Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.8 | To jedna popieprzona zagadka

W poniedziałek zamiast iść na lekcje historii, udałem się na boisko szkolne, robiło ono spore wrażenie wielkością i dobrym wykonaniem, co rzadko zdarzało się w szkołach. Siedziałem po środku trybun myśląc właściwie o niczym i wpatrując się w sztuczną trawę, po której kochałem biegac, najlepiej z piłką u nogi.

Zmarszczyłem brwi, gdy zauważyłem Zayna idącego na środek boiska z wzrokiem wbitym w soje buty. W końcu usiadł na środku białego koła po turecku dotykając dłońmi sztucznej trawy. Uniósł głowę rozglądając się powoli i uważnie po trybunach. Kiedy zatrzymał na mnie zdziwiony wzrok, moje serce zaczęło bić szalenie w piersi, a dłonie pocić się jak cholera, więc wytarłem je o materiał spodni. Przełknąłem ciężko ślinę i wstałem, następnie schodząc po schodkach prowadzących na boisko. Wsunąłem dłonie do kieszeni jeansów, gdy w końcu byłem obok bruneta. Spojrzałem na niego w dół i odchrząknąłem.

- W porządku? - spytałem niepewnie.

Przyglądał mi się jakiś czas, by po chwili uwolnić z siebie ciche westchnięcie.

- Tak, jasne - mruknął przenosząc wzrok ze mnie na bramkę w oddali.

Skinąłem głową do siebie i przygryzlem wargę, siadając obok niego, ale nie blisko, by żadne z nas nie czuło się niekomfortowo.

- Zawsze chciałem grać - wypaliłem nagle po chwili ciszy, chcąc rozpocząć rozmowę i pozbyć się napięcia między nami. Mogłem do niego nie podchodzić.

Zerknął na mnie z uniesioną brwią. Miałem wrażenie, że mnie wyśmieje, jednak nie stało się tak.

Dzień dobroci?

- Więc czemu tego nie robisz? - spytał z ciekawością lub być może udawał, że to go interesuje, choć wolę myśleć o pierwszej wersji.

- Odkąd pamiętam marzyłem o graniu w piłkę - zacząłem cicho - Kocham ją, ale problemy zdrowotne nie pozwalają na to, żebym mógł ją trenować - wytłumaczyłem. Widziałem ukradkiem jak kiwa głową - Choć może i już jest wszystko w porządku? - zastanawiałem się chwilę. Wzruszyłem po chwili ramionami, czując wzrok Zayna na sobie - Z resztą nie wiem czy się nadaję do drużyny - westchnąłem cicho z zawieszonym wzrokiem na bramce.

- Nie chcesz spróbować? W tym tygodniu w piątek są kwalifikacje do drużyny - powiadomił mnie, co szczerze było dziwne. Zayn Malik proponujący, żebym poszedł na test sprawdzający umiejętności piłkarskie? To zdecydowanie podejrzane.

Przygryzłem wargę zamyślony. Obiło mi się o uszy o tym zdarzeniu, ale początkowo zupełnie mnie to nie interesowało. Wiedziałem te sprawdziany są dość popularne u nas w szkole ze względu tego, że jest ona sportowa i każdy uczeń tutaj lubi sport, więc większość uczących się w naszej szkole przychodzi popatrzeć na starania osób, które próbują dostać się do drużyny. To stresujące, gdy tyle ludzi przygląda się twoim ruchom, a przy tym i błędom. Nie dam rady.

A może jednak?

Spojrzałem na Malika z lekkim uśmiechem, który był trochę nerwowy.

- W sumie, mógłbym spróbować. Nic mi nie zaszkodzi, oprócz ewentualnego zejścia na boisku - lub najwyżej wygłupię się przy prawie całej szkole stając się jej pośmiewiskiem - dodałem w myślach.

Zapadła cisza, którą nagle przerwałem.

- Słyszałem o twojej kontuzji -
nawet nie zastanawiałem się nad tym co mówię i czy przypadkiem ten temat był odpowiedni dla Zayna i z tego co widziałem nie podobało mu się poruszenie go.

Ciało mulata spięło się znacznie, poczułem coś w rodzaju wyrzutów sumienia, co nie dawało mi ani trochę spokoju.

- Przykro mi - powiedziałem w końcu. Bałem się, że jeszcze bardziej się zdenerwuje i w końcu mi przywali. Chciałbym jeszcze przez trochę mieć taką twarz jak teraz.

Zamiast złości zobaczyłem u niego smutek, który zbił mnie z tropu. Nie wiedziałem jak mam się teraz zachować. Nigdy nie widziałem Zayna Malika smutnego. To takie dziwaczne!

- Niepotrzebnie. Piłka nie była dla mnie najważniejsza - wymamrotał cicho pod nosem, gdy bawił się swoimi palcami u dłoni.

Widziałem, że kłamie. Poza tym Louis mówił mi, że ten sport jest dla niego wszystkim. Wiem, że Zayn, ex kapitan, był i pozostanie niesamowitym graczem, który przeszedł już właściwie do historii szkoły.

- Co tak właściwie wtedy się stało? - spytałem z ciekawości, choć nie było to absolutnie na miejscu. Nie chciałem być tym, który na nowo otworzy jego rany. Cholera, jestem totalnym idiotą! - Jeśli mogę wiedzieć - powiedziałem szybko spanikowany - Wiesz, plotki są różne.

Westchnął ciężko, gdy patrzył mi w oczy. Czułen się trochę źle widząc go takiego przybitego, a nie powinienem, ponieważ ten człowiek jest puszczalskim kutasem bez serca. Powinieneś się tak czuć mimo wszystko - wykrzyczał złośliwy głosik w mojej głowie, na co się skrzywiłem. Nie cierpię go tak bardzo.

- Jeden gość z Long High mnie poturbował na boisku - mruknął.

- Brzmi groźnie - zmarszczyłem brwi i przy okazji także nos. Nie interesowało mnie to, że wyglądam w tym momencie komicznie.

- I takie było - wywrócił oczami wyraźnie niezadowolony i poirytowany - Nie mam zamiaru o tym gadać, zwłaszcza z tobą, Barbie - odpowiedział wrednie. Zayn Malik dupek i Kutas powraca.

Mulat wstał i otrzepał swoje czarne jeansy ze sztucznej trawy, która została powyrywana podczas wcześniejszego biegania jakiejś klasy.
Odszedł zostawiając mnie urażonego i złego. Nie cierpię tego gościa. Nie potrafię go zrozumieć i rozgryźć. To jedna popieprzona zagadka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro