| 1.45 | Błogi Spokój
Dzień dobry, miłego dnia x
-------------------------------------------
Nienawidziłem, gdy po policzkach Zayna spływały łzy, to było tak niecodzienne i bolesne, że po prostu nie mogłem znieść widoku tak załamanego chłopaka. I miałem ochotę sam płakać, gdy słona ciecz spływała po ciemnej skórze.
Jego oczy były matowe i smutne, a to należało do kolejnych rzeczy, które łamały moje serce. Pierwszy raz widziałem Zayna w takim stanie i to było po prostu okropne, ponieważ nie chciałem, aby cierpiał.
- Skarbie - przejechałem kciukami po zaczerwienionych policzkach, ścierając z nich łzy.
Zayn zadrżał pod moim dotykiem, przymykając oczy. Następnie wziął głęboki wdech, zabierając głos:
- J-ja - zająkał się i załkał cicho - Wtedy, gdy wyszedłem bez słowa z domu Louisa...j-ja...musiałem zająć się Maggie... - zacisnął powieki i pokręcił głową, trzęsąc się - Byłem wtedy - wziął kolejny wdech - Naprawdę zmęczony i-i dałem jej mandarynki, a-a... - jego głos załamał się całkiem. Zayn płakał i nie mógł przestać.
Szybko wziąłem go w objęcia, stając na palcach, ciasno objąłem rękami jego ciało, chcąc dać mu jak najwięcej otuchy.
- Shh, spokojnie - wyszeptałem, kiedy chłopak wtulił się we mnie, łkał w moją szyję, całkiem ją mocząc.
- B-była na...na n-nie u-uczulona - wykrztusił i wtulił się mocniej, także oplatając mnie rękami - L-lekarze walczyli o-o jej życie...k-kiedy tam...b-byłem - pociągnął nosem - Rob był u n-niej i-i teraz n-nie chce mi powiedzieć co z nią - zanosił się płaczem.
Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Było mi naprawdę przykro, współczułem mu.
- Na pewno jest z nią dobrze - powiedziałem cicho.
- O-obiecujesz? - zacisnął dłonie w pięści z tyłu na mojej koszulce. Miętolił ją nerwowo.
Westchnąłem ciężko i pokręciłem słabo głową.
- Nie mogę tego obiecać, a-ale czuję, że wszystko będzie dobrze - wyjaśniam cicho, na co kiwa w zrozumieniu.
- Ufam twoim odczuciom, Ni - odezwał się słabo, a moje serce zmiękło po usłyszeniu zrobnienia mojego imienia w jego ustach.
Odsunąłem się od Zayna, by ponownie położyć dłonie na jego policzkach. Posłałem mu lekki, pokrzepiający uśmiech.
- Maggie to silna dziewczynka, wyjdzie z tego, zobaczysz - wyszeptałem, wpatrując się w jego oczy.
- D-dobrze - wychrypiał i słabo odwzajemnił mój gest.
Pochyliłem się u ucałowałem czoło mulata, po czym znów starłem łzy z jego ciepłych policzków.
- Już nie płacz - poprosiłem cicho - Maggie potrzebuje twojej siły -
- T-tak masz rację. Dziękuję, Niall - powiedział wdzięcznie.
- Zawsze służę pomocą - ucałowałem jego usta przed całkowitym odsunięciem się. Spojrzałem na pizzę - Zjemy ją razem? - zmieniłem temat, chcąc go choć trochę odprężyć i zająć, by nie myślał ciągle o tej przykrej sytuacji.
Chłopak pokręcił głową, odrzucając moją propozycję. Podszedł do zlewu, znad którego wyciągnął z szafki talerz. Wyciągnął z piekarnika pizzę i nałożył ją na matowe szkło.
- Sam ją zjesz - powiedział, wracając do mnie - Ja nie jestem głodny. Apetyt się mnie nie trzyma - mruknął i podał mi talerz, który z wahaniem wziąłem.
- Wyglądasz jakbyś nie jadł od bardzo długiego czasu, Zayn. Ta sytuacja dodatkowo mnie martwi - przyznałem cicho.
Zayn zlustrował z uwagą moją twarz, a potem westchnął i pokręcił głową z delikatnym uśmiechem.
- Niepotrzebnie się niepokoisz - złapał moją dłoń i poprowadził nas do salonu, gdzie usiedliśmy na mniejszej kanapie - Naprawdę jem całkiem sporo, po prostu mam teraz ciężki czas - nagle znów posmutniał, a ja chciałem poprzedniego Zayna, który był nieco weselszy, dlatego chciałem coś zrobić.
Odłożyłem na mały stolik talerz z pizzą.
- Może obejrzymy coś razem, hm? - zaproponowałem z nadzieją, że się zgodzi.
Patrzył na mnie chwilę w zastanowieniu przed daniem mi odpowiedzi.
- Myślę, że to w porządku, mógłbym trochę odpocząć przy tobie...filmie znaczy - poprawił się szybko i odwrócił wzrok, który zatrzymał na wyłącznej plazmie - Więc...na co miałbyś ochotę? - zapytał, uparcie wpatrując się w czarną taflę.
Uśmiechnąłem się z aprobatą, ponieważ podobał mi się ten Zayn. Był niepewny i niekiedy nieśmiały, a to zaliczało się do naprawdę uroczych rzeczy.
- Rybki z ferajny będą okej? - uniosłem pytająco brew, kiedy chłopak na mnie spojrzał z rozbawieniem.
- Powaga?
- Powaga - odpowiedziałem ze stanowczością w głosie, co musiało rozbawić jeszcze bardziej Zayna, ponieważ zachichotał pod nosem.
Za-chi-cho-tał.
To cudowny dźwięk, cholera jasna.
Dlaczego po prostu nie może robić tego częściej? Pragnę słyszeć ten dźwięk częściej, dlatego przyrzekłem sobie, że będę robić wszystko, by znów uzyskać u niego ten efekt.
- Z chęcią z tobą to obejrzę, Irlandczyku - potrząsnął z zafascynowaniem głową. Sięgnął po pilota i włączył plazmę.
- Mógłbym zrobić sobie herbatę? - zapytałem cicho z niepewnością. Nie chciałem wypaść na idiotę.
Zayn zerknął na mnie ukradkiem, kiedy szukał w intrenecie animowanej bajki.
- Jasne - powiedział gładko - Mi też mógłbyś zrobić, to w porządku? -
- Pewnie, zwykłą? - wstałem i poprawiłem koszulkę.
Przytaknął.
- Um, w którym miejscu to jest? - przygryzłem wargę, bawiąc się palcami ze wzrokiem skierowanym na zajętego szukaniem filmu mulata.
- Wszystko znajduje się w koszyku przy piekarniku - posłał mi delikatny uśmiech - Dziękuję i czuj się jak u siebie -
Odwzajemniłem gest, po czym udałem się do kuchni, gdzie zacząłem robić herbatę z myślami skierowanymi z pełną uwagą na zagubionego chłopca, siedzącego w salonie.
Zayn należał do osób, które skrywają zagadki. Nie chcą, aby inni się o nich dowiedzieli. Potrzebują także pomocy, więc zostawiają wskazówki, jednak niewidoczne na początku.
Ale ja już je ujrzałem.
I chciałem mu pomóc.
Chciałem, żeby czuł się szczęśliwy, mając uśmiech na ustach.
Po zrobieniu herbaty, wróciłem do salonu z dwoma kubkami gorącego napoju. Położyłem je na stoliku tuż przy talerzu z pizzą, po czym wyprostowałem się, patrząc na Zayna, który obserwował każdy mój ruch, leżąc na sofie, opatulony kocem.
- Wszystko w porządku? - uniosłem brwi - Znów patrzyłeś na mój tyłek? -
- Tylko trochę - burknął - Siadaj - powiedział.
Chciałem podejść do narożnika by na nim spocząć, jednak wtedy Zayna chwycił mój nadgarstek. Spojrzałem na niego pytająco.
- Tutaj, przy mnie - puścił mnie i posunął się odrobinę, robiąc mi miejsce.
Usiadłem wiec na wolnym skrawku kanapy, wtem Zayn położył głowę na moich kolanach. Spojrzałem w dół na niego ze zaskoczeniem na twarzy, ten tylko posłał mi uroczy uśmiech przed włączeniem bajki.
Potrząsnąłem głową i zająłem się uważnym śledzeniem akcji, co właściwie szybko mnie znudziło. Moje oczy zaczęły się kleić, co chwilę się zamykały, mimo że starałem się zostawić je otwarte.
Migiem przyciągnęły mnie do siebie za ramiona macki snu, kierujące moją osobę do krainy Morfeusza.
Będąc jeszcze odrobinę świadomym, zarejestrowałem, że bawiłem się włosami Zayna, kiedy on także oddał się w ręce snu.
W nocy przebudziłem się na chwilę, kiedy chłopak kładł mnie na swoim ciele, po zmienieniu pozycji, obejmując mnie ciasno ramionami.
Przed ponownym zaśnięciem , wtuliłem się w ciało Malika z lekkim uśmiechem, który był spowodowany jego obecnością i ciepłem, jakie od niego biło.
I mógłbym zostać w tej pozycji wieczność.
Czułem błogi spokój.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro