Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.52 | Komisarz Williams

Z A Y N

Komisariat był to sporej wielkości budynek w odcieni brudnej żółci z oszklonym przedsionkiem i drzwiami.
Zaparkowałem najbliżej, przy barierkach, gdzie znajdował się parking. Nie tracąc czasu wysiadłem z auta, nawet nie kłopocząc się z zamknięciem Mercedesa. Niallowi groziło niebezpieczeństwo i musiałem go jak najszybciej zobaczyć, by mieć pewność, że jest cały i zdrowy. Musiałem.

Wbiegłem do budynku policji, na wejściu rozglądając się za kimś, kto mógłby mi pomóc.

Przy recepcji stała komisarz Williams, dwudziestopięcioletnia szatynka, i gdy jej wzrok spoczął na mnie skrzywiła się niezadowolona z faktu, że mnie widzi. Mimo tak dużej niechęci do mnie, podeszła, by stanąć przede mną z dłońmi położonymi na talii oraz uniesionymi brwiami.

- Malik - mruknęła nisko i uważnie zlustrowała moją twarz - Wydoroślałeś - stwierdziła z podziwem.

Wywróciłem oczami zirytowany tym, że nie dała mi dość do słowa. Zależało mi na czasie, ale nawet gdyby to wiedziała, dalej pozostawałaby przy swoim zachowaniu, by tylko mnie zdenerwować i mieć okazję, aresztowania mnie.

- Nie mam czasu na takie gówna - niemal warknąłem. Ciężko było mi zachować pozorny spokój w tak napięte sytuacji. Każda sekunda miała znaczenie i nie mogłem jej tracić na pogawędkę z córką policjanta, dowodzącego w tym komisariacie - Potrzebuję pomocy - powiedziałem napiętym głosem - Mój chłopak jest w niebezpieczeństwie. Proszę Cię pomóż mi - zdobyłem się na błaganie.

Skrzyżowała ręce na piesiach, patrząc na mnie wzrokiem "żartujesz ze mnie?", na co znów wywróciłem oczami, potem jednak dodatkowo złapałem ją za ramiona, przyciskając do ściany z mocno zaciśniętą szczęką.

- Słuchaj mnie uważnie, lala - burknąłem, przestając nad sobą panować - Jeśli coś mu się stanie przez Twoje pierdolone zachowanie, nie ręczę za siebie - cholera, nie wierzę, że jej grożę, zwłaszcza w tej chwili!

Dziewczyna także zacisnęła szczękę, obierając poważną i waleczną minę. Nie chciała pokazać lęku, jaki w niej siedział, ale jej oczy pokazywały od zawsze każdą emocję, nigdy nie umiała ich kryć.

- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, co ty robisz! - wykrzyknęła zła, próbując mnie odepchnąć.

- Choć raz schowaj urazę do kieszeni i mi pomóż, cholerna, kobieto! - wzmocniłem siłę w dłoniach.

- Wykorzystałeś mnie, pajacu, dlaczego mam ci teraz pomóc? - wysyczała.

- Słuchaj mnie teraz uważnie, Williams - czułem się z każdą chwilą bardziej bezradny. Bałem się, że mogło być już za późno - Nigdy Cię nie wykorzystałem, od razu, na pierwszym spotkaniu, mówiłem Ci, że to tylko jednorazowy seks -

- Przez ciebie byłam zawieszona w zawodzie przez trzy miesiące!

- Bo z przetrzymywanymi się nie sypia - prychnąłem.

- Ty, cholerny, dupku - sapnęła, a następnie uśmiechnęła się wredne, odpychając mnie w końcu i mijając. Spojrzała na dwóch funkcjonariuszy, po czym wskazała na mnie - Zamknąć go w areszcie, zagraża ludziom w tej chwili -


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro