Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.56 | Dowód W Śledztwie

Z A Y N

Siedziałem na tarasie na jednym ze schodków od niego, kiedy uparcie starałem się domyśleć, gdzie został zabrany Niall.

W tle słyszałem śledczych, mówiących między sobą, jak dużo krwi znajduje się w kuchni czy w salonie i te informacje dodatkowo utrudniły mi właściwe myślenie, a na domiar złego moje ciało znów poddało się szlochowi.

Czułem się bezsilny i beznadziejny w tym momencie. Tak bardzo chciałem uratować Nialla i móc trzymać go jak najdalej od zła tego świata, ale nie byłem w stanie nawet wymyślić dobrego planu działania.

I słowa Grega o tym, że nie nadaje się dla Nialla nabierały większego znaczenia, przez co pragnąłem krzyczeć tak długo, dopóki moje gardło nie zostałoby do końca zdarte, zostawiając po sobie kolejne bolesne wspomnienie, odznaczające się w mojej głowie.

A paląca potrzeba uratowania Nialla była porażająco wielka, przy niej czułem się jak mrówka.

Powoli mnie wykańczała, ponieważ nie potrafiłem znaleźć właściwego rozwiązania. Miałem wrażenie, że śmiała się ze mnie, wciąż mówiąc, jak bardzo bezużyteczny byłem między ludźmi, znajdującymi się tutaj. Oni mogli zrobić więcej rzeczy, które pomogłyby w odnalezieniu Nialla, niż ja byłbym w stanie.

Pokręciłem gwałtownie głową z zaciśniętymi powiekami i dłońmi wplecionymi we włosy.

Nie mogłem tak po prostu się poddać. Chciałem być bohaterem, pragnąłem udowodnić, że nie jestem złym człowiekiem i zasługuję na Nialla.

Wstałem, opuszczając dłonie wzdłuż ciała i wszedłem migiem do domu, rozglądając się uważnie. Lustrowałem badawczo każdą osobę, znajdującą się w środku, tak samo, jak pomieszczenia. Próbowałem znaleźć coś, co pomoże mi ustalić, gdzie mógł być Niall.

- Zayn, mogę Cię na chwilę? - Greg podszedł do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Zatrzymałem się i spojrzałem na niego z pytającym wyrazem twarzy. Widziałem w jego oczach nadzieję, która także znajdowała się w moich. Oboje desperacko pragnęliśmy znaleźć Nialla.

- To nie za dobry moment na pogawędkę, nie sądzi pan? - uniosłem brwi.

- To tylko chwila - obiecał.

- Więc o co chodzi? - spytałem.

- Powiedz mi raz jeszcze, jak nazywa się chłopak, który był z Niallem - poprosił.

- Jonathan Walsh - mruknąłem i odsunąłem się, wpadając na ścianę. Zagryzłem wargę, kiedy spuściłem wzrok na pistolet w jego dłoni, który odebrał mi po odjechaniu furgonetki, robiąc wielką awanturę.

- Skąd się znacie? -

- To nie ma znaczenia - burknąłem, wracając oczami do jego twarzy.

- Był spisywany przez policję kiedykolwiek? - skrzyżował ręce na klatce, uważnie patrząc na moją twarz.

Myślał, że skłamałbym?

Gdyby nie chodziło o życie Nialla rzeczywiście bym to zrobił.

- Tak, cztery lata temu - westchnąłem - Został aresztowany za próbę kradzieży auta - dodałem.

Zmarszczył brwi i zerknął na prawo, następnie wywracając oczami, kiedy komisarz Williams przysłuchiwała się naszej rozmowie.

Nie dość, że robiła wszystkim wielką łaskę, przyjeżdżając tu, to także będzie próbowała mnie dobić w świecie prawa i sprawiedliwości w postaci zemsty za to, że ją zostawiłem samą.

- Nie miałaś przypadkiem pytać sąsiadów czy nikt nic nie widział? - spytał ze złością w głosie.

Nie dziwiłem mu się. Ta kobieta była okropna, za bardzo się rządziła przez to, że jej ojciec kieruje w komisariacie.

Prychnęła i odeszła z nosem zadartym do góry. W tym momencie oboje wywróciliśmy oczami.

Cholerna królowa dramatu.

- Próba kradzieży, tak? - powrócił do przesłuchiwania mnie.

- Naprawdę będziemy tracić czas na powtarzanie tych samych słów? Nie rozumiał pan za pierwszym razem?

- Skąd to wiesz? -

- Huh? - zamrugałem na chwilę wybity z rytmu.

- Skąd wiesz, że zrobił to? - oparł się o kolumnę. Nie spuszczał ze mnie spojrzenia i to było w pewnym stopniu przerażające.

Skrzywiłem się.

- Byłem razem z nim - wytłumaczyłem.

- Razem? Ciebie tez zamknęli w areszcie? -

- Duh. Ja zwiałem -

- Myślisz, że pozwolę Niallowi spotykać się ze złodziejem? - spytał dobitnie.

- Ja nie maczałem palców w próbie kradzieży tego auta. Po prostu...byłem obserwatorem...Niczego nigdy nie ukradłem w tamtym czasie - wywróciłem oczami, czując coraz większe napięcie między nami. Robiło się już niewygodne, uciążliwe.

- A później? -

- Nie - zacisnąłem dłonie w pięści, a kiedy Greg to zobaczył, uśmiechnął się dziwnie.

- Wcześniej? -

- Dosyć tego - warknąłem - Nie będę tracić czasu na takie gówno! - zacząłem odchodzić, chcąc się uwolnić od nawałnicy pytań.

- Często masz napady agresji? - szedł za mną.

Wypuściłem drżący oddech, zmierzając do salonu. Miałem tak cholernie dość tej całej sytuacji.

- Niech, pan, da mi spokój - burknąłem.

- Dlaczego? -

- N-nie będę rozmawiał o swojej przeszłości - powiedziałem z mocno bijącym sercem. Bez sensu było rozdrapywanie starych ran, nie chciałem pamiętać tego, co się działo wcześniej w moim życiu, ale nie było to możliwe. Jednak mogłem nie myśleć o tym wszystkim, gdy nikt nie drążył tematu, który był dla mnie niesamowicie bolesny.

Rozejrzałem się po salonie, a mój wzrok padł na roztrzaskany telefon Nialla. Automatycznie zacisnąłem szczękę, gdy łzy zapiekły mnie w kąciki oczu.

Podszedłem do niego, następnie kucając przed zniszczonym urządzeniem. Wpatrywałem się w nie pustym wzrokiem, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się w rzeczywistości.

Moje życie miało być już normalne, tak bardzo tego pragnąłem i naprawdę czułem szczęście, gdy zaczynało się wszystko powoli układać. O ile tak można nazwać życie w innym otoczeniu z tyranem w domu.

- Nie dotykaj tego, to dowód w śledztwie - odezwał się jeden z ludzi od zabezpieczania ilość zbrodni.

Facet był ogromny i umięśniony z ostrymi rysami twarzy oraz zbyt poważną miną. Nie chciałem się wykłócać.

Westchnąłem cicho i skinąłem głową, jednak ten ani drgnął. Wywróciłem oczami i podniosłem się na równe nogi, poprawiając pomiętą koszulkę.

- Już sobie idę - bąknąłem pod nosem i odwróciłem się na pięcie, idąc na prawo.

Facet odszedł i właśnie dlatego wróciłem do salonu po odczekaniu jeszcze chwili.

Ponownie znalazłem się przy telefonie, następnie biorąc go do ręki. Obracałem urządzenie parę razy w dłoni, zanim zwinnie wyjąłem z niego kartę sim.

Odłożyłem zniszczony telefon i szybkim krokiem udałem się na zewnątrz do mojego auta.

Wsiadłem do środka kabiny na miejscu kierowcy, wyciągając swojego ip, w którym pozbyłem się karty. Wsadziłem na jej miejsce tę należącą do Nialla i uruchomiłem ponownie urządzenie.

Wpisałem kod i zacząłem szukać odpowiedniego kontaktu, a gdy znalazłem to, co chciałem, namierzyłem miejsce, gdzie ostatnio używany był dany numer i czas, kiedy próbowano się skontaktować z innym użytkownikiem.

5 minut temu, Tottenham St, Londyn.

- Eureka - wyszeptałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro