| 1.53 | Przyszedłem Tylko Prosić O Pomoc
Z A Y N
Dwaj umięśnieni policjanci ruszyli w moich kierunku od razu po rzuceniu rozkazu, nie kwestionując ani na chwilę słów Williams.
Spojrzałem z niedowierzaniem na znienawidzoną przeze mnie dziewczynę, która posyłała mi wredny uśmiech. Potrzasnąłem głową, cofając się.
- To są jakieś kpiny! - wykrzyknąłem z niedowierzaniem w oczach. Moje ciało pochłonęło rozczarowanie osobą komisarz, która miała pomagać ludziom, a praktycznie uznała Nialla za trupa. Przez nią mógł już za chwilę nie żyć - Potrzebuję cholernej pomocy, a nie pakowania mnie do pieprzonego aresztu! -
- Gdybyś nie miał styczności ze światem przestępczym nic by się nie stało - skwitowała - A teraz masz na co zasłużyłeś! -
- Nie mam od paru lat i dobrze o tym wiesz! - wskazałem palcem na dziewczynę, idąc do niej z oskarżycielską miną. Będąc w połowie drogi, policjanci złapali mnie za przedramiona, bym nie mógł skoczyć na komisarz. Ruszyli w nieznanym mi kierunku, ale zatrzymali się, gdy kontynuowałem mówienie - Przez twoją zawziętość może zostać zabity człowiek! Policjant ma za zadanie pomagać, nie ukatrupiać, do chuja! -
- Twoja przeszłość do końca będzie się za Tobą ciągnęła! - wykrzyczała z nienawiścią w oczach i coś mnie tknęło. Miała rację - Chłopcy zabierzcie go stąd -
- Błagam, po prostu mi pomóż go uratować - powiedziałem cicho. Z każdą chwilą traciłem nadzieję na uratowanie Nialla, a tego nie chciałem.
- Im mniej przestępców tym lepiej! -
- Jak możesz to mówić!? Nie jest niczemu winien...błagam, Claudia - mój głos się załamał, a kiedy pokręciła głową, zacząłem się wyrywać, krzycząc jak wielką jest zdzirą.
- Zabierzcie go do aresztu, ciołki, jest zbyt agresywny! -
Jeden z policjantów, trzymających mnie, kiwnął głową i pociągnął mnie z drugim do ciasnego korytarza.
Rozpłakałem się z bezsilności, jednak kiedy usłyszałem znajomy głos mówiący "zabierzcie ich do aresztów", ponownie nadzieja pojawiła się w moim sercu.
Spojrzałem na drzwi skąd pochodziły te padające słowa i odetchnąłem. Wiedziałem, że on mi pomoże.
- Panie Sheymor! - wykrzyczałem, znów wyrywając się dwóm osiłkom - Panie Sheymor! - powtórzyłem i tym razem mój głos był silniejszy.
Drzwi zostały otwarte, a za nich wyłonił się wysoki Afroamerykanin. Jego wyraz twarzy ze zdezorientowanej zmienił się na zdziwioną, gdy mnie zobaczył.
- Zayn? - zmarszczył brwi i zamknął za sobą drzwi - Co znów zrobiłeś? - spytał z wyrzutem.
Policjant Sheymor należał do osób, która wierzyła, że wyjdę na prostą jako porządny obywatel Anglii. I dzięki niemu tak też się stało...znaczy...cóż, przynajmniej wyszedłem na prostą.
Pociągnąłem nosem, patrząc na niego z błaganiem w oczach.
- Nic, naprawdę nic! Przyszedłem tylko prosić o pomoc - mój głos łamał się z każdym słowem.
Tym razem czarnoskóry mężczyzna uniósł wysoko brwi, przez co na jego czole pojawiły się zmarszczki. Patrzył na mnie chwilę, a następnie spojrzenie przeniósł na dwoje policjantów, którzy wciąż trzymali mnie za łokcie.
- Panowie zostawcie go i odejdźcie - powiedział, a ci z wahaniem uczynili to - Teraz powiedz mi o coś chodzi - poprosił.
- Mój... chłopak...przyjaciel...może mieć kłopoty - moje oczy niekontrolowanie zaszły łzami - W jego domu przebywa niebezpieczny człowiek i-i...
- Jak nazywa się ten chłopak - złapał mnie za ramię prowadząc mnie z powrotem do recepcji.
- N-Niall Horan - powiedziałem cicho, a wtedy mężczyzna zastygł w miejscu.
- Niall Horan? -
Zmarszczyłem brwi.
- Zna go pan? -
Nie odpowiedział, po prostu pociągnął mnie na korytarz znajdujący się po prawej stronie, po czym wszedł ze mną do jednego z pokoi.
Znajomy mężczyzna siedzący przy biurku, uniósł na nas spojrzenie znad raportów.
Pan Sheymor wziął głęboki wdech, patrząc mu w oczy.
- Greg, twój brat jest w niebezpieczeństwie -
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro