Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 2.9 | Żalenie Się

No to jeszcze jeden dziś :o

-------------

Po pracy od razu wracam do domu i kiedy wchodzę do jego środka, moja twarz jest czerwona, zwłaszcza naokoło oczu, z których wciąż wypływają łzy, a prócz tego moje złamane na więcej kawałków serce krwawi, ponieważ takie zostało zwrócone.

Pociągam nosem, następnie łkając przy zdejmowaniu jesiennego, grubego płaszcza, który czernią przypominał stan mojej duszy na chwilę obecną, a długością pokazywał jak bardzo zostałem pochłonięty przez mrok i ból.

Zawieszam go nad niską półką z butami, na której stoi samo obuwie Zacka.

- Niall? - mój przyjaciel wyłania sie zza ściany z miską i łyżką w rękach, a widząc stan w jakim wróciłem, szybko odkłada trzymane rzeczy na komodę obok swojego biodra i podchodzi, zamykając mnie ramionami w ciasnym i uspokajającym uścisku - Hej, maluchu, co jest nie tak? - pyta, słysząc moje ciche łkanie.

- O-on tak do mnie mówił - wypłakuję cicho, wtulając się w ciepłe ciało Zacka i chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

- Kto, Nialler? - jeździ powoli i lekko dłońmi po moich plecach. Nie próbuje mnie uspokajać, ponieważ wie jak bardzo płacz jest nie raz potrzebny.

- Nie jestem gotowy, by to powiedzieć. Przepraszam - szepczę, na co dostaję delikatnego całusa w czubek głowy.

- Nie przepraszaj, słonko, przecież to oczywiste. Opowiesz mi, kiedy będziesz czuł się w miarę możliwości w porządku z tym tematem - słyszę w jego głosie słaby uśmiech, który sprawia, że rosnę na duchu.

- Dziękuję, Zack - trzymam końce jego koszulki, którą pomoczyłem łzami przy kołnierzu.

- Zawsze do usług...Powiesz mi czemu wróciłeś zapłakany do domu? - odsuwa się odrobinę, aby spojrzeć mi w oczy. Krzywię się niezadowolony, ale kiwam głową, zgadzając się - Wiesz co? Chodź, zrobimy nam teraz herbatę, a potem opowiesz mi co się wydarzyło - mówi szeptem i po pocałowaniu mnie w czoło, idziemy do kuchni, gdzie Zack sadza mnie na blacie kuchennym obok kuchenki, mówiąc, że chce mieć mnie na oku, co jest niewielką przesadą, ale także miłym uczuciem, bo mam tu kogoś, komu na mnie zależy i komu mogę bezgranicznie ufać. A to najcenniejsze, prawda?

Przyglądam się jak chłopak nastawia wodę na gaz, później wyciągając saszetkę z pudełka z logiem angielskiej czarnej herbaty, która należy do moich ulubionych. Zastanawiam się także co właściwie powiedzieć Zackowi o sytuacji z restauracji tak, by nie było wiadome, że chodzi konkretnie o Zayna.

- Niall? - przyjaciel wyrywa mnie z zamyślenia, wtedy orientuję się, że on już trzyma kubki z herbatą - Chcesz zostać tutaj czy iść pod koc do salonu?

- Do salonu pod kocyś - mamroczę cicho, zeskakując z blatu na płytki i odbierając od Zacka jeden kubek.

- W porządku, chodźmy - klepie mnie lekko po plecach, a później splata nasze dłonie, idąc do salonu, gdzie siadamy pod kocem na skórzanej kanapie. Tam od razu wtulam się w bok Zacka, więc ten obejmuje mnie wolną ręką. Oboje upijamy po łyku herbaty - Więc, powiesz mi?

- Chodzi o to...Że spotkałem z liceum dawnych...Jakby znajomych, którzy zrobili mi krzywdę w dzień moich osiemnastych urodzin - mówię szeptem, który na koniec się łamie.

- Hej, shh, tylko nie płacz, Nialler - przybliża mnie do siebie i całuje moje czoło - To totalne chuje - mruczy, mrużąc przy tym oczy - Wyobrażam sobie, co musiałeś wtedy czuć i wiem jak bardzo źle cię potraktowali...Mam ochotę im przyłożyć kijem od szczoty, a najlepiej wsadzić im je w odbyty.

- A-ale w dupe to przyjemność - pociągam nosem, patrząc Zackowi w oczy.

- Nawet takim kijem? - pyta z uniesioną brwią.

- Mhm...Im głębiej tym lepiej.

Zack jęczy z grymasem na twarzy, kręcąc szybko głową.

- Nie musiałem znać szczegółów!

- Przecież jedynie dałem ci odpowiedź na Twoje pytanie!

- To takie złe, Niall - śmieje się w końcu.

- Przeciwnie!

Przewraca oczami przy głośnym parsknięciu, po czym daje mi kolejnego całusa w czoło.

- No dobra...Więc wsadzę im kije w uszy.

- Jednego oszczędź.

- Jeśli tego tak bardzo chcesz, to zrobię to. Powiedz mi tylko jak się nazywa.

- Och...Tego nie mogę powiedzieć.

Wzdycha cicho.

- Okej....Więc powiedz mi jak wygląda.

- To taki...Mulat - mruczę cicho, mając przed oczami roześmianego Zayna. Brakuje mi tego, ale zwyczajnie nic nie mogę zrobić, przez co czuję czystą gorycz.

- Och - szepczę, mrugając zaskoczony w szybkim tempie. Marszczę na to brwi.

- W porządku?

- Niall - wzdycha - Mulaci są jeszcze gorsi.

Uśmiecham się lekko ze smutkiem, po czym kiwam ledwo widocznie głową.

- Być może.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro