cię uspokoić, ale przy okazji dostał za to w twarz od Williama. Nie wiedzieliśmy, co ci jest, więc przyprowadziłam cię tutaj. Co do cholery się stało? - Dziewczyna uważnie mi się przyglądała.

- Przypomniałam sobie – odparłam, przyciągając do siebie kolana. - Chrisa, Noorę – westchnęłam. - Wszystko było tak cholernie wyraźne, jakbym znowu to przeżywała – pokręciłam głową.

- Musisz o tym zapomnieć – usłyszałam.

- A myślisz, że co próbuję robić? - Spojrzałam na nią z wyrzutem. - Myślisz, że chcę rozpamiętywać, że zostałam zdradzona w najgorszy z możliwych sposobów? Że dwie osoby, którym bezgranicznie ufałam, zrobiły mi coś takiego? Nienawidzę ich Sana – kręcę głową.

- Nienawiść nie jest wyjściem.

- A co jest? - Gwałtownie wstałam. - Zostałam z niczym! - Krzyknęłam. - Zostałam okradziona ze wszystkiego, co miałam.

- Więc dlatego postanowiłaś się zabić? - Sana zrównała się ze mną. - To było cholernie egoistyczne, wiesz? To, że Chris i Noora dali dupy, nie znaczy, że jesteś sama. Co ze mną czy Chris? - Patrzy na mnie z bólem. - Jesteśmy tu Eva i nigdzie się nie wybieramy.

- Nie będę trzymała się z Noorą! Nie mogę na nią patrzeć.

- Nie musisz się z nią trzymać. Ale musicie pogadać.

- Nie broń jej – pokręciłam głową.

- Nie bronię – Sana podniosła głos. - Nie bronię, bo brzydzę się tym, co ci zrobiła. Ale mimo wszystko musicie porozmawiać, Noora to wszystko bardzo przeżyła. Zresztą Chris też, obwinia się za wszystko.

- I słusznie! Mam nadzieję, że do końca życia będą go gryzły wyrzuty sumienia. Chciałam go tylko przeprosić za to, że rozwaliłam mu szybę w aucie, a on nazwał mnie pieprzoną psychopatką i nawet nie chciał ze mną rozmawiać – pokręciłam głową. - Najgorsze jest to, że ja mu uwierzyłam w to, że mnie kocha Sana. Otworzyłam się przed nim, zaufałam mu i gdzie skończyłam? - Poczułam, jak drży mi warga.

- Jestem przy tobie, jasne? - Po szkole pojedziemy do ciebie, spakujesz swoje rzeczy i wprowadzisz się do mnie. Elias odstąpił ci pokój.

- Co takiego? - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.

- Moja mama się tobą zajmie, ja się tobą zajmę – dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła.

- Twoja mama wie, że chciałam się zabić?

- Wie. I tego nie pochwala, jednak to nie jest jej sprawa. Przeżyłaś, masz drugą szansę, bo widocznie tak miało być Eva. Musisz ruszyć do przodu, a ja ci z tym pomogę. Chris zaproponowała imprezę, ale na to chyba jeszcze za wcześnie – puściła do mnie oko. - Masz nas, masz Williama – pokręciła głową – nie jesteś sama Eva. I nie pozwól, by ktoś ci wmówił, że jest inaczej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro