| 1.33 | To nie jest mój chłopiec
Gwiazdkujcie i komentujcie 😊
------------------------------------------------
Byłem z Adenem u Louisa na kolejnej imprezie; leżałem rozwalony na skórzanej kanapie, mając położoną głowę na jego kolanach, podczas gdy ten bawił się moimi włosami, co uwielbiałem. Mruczałem co jakiś czas z zachwytem, a to za każdym razem bawiło Scotta i sprawiało, że ten śmiał się cicho pod nosem.
W pewnym momencie pociągnął za moje włosy dość mocno, przez co skrzywiłem się i walnąłem w dłoń.
- Ałaa! - zaskomlałem. Ten tylko znów zaczął się śmiać - Idiota z ciebie, Scott - uśmiechnąłem się i spojrzałem w bok, zauważając Zayna - Hej - uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem, żeby zrobić więcej miejsca na kanapie. Aden szturchnął mnie, a wtedy uszczypnąłem go w przedramię, by mu oddać.
Zayn usiadł obok mnie z dziwnym wyrazem twarzy i napiętym ciałem.
- Gdzie reszta? - spytał będąc zadziwiająco spokojnym.
- Jeszcze nie przyszli - poprawiłem się na miejscu - A Louis jest na pięterku z Harrym - zachichotałem.
- Ah, wszystko jasne - mruknął.
- Właśnie tak - powiedziałem rozbawiony, podczas gdy Aden wstał. Spojrzałem na niego.
- Chcecie coś do picia? - uśmiechnął się do mnie, a kiedy spojrzał na Zayna jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej surowy. Okej, czy tylko mi wydawało się to dziwne?
Malik zacisnął szczękę, nic nie odpowiadając. Wywróciłem na niego i Adena oczami, zachowywali się jak małe dzieci, które zabrały sobie nawzajem jakieś zabawki.
- Przynieś mi drinka - poprosiłem go.
Scott skinął głową i poszedł do kuchni, zostawiając mnie sam na sam z Zaynem. Już czułem dziwne podekscytowanie tym spowodowane, a także motyle w brzuchu i nie wiedziałem dlaczego. Zaczynałem sam siebie naprawdę przerażać.
Wziąłem ze stołu papierosa i zapalniczkę. Odpaliłem szlugę i zaciągnąłem się jej końcem. Nie miałem szansy długo się nacieszyć dobrym smakiem, ponieważ mulat zabrał mi fajkę z grymasem niezadowolenia na twarzy.
- Hej! - krzyknąłem oburzony i wyciągnąłem rękę, by zabrać, co moje. Wtem Zayn rzucił papierosa na podłogę i zdeptał go swoim glanem.
- Nie pal - rzekł tylko.
- Dlaczego? - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
- Bo karmisz tym raka płuc, Barbie - wywrócił oczami i rozsiadł się wygodniej na kanapie.
Prychnąłem.
- To nie... -
- Nie będziesz przy mnie palił i koniec - przerwał mi, nie chcąc dłużej słuchać moich sprzeciwów.
- To nie jest sprawiedliwe - wydąłem wargi i spojrzałem przed siebie. Starałem się nie uśmiechnąć. To miłe, że martwił się o moje zdrowie.
- Życie jest niesprawiedliwe. Nic nie poradzisz -
- Więc ja też nie chcę Cię widzieć z papierosem, Zayn. Tak będzie sprawiedliwie - spojrzałem ponownie na niego i przygryzłem wargę ciekawy jego reakcji.
- C-co? - zamrugał szybko, a wtedy na moje usta wpłynął przesłodzony uśmiech.
- To co słyszałeś -
- Nie - parsknął rozbawiony - Nie mam zamiaru rezygnować z palenia -
- Więc ja też nie zamierzam przestawać - bąknąłem zły.
- Super, nie będę patrzeć jak się trujesz - syknął z jadem w głosie, wstał i odszedł w kierunku piwnicy. Zawsze zastanawiałem się co Louis tam trzyma, nigdy nie pozwalał mi schodzić na dół.
Wywróciłem oczami, po dłużej chwili udając się do kuchni, gdzie był Aden.
Wziąłem z podziękowaniem od niego drinka, którego mi zrobił. Wypiłem go od razu na raz. Kłótnie z Zaynem męczyły mnie w jakiś sposób i po prostu musiałem odreagować.
Wróciłem do salonu, zauważyłem, że dom zaczął już robić się pełniejszy, więc podgłosiłem muzykę. Stojąc przy sprzęcie odpaliłem kolejnego papierosa i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, opierając się o ścianę.
Nie zamierzałem przejmować się tym, co mówił Zayn. Było moją sprawą co robię, choć z drugiej strony jak na to spojrzeć, to jest miłe, bo wygląda jakby się o mnie martwił i naprawdę przejmował.
Zaciągnąłem się mocno i wypuściłem powoli dym z ust, patrząc na małe oddalające się kółeczka.
W końcu skończyłem szlugę i zgasiłem ją. Poszedłem ponownie do kuchni po kolejnego drinka, a gdy wróciłem na swoje poprzednie miejsce, dopiłem alkohol i poszedłem potańczyć. Miałem zamiar oderwać się od rzeczywistości.
Kręciłem tyłkiem, co w końcu zwróciło czyjąś uwagę. Ktoś podszedł do mnie i położył dłonie na moich biodrach, przyciągając mnie do swoich. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem ocierać się o chłopaka za mną. Miałem małą nadzieję, że Zayn na to patrzył. Zawsze po prostu działo się tak, że jakimś cudem był i przyglądał się, dlatego chciałem, by teraz tak też było.
Rozglądałem się dopóki mój wzrok nie padł na Maliku i ciemnowłosej dziewczynie, którą obejmował, będąc przy reszcie tego towarzystwa, za którym nie przepadałem. Zacisnąłem mocno dłoń we włosach nieznajomego, a następnie po prostu odszedłem od niego wściekły do kuchni. To nie ja miałem tak reagować tylko Zayn, do cholery.
Zrobiłem sobie mocnego drinka, wypiłem go, a potem zrobiłem kolejnego, którego także szybko pochłonąłem. Chciałem być wyluzowany, a gdy byłem trzeźwy w dodatku przy tych ludziach, nie wychodziło to zupełnie.
Po raz koleiny tego wieczoru przeszedłem z kuchni do salonu; podszedłem do znajomych.
Zayn spojrzał na mnie i uśmiechnął się wrednie.
- Już wracasz? Facet nie chciał Cię przelecieć? - Oh, a jednak mnie widział.
Wywróciłem oczami.
- Nie zamierzałem się z nim pieprzyć - bąknąłem i wziąłem od Louisa papierosa. Usiadłem sobie na drugiej kanapie, dokładnie naprzeciwko Malika i tej laski, która obserwowała mnie ze skupieniem. Mulat pochylił się wkrótce do jej ucha, mówił coś, a wtedy ta śmiała się pod nosem, kiwając głową.
Szatynka wstała i pociągnęła Zayna w górę i gdy oboje byli na nogach, poszli na sam koniec parkietu, zostawiając mnie w podłym nastroju.
Zaciągnąłem się mocno papierosem i zamknąłem oczy, wypuszczając dym z ust. Zayn tak kurewsko mnie wkurwiał!
ZAYN
Susan zarzuciła ręce na moją szyję, a wtedy ja parsknąłem cicho, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, który ciągle cisnął na moje usta. Ta dziewczyna była energiczną i radosną osobą, i ta aura, która od niej biła, sprawiała, że po prostu nie byłem w stanie się opamiętać i zmusić, by moje kąciki ust opadły.
- Widzę, że preferujesz inny taniec - mruknąłem z rozbawieniem.
Susan wzruszyła ramionami, także z uśmiechem na twarzy, był piękny i olśniewający. Ona całą była wspaniała i kokieteryjna.
- Wiesz, że nie tańczę w inny sposób z facetami, którzy mnie nie pociągają - rzekła miękko i w pewien sposób wrednie.
Zaśmiałem się cicho pod nosem, potrząsając głową.
- Ałć, zabolało, mała paskudo. Moje ego ucierpiało - zażartowałem, co sprawiło, że dziewczyna wyszczerzyła się tak szeroko, jakby dostała nagrodę okrutnej zjadaczki moich zapasów słodyczy.
- Zależało mi na tym... A teraz mi powiedz o co chodzi z Niallem - w końcu musiała poruszyć ten temat, który był dla mnie po prostu niewygodny. Wiedziała, że byłem niepewny tego, co czuję i robię. Zagubienie, przerażenie i zaskoczenie - te emocje ostatnio we mnie były, a to martwiło zarówno mnie jak i moją przyjaciółkę. Była jedyną osobą, której mówiłem dosłownie wszystko, czułem do niej sentyment i wdzięczność po tym jak oboje straciliśmy te jedną ważną osobę.
Zmarszczyłem brwi.
- O nic nie chodzi. Ten dzieciak mnie po prostu wkurza - starałem się wybrnąć ze zwierzania. Niektóre rzeczy chciałem zachować tylko dla siebie.
- Ale kiedy się obściskujecie już nie? -uniosła brew.
Westchnąłem ciężko.
- Sus... - zacząłem zmęczonym głosem, jednak dziewczyna mi od razu przerwała.
- Jesteśmy przyjaciółmi, Zayn. Możesz mi wszystko powiedzieć, zrozum to w końcu... zauważyłam, że coś się z tobą dzieje za sprawą tego dzieciaka, martwię się -
Przyciągnąłem ją bliżej, kładąc brodę na jej głowie i przygryzając na chwilę wargę. Spojrzałem w kierunku blondyna, który pił kolejne drinki, cholera, nie znosiłem, gdy to sobie robił. Po prostu nie chciałem, żeby Niall cierpiał nazajutrz.
- Wiesz...- pokręciłem głową i znów westchnąłem - Nie mam pojęcia co się ostatnio ze mną dzieje. To dziwne, nie podoba mi się to - wyznałem w końcu.
- Zayn... proszę bądź ostrożny, uważaj na Nialla, miej go po prostu na oku. Nie chcę, żebyś znów przechodził piekło - powiedziała o ton ciszej.
- Uważam, Susan - mruknąłem równie cicho, wciąż patrząc na Horana - Nie wczuwam się w to, co robimy. Też nie chcę tego przechodzić na nowo -
Susan uśmiechnęła się słabo i kiwnęła głową, dając znak, że rozumie.
- W porządku...mimo to bądź ostrożny -
- Będę, obiecuję -
- Dziękuję -wtuliła się w moje ciało, a wtedy objąłem ją ciasno - Powinniśmy wrócić zanim twój chłopiec się zapije - złapała mnie za rękę i poprowadziła do reszty towarzystwa.
- To nie jest mój chłopiec - wymamrotałem jeszcze przed przyjściem do chłopaków i Molly.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro