| 2.7 | Obietnica
Kiedy mój nastrój ulega niewielkiej poprawie, siedzę z przyjacielem w salonie - ja szukając na laptopie pracy, dzięki której będę mógł zarobić więcej, niż jako kelner, a Zack oglądając mecz na plazmie, rozpraszając mnie swoją durnowatą obecnością tutaj.
– Co ty robisz, baranie pierdolony!? – krzyczy nagle, podnosząc się z miejsca i wymachując rękami. Patrzę na niego wymownie, mrugając powoli z śmiesznie zaciśniętymi kącikami ust – O cholera, mój współlokator zamienił się w Leprachauna*! Gdzie masz swój garnek złota, fiucie!? – kończy z nieludzkim piskiem i rękami przy klatce, udając...Królika?
Patrzę na niego chwilę beznamiętnie, a potem moje oczy wytrzeszczają się pod zmarszczonymi brwiami, wywołując u niego cichy chichot po ponownym zajęciu miejsca na kanapie.
– Co? – pytam zdezorientowany.
– Nieważne – wzdycha z uśmiechem, nie spuszczając spojrzenia ze mnie, a kiedy jednak to robi, patrzy na laptopa i kiwa głową w jego kierunku – Co robisz?
Wywracam oczami na to pytanie, skupiając ponownie uwagę na ofertach pracy, które niekoniecznie pasują pod moje standardy. Cholera.
– Próbuję znaleźć pracę...Mówiłem – mruczę, poprawiając na nosie czarne oprawki okularów – Ale zupełnie mi to nie idzie – warczę nagle i zamykam laptopa z trzaskiem – Kurwa.
– Pamiętasz, że to mój laptop, nie? – patrzę na Zacka, który przygląda mi się z wysoko uniesioną brwią – Jeśli wyzionie ducha, wyrzucę go wraz z tobą, słoneczko.
Wywracam oczami, odkładając przegrzewające się urządzenie na drewniany stolik do kawy, obok figurki pieprzącej się pary hetero.
– Ja pierdolę, miałeś to wyrzucić, Zack! – krzyczę, z niedowierzaniem patrząc na podobiznę pucowatej kobiety – To jest takie ohydne!
– Gdyby tu byli bobrujący się faceci, byłoby okej, tak!? – krzyżuje ręce na piersi z wydętymi ustami.
– Zaraz ja cię, do cholery, wybobruję! – wstaję z miejsca, na co Zack zrywa się z kanapy, wybiegając z salonu. Udaję się szybko za nim do jego pokoju, w ostatniej chwili do niego wchodząc i rzucając się na chłopaka. Oboje upadamy z piskiem na puchaty dywan, zaczynając się na nim chichrać.
– Wiesz co, Niall? – Zack odzywa się po tym, jak się uspokajamy, więc patrzę na niego ze słabym uśmiechem.
– Tak?
– Załatwię ci dobrze płatną pracę w biurze.
* Leprachaun - No wiecie, to rodzaj irlandzkiego skrzata, tego z garnkiem złota xd
------------------------------------------------
Nie cierpię sprzątać, głupi pokój ok :')
A jak wam mija wieczór?
Plus dodać dziś jeszcze jeden? ☺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro