Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.62 | Małe Co Nieco

- Zayn - wymamrotałem znów. Mój głos przypominał płaczliwy bełkot i to było jego winą, że zrobił ze mnie totalny bajzel - T-to szpital - udało mi się z siebie wykrztusić, co ani trochę nie należało do łatwych zadań przez dłoń chłopaka poruszającą się po całej długości mojego penisa - Cholera - jęknąłem odrzucając głowę w tył ze spojrzeniem wlepionym w sufit - To złe, c-co robimy. To pieprzone, ah... - zacisnąłem powieki - Miejsce publiczne - dokończyłem szeptem.

Mulat ucałował delikatnie moje wargi, następnie zwyczajnie je muskając, a to nie było zadowalające do końca dla mnie.

- Shh, nie zaprzątaj tym sobie główki, kochanie - mruknął i zostawił kolejny pocałunek w kąciku ust.

- C-co jeśli -

- Nikt nas nie nakryje - wciął się w połowę zdania i gdy zobaczył grymas na mojej twarzy, westchnął - Otwórz oczy - poprosił, ale jego głos był twardy, nie znoszący sprzeciwu.

Zrobiłem o co prosił, a na jego twarzy pojawił się delikatny i uspokajający uśmiech.

- W porządku, Niall. Nikt nas nie nakryje, poprosiłem o spokój dla nas, kiedy tu jestem - zapewnił mnie.

- Po prostu... - Westchnąłem cicho, wpatrując się w błyszczące oczy Zayna - Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się w rzeczywistości - odwzajemniłem słabo uśmiech.

- To znaczy...Mam rozumieć, że miałeś mokre sny w roli głównej ze mną?

- Ahm, myślę, że pozostawię to dla siebie. Zajmij się moim kutasem - przygryzłem wargę.

Kiedy Zayn zapewnił mnie, że nikt nam nie przerwie czułem się spragniony i zniecierpliwiony. Zwyczajnie chciałem, żeby wziął się do roboty.

- Dzisiaj ci tylko obciągnę - powiedział powoli, na co energicznie pokiwałem głową.

- Cokolwiek, naprawdę.

Uśmiechnął się z rozbawieniem, po czym po krótkim ochłonięciu pocałował mnie. I tym razem nie było to delikatne, a mocne i szybkie, co zdecydowanie mi się spodobało.

Jego ręka wróciła do powolnej pracy na mojej męskości, wysyłając mnie coraz bliżej końca, który dziwnie zbierał się w moim podbrzuszu.

Drażnił kciukiem główkę, zatykając szczelinę, co kompletnie mnie dobiło w momencie, kiedy byłem naprawdę bliski dojścia.

A gdy zaprzestał ruchów było to nie fair.

- Z-Zyn - wyjąkałem, biorąc drżący oddech - Proszę - jęknąłem błagalnie i poruszyłem zniecierpliwiony biodrami.

- Chcesz dojść, kochanie? - uśmiechnął się przy moich ustach, łapiąc po chwili moją dolną wargę w pomiędzy zęby. Uszczypnął ją lekko i puścił, dając mi czas na odpowiedź.

- T-tak, cholera - wysapałem wraz z kilkoma ruchami, które tak szybko, jak się pojawiły, tak też zniknęły - Zayn...

- Tak, kochanie?

- Zabiję Cię, przysięgam - szepnąłem z zaciśniętymi powiekami, kiwając dodatkowo głową.

Zaśmiał się cicho pod nosem i w końcu przestał się ze mną drażnić.
Ruszał szybko dłonią, uciskając ją mocniej w pewnych momentach i cholera, było to tak dobre, że po raz pierwszy miałem wątpliwości, co do prawdomówności Zayna na temat heteroseksualnych związków. Robił to zbyt dobrze, by zwyczajnie powiedzieć, że był z samymi dziewczynami w przeszłości.

- Zayn - jęknąłem przeciągle, dochodząc mocno na swój brzuch z dłońmi zaciśniętymi w pięści na pościeli. Byłem wdzięczny Zaynowi, że przed końcem podwinął mi koszulkę, aby ta pozostała czysta - Cholera - wydyszałem, czując ciążące zmęczenie. To było niewiarygodnie, ponieważ ja jedynie leżałem.

- Pięknie, księżniczko - Malik uśmiechnął się i sięgnął po chusteczki, leżące na szafeczce obok łóżka, następnie wycierając mój brzuch i chowając mojego penisa z powrotem do bokserek. Na sam koniec poprawił moją koszulek i położył się z powrotem na materacu, obejmując moje trzęsące się ciało.

- Dzięki - wymamrotałem po tym, jak wróciłem choć trochę do normy.

- Mam nadzieję, że czuli przyjemność, oglądając to wszystko - odezwał się nagle, dezorientując mnie tym całkiem - Jest tu kamera - wytłumaczył.

- C-co? - zamrugałem szybko i podparłem się na łokciach, rozglądając się za urządzeniem

- Żartowałem - zaśmiał się - To prywatna sala, głupolu - parsknął

- Za-bi-ję - warknąłem pod nosem, opadając z powrotem na łóżko i uderzając Zayna w ramię - Głupolu.

-----------------------------------------------

Był se kiedyś taki se ssący smut, który nim nawet nie był :')

Ten rozdział totalnie ssie 😶

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro