| 2.22 | Kurwibąki
Siedzę z Zaynem na moim łóżku, pijąc gorącą czekoladę, jedząc popcorn oraz pizzę i oglądając na laptopie Déja Vu.
- Też chciałbym podróżować w czasie - słyszę ciche słowa Zayna, które wymawia pod nosem, dlatego zerkam na niego - Mógłbym naprawić wiele rzeczy - mówi głośniej.
Wzdycha ciężko i obejmuję go.
- Też bym tego chciał - całuję jego policzek - Ale to niemożliwe i musimy pozostawić przeszłość taka, jaka jest, Zayn. Ważne, że teraz jest dobrze, mówiłem ci to już - łapę jego dłoń i spłatam nasze palce razem. Uśmiechamy się w tym samym czasie, a później składamy sobie pocałunki na ustach.
To później przeradza się w coś większego, siadam okrakiem na Zaynie, oplatając rękami jego szyję i poruszając biodrami, którymi ocieram się o jego lekko twarde krocze.
Mruczymy cicho w swoje wargi, po czym mulat kładzie mnie na łóżku, a tam zawisa nade mną. Przenosi usta na moją żuchwę, następnie szyję, na której zostawia duże, czerwone ślady.
- Kocham cię - wzdycha i przejeżdża nosem po moim odsłoniętym obojczyku.
- Pokaż mi jak bardzo - proszę go z błaganiem w oczach, na co uśmiecha się z aprobatą.
- Z chęcią, blondi - całuję mnie znów. Jego dłonie lądują pod moją koszulką, miziając mój brzuch, przez co drżę i skomle cicho. W końcu podnosi moją koszulkę, dlatego siadam, by szybciej pozbyć się okrywającego mój tors materiału. Ten ląduję za nami gdzieś na podłodze - Jesteś taki gorący - oblizuje usta i znów mnie całuje. Tym razem pocałunek jest mocny i przepełniony potrzebą.
Zayn szybko pozbywa się swojej koszulki, a później także spodni i bokserek, zarówno jak i u mnie. Zderza mocno nasze biodra, jęczymy głośno.
- Pierdolone łosie, ciszej trochę! - krzyk Zacka dochodzi zza drzwi, które po chwili okłada pięściami - Rozmawiam z Travisem!
Sapę głośno, po czym podpieram się na łokciach, patrząc w stronę, gdzie znajduje się nasz przyjaciel.
- To ten transwestyta? - Zayn pyta go, marszcząc brwi.
- Uuum, noooo i co z tego, Czarnuchu? - mamrocze pod nosem. Widzę jak opiera się bokiem o drzwi.
- Co z tobą nie tak? - uśmiecham się z rozbawieniem, tak samo jak Malik.
- Raczej, co z wami nie tak? Przestańcie być rakami i bądźcie trochę ciszej!
- Taaaa, chce popatrzeć jak Travis molestuje się w damskich ubraniach przed kamerką na Skeypie - Zayn odzywa się znów i tym razem zwyczajnie głośno się śmieję.
- Do cholery!
- No już, Ni. Cicho, bo pęknie mu żyłka - mówi, po czym całuje mnie mocno. Jęczę w jego wargi.
- Pierdolone kurwibąki!
X
Ten rozdział ssie :')
Plus nie mam wgl czasu na pisanie ;----; Dlatego będę już kończyć to ff
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro