Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 2.23 | Burzliwe Fakty

Opadam na materac zdyszany, przecierając w następnej chwili twarz, na której widniał uśmiech, kiedy spełnienie wypełniło moje całe ciało.

Oblizuję usta, zabieram ręce i patrzę w oczy Zaynowi. Ten pochyla się nade mną i całuje czubek mojego nosa, wywołując tym większe zadowolenie u mnie.

Po chwili także kładzie się obok, obejmując mnie szczelnie ramionami, dlatego więc wtulam się w jego ciało z zamkniętymi oczami i cichym westchnięciem aprobaty.

- Jestem wykończony - mamroczę pod nosem w jego pierś, na której leży moja głowa. Kreślę w tym czasie także różne wzroki opuszkami palców na jego podbrzuszu. Drży wciąż pod moim dotykiem wprawiając mnie w większe zadowolenie.

- Odpoczywaj, mamy czas na to - Zayn odgarnia moją grzywkę do tyłu, drapiąc przy tym skórę głowy.

Wzdycham cicho, unosząc głowę z połowicznie przymkniętymi powiekami, po czym przybliżam twarz do jego, łącząc nasze usta w delikatnym i powolnyn pocałunku, przy którym cicho mruczymy.

- Kocham cię - szepczę w wargi mulata i wchodzę na jego ciało, pocierając nasze nosy o siebie.

- Ja ciebie też, wiesz to - odpowiada z uśmiechem.

- Tak - przytakuję - Wiem o tym.

- To bardzo dobrze - Malik zsuwa swoje dłonie na moje pośladki i ściska je delikatnie.

- Uh... Nie rozpraszaj mnie. Teraz powiedz mi skąd te blizny, chcę wiedzieć.

Zayn natychmiastowo poważnieje, a to sprawia, że smutnieje i zaczynam się martwić.

- To po prostu... - wzdycha i kręci delikatnie głową. Widzę w jego oczach przygnębienie. Ten widok naprawdę boli moje serce - Czułem potrzebę krzywdzenia się za moje złe decyzje. Tyle - wzrusza ramionami.

- Och, Zayn - szepczę i przytulam go - Nie krzywdź się już nigdy więcej. Jesteśmy tylko ludźmi, a człowiek uczy się na własnych błędach. Dodatkowe robienie sobie krzywdy jest przykre i niepotrzebne.

- Cieszę się, że znów mam cię przy sobie. Czuję jakbym odzyskał cząstkę siebie - uśmiecha się ponownie i ja robię dokładnie do samo, wpatrując się w jego oczy.

- Aw, Zaynie - szczypię go w policzek - Mój Czarnuchu.

Zayn wywraca oczami.

- I koniec pięknej chwili, ciołku - mruczy pod nosem, udając obrażonego, ale w końcu całuje moje czoło, przytulając mnie mocno - Mój Irlandczyk.

****

Wjeżdżam wózkiem do Tesco w towarzystwie Zacka, który mówi jak najęty. Od godziny zastanawiam się czy jego usta nie potrafią się zamknąć. Może powinny iść na przegląd? A może mój przyjaciel po prostu potrzebuje dziewczyny po dwóch latach wolności?

- Jutrzejsza impreza będzie naprawdę świetna. Edmund mówił, że przyjdzie dużo świetnych lasek z uczelni! - klaszcze w dłonie, rozciągając swoją twarz w szerokim uśmiechu. Dziwię się, że tak można - Może w końcu będzie jakaś inteligentna dziewczyna. Co o tym myślisz, Niall?

- Myślę, że któraś powinna zatkać ci usta cyckiem - mruczę pod nosem i wzdycham ciężko, żałując, że nie wziąłem ze sobą zatyczek do uszu.

Zack patrzy na mnie z uniesionymi brwiami. W końcu nic nie mówi i jestem skłonny dziękować za to wszystkim ludziom w tym sklepie i prezydentowi.

- Nie patrz tak na mnie - wywracam oczami.

- Nie wierzę, że to powiedziałeś.

- A ja nie wierzę w twoje usta. Myślę, że ci je zaszyję, by już nigdy więcej nie słyszeć twojej paplaniny, głąbie.

- Nie jojcz, sknero - pochyla się, zdejmuje mi czapkę z głowy i targa moje włosy ze śmiechem.

- Zostaw - sapę, dramatycznie wymachując rękami - Tylko nie moje włosy.

- Zaczynasz dramatyzować jak Zayn. To jest złe, Niall. Z Ł E. 

- Zayn jest w końcu moim...Um, nieważne.

- Kochankieeeem? - uwiesza się na moich ramionach - O to ci chodziło?

- Taa, to dopiero jest złe. I nie sprawiedliwe. Jak on może wciąż być z tym kutasem, Zack?

- To jest bardzo skomplikowana sprawa, Niall. Wiem, że Zayn naprawdę pragnie być z tobą, ale teraz zwyczajnie nie może.

- Dlaczego?

- Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć - odsuwa się i wyprzedza mnie, dlatego przyspieszam kroku.

- Proszę Cię - jęczę - Chcę spróbować zrozumieć, dlaczego to wszystko robi, Zack. Może będzie nam łatwiej.

- No dobra - zwalnia i skręca w alejki ze słodyczami. Idę za nim - Musi zapewnić ochronę swojej córce, a mój brat zrobi to najlepiej, mimo że jest okropnym draniem bez serca.

Zatrzymuję się gwałtownie, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami.

- Co ty pieprzysz? - pytam. W mojej głowie panuje mętlik po tym, co powiedział.

- Ouch - szepcze, patrząc mi w oczy. Blednie i na jego twarzy widnieje panika - Niall.

- Aden jest twoim bratem? - wykrztuszam i kręcę głową - No tak, przecież macie to samo nazwisko! Podejrzewałem to wcześniej, ale nie sądziłem, że to prawda - mój oddech przyspiesza. Czuję na raz złość, smutek i rozczarowanie wszystkimi dookoła - Nie mogłeś powiedzieć mi tego wcześniej? Ty pieprzony dupku - warczę wściekły.

- Popatrz, Niall. Chciałbyś mieszkać z kimś, kto spokrewniony jest z osobą, która wyrządziła krzywdę tobie, zarówno jak i Zaynowi? Pomyśl.

- Okłamywałeś mnie!

- Żeby cię chronić!

- Nasza przyjaźń opiera się na samych kłamstwach!

- Wcale nie! Po prostu zataiłem fakt, że on jest moim bratem. Jestem taki sam jak ci mówiłem i pokazywałem. Jesteś moim przyjacielem i to nie powinno nic zmienić.

- Jestem taki wściekły w tej chwili - jęczę znów i chowam twarz w dłoniach, opierając łokcie na rączce od wózka - Boże - mamroczę.

Zack podchodzi do mnie i klepie delikatnie moje ramię.

- Wiem, że kłamstwo na ten temat z pewnością nie było właściwe, ale naprawdę dzięki temu byłem w stanie uchronić cię przed Adenem. Próbuję robić wszystko, by nie zorientował się, że znów łączy cię coś z Zaynem. Niall, posłuchaj, nie chce dla ciebie źle.

Kręcę głową, powstrzymując z całej siły łzy. W głowie się nie mieści jak coś potrafi się zmienić w ułamku sekundy. To takie okropne.

- Kogo miałeś na myśli, mówiąc o córce Zayna? - pytam nagle, czując jak mocno serce bije w mojej piersi.

- O Maggie.

65 gwiazdek next

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro