Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.51 | Niepokojąca Treść

Nie mam pojęcia jakim cudem wyszły 1483 słowa xd

---------------------------------

Z A Y N

Usiadłem z cichym jękiem na desce klozetowej z lodem w ściereczce przyciśniętym lekko do opuchniętego i sinego oka. Bolało, jednak to był tępy ból, co bardziej mnie irytowało.

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, a wtedy większy grymas pojawił się na mojej twarzy. Wyglądałem źle. Spuchnięte i sine oko, rozwalona warga i łuk brwiowy.

Nienawidzę Roba. Kurewsko go nienawidzę.

Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową, wstając. Miałem serdecznie dość bycia ciągle poobijanym.
 
Wróciłem do pokoju, gdzie usiadłem wygodnie na łóżku, opierając plecy o ścianę. Wbiłem spojrzenie w drzwi, pod którymi, w szczelinie, widziałem ruch.

- Kto tam? - powiedziałem oschle. Moje ciało spięło się, a czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie.

Drzwi zostały otwarte, Maggie wyłoniła zza nich głowę, zawieszając na mojej osobie niepewnie oczy. Kiedy ją zobaczyłem od razu stałem się rozluźniony.

- To tylko ja - szepnęła i wysiliła się na delikatny uśmiech, który odwzajemniłem.

- Widzę, wchodź, księżniczko - powiedziałem łagodnie i poklepałem miejsce obok siebie.

Maggie weszła powoli do środka, zamykając za sobą drzwi. Następnie podeszła do wielkiego łóżka i wdrapała się na nie, po czym położyła się obok, kładąc głowę na moim ramieniu.

- Bardzo Cię boli? - spytała szeptem. Jej delikatny i cichy głosik, załamał się na końcu, i wiedziałem, że była bliska płaczu.

Objąłem Maggie i zostawiłem pocałunek na jej czole z cichym westchnięciem.

- Nie, maluchu - mruknąłem - Nie martw się -

Skinęła słabo i ułożyła się wygodniej na miejscu.

- Włączysz mi bajkę? - czterolatka spojrzała na mnie wielkimi, proszącymi oczami, na co parsknąłem, nie próbując nawet tego powstrzymać. Maggie to cholerny manipulator.

- Jasne. Myślę, że zasłużyłaś - powiedziałem rozbawiony, po czym sięgnąłem po telefon leżący na szafce obok łóżka. Odblokowałem ekran, a na nim ukazało się powiadomienie o wiadomości.

Wiadomości od Nialla.

- Za chwilę ci włącze. Poczekasz? - spojrzałem na dziewczynkę ukradkiem, ta westchnęła cicho niezadowolona, ale w końcu przytaknęła, zgadzając się - I tak bym Ci wcześniej nie dał telefonu - powiedziałem ze złośliwym uśmieszkiem, w wyniku czego dostałem kuksańca w ramię - Oj, żartuję, nie gniewaj się - zaśmiałem się cicho i wszedłem w wiadomość. Na moich ustach pojawił się automatycznie szeroki uśmiech. Bo to Niall.

Od Barbie: Czy możliwość wybrania randki jest wciąż aktualna?

Przygryzłem wargę, jednak zaraz potem wypuściłem ją spomiędzy zębów z grymasem bólu. Zapomniałem się.

Westchnąłem cicho i odpisałem.

Do Barbie: A zasłużyłeś, blondi?

Od Barbie: Myślę, że tak, Zee
:0

Zaśmiałem się cicho, czując ciepło rozprzestrzeniające się na początku w brzuchu, a dopiero potem w całym ciele. Niall sprawiał, że czułem się naprawdę szczęśliwie.

Do Barbie: Piszesz do mnie dzień przed randką, nie uważasz, że to nieodpowiednie?

Uwielbiałem się z nim droczyć. Oczami wyobraźni widziałem, jak uroczo marszczy brwi i wydyma usta.

Od Barbie: Jesteś zły?

Uśmiechnąłem się ponownie. Ten chłopak sprawiał, że moje serce biło trzy razy szybciej, a pisaliśmy jedynie wiadomości.

Chyba wpadłem.

Do Barbie: Nie, chyba nie xD

Od Barbie: A teraz śmiejesz się ze mnie? Jak możesz? Nie dostaniesz więcej moich ust :x

Zaśmiałem się znów. Niall należał do niesamowitych osób. Byłem wdzięczny, że był przy mnie. Traktował mnie naprawdę dobrze. Po prostu był uczciwy wobec mnie, a to znaczyło dla mnie najwięcej.

Do Barbie: Randka jest wciąż aktualna

Od Barbie: Teraz nie wiem czy chcę na nią iść ;0

Zmieszałem się. Naprawdę chciałem iść z nim na randkę, chciałem znów spróbować się umawiać. A przy jego osobie wydawało się to naprawdę łatwe i odpowiednie.

Straciłem swoją szansę?

Do Barbie: Oh

Od Barbie: Żartuję, Zgredku XD

Do Barbie: Nie przypominam sobie, żebym grał w Harrym Potterze

Od Barbie: Przestań, przez ciebie się śmieję. A mój śmiech to jedno wielkie dno :/

Do Barbie: Ja lubię twój śmiech. Jest zabawny XD

Od Barbie: Pewnie potajemnie śmiejesz się z mojego śmiechu

Do Barbie: Może

Od Barbie: O nieee XDDDD

Od Barbie: Ty naprawdę to robisz!

Do Barbie: BO TWÓJ ŚMIECH JEST SMIESZNY XD

Od Barbie: Wiem to hahaha

Do Barbie: Głupek

Od Barbie: ;)

Nastała przerwa, gdzie przez jakiś czas ze sobą nie pisaliśmy. Potem jednak przyszła kolejna wiadomość.

Od Barbie: Zayn?

Przygryzłem lekko wargę, ignorując ból.

Do Barbie: Tak?

Od Barbie: Mam złe przeczucia

Zmarszczyłem brwi, zaczynając się niepokoić. Nie chciałem, by Niallowi coś się stało.

Do Barbie: Huh?

Od Barbie: Wiesz...Jace do mnie przyjeżdża

Od Barbie: Był dziwny przez SMSy, ale dałem mu swój adres i boję się, że zrobi mi krzywdę

Od Barbie: Nie zrobi, prawda, Zayn?

Do Barbie: Przyjadę do ciebie i jak przyjdzie, wykopię go

Wstałem, czując napływającą złość. Chciałem zabić Walsha za to, że wciąż próbował "przyjaźnić się" z Niallem.

Podszedłem do szafy, którą otworzyłem w celu, ubrania na siebie czegokolwiek.

- Zayn? - usłyszałem szept zaniepokojonej Maggie - Co się dzieje? -

Spojrzałem na nią i westchnąłem cicho.

- Po prostu muszę pomóc przyjacielowi - uśmiechnąłem się słabo - Idź do siebie i weź bluzę, w porządku? Zaprowadzę Cię do pani, Smith -

- Dobrze - wymamrotała i wyszła z pokoju. Słyszałem jak biegła do swojego pokoju, później się w nim zamykając, na wszelki wypadek, gdyby Rob ponownie postanowił spróbować jej coś zrobić. Wiedziałem, że nie chciała, bym znów za nią oberwał.

Ubrałem koszulkę i dresy, kiedy przyszły mi kolejne SMSy. Sprawdziłem treść.

Od Barbie: Nie

Od Barbie: To niepotrzebne

Od Barbie: Jestem duży

Od Barbie: Naprawdę nie chcę Cię wykorzystywać

Do Barbie: Niall, nie irytuj mnie

Do Barbie: Nie chcę, żeby coś ci się stało

Od Barbie: Zayn, pewnie tylko za bardzo panikuję. Jace jest naprawdę w porządku, po prostu naoglądałem się za dużo filmów.

Do Barbie: Nie ufam temu typkowi. Nie cierpię go

Od Barbie: Zayn, uspokój się. Proszę

Zacisnąłem szczękę wściekły przez jego upartą naturę i pokręciłem głową. Wróciłem na łóżka, po czym usiadłem na jego brzegu.

Do Barbie: Dobra, ale jeśli zacznie coś kombinować, masz natychmiast pisać lub dzwonić, rozumiesz?

Od Barbie: Tak, tatusiu

Przygryzłem wargę na to, co napisał. To z jednej strony było zabawne, a z drugiej po prostu mnie podniecało.

Do Barbie: Chciałbym ci przypomnieć, że jestem straszy tylko o dwa lata.

Od Barbie: Wiesz co? Cieszę się, że nie zdałeś te dwa razy XD

Do Barbie: Powiedzmy, że ja też...może

Od Barbie: Wracając do tematu naszego wyjścia...

Od Barbie: Naprawdę bardzo chciałbym iść z tobą na randkę...

Do Barbie: Naprawdę?

Od Barbie: Mhm :)

Uśmiechnąłem się szeroko. Chciałem odpisać, ale wtedy usłyszałem krzyki Roba, więc rzuciłem telefon na łóżko i wybiegłem z pokoju.

Spojrzałem w stronę pokoju Maggie i zobaczyłem mojego opiekuna dobijającego się do pokoju czterolatki. Krzyczał wściekłe, gdy dziewczynka płakała za drzwiami.

Podbiegłem szybko i odepchnąłem go, następnie migiem wchodząc do pokoju Maggie, który mi szybko otworzyła, zaraz po tym jak ją o to poprosiłem. Następnie ponownie zamknąłem od niego drzwi na klucz.

Kucnąłem przed trzęsącą się dziewczynką, po czym mocno ją objąłem.

- Już wszystko w porządku - wyszeptałem w jej włosy.

- Zabiję Cię gówniarzu za popychanie mnie! - Rob ponownie zaczął uderzać pięściami o drewno raz po raz, przez co czterolatka znów się skuliła.

- Ze mną nic Ci nie grozi, pamiętaj - przypomniałem jej, nie chcąc dawać znów tyle stresu. To małe dziecko.

- Nie chcę już tu mieszkać, tato - wypłakała w moją szyję, trzęsąc się.

- Wiem, ale już niedługo - wymamrotałem i zacząłem głaskać jej plecy dłonią w uspokajającym geście.


Po tym jak walenie w drzwi oraz krzyki ustały, przeniosłem śpiącą Maggie do swojego pokoju, gdzie ułożyłem jej drobne ciałko na łóżku. Sam położyłem się obok z telefonem w dłoni. Napisałem Louisowi wiadomość, by przyjechał pomóc mi sprzątać rzeczy, które zniszczył Rob w napadzie agresji. Zgodził się i był już w drodze. Czułem ogromną wdzięczność.

Potem wszedłem w SMSy, które wymieniłem z Niallem, chcąc mu odpisać. Dopiero teraz miałem chwilę spokoju.

Do Barbie: Więc randka? Naprawdę się cieszę, Niall

Odłożyłem telefon na bok na czas, kiedy nie przychodziły żadne wiadomości. Czekałem na odpowiedź Nialla, a kiedy usłyszałem dźwięk przechodzącego SMSa, szybko wziąłem telefon, odblokowując jego ekran.

Od Barbie: Proszę Cię naprawdę w to uwierzyłeś? Z tobą nikt nie chce mieć do czynienia

W pierwszej chwili było mi przykro. Czułem jak się załamuję. Moje serce bolało, kiedy mój oddech przyspieszył. Miałem ochotę płakać, jednak utrudniała mi to gola rosnąca w gardle.

W drugiej chwili coś zaczynało mnie niepokoić. Miałem złe przeczucia i nie wiedziałem, co o tym sądzić, tak samo jak o wiadomości, którą wysłał mi Niall.

Zmarszczyłem brwi raz po raz czytając tekst.

Do Nialla miał przyjechać Jace.

Niall miał co do niego złe przeczucia.

Poza tym Horan nie mógł napisać tej wiadomości, to nie było w jego stylu.

A znając Walsha...

- Kurwa mać - zerwałem się z miejsca, biorąc szybko bluzę z oparcia krzesła, które stało przed biurkiem, po czym wybiegłem z pokoju na korytarz z mocno bijącym sercem.

Tam wpadłem na Louisa.

- Co, do cholery,  stało się z twoją twarzą? - spytał zdezorientowany.

- Błagam, zostań z Maggie - wyspałem, trzymając mocno jego ramiona.

- Jasne...ale... - przerwał, gdy minąłem go, idąc w kierunku schodów. Jednak nie miał zamiaru się poddać - Gdzie ty idziesz? – podbiegł do mnie, łapiąc za rękę i odwracając mnie przodem do siebie.

- Na komisariat – powiedziałam i wyrwałem się, biegając na parter.

Chciałem załatwić to wszystko sam, ale nie mogłem, ponieważ zrobiłbym krzywdę Jonathanowi, a przyrzekłem sobie, że nie będę miał do czynienia w ten sposób ze światem przestępczym.

Potrzebowałem pomocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro