IV
- Dlaczego twoje rzeczy są w moim pokoju? - Stanęłam przed chłopakiem w dwuczęściowym, granatowym bikini, krzyżując ręce na piersiach.
- Bo to też mój pokój? - Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem, powoli oblizując swoje usta. Czułam dokładnie, jak skanuje moje ciało i nie wiedzieć dlaczego, cholernie mi się to podobało. Wiedziałam, że mu się podobam, bo kilkukrotnie lądowaliśmy razem na imprezach, co jest dla chłopaka wręcz rzadkością.
- Co takiego? - Przechyliłam głowę na prawo, co spowodowało, że spadły mi okulary.
- Mamy razem pokój – wzruszył ramionami. - To nasmarować cię? - Posłał mi swój uśmieszek.
- Jak to mamy razem pokój? - Czułam przypływ złości.
- Normalnie – chłopak do mnie podszedł. - W domku jest pięć sypialni, więc na każdą parę przypada jeden – puszcza do mnie oko.
- Nie jesteśmy parą – parskam. - Czyli, że Sana ma pokój z Yousefem? - Wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Z tego, co wiem, to tak, ale mają dwa osobne łóżka.
- Więc dlaczego my nie mamy pojedynczych łóżek? - Uniosłam pytająco brwi.
- Bo będziemy się pieprzyć w podwójnym – puścił do mnie oko i bezczelnie do siebie przyciągnął. - Czemu nie widzisz tego, co tutaj się dzieje, co?
- A co niby się dzieje? Oprócz tego, że twój kutas szturcha moje udo? - Z moich ust wyrwało się słabe parsknięcie.
- Twoja przyjaciółka i William, próbują nas zeswatać – szepce do mojego ucha, a po moim ciele rozchodzą się przyjemne dreszcze. - To strasznie naiwne z ich strony, bo oboje wiemy, że nas nie da się ujarzmić – przygryza płatek mojego ucha – ale nie możemy zaprzeczyć, że nas do siebie ciągnie Mohn. Więc możemy to wykorzystać.
- Niby jak? - Próbuję przybrać beznamiętny ton, ale ciężko mi to wychodzi, biorąc pod uwagę, że ledwo stoję na nogach.
- Cały tydzień mamy dla siebie – składa pocałunek na mojej szyi.- Dzielimy wspólne łóżko – kolejny pocałunek – więc proponuję, byśmy nie wychodzili z tego łóżka.
- Brzmi kusząco – odpowiadam, odchylając głowę, dając mu większe pole do manewrów. - Sęk w tym, że ja nie chcę spędzić z tobą tygodnia w łóżku – parskam i gwałtownie odsuwam się od chłopaka.
- Co? - Chris patrzy na mnie z niedowierzaniem.
- Przyjechałam tutaj z przyjaciółkami dobrze się bawić i mam zamiar to zrobić – wzruszyłam ramionami.
- Ze mną będzie ci lepiej – oblizuje szybko usta.
- Pozwól, że ja sama to ocenię – parsknęłam, po czym położyłam się na leżaku.
- Jesteś gorsza niż Noora – usłyszałam.
- Słucham? - Spojrzałam na niego, zza okularów.
- Noora też bawi się z Williamem w kotka i myszkę, ale od czasu do czasu mu daje – wybucha śmiechem. - A ty właśnie zafundowałaś mi zimny prysznic, to nieczułe, wiesz?
- To idź do Noory – parsknęłam.
- Jest z Williamem – chłopak wzruszył ramionami. - Poza tym, nie kręcą mnie blondynki.
- Więc co cię kręci? - Uniosłam do góry brew.
- Ty – odparł, kładąc się na leżaku obok.
- Eva? Eva odezwij się – słowa odbijały się w mojej głowie jak jakieś wkurwiające echo.
- Co? - Wyrzuciłam z siebie, nerwowo się rozglądając. Przede mną klęczała Sana, która była przerażająco blada.
- Co ci się stało? - Spojrzała na mnie pytająco.
- O co ci chodzi? - Dotarło do mnie, że siedzę na podłodze w damskiej łazience. - Co ja tutaj robię? - Spojrzałam na dziewczynę, która usiadła obok mnie.
- Dostałaś jakiegoś dziwnego ataku – Sana unika mojego wzroku.
- Co takiego? Jakiego znowu ataku?
- William wykłócał się o coś z Chrisem, a ty po prostu stałaś, jakbyś zamarła, czy coś. Oni po sobie krzyczeli i zaczęli się szarpać, a ty w pewnym momencie wybuchnęłaś płaczem i osunęłaś się na kolana. Chris próbował cię uspokoić, ale przy okazji dostał za to w twarz od Williama. Nie wiedzieliśmy, co ci jest, więc przyprowadziłam cię tutaj. Co do cholery się stało? - Dziewczyna uważnie mi się przyglądała.
- Przypomniałam sobie – odparłam, przyciągając do siebie kolana. - Chrisa, Noorę – westchnęłam. - Wszystko było tak cholernie wyraźne, jakbym znowu to przeżywała – pokręciłam głową.
- Musisz o tym zapomnieć – usłyszałam.
- A myślisz, że co próbuję robić? - Spojrzałam na nią z wyrzutem. - Myślisz, że chcę rozpamiętywać, że zostałam zdradzona w najgorszy z możliwych sposobów? Że dwie osoby, którym bezgranicznie ufałam, zrobiły mi coś takiego? Nienawidzę ich Sana – kręcę głową.
- Nienawiść nie jest wyjściem.
- A co jest? - Gwałtownie wstałam. - Zostałam z niczym! - Krzyknęłam. - Zostałam okradziona ze wszystkiego, co miałam.
- Więc dlatego postanowiłaś się zabić? - Sana zrównała się ze mną. - To było cholernie egoistyczne, wiesz? To, że Chris i Noora dali dupy, nie znaczy, że jesteś sama. Co ze mną czy Chris? - Patrzy na mnie z bólem. - Jesteśmy tu Eva i nigdzie się nie wybieramy.
- Nie będę trzymała się z Noorą! Nie mogę na nią patrzeć.
- Nie musisz się z nią trzymać. Ale musicie pogadać.
- Nie broń jej – pokręciłam głową.
- Nie bronię – Sana podniosła głos. - Nie bronię, bo brzydzę się tym, co ci zrobiła. Ale mimo wszystko musicie porozmawiać, Noora to wszystko bardzo przeżyła. Zresztą Chris też, obwinia się za wszystko.
- I słusznie! Mam nadzieję, że do końca życia będą go gryzły wyrzuty sumienia. Chciałam go tylko przeprosić za to, że rozwaliłam mu szybę w aucie, a on nazwał mnie pieprzoną psychopatką i nawet nie chciał ze mną rozmawiać – pokręciłam głową. - Najgorsze jest to, że ja mu uwierzyłam w to, że mnie kocha Sana. Otworzyłam się przed nim, zaufałam mu i gdzie skończyłam? - Poczułam, jak drży mi warga.
- Jestem przy tobie, jasne? - Po szkole pojedziemy do ciebie, spakujesz swoje rzeczy i wprowadzisz się do mnie. Elias odstąpił ci pokój.
- Co takiego? - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Moja mama się tobą zajmie, ja się tobą zajmę – dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła.
- Twoja mama wie, że chciałam się zabić?
- Wie. I tego nie pochwala, jednak to nie jest jej sprawa. Przeżyłaś, masz drugą szansę, bo widocznie tak miało być Eva. Musisz ruszyć do przodu, a ja ci z tym pomogę. Chris zaproponowała imprezę, ale na to chyba jeszcze za wcześnie – puściła do mnie oko. - Masz nas, masz Williama – pokręciła głową – nie jesteś sama Eva. I nie pozwól, by ktoś ci wmówił, że jest inaczej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro