Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.68 | Kino

Jestem okropnie padnięta, ale że was uwielbiam, napisałam rozdział 😎

Za wszelkie błędy przepraszam x

-----------------------------------

Kiedy byliśmy na miejscu Zayn kupił dla nas bilety na drugą część Iluzji, po czym wspólnie udaliśmy się do stoiska z jedzeniem. Mulat wziął duży popcorn z colą, podczas gdy ja wybierałem różne żelki, napełniając całą papierową torebeczkę.

Podszedłem do Malika, który patrzył na mnie z lekkim uśmiechem i podałem mu pełną torbę, aby za nią zapłacił.

Po daniu należnej sumy zabrałem Zaynowi popcorn z żelkami, biegnąc w kierunku sali.

- Hej! - krzyknął ze śmiechem, goniąc mnie.

Biegłbym dalej, jednak niestety musiałem zatrzymać się przed kasjerem, bo to Zayn miał bilety.

Odwróciłem się do niego z szerokim uśmiechem, który odwzajemnił. Cieszyłem się, że mogłem dawać mu szczęście. Niemal zapomniałem o tym, że miałem go wykorzystać. Nie chciałem tego. Pieprzony zakład.

Zayn podszedł do kasjera, pokazując mi wcześniej język. Wywróciłem na to oczami.

- Jesteś jak dziecko, koleś - mruknąłem, wchodząc na salę.

- To źle? Wolisz, żebym był taki jak wcześniej? - uniósł brew, patrząc na mnie wyczekująco.

- Nie! - wykrzyknąłem - Oczywiście, że nie!

Weszliśmy po schodkach na odpowiedni rząd i usiedliśmy na naszych miejscach.

- Więc właśnie - ułożył się wygodniej na fotelu, po czym chwycił moją dłoń.

Przygryzłem wargę, patrząc na nasze ręce, które razem ładnie wyglądały. To niesamowite.

Splotłem nasze palce powoli i niepewnie, cały czas obserwując przy tym reakcję Zayna. Ten zwyczajnie uśmiechnął się pod nosem.

Rozsiadłem się wygodniej w fotelu, zaczynając zajadać się popcornem na reklamach. Czułem na sobie spojrzenie Malika, dlatego starałem się to zignorować, jednak w końcu obdarzyłem go spojrzeniem. Wtedy powrócił oczami do ekranu.

Zagryzłem obie wargi, by powstrzymać chichot, a po chwili wziąłem garść popcornu i rzuciłem nim w twarz Zayna, który się wzdrygnął i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Nie zrobiłeś tego - powiedział oschle, dezorientując mnie.

- O-oh, ja przepraszam - wymamrotałem i zacząłem zbierać jedzenie z Zayna ze skruszoną miną. Nie chciałem go wkurzyć!

Nagle chłopak wybuchnął śmiechem. Odepchnął mnie delikatnie od siebie i wywalił na mnie pół popcornu.

- Ja pierdole! - krzyknąłem na całą salę, po czym zanurzyłem rękę w kartonie i rzuciłem popcornem w jego twarz ponownie.

Zayn zaśmiał się gardłowo, oddając mi, a w efekcie złapałem całe opakowanie, zakładając mu je na głowę. Reszta prażonej kukurydzy wypadła na jego nogi, fotel i podłogę.

Mulat krzyknął rozbawiony, wywołując u mnie motyle w brzuchu.

Zayn teraz był taki beztroski, jakby nie miał żadnych problemów i obowiązków. Panowało w nim zwyczajne szczęście, które niezwykle odzwierciedlało się poprzez czyny i zachowanie.

To sprawiło, że i ja stałem się uradowany, nie potrzebowałem nic innego. Tylko Zayna i jego cudownego śmiechu.

Inni ludzie patrzyli się na nas z niezadowoleniem na twarzach, szczególnie na Malika, który po prostu siedział z kartonem na głowie, nawet nie zabierając się za jego zdjęcie.

- Proszę wstać i wyjść stąd natychmiast - odezwał się głęboki, niemiły głos, więc spojrzałem na osobę, do którego należała. Okazał się być nią ochroniarz - Jeśli tego nie zrobicie będziecie mieć kłopoty.

Malik w końcu zdjął karton i spojrzał na niego, śmiejąc się jak głupi. Po prostu nie umiał przestać.

- Nie chcę was tu więcej widzieć - powiedział surowo, podnosząc Zayna za ramię.

- Ups - wymamrotałem i złapałem dłoń mojego towarzysza, prowadząc go do wyjścia. Ten wciąż wypuszczał z siebie chichot, co zaczynało być zwyczajnie niezdrowe.

Cholera, gdzie on ma wyłącznik?

Zatrzymałem się w połowie drogi na dół, patrząc na chłopaka.

- Przestań już głupku! - wykrzyknąłem i przyciągnąłem go do siebie. Wtedy stanąłem na palcach i zarzuciłem rękę na jego szyję, całując go.

Zayn zamienił swój chichot na ciche mruknięcie w momencie, gdy oddawał pieszczotę.

- Zayn?! - usłyszałem za sobą znany mi damski głos, dlatego oderwałem się od mulata będąc nieco spanikowany. Ten także spojrzał za siebie zdezorientowany.

Molly wstała, żeby lepiej mu się przyjrzeć, a potem jej wzrok padł na mnie i nawet nie próbowała ukryć zdziwienia.

- Co ty tu robisz...Z nim? - uniósł wysoko bawi, widocznie teraz niezadowolona.

- Jesteśmy na randce - na usta Zayna wszedł powoli złośliwy uśmiech i w myślach całowałem go za to, dziękując. Uwielbiałem widząc tak zazdrosną Molly. Wreszcie była na niegdyś moim miejscu!

Choć nie mogę zaprzeczyć, że on po prostu mnie zaskoczył!

- C-co? - szepnąłem.

- Poważnie? Z nim? - oburzyła się.

- Tak. Masz z tym problem?

- Może - bąknęła - Jeszcze ostatnio całowałeś się ze mną - mruknęła i spojrzała na mnie ze zmrużonymi oczami.

Odwróciłem wzrok, patrząc na osoby za nią, wśród nich zauważyłem Adena, który patrzył na mnie znacząco, będąc złym.

Cholera.

Czułem panikę i potrzebowałem ulotnienia się stąd.

- Wydaję mi się, że z dziwką tak się robi - powiedziałem do dziewczyny, po czym złapałem dłoń Zayna, splatając nasze palce. Pociągnąłem go do wyjścia, szybko opuszczając salę z wyrzutami sumienia, które zaczynały mnie bardziej zżerać od środka.

Dlaczego wpakowałem się w tak duże bagno?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro