| 1.62 | Małe Co Nieco
- Zayn - wymamrotałem znów. Mój głos przypominał płaczliwy bełkot i to było jego winą, że zrobił ze mnie totalny bajzel - T-to szpital - udało mi się z siebie wykrztusić, co ani trochę nie należało do łatwych zadań przez dłoń chłopaka poruszającą się po całej długości mojego penisa - Cholera - jęknąłem odrzucając głowę w tył ze spojrzeniem wlepionym w sufit - To złe, c-co robimy. To pieprzone, ah... - zacisnąłem powieki - Miejsce publiczne - dokończyłem szeptem.
Mulat ucałował delikatnie moje wargi, następnie zwyczajnie je muskając, a to nie było zadowalające do końca dla mnie.
- Shh, nie zaprzątaj tym sobie główki, kochanie - mruknął i zostawił kolejny pocałunek w kąciku ust.
- C-co jeśli -
- Nikt nas nie nakryje - wciął się w połowę zdania i gdy zobaczył grymas na mojej twarzy, westchnął - Otwórz oczy - poprosił, ale jego głos był twardy, nie znoszący sprzeciwu.
Zrobiłem o co prosił, a na jego twarzy pojawił się delikatny i uspokajający uśmiech.
- W porządku, Niall. Nikt nas nie nakryje, poprosiłem o spokój dla nas, kiedy tu jestem - zapewnił mnie.
- Po prostu... - Westchnąłem cicho, wpatrując się w błyszczące oczy Zayna - Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się w rzeczywistości - odwzajemniłem słabo uśmiech.
- To znaczy...Mam rozumieć, że miałeś mokre sny w roli głównej ze mną?
- Ahm, myślę, że pozostawię to dla siebie. Zajmij się moim kutasem - przygryzłem wargę.
Kiedy Zayn zapewnił mnie, że nikt nam nie przerwie czułem się spragniony i zniecierpliwiony. Zwyczajnie chciałem, żeby wziął się do roboty.
- Dzisiaj ci tylko obciągnę - powiedział powoli, na co energicznie pokiwałem głową.
- Cokolwiek, naprawdę.
Uśmiechnął się z rozbawieniem, po czym po krótkim ochłonięciu pocałował mnie. I tym razem nie było to delikatne, a mocne i szybkie, co zdecydowanie mi się spodobało.
Jego ręka wróciła do powolnej pracy na mojej męskości, wysyłając mnie coraz bliżej końca, który dziwnie zbierał się w moim podbrzuszu.
Drażnił kciukiem główkę, zatykając szczelinę, co kompletnie mnie dobiło w momencie, kiedy byłem naprawdę bliski dojścia.
A gdy zaprzestał ruchów było to nie fair.
- Z-Zyn - wyjąkałem, biorąc drżący oddech - Proszę - jęknąłem błagalnie i poruszyłem zniecierpliwiony biodrami.
- Chcesz dojść, kochanie? - uśmiechnął się przy moich ustach, łapiąc po chwili moją dolną wargę w pomiędzy zęby. Uszczypnął ją lekko i puścił, dając mi czas na odpowiedź.
- T-tak, cholera - wysapałem wraz z kilkoma ruchami, które tak szybko, jak się pojawiły, tak też zniknęły - Zayn...
- Tak, kochanie?
- Zabiję Cię, przysięgam - szepnąłem z zaciśniętymi powiekami, kiwając dodatkowo głową.
Zaśmiał się cicho pod nosem i w końcu przestał się ze mną drażnić.
Ruszał szybko dłonią, uciskając ją mocniej w pewnych momentach i cholera, było to tak dobre, że po raz pierwszy miałem wątpliwości, co do prawdomówności Zayna na temat heteroseksualnych związków. Robił to zbyt dobrze, by zwyczajnie powiedzieć, że był z samymi dziewczynami w przeszłości.
- Zayn - jęknąłem przeciągle, dochodząc mocno na swój brzuch z dłońmi zaciśniętymi w pięści na pościeli. Byłem wdzięczny Zaynowi, że przed końcem podwinął mi koszulkę, aby ta pozostała czysta - Cholera - wydyszałem, czując ciążące zmęczenie. To było niewiarygodnie, ponieważ ja jedynie leżałem.
- Pięknie, księżniczko - Malik uśmiechnął się i sięgnął po chusteczki, leżące na szafeczce obok łóżka, następnie wycierając mój brzuch i chowając mojego penisa z powrotem do bokserek. Na sam koniec poprawił moją koszulek i położył się z powrotem na materacu, obejmując moje trzęsące się ciało.
- Dzięki - wymamrotałem po tym, jak wróciłem choć trochę do normy.
- Mam nadzieję, że czuli przyjemność, oglądając to wszystko - odezwał się nagle, dezorientując mnie tym całkiem - Jest tu kamera - wytłumaczył.
- C-co? - zamrugałem szybko i podparłem się na łokciach, rozglądając się za urządzeniem
- Żartowałem - zaśmiał się - To prywatna sala, głupolu - parsknął
- Za-bi-ję - warknąłem pod nosem, opadając z powrotem na łóżko i uderzając Zayna w ramię - Głupolu.
-----------------------------------------------
Był se kiedyś taki se ssący smut, który nim nawet nie był :')
Ten rozdział totalnie ssie 😶
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro