Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.44 | Załamanie

Przepraszam za tak chujowy poprzedni rozdział :( miałam zły dzień i coś mi nie pykło, eh ://

-------------------------------------

Rozejrzałem się ze zdenerwowaniem po korytarzu w poszukiwaniu Zayna i w ostatniej chwili udało mi się go zauważyć, gdy wychodził na dwór. Biegiem udałem się do swojej szafki, do której schowałem książki, a dopiero później opuściłem wnętrze szkoły.

- Zayn - zawołałem go ponownie, jednak i tym razem nic nie powiedział. Dogoniłem go, łapiąc za rękę i stając przed nim ze wzrokiem skierowanym na jego bladą twarz - Powiedz mi co się dzieje - powiedziałem z błaganiem w głosie. Musiałem mu pomóc, nie mogłem znieść go takiego.

- Daj mi spokój - powiedział, unikając mojego spojrzenia. Następnie wyrwał się i minął mnie, idąc w kierunku murku, na którym siedziałem przedtem. Usiadł na nim, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnął jednego i po wsadzeniu go sobie do ust, podpalił końcówkę.

Westchnąłem ciężko. Jeśli myślał, że tak łatwo się poddam, mylił się. Jestem zbyt uparty, by odpuścić.

Podszedłem do murku i podskakując, usiadłem na nim obok Zayna, w odpowiedniej odległości, żeby nie czuł się jeszcze dziwniej, jak ja w tym momencie.

Nie chciałem się z nim teraz kłócić, może nie zapanowałby nad sobą i znów mnie uderzył?

Mulat wypalił połowę papierosa i widziałem, że ani trochę go nie uspokoił, to po prostu mu nie pomoże. Wiedział to, dlatego wyrzucił niedopałek, po czym spojrzał w niebo.

Przysunąłem się do niego niepewnie i położyłem dłoń na jego, nic nie mówiąc, ponieważ cisza jest czasem dobra. Przyglądałem się uważnie jego twarzy, w pewnym momencie łzy zaczęły ciurkiem spływać po jego policzkach, a wtedy pociągał cicho nosem, nie odwracając wzroku od nieba.

Wypuściłem drżący oddech, patrząc na to, co właśnie się działo. Zayn Malik przy mnie płakał.

O mój Boże!

Zeskoczyłem prędko z murku, by stanąć między nogami Zayna. Położyłem dłonie na jego szyi i przyciągnąłem go w dół do uścisku, a wtedy mnie objął i rozpłakał się, trzęsąc się z zaciśniętymi oczami. Stanąłem na palcach, żeby móc jeszcze bardziej wtulić go w swoje ciało i zamknąłem oczy. Nie wiem czemu, ale jego płacz łamie mi serce. Nie powinno tak być!

- Nie płacz - wyszeptałem ledwo słyszalnie i złożyłem delikatny pocałunek na jego szyi, kiedy zacisnął dłonie w pięści na mojej koszulce, wciąż łkając. Zacząłem głaskać jego plecy w uspokajającym geście. Nie próbowałem go już uspokajać, ponieważ wiem, że płacz jest czasem potrzebny - Chodźmy z lekcji - powiedziałem po chwili.

Zayn przyciągnął mnie bliżej do siebie, trzymając mnie ciasno w objęciach, co sprawiło, że zaciągnąłem się cicho powietrzem, zaczynając delikatnie bawić się jego włosami. Zaczął powoli się uspokajać, a wtedy kamień spadł mi z serca. Westchnął cicho.

Odsunąłem się się od niego odrobinę, żeby móc spojrzeć mu w oczy - te wciąż były załzawione. Przeniosłem dłonie na jego policzki, po czym pocałowałem go w czoło.

- Chcesz wrócić do domu, Zee? - spytałem cicho, gdy gładziłem kciukami policzki mulata. W odpowiedzi jedynie przytaknął, pociągając nosem.

Uśmiechnąłem się słabo i odsunąłem się, żeby mógł zeskoczyć z murku.

- Pozwól, że pójdę po bluzę, okej? -

- W porządku - odpowiedział i zeskoczył z siedziska - Będę w samochodzie - powiadomił mnie zanim odszedł w kierunku swojego Mercedesa.

Poszedłem szybko do szkoły po bluzę, a potem wyszedłem z niej, idąc do samochodu Zayna. Wsiadłem na miejsce pasażera, po czym spojrzałem na mulata, który siedział w bezruchu i gapił się przed siebie.

- Jedziemy? - spytałem, a wtedy westchnął i odpalił silnik. Położyłem dłoń na jego, uśmiechając się lekko w jego kierunku. Miałem nadzieję, że dodam mu w ten sposób choć trochę otuchy.

Byłem naprawdę zadowolony, kiedy zauważyłem jak się rozluźnia pod moim dotykiem, odjeżdżając spod szkoły.

Przez całą drogę trzymałem go za rękę, gładząc jej wierzch kciukiem, gdy rozglądałem się po okolicy.

W końcu dojechaliśmy na miejsce, Zayn wjechał do garażu, gdzie stały jeszcze trzy pokaźne auta, które były naprawdę niesamowite. Zaparkował na miejscu przy samych drzwiach prowadzących do środka domu.

Spojrzałem na chłopaka z przygryzioną wargą. Ten zgasił silnik i także zawiesił na mnie swoje oczy.

- Dziękuję, Niall -

- Nie masz za co - pokręciłem głową.

- Oczywiście, że mam za co. Dziękuję ci za to, że jesteś przy mnie, chociaż kazałem ci dać sobie spokój - spuścił wzrok na nasze dłonie. Złapał moją, która była wolna, w swoją - To dla mnie wiele znaczy, Niall - powiedział cicho.

Uśmiechnąłem się lekko, również patrząc na nasze ręce.

- Bo wiesz, czasem jest dobre wsparcie drugiej osoby - ścisnąłem delikatnie jego prawą dłoń.

Odwzajemnił mój gest, uśmiechając się słabo.

- Pewnie masz rację -

- Nie chcę nic mówić, ale zawsze ją mam - przygryzłem wargę.

Tym razem na pojaśniałą twarz Zayna wszedł zadziorny uśmiech.

- Chciałbyś - puścił moje ręce, po czym wyszedł z auta.

Zrobiłem to samo i obszedłem samochód Malika, by znaleźć się obok niego. Ponownie złapałem z niepewnością jego dłoń, a wtedy on splótł ze sobą nasze palce, przez co przeszedł moje ciało przyjemny dreszcz. Uśmiechnąłem się do siebie, idąc z lekko spuszczoną głową.

Kiedy weszliśmy do środka puściłem dłoń Zayna, zaczynając się rozbierać. Zdjąłem buty, które ułożyłem przy drzwiach oraz bluzę - tę położyłem na czarnej komodzie, znajdującej się przy srebrnej, wklęsłej ścianie.

Przeszliśmy do salonu, był ogromny i w większości przeszklony z widokiem na piękny ogród. Po środku stał wielki narożnik obity białą skórą, a naprzeciwko niego podobna kanapa, mieszcząca trzy osoby. Przy niej znajdował się niewielki, szklany stolik do kawy, na którym były postawione jakieś różowe kwiaty w małej doniczce.

Na ścianie znajdującej się przy siedziskach, była zawieszona ogromna plazma. Naokoło tego zostało zamontowane kino domowe.

Zayn podszedł do narożnika, na którego oparciu rzucił swoją kurtkę.

- Chcesz coś do picia? - zerknął na mnie pytająco.

- Chcę sok pomarańczowy, jeśli masz - uśmiechnąłem się i podszedłem do mniejszej kanapy. Usiadłem na niej wygodnie, rozglądając się ponownie po przestronnym salonie.

- Mam...a może jesteś głodny? - udał się do kuchni.

Zachichotałem.

- Jak ty dobrze mnie znasz! - krzyknąłem, rezygnując z siedzenia w samotności. Wstałem i poszedłem do Zayna.

- Dam ci pizzę! - wyciągnął ją i wsadził do zapiekacza.

- Poważnie? O mój Boże! Kocham cię za to! - pisnąłem, podbiegając do niego i mocno przytulając.

Malik parsknął cicho.

- Spokojnie, dzieciaku - spojrzał mi w oczy z uśmiechem.

- Ale pizza jest czymś, co kocham i zawsze w moim życiu będzie na pierwszym miejscu - palnąłem.

Potrząsnął głową z uśmiechem.

- Chyba jako jedyny polepszasz mój humor - musnął opuszkami palców mój policzek.

Zadrżałem i przełknąłem ślinę. Na moje usta wszedł delikatny uśmiech.

- Cieszę się z tego powodu - powiedziałem cicho i przygryzłem wargę. Zacząłem dziwnie się czymś stresować. Nie rozumiałem tego.

Zayn skinął głową, kiedy patrzył na mnie w ciszy dłuższą chwilę. Nagle pochylił się, po czym mnie pocałował.

Jęknąłem cicho od razu odwzajemniając pocałunek. Zarzuciłem ręce na jego szyję i stanąłem na palcach, żeby było mu wygodniej.

Cholera, w głębi serca czekałem na ten jego ruch.

Zayn położył dłonie na moich biodrach, po czym obrócił nas, następnie sadzając mnie na blacie.

Rozchyliłem nogi i oplotłem nimi jego pas, przyciągając go do siebie tak blisko, na ile było to możliwe.

Mulat wsunął dłonie pod moją koszulkę, muskając palcami ciepłą skórę, gdy całował mnie powoli.

Zacząłem cicho dyszeć i pojękiwać co chwilę. Czułem jak moje ciało wrzało, a to była zasługa tylko i wyłącznie Zayna, który powywracał całe moje plany do góry nogami.

Starałem skupić się na poruszaniu wargami, ale jego dłonie kompletnie mi na to nie pozwalały. Zayn wiedział to i po prostu uśmiechał się w moje usta z satysfakcją.

Przerwałem pocałunek, odchylając do tyłu głowę i łapiąc szybko powietrze do ust. Zamknąłem oczy, po czym zacisnąłem dłonie na koszulce chłopaka.

Nie potrafiąc zapanować nad swoimi emocjami, Zayn przeniósł usta na moją szczękę, całując ją i zostawiając na niej malinki.

- O...mój... Boże - wykrztusiłem i przygryzłem mocno wargę, wplatając dłoń w jego włosy.

Zayn odsunął się ode mnie gwałtownie po usłyszeniu otwieranych drzwi. Jego humor uległ zmianie, znów był przybity, a w dodatku przestraszony. Nie wiedziałem co się działo.

Minął mnie i podszedł do zapiekacza, skąd wyjął pizzę.

Ktoś wszedł do kuchni i to okazał się być mężczyzna w pełni wieku. Miał brązowe włosy i kilkudniowy zarost. Jego ciemne oczy były przepełnione czymś, co mnie samego przeraziło.

Spojrzał lodowato na Zayna, a wtedy i chłopak zrobił to samo, potem przełykając nerwowo ślinę.

- Tato... powiedz mi co z Maggie - powiedział błagalnie, a jego głos załamał się na imieniu siostry.

- Nie mów tak do mnie. Nie jestem twoim ojcem - powiedział surowo z nienawiścią i to złamało moje serce.

Zayn nie zasługiwał na takie traktowanie.

Mulat przygryzł na chwilę wargę, następnie odwracając wzrok w zupełnie innym kierunku.

- Przepraszam - wymamrotał cicho - Ale proszę, powiedz mi -

Mężczyzna nie odezwał się, po prostu wyszedł, zostawiając nas samych.

Zayn spuścił głowę ze łzami w oczach.

Zeskoczyłem z blatu i podszedłem do niego powoli i niepewnie. Złapałem jego podbródek, unosząc mu głowę.

- Co się stało z Maggie? - spytałem cicho, kładąc drugą dłoń na jego policzku. Znowu czułem to niemiłe uczucie w brzuchu, kiedy patrzyłem na Zayna, który prawie płakał, będąc podłamanym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro