II
Byłam w zimie mojego życia, a mężczyźni poznani w drodze byli moim jedynym latem. Nocą zasypiałam z wizjami siebie tańczącej, śmiejącej się i płaczącej wraz z nimi. Kiedy ludzie, których znałam, dowiedzieli się, jak żyję, pytali, dlaczego to robię, ale nie ma sensu rozmawiać o tym z ludźmi, którzy posiadają dom. Oni nie mają pojęcia, co to znaczy szukać bezpieczeństwa w innych ludziach, czy to, że dom może być, gdziekolwiek położysz swoją głowę. Zawsze byłam niezwykłą dziewczyną. Moja matka mówiła, że mam duszę kameleona, że brak mi moralnego kompasu, który wskazywałby północ, że mam zmienny charakter i wewnętrzny brak zdecydowania, tak nieokiełznany, jak wzburzony ocean. I jeśli miałabym powiedzieć, że nie planowałam takiego obrotu spraw, skłamałabym. Bo urodziłam się, by być tą inną kobietą, która nie należy do nikogo i należy do wszystkich, która nie ma nic, a pragnie wszystkiego, która ma w sobie to pragnienie doświadczenia wszystkiego i obsesję wolności, która zatrważa mnie do tego stopnia, że nie mogę o tym mówić i pcha mnie w stronę nomadycznej wolności, która mnie ekscytuje i przyprawia o zawrót głowy.*
Głos Lany Del Rey rozbrzmiewał w mojej głowie, chociaż wcale tego nie chciałam. Wpatrywałam się w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu siedział Chris, zastanawiając się, co teraz będzie. By nie wylądować na oddziale psychiatrycznym, moja mama wynegocjowała, że będę chodziła na terapię. Kobieta nie potrafiła dopuścić do tego, że jej jedyne dziecko chciało się zabić, dlatego wymyśliła opowieść, o ciężkim okresie, natłoku nauki i innych pierdołach. Lekarze nie bardzo jej uwierzyli, ale dla świętego spokoju, zgodzili się, bym poszła na terapię. Wyznaczyli mi nawet terapeutę, który będzie na bieżąco ich informował o moich poczynaniach. W pokoju wciąż czuć zapach Chrisa i to sprawia, że mam ochotę coś rozwalić. Bo znowu to zrobił. Odszedł. Chwilę wcześniej chciał, bym z nim zamieszkała, a gdy usłyszał bolesną prawdę, odszedł bez słowa. I tyle. Kręcę z niedowierzaniem głową, bo nie potrafię uwierzyć, że dopuściłam do tego wszystkiego. Kim ja się stałam, że pozwoliłam wejść sobie na głowę jakiemuś chłopakowi. Co się stało, że mu uwierzyłam i ślepo za nim podążałam? Miałam swoje zasady, które może dla innych nie były zbyt zrozumiałe, ale ważne było, że dla mnie to coś znaczyło. Nie chciałam związku ani chłopaka. Żadnych ograniczeń, czegoś, co mogłoby mnie dusić. Miałam ochotę na seks, szłam na imprezę i znajdowałam potencjalnego kandydata. Koniec historii. A gdy zdarzało się, że potrzebowałam bliskości, szłam do Eskilda, który zawsze wita mnie z otwartymi ramionami. Było mi z tym dobrze. Cholernie dobrze. Ale wtedy pojawił się Chris i wszystko się zmieniło.
To tak, jakbyś krzyczał
i nikt tego nie słyszał.
Prawie się wstydzisz tego,
że ktoś może być dla ciebie aż tak ważny,
że bez tej osoby czujesz się jak nikt...
Nikt nigdy nie zrozumie, jak bardzo to boli.
Czujesz się beznadziejnie,
ale nic nie może ci pomóc.
A gdy już jest koniec i kiedy jest po wszystkim
pragniesz, by wróciły złe czasy,
żeby razem z nimi mogły wrócić te dobre.*
- Evo? - Z rozmyślań wyrywa mnie głos doktora Thorkildsena, który wpatruje się we mnie cholernie intensywnie czekoladowymi oczami.
- Tak? - Niczym rasowa idiotka wyrzucam z siebie pytanie. Myślałam, że moim terapeutą będzie jakiś stary koleś, ale nie. Moim lekarzem jest grecki bóg, który dopiero co dostał dyplom.
- Wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale musimy współpracować – delikatnie się do mnie uśmiecha, a ja czuję, że zapadam się w sofie, na której siedzę.
Jedyną współpracą, na którą jestem w stanie się zgodzić, jest seks. Mówię poważnie. Doktor Andreas Thorkildsen to prawie dwa metry chodzącego seksu. Jasnobrązowe włosy lekko opadają mu na czoło, co sprawia, że co jakiś czas mężczyzna poprawia swoją fryzurę.
- Jeżeli będziesz stawiała opory, będę musiał to zgłosić do szpitala – wzdycha, a ja wracam na ziemię.
- Będę współpracowała – uśmiecham się słabo. Nie chcę trafić do szpitala.
- Też tak sądzę – znów posyła mi uśmiech, a ja czuję, jak wszechświat ze mnie drwi. - Biorąc pod uwagę, że to nasza pierwsza sesja, po prostu opowiedz mi coś o sobie.
- To znaczy? - Nerwowo wiercę się na sofie.
Jaka jesteś, co lubisz – wzrusza ramionami – wyobraź sobie, że dopiero się poznaliśmy, wyczuliśmy między sobą jakąś więź i chcemy się lepiej poznać – odkłada notes na stół.
- Lubię seks – odpowiadam i po chwili czuję, że robię się czerwona. Czy ja na serio to powiedziałam? Cholerna idiotka.
- To jakiś początek – z jego ust wyrywa się nerwowe parsknięcie.
- Czuję, że oszalałam przez byłego chłopaka – wzruszam ramionami.
- Dlaczego? - Mężczyzna marszczy nos.
- Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą. - Gdy zaczęłam z nim być, wszystko stało się tak cholernie intensywne – przewracam oczyma. - Nie potrafiłam być wtedy sama. Chris – na chwilę przestaję mówić – musiał być obok. Popadłam w jakąś paranoję i co chwilę do niego pisałam i dzwoniłam. A gdy nie odbierał i odpowiadał, wpadałam w panikę i potrafiłam w środku nocy w piżamie chodzić po Oslo, szukając go. A on siedział u któregoś z kumpli. - Kręcę głową, bo przypomniałam sobie jedną z takich sytuacji.
- Chciałaś go kontrolować?
- Nie. Chciałam, żeby był obok – mój głos robi się słaby. - Nigdy nie chciałam być od kogoś zależna. Broniłam się przed uczuciami, bo ich nie potrzebowałam. Chris zaczął majstrować w mojej głowie, zaczął mnie przekonywać, że miłość to nic złego. Że się kochamy, że będziemy razem. Że jesteśmy wyjątkowi. I ja w to uwierzyłam. Poczułam, że Chris otworzył moją wewnętrzną puszkę Pandory. I wtedy wszystko się posypało. Moja psychoza doprowadziła do tego, że Chris mnie zdradził, a potem ze mną zerwał – przygryzam wargę, czując, że po policzku spływa mi łza. - Powiedział, że nie może być dłużej z taką wariatką – kręcę głową.
- Nie jesteś wariatką – głos Thorkildsena jest spokojny.
- Więc jak wytłumaczyć to wszystko? - Krzyczę. - Zaczęłam nachodzić własnego chłopaka, doprowadziłam to tego, że mnie zdradził i zostawił. Nie potrafiłam tego zrozumieć – zwieszam głowę – nie mogłam tak żyć.
- Dlatego postanowiłaś odebrać sobie życie – to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Przed połknięciem tabletek próbowałam dodzwonić się do Chrisa. Nie, by zmienił moje zdanie, bo wiedziałam, co chcę zrobić. Po prostu chciałam usłyszeć jego głos – mój własny się właśnie załamuje. - Ale on odrzucał moje połączenia. Zadzwoniłam do Williama, bo wiedziałam, że chłopak jest z nim. William odebrał i chwilę ze mną porozmawiał, a gdy poprosiłam o to, by dał mi Chrisa, usłyszałam w tle, że nie chce ze mną rozmawiać, bo jestem pieprzoną psychopatką. Chciałam się tylko z nim pożegnać, a on zadał mi kolejny cios.
- Czyli to przez Chrisa chciałaś się zabić? - Pytanie mnie zaskakuje, bo nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
- W jakimś stopniu tak. Zlekceważył moje prośby, nie chciałam z nim być. Mówiłam mu to setki razy, ale on nie potrafił pogodzić się z porażką. W końcu mu uległam, a on pokazał mi, że uczucia faktycznie istnieją. Na początku było nam fantastycznie. To wszystko było dla mnie takie nowe, a potem się pogubiłam.
- Dlaczego nie chciałaś związku? Większość dziewczyn chce mieć chłopaka.
- Ja nie chciałam – odpowiadam szybko. Za szybko.
- Dlaczego?
- Przez Jakoba – mówię ciszej, niż powinnam.
- A kim jest Jakob?
- Byłym partnerem mojej mamy – mówię, po czym wybucham szlochem.
_____
* - "Ride" Lana Del Rey
* - "We found love" Rihanna
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro