| 1.8 | To jedna popieprzona zagadka
W poniedziałek zamiast iść na lekcje historii, udałem się na boisko szkolne, robiło ono spore wrażenie wielkością i dobrym wykonaniem, co rzadko zdarzało się w szkołach. Siedziałem po środku trybun myśląc właściwie o niczym i wpatrując się w sztuczną trawę, po której kochałem biegac, najlepiej z piłką u nogi.
Zmarszczyłem brwi, gdy zauważyłem Zayna idącego na środek boiska z wzrokiem wbitym w soje buty. W końcu usiadł na środku białego koła po turecku dotykając dłońmi sztucznej trawy. Uniósł głowę rozglądając się powoli i uważnie po trybunach. Kiedy zatrzymał na mnie zdziwiony wzrok, moje serce zaczęło bić szalenie w piersi, a dłonie pocić się jak cholera, więc wytarłem je o materiał spodni. Przełknąłem ciężko ślinę i wstałem, następnie schodząc po schodkach prowadzących na boisko. Wsunąłem dłonie do kieszeni jeansów, gdy w końcu byłem obok bruneta. Spojrzałem na niego w dół i odchrząknąłem.
- W porządku? - spytałem niepewnie.
Przyglądał mi się jakiś czas, by po chwili uwolnić z siebie ciche westchnięcie.
- Tak, jasne - mruknął przenosząc wzrok ze mnie na bramkę w oddali.
Skinąłem głową do siebie i przygryzlem wargę, siadając obok niego, ale nie blisko, by żadne z nas nie czuło się niekomfortowo.
- Zawsze chciałem grać - wypaliłem nagle po chwili ciszy, chcąc rozpocząć rozmowę i pozbyć się napięcia między nami. Mogłem do niego nie podchodzić.
Zerknął na mnie z uniesioną brwią. Miałem wrażenie, że mnie wyśmieje, jednak nie stało się tak.
Dzień dobroci?
- Więc czemu tego nie robisz? - spytał z ciekawością lub być może udawał, że to go interesuje, choć wolę myśleć o pierwszej wersji.
- Odkąd pamiętam marzyłem o graniu w piłkę - zacząłem cicho - Kocham ją, ale problemy zdrowotne nie pozwalają na to, żebym mógł ją trenować - wytłumaczyłem. Widziałem ukradkiem jak kiwa głową - Choć może i już jest wszystko w porządku? - zastanawiałem się chwilę. Wzruszyłem po chwili ramionami, czując wzrok Zayna na sobie - Z resztą nie wiem czy się nadaję do drużyny - westchnąłem cicho z zawieszonym wzrokiem na bramce.
- Nie chcesz spróbować? W tym tygodniu w piątek są kwalifikacje do drużyny - powiadomił mnie, co szczerze było dziwne. Zayn Malik proponujący, żebym poszedł na test sprawdzający umiejętności piłkarskie? To zdecydowanie podejrzane.
Przygryzłem wargę zamyślony. Obiło mi się o uszy o tym zdarzeniu, ale początkowo zupełnie mnie to nie interesowało. Wiedziałem te sprawdziany są dość popularne u nas w szkole ze względu tego, że jest ona sportowa i każdy uczeń tutaj lubi sport, więc większość uczących się w naszej szkole przychodzi popatrzeć na starania osób, które próbują dostać się do drużyny. To stresujące, gdy tyle ludzi przygląda się twoim ruchom, a przy tym i błędom. Nie dam rady.
A może jednak?
Spojrzałem na Malika z lekkim uśmiechem, który był trochę nerwowy.
- W sumie, mógłbym spróbować. Nic mi nie zaszkodzi, oprócz ewentualnego zejścia na boisku - lub najwyżej wygłupię się przy prawie całej szkole stając się jej pośmiewiskiem - dodałem w myślach.
Zapadła cisza, którą nagle przerwałem.
- Słyszałem o twojej kontuzji -
nawet nie zastanawiałem się nad tym co mówię i czy przypadkiem ten temat był odpowiedni dla Zayna i z tego co widziałem nie podobało mu się poruszenie go.
Ciało mulata spięło się znacznie, poczułem coś w rodzaju wyrzutów sumienia, co nie dawało mi ani trochę spokoju.
- Przykro mi - powiedziałem w końcu. Bałem się, że jeszcze bardziej się zdenerwuje i w końcu mi przywali. Chciałbym jeszcze przez trochę mieć taką twarz jak teraz.
Zamiast złości zobaczyłem u niego smutek, który zbił mnie z tropu. Nie wiedziałem jak mam się teraz zachować. Nigdy nie widziałem Zayna Malika smutnego. To takie dziwaczne!
- Niepotrzebnie. Piłka nie była dla mnie najważniejsza - wymamrotał cicho pod nosem, gdy bawił się swoimi palcami u dłoni.
Widziałem, że kłamie. Poza tym Louis mówił mi, że ten sport jest dla niego wszystkim. Wiem, że Zayn, ex kapitan, był i pozostanie niesamowitym graczem, który przeszedł już właściwie do historii szkoły.
- Co tak właściwie wtedy się stało? - spytałem z ciekawości, choć nie było to absolutnie na miejscu. Nie chciałem być tym, który na nowo otworzy jego rany. Cholera, jestem totalnym idiotą! - Jeśli mogę wiedzieć - powiedziałem szybko spanikowany - Wiesz, plotki są różne.
Westchnął ciężko, gdy patrzył mi w oczy. Czułen się trochę źle widząc go takiego przybitego, a nie powinienem, ponieważ ten człowiek jest puszczalskim kutasem bez serca. Powinieneś się tak czuć mimo wszystko - wykrzyczał złośliwy głosik w mojej głowie, na co się skrzywiłem. Nie cierpię go tak bardzo.
- Jeden gość z Long High mnie poturbował na boisku - mruknął.
- Brzmi groźnie - zmarszczyłem brwi i przy okazji także nos. Nie interesowało mnie to, że wyglądam w tym momencie komicznie.
- I takie było - wywrócił oczami wyraźnie niezadowolony i poirytowany - Nie mam zamiaru o tym gadać, zwłaszcza z tobą, Barbie - odpowiedział wrednie. Zayn Malik dupek i Kutas powraca.
Mulat wstał i otrzepał swoje czarne jeansy ze sztucznej trawy, która została powyrywana podczas wcześniejszego biegania jakiejś klasy.
Odszedł zostawiając mnie urażonego i złego. Nie cierpię tego gościa. Nie potrafię go zrozumieć i rozgryźć. To jedna popieprzona zagadka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro