Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.40 | Nie wtrącaj sie w nie swoje sprawy

Odskoczyłem od Zayna, który przed moim ruchem zdążył wyjąć rękę z moich spodni. Wpadłem na ścianę z miotłami z wybałuszonymi z zaskoczenia oczami, wpatrującymi się w chłopaka, stojącego w drzwiach z namalowanym na twarzy obrzydzeniem, zaskoczeniem i złością.

Nie spodziewałem się go tutaj. Był ostatnią osobą, którą chciałem teraz widzieć. Pieprzony mały skurwiel, najgorszy człowiek na świecie. Dlaczego do cholery musiał tu wejść, gdy robiliśmy....to.

Był zabójcą erekcji.

Przełknąłem ciężko ślinę i przeniosłem z obawą spojrzenie na Zayna. Ten wpatrywał się w intruza bez jakichkolwiek emocji, mając mocno zaciśniętą szczękę oraz pięści, które chował za sobą.

- Co tu się, do cholery, dzieje? - naszła mnie wielka ochota na rzucenie się w stronę chłopaka, który stał już bliżej nas. Patrzył raz na mnie raz na Zayna.

Mogę po prostu wydłubać mu oczy i zawiązać język wokół szyi, żebym nie musiał już nigdy słyszeć tego cholernego głosu?

- Myślę, że to nie twój zasrany interes - Zayn warknął, wciąż nie robiąc żadnego ruchu.

Obserwowałem go nie chcąc patrzeć na znienawidzoną przeze mnie osobę. Czułem się głupio przez to, że nas przyłapał. Nie chciałem zepsuć Zaynowi reputacji lub cokolwiek.

- Zdążył Cię już spedalić, Zayn? - zmrużył oczy, lustrując moje ciało od góry do dołu. Czułem na sobie jego wypalające spojrzenie i po prostu było to trudne do przetrwania w tym momencie.

Spuściłem głowę z mocno zagryzioną dolną wargą, która po chwili zaczęła krwawić.

Chciałem mu dogryźć, ale właściwie nie widziałem, co mógłbym powiedzieć. W dodatku to byłoby naprawdę niedojrzałe. Dałbym się sprowokować, nie chciałem tego. Więc po prostu nie odezwałem się ani słowem.

- Cameron - upomniał go z jadem w głosie. Nigdy nie miałem do czynienia z tą wersją Zayna. Był naprawdę wściekły, jego cierpliwość kończyła się i ja to wiedziałem.

Bójka wisiała w powietrzu.

A Cameron dokładał oliwy do ognia.

- Od kiedy przeniosłeś się na takie gówna jak on, co? - spytał w pogardą w głosie i znów mogłem poczuć jego spojrzenie na sobie.

Czułem się dziwnie. Z jednej strony chciałem go wyśmiać i powiedzieć, iż jest po prostu idiotą, myślącym że jego słowa mnie ruszają. Jednak z drugiej coś mnie tknęło i było mi naprawdę przykro.

- Radzę Ci się zamknąć... -

- Bo co? Twoja dziewczyna na mnie skoczy? - spojrzał na mnie wymownie, gdy to wypowiadał.

Uniosłem w końcu na niego wzrok. Uśmiechał się wredne, z wyższością.

Zayn nie odezwał się i to było dla mnie najgorsze.

Cameron westchnął i potrząsnął głową, trzymając dłonie na czole, gdy przez chwilę patrzył na podłogę. Potem znów wrócił spojrzeniem do Zayna.

- Słuchaj, Zayn - odkaszlnął i oparł się bokiem o ścianę - Po co ci kolejne załamanie i ponowne upijanie się do nieprzytomności? Nie rozumiem dlaczego znów chcesz przez to przechodzić. Nie pamiętasz co wtedy się działo, co ty wyprawiałeś i co my musieliśmy wtedy robić, żebyś nie wpakował się w większe cholerstwo? - powiedział i zacisnął ręce w pięści. Znów był zły - Nie masz dość, do cholery? - spytał, ale Zayn znów nic nie powiedział, jedynie przybliżył się do mnie, łapiąc moją dłoń, przez co moje serce zabiło mocniej w piersi.

Cameron prychnął, będąc już po prostu wściekłym.

- Jesteś kretynem znów próbując z chłopakiem, Zayn. Niall to totalna mała gnida, która zrobi to samo co... - Zayn mu przerwał.

Przełknąłem ciężko ze wzrokiem utkwionym w Cameronie. Wiedział o zakładzie?

- Zamknij się, kurwa, teraz! - niemal krzyknął. Po jego cierpliwości nie było końca. Zacisnął mocniej uścisk na mojej dłoni, przez co cicho jęknąłem i skrzywiłem się z bólu, próbując wyswobodzić swój nadgarstek. Poprosiłem, żeby przestał, ale był tak skupiony na Cameronie i jego słowach, że nie usłyszał mnie.

Chłopak przed nami zaśmiał się ponuro.

- Oh, mam nie mówić kto był twoim byłym? - spytał wredne z odrobinę przekrzywioną na bok głową - Nie chcesz żeby on - kiwnął w moją stronę - przestał się z nim kumplować? - zaśmiał się bez humoru, podczas gdy Zayn zaciskał usilnie szczękę i dłonie, zwiększając jeszcze bardziej uścisk na mojej.

Byłem bliski płaczu, ponieważ to naprawdę bolało, a dodatku czułem się zdezorientowany i urażony.

O czym on w ogóle opowiadał?

- A może wstydzisz się tego, że dałeś mu dupy przed zostawieniem Cię, huh?

- Zayn przestań - wykrztusiłem, kiedy ból wzrósł. Wypuściłem drżący oddech, tym razem próbując się wyrwać - Cholera, proszę!

Ale to było bez sensu. Zayn był w jakimś amoku i nie potrafił z tego wyjść. Robił mi krzywdę i nic nie mogłem na to poradzić.

Spojrzałem na Camerona z błaganiem w oczach. Zmarszczył brwi i spuścił wzrok na moją rękę i zaciśniętą wokół nadgarstka, dłoń Zayna.

- Robisz mu krzywdę - powiedział Cameron i dopiero wtedy Zayn spojrzał na mnie z szybkim oddechem. Zamrugał szybko i puścił mnie.

Cofnąłem się z rękami przyciśniętymi do klatki.

Zayn odwrócił się problem do Blacka.

- Jesteś cholerną kupą gówna! - Zayn nagle wrzasnął, przez co wzdrygnąłem się z gulą w gardle, robiąc kolejny krok do tyłu. Wpadłem na ścianę i już nie ruszyłem się, mając wlepione spojrzenie w tę dwójkę.

Bałem się.

Bałem się Zayna.

Po prostu chciałem stąd uciec.

- To ty jesteś totalnym niewypałem -

Po słowach Camerona, Zayn w mgnieniu oka znalazł się przy nim. Przycisnął go mocno do ściany, trzymając za jego kołnierz skórzanej kurtki. Oddychał nierówno i ciężko. Miałem wrażenie, że go zaraz zabije. Był pijany i dał się sprowokować.

- Z-Zayn... - wyjąkałem cicho, podchodząc do niego. Nie chciałem, żeby miał później problemy - Uspokój się... -

- Zamknij się - warknął do mnie, następnie odpychając mnie do tyłu na ścianę.

Wpadłem na nią z dość dużą siłą. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Chciałem zapobiec bójce, która zbliżała się niebezpiecznie szybko. Ale nie widziałem jak i czułem się bezsilnie i beznadziejnie.

Zayn zwrócił się ponownie do Camerona, wzmacniając nacisk na jego ciało, w wyniku czego chłopak skrzywił się.

- Nie. Wtrącaj. Się. W. Nie. Swoje. Sprawy. Rozumiesz? - wysyczał z jadem w głosie.

- Bo co? Uderzysz mnie? - Cameron zaszydził z niego i to był błąd.

Mulat nie panując nad swoją złością, rzucił się na Blacka, powalając go na ziemię. A ja po prostu patrzyłem, kiedy na niego siadał i okładał pięściami jego twarz.

Zmroziło mnie na pewien czas, ale gdy to minęło, wyrwałem się do przodu, chcąc odciągnąć wściekłego Malika od bruneta.

Złapałem Zayna pod pachami i pociągnąłem go do tyłu. Ten jednak się wyrwał i kontynuował bicie twarzy oraz brzucha.

- Zayn! - wrzasnąłem płaczliwie i ponownie spróbowałem przerwać tą cholerne sytuację.

Ale wtedy po prostu uderzył mnie z pięści w nos.

Upadłem z krzykiem bólu i zaskoczenia na tyłek.

Ten nagle znieruchomiał, wpatrując się we mnie z rozchylonymi ustami i wybałuszonymi oczami.

Po chwili wstałem i on zrobił to samo. Spuściłem głowę, wciąż trzymając dłoń ma krwawiącym nosie z grymasem. Łzy spływały po moich policzkach, to nie przez to, że bolał mnie nos i oko. Czułem się okropnie, bo znów zostałem uderzony przez ważną dla mnie osobę.

- Niall... - mulat podszedł do mnie z wyciągniętą ręką, podczas gdy Cameron leżał zwinięty w kulkę na podłodze, pojękując z bólu.

Minąłem Malika szlochając cicho, po czym wyszedłem ze schowka, udając się do wyjścia z domu. Miałem tego wszystkiego dość. Tej imprezy. Camerona. I Zayna. Pragnąłem świętego spokoju.

- Niall! - słyszałem za sobą krzyki Zayna, dlatego też przyspieszyłem kroku, chcąc być jak najdalej od niego - Proszę Cię, zatrzymaj się!

Wyszedłem do ogrodu z boku, planując wyjście stąd tylną furtką. Będę miał dłuższą drogę do domu, ale o to chodzi. Musiałem się przejść.

Skręciłem między gęstymi drzewkami, patrząc uważnie pod nogi, by się nie wywrócić. Wciąż płakałem i czułem się przez to słabo. Nie chciałem być słaby.

- Niall - zostałem chwycony za przedramię i odwrócony przodem do Zayna.

Przełknąłem ciężko ślinę, kiedy złapał delikatnie moją dłoń, która zasłaniała krwawiący nos. Opuścił ją i westchnął ciężko, patrząc na krew, płynącą w dół mojej twarzy.

- Tak bardzo mi przykro, Niall - rękawem swojej bluzy zaczął delikatnie ścierać brud z mojej skóry - Nie chciałem się tak wkurzyć. Nie chciałem, żebyś był tego świadkiem. I nie chciałem Cię uderzyć. Naprawdę mi przykro - powiedział szeptem.

- Po prostu - wziąłem głęboki wdech - Po prostu daj mi spokój, nie chcę mieć do czynienia z bokserem i tak agresywnym człowiekiem - pociągnąłem nosem.

- Nie rób mi tego... - zaczął błagalnie. Widziałem w jego spojrzeniu smutek i wiedziałem, że żałuję. Ale to wszystko było naprawdę trudne.

- Nie chcę być znów bity - powiedziałem cicho, odsuwając się od Zayna.

Zamrugał szybko zdezorientowany moimi słowami.

- Jak to byłeś bity? -

Jęknąłem żałośnie. Nie chciałem o tym mówić, ale może będzie mi lepiej?

- Nie rozpowiesz temu nikomu? Mogę ci ufać? -

- Oczywiście - powiedział stanowczo i kiwnął głową - Mogę wyjawić ci też swój sekret -

Zamrugałem szybko.

- O-oh, w porządku - wyjąkałem cicho.

- Więc? -

- Dwa lata temu miałem chłopaka... -

- I on Cię bił? - Zayn szybko mi przerwał, na co westchnąłem cicho i wywróciłem oczami.

- Tak, dlatego że... -

- Co za skurwiel - znów mi przerwał.

- Zayn - mruknąłem.

- Takich tylko wieszać za jaja... - mówił dalej.

- Zayn! - krzyknąłem.

- No co? - zmarszczył brwi, a ja zachichotałem cicho, wycierając delikatnie palcami resztę krwi.

- Nie mówmy już o tym - poprosiłem cicho.

- Powiedz tylko, dlaczego to robił? - złapał moją dłoń, po czym zaczął głaskać delikatnie kłykcie.

Westchnąłem cicho i odwróciłem wzrok.

- Nie pozwalałem mu się dotykać -

- I to jest powód do bicia? -

- Według niego tak - skrzywiłem się - Teraz twoja kolej na sekret - zmieniłem szybko temat, nie chcąc zagłębiać się w ten poprzedni.

Zayn przysunął się, będąc naprawdę blisko, nasze twarze dzieliły milimetry, przez co mój oddech gwałtownie przyspieszył.

Uśmiechnął się pod nosem, przez moment wpatrując się w moje wargi.

Potem powędrował ustami do mojego ucha, które musnęły jego płatek.

- Podobasz mi się - wychrypiał nisko. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro