| 2.15 | Spełnione Obawy
Siedzę w kuchni z dłońmi zaciśniętymi na ciepłym kubku, w którym znajduje się połowa upitej herbaty, myśląc o zbliżającej się nieubłagalnie rozmowie z Zaynem. Czuję pustkę w środku i tym razem jest to po prostu dziwaczne. Zwyczajnie nie wiem czego się spodziewać po pieprzonym Maliku.
Kręcę głową, zabieram dłonie z kubka i wstając z krzesła, podchodzę do szafki skąd wyciągam tabletki przeciwbólowe, które mam zamiar znieść Zaynowi, aby je wziął, gdy tylko wstanie. Zabieram do salonu także szklankę z sokiem pomarańczowym oraz na wszelki wypadek miskę, w którą mógłby zwymiotować, gdyby naprawdę tego potrzebował. Kładę to wszystko na etażerce, kiedy obserwuje uważnie odkryte, nieruchome ciało mulata. W nocy po wzięciu prysznica, przyszedłem do Zayna, by go rozebrać i mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe.
- Och, chłopie - wzdycham, widząc stróżkę śliny cieknącą po jego brodzie i ramieniu. Pochylam się i wycieram ją delikatnie, by go nie obudzić, jednak na nic się to nie zdaje, ponieważ Zayn rozchyla powoli powieki, ukazując swoje pozbawione blasku, matowe oczy.
Patrzymy sobie w oczy w ciszy, której początkowo nikt nie przerywa, a kiedy zaczyna w kończy mi ciąży, przerywam ją.
- Mam dla ciebie tabletki i sok, w-wiem jak źle się czujesz po u-upiciu się - mówię cicho, zachrypniętym głosem, który odrobinę się trzęsie przez stres, płynący w moich żyłach.
Zayn mruga naprawdę powoli, analizując moje słowa w tym samym tempie i mija co najmniej kilka minut nim się odzywa.
- Dziękuję, Niall - zdobywa się na słaby, wdzięczny uśmiech, po czym siada powoli z grymasem namalowanym na jego pulchniejszej, niż w liceum twarzy. Dopiero teraz zauważyłem, że jest w o wiele lepszej formie, nie jak w liceum.
- Dobrze wyglądasz - wypalam nagle, zanim jestem w stanie ugryźć się w język. Choć tak naprawdę na początku nie wiedziałem jak to zabrzmiało, po chwili byłem w stanie to stwierdzić - Ch- chodziło mi o to, że wyglądasz zdrowiej...No wiesz, przytyłeś i-i...Cholera, nie chciałem, żeby to tak źle zabrzmiało - czerwienię się. Nienawidzę momentów, gdy mój język się plącze.
- Spokojnie, to nic - zapewnia mnie - Dziękuję za to, że tak uważasz - dodaje, po czym sięga po szklankę i jedną tabletkę, którą połyka szybko, popijając sokiem.
- To dobrze - uśmiecham się nerwowo - Myślałem, że cię uraziłem, czy coś - drapię się po karku, czując silne napięcie między nami.
- Nie, jest naprawdę w porządku - mówi szeptem, wpatrując się we mnie smutnymi oczami - Wreszcie jesteśmy w stanie normalnie rozmawiać - uśmiecha się i wiem, że ten uśmiech jest fałszywy. Jego ciało jest spięte tak samo jak moje, co wnioskuję, że jest powodem zbliżającego się tematu, który jest trudny dla nas obu.
- Ja...Tak - mamroczę cicho i siadam obok Zayna, bawiąc się palcami u rąk jak on.
- Więc...Porozmawiamy? Na spokojnie?
- Postaram się trzymać swoje emocje pod kluczykiem - kiwam głową, zgadzając się. Chcę mieć zwyczajnie za sobą tę rozmowę.
- Dobrze - szepcze i patrzy w moje oczy, podczas gdy jego zaczynają łzawić się z każdą chwilą bardziej - Czy...Czy to, co pisałeś...W esemesie, to prawda, Niall? - mówi jeszcze ciszej, więc staję się jeszcze bardziej uważny, by wszystko usłyszeć - Kochasz mnie? - zadaje w końcu to szczególne pytanie, którego tak bardzo się obawiałem.
60 gwiazdek -------- next 😎
X
Jesteśmy jakoś w połowie tej części 🙉🙊 Omg
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro