| 2.20 cz. 2 | Byłeś Niesamowity
Zayn popycha mnie na biurko, gdy obaj jesteśmy już nadzy.
Kładę się torsem na blacie, dzięki czemu jestem do niego idealnie wypięty i wzdycham głośno, czując jego palce wsuwające się do mojej dziurki. Zamykam oczy, kręcąc się niespokojnie przez uczucie rozpierania.
- No już, chwilka - mulat szepcze przy moich uchu, pod którym po chwili składa delikatny pocałunek. Drżę pod tym dotykiem, tak samo jak przy kolejnym, gdy kadzie dłoń na moim biodrze i zaczyna we mnie poruszać powoli palcami, uzyskując ode mnie cichy jęk.
- To takie dziwne po tak długiej przerwie - mamroczę z niewielkim grymasem, rozciągającym moją twarz.
- Zdaje sobie z tego sprawę - Zayn przyznaje mi rację, a za chwilę już dotyka ustami mojego ramienia i łopatki - Kocham cię.
- Ugh, ja ciebie też - skomle głośno, kiedy jego palce dosiegają mojej prostaty - Matko kochana - wykrztuszam i znów poruszam biodrami - Już jest w... Porządku! - piszczę dziewczęco, czując jak Zayn robi we mnie nożycowe ruchy Jeśli...Uh, nie przestaniesz, Dojdę-ę. Kurwa - sapę, uciekając tyłkiem.
Słyszę za sobą jego śmiech, więc patrzę na niego przez ramię z niedowierzaniem.
- Przestań się nabijać, do cholery! - mrużę oczy - To nie jest moją winą, że nie potrafię dłużej wytrzymać!
- Dobrze, już dobrze - wyjmuję palce, zostawiając za nimi dziwne uczucie pustki - Tylko bądź ciszej. Oboje stracimy pracę, kiedy nas przyłapią - uśmiecha się.
- W porządku, po prostu bierz się do roboty. Jestem taki napalony, matko - wypinam się mocno - Zayn, już.
Malik pluje na dłoń, po czym nawilża swojego penisa, poruszając ręką wzdłuż niego. Mruczy cicho, mając wzrok skierowany na moją czerwoną dziurkę.
- Zayn - warczę, zwracając w końcu tym jego uwagę. Nic nie mówię, ale brunet uśmiecha się szeroko, jakbym opowiedział coś naprawdę świetnego.
Przybliża się do mnie i już po chwili mogę poczuć główkę jego penisa przy swoim wejściu.
- Gotowy?
- Bardziej nie będę - burczę pod nosem, czym uzyskuje niski chichot ze strony chłopaka - Malik, na litość boską, zerżnij mnie w końcu na tym pieprzonym biurku.
- Czekałem aż to powiesz - uderza otwartą dłonią w mój pośladek i w końcu wchodzi we mnie powoli.
Jęczę głośno, dlatego szybko zatykam ręką usta. Tak dawno go nie czułem. Zdążyłem zapomnieć jak dobrze mnie wypełniał.
- W porządku? - pyta, a ja kiwam głową i pokazuje mu kciuk do góry, dając mu wolną rękę do działania.
Zaczyna poruszać biodrami. Jego ruchy z początku są powolne i delikatnie, jednak później zamieniają się w szybkie i głębokie.
Zaciskam dłonie na brzegach biurka, chowając twarz w przedramieniu, w które jęczę zduszenie, kiedy Zayn uderza mocno w mój czuły punkt, sprawiając, że docieramy na skraj.
Moje uda zaczynają się trząść, tak jak reszta mojego ciała. Mulat to zauważa i zaczyna mnie mocniej pieprzyć, przez co biurko przesuwa się co chwilę o kilka milimetrów.
Jęczę i wzdycham głośniej, będąc totalnym bałaganem. Mój mózg zamienia się w papkę i zwyczajnie nie potrafię zapanować już nad niczym.
Biorę w dłoń swojego kutasa i szybko sobie zwalam, gdy Zayn raz po raz uderza w moją prostotę z głośnymi plaśnięciami.
Zawłada mną zalany szloch, kiedy czuję przerażającą rozkosz, a chwilę później dochodzę na drewno i swoje nogi, krzycząc imię mulata.
Zayn dochodzi chwilę później, po czym wysuwa się z mojego obolałego i zbyt mocno wypieprzonego tyłka.
Zsuwam się powoli na podłogę ze zmęczenia i gdy już mam uderzyć o płaską nawierzchnię, chłopak łapie mnie w pasie i przyciąga do ciebie mimo wykończenia, które także panuje w jego ciele.
Siada ze mną na kolanach na kanapie i trwamy tak wtuleni w siebie przez co najmniej dziesięć minut.
- Musimy - westchnął, wciąż zdyszany - Musimy się zbierać.
- N-nie mam siły - mruczę słabo w jego skórę na szyi.
- Wiem, kochanie, ale naprawdę musimy to zrobić.
- W porządku - wzdycham ciężko i odsuwam się od niego z odrobinę przymkniętymi powiekami.
- Kocham cię - mówi cicho, po czym całuje delikatnie moje usta - Byłeś niesamowity.
65 gwiazdek -----> next
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro