| 1.68 | Kino
Jestem okropnie padnięta, ale że was uwielbiam, napisałam rozdział 😎
Za wszelkie błędy przepraszam x
-----------------------------------
Kiedy byliśmy na miejscu Zayn kupił dla nas bilety na drugą część Iluzji, po czym wspólnie udaliśmy się do stoiska z jedzeniem. Mulat wziął duży popcorn z colą, podczas gdy ja wybierałem różne żelki, napełniając całą papierową torebeczkę.
Podszedłem do Malika, który patrzył na mnie z lekkim uśmiechem i podałem mu pełną torbę, aby za nią zapłacił.
Po daniu należnej sumy zabrałem Zaynowi popcorn z żelkami, biegnąc w kierunku sali.
- Hej! - krzyknął ze śmiechem, goniąc mnie.
Biegłbym dalej, jednak niestety musiałem zatrzymać się przed kasjerem, bo to Zayn miał bilety.
Odwróciłem się do niego z szerokim uśmiechem, który odwzajemnił. Cieszyłem się, że mogłem dawać mu szczęście. Niemal zapomniałem o tym, że miałem go wykorzystać. Nie chciałem tego. Pieprzony zakład.
Zayn podszedł do kasjera, pokazując mi wcześniej język. Wywróciłem na to oczami.
- Jesteś jak dziecko, koleś - mruknąłem, wchodząc na salę.
- To źle? Wolisz, żebym był taki jak wcześniej? - uniósł brew, patrząc na mnie wyczekująco.
- Nie! - wykrzyknąłem - Oczywiście, że nie!
Weszliśmy po schodkach na odpowiedni rząd i usiedliśmy na naszych miejscach.
- Więc właśnie - ułożył się wygodniej na fotelu, po czym chwycił moją dłoń.
Przygryzłem wargę, patrząc na nasze ręce, które razem ładnie wyglądały. To niesamowite.
Splotłem nasze palce powoli i niepewnie, cały czas obserwując przy tym reakcję Zayna. Ten zwyczajnie uśmiechnął się pod nosem.
Rozsiadłem się wygodniej w fotelu, zaczynając zajadać się popcornem na reklamach. Czułem na sobie spojrzenie Malika, dlatego starałem się to zignorować, jednak w końcu obdarzyłem go spojrzeniem. Wtedy powrócił oczami do ekranu.
Zagryzłem obie wargi, by powstrzymać chichot, a po chwili wziąłem garść popcornu i rzuciłem nim w twarz Zayna, który się wzdrygnął i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Nie zrobiłeś tego - powiedział oschle, dezorientując mnie.
- O-oh, ja przepraszam - wymamrotałem i zacząłem zbierać jedzenie z Zayna ze skruszoną miną. Nie chciałem go wkurzyć!
Nagle chłopak wybuchnął śmiechem. Odepchnął mnie delikatnie od siebie i wywalił na mnie pół popcornu.
- Ja pierdole! - krzyknąłem na całą salę, po czym zanurzyłem rękę w kartonie i rzuciłem popcornem w jego twarz ponownie.
Zayn zaśmiał się gardłowo, oddając mi, a w efekcie złapałem całe opakowanie, zakładając mu je na głowę. Reszta prażonej kukurydzy wypadła na jego nogi, fotel i podłogę.
Mulat krzyknął rozbawiony, wywołując u mnie motyle w brzuchu.
Zayn teraz był taki beztroski, jakby nie miał żadnych problemów i obowiązków. Panowało w nim zwyczajne szczęście, które niezwykle odzwierciedlało się poprzez czyny i zachowanie.
To sprawiło, że i ja stałem się uradowany, nie potrzebowałem nic innego. Tylko Zayna i jego cudownego śmiechu.
Inni ludzie patrzyli się na nas z niezadowoleniem na twarzach, szczególnie na Malika, który po prostu siedział z kartonem na głowie, nawet nie zabierając się za jego zdjęcie.
- Proszę wstać i wyjść stąd natychmiast - odezwał się głęboki, niemiły głos, więc spojrzałem na osobę, do którego należała. Okazał się być nią ochroniarz - Jeśli tego nie zrobicie będziecie mieć kłopoty.
Malik w końcu zdjął karton i spojrzał na niego, śmiejąc się jak głupi. Po prostu nie umiał przestać.
- Nie chcę was tu więcej widzieć - powiedział surowo, podnosząc Zayna za ramię.
- Ups - wymamrotałem i złapałem dłoń mojego towarzysza, prowadząc go do wyjścia. Ten wciąż wypuszczał z siebie chichot, co zaczynało być zwyczajnie niezdrowe.
Cholera, gdzie on ma wyłącznik?
Zatrzymałem się w połowie drogi na dół, patrząc na chłopaka.
- Przestań już głupku! - wykrzyknąłem i przyciągnąłem go do siebie. Wtedy stanąłem na palcach i zarzuciłem rękę na jego szyję, całując go.
Zayn zamienił swój chichot na ciche mruknięcie w momencie, gdy oddawał pieszczotę.
- Zayn?! - usłyszałem za sobą znany mi damski głos, dlatego oderwałem się od mulata będąc nieco spanikowany. Ten także spojrzał za siebie zdezorientowany.
Molly wstała, żeby lepiej mu się przyjrzeć, a potem jej wzrok padł na mnie i nawet nie próbowała ukryć zdziwienia.
- Co ty tu robisz...Z nim? - uniósł wysoko bawi, widocznie teraz niezadowolona.
- Jesteśmy na randce - na usta Zayna wszedł powoli złośliwy uśmiech i w myślach całowałem go za to, dziękując. Uwielbiałem widząc tak zazdrosną Molly. Wreszcie była na niegdyś moim miejscu!
Choć nie mogę zaprzeczyć, że on po prostu mnie zaskoczył!
- C-co? - szepnąłem.
- Poważnie? Z nim? - oburzyła się.
- Tak. Masz z tym problem?
- Może - bąknęła - Jeszcze ostatnio całowałeś się ze mną - mruknęła i spojrzała na mnie ze zmrużonymi oczami.
Odwróciłem wzrok, patrząc na osoby za nią, wśród nich zauważyłem Adena, który patrzył na mnie znacząco, będąc złym.
Cholera.
Czułem panikę i potrzebowałem ulotnienia się stąd.
- Wydaję mi się, że z dziwką tak się robi - powiedziałem do dziewczyny, po czym złapałem dłoń Zayna, splatając nasze palce. Pociągnąłem go do wyjścia, szybko opuszczając salę z wyrzutami sumienia, które zaczynały mnie bardziej zżerać od środka.
Dlaczego wpakowałem się w tak duże bagno?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro