Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.33 | To nie jest mój chłopiec

Gwiazdkujcie i komentujcie 😊

------------------------------------------------

Byłem z Adenem u Louisa na kolejnej imprezie; leżałem rozwalony na skórzanej kanapie, mając położoną głowę na jego kolanach, podczas gdy ten bawił się moimi włosami, co uwielbiałem. Mruczałem co jakiś czas z zachwytem, a to za każdym razem bawiło Scotta i sprawiało, że ten śmiał się cicho pod nosem.

W pewnym momencie pociągnął za moje włosy dość mocno, przez co skrzywiłem się i walnąłem w dłoń.

- Ałaa! - zaskomlałem. Ten tylko znów zaczął się śmiać - Idiota z ciebie, Scott - uśmiechnąłem się i spojrzałem w bok, zauważając Zayna - Hej - uśmiechnąłem się szeroko i usiadłem, żeby zrobić więcej miejsca na kanapie. Aden szturchnął mnie, a wtedy uszczypnąłem go w przedramię, by mu oddać.

Zayn usiadł obok mnie z dziwnym wyrazem twarzy i napiętym ciałem.

- Gdzie reszta? - spytał będąc zadziwiająco spokojnym.

- Jeszcze nie przyszli - poprawiłem się na miejscu - A Louis jest na pięterku z Harrym - zachichotałem.

- Ah, wszystko jasne - mruknął.

- Właśnie tak - powiedziałem rozbawiony, podczas gdy Aden wstał. Spojrzałem na niego.

- Chcecie coś do picia? - uśmiechnął się do mnie, a kiedy spojrzał na Zayna jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej surowy. Okej, czy tylko mi wydawało się to dziwne?

Malik zacisnął szczękę, nic nie odpowiadając. Wywróciłem na niego i Adena oczami, zachowywali się jak małe dzieci, które zabrały sobie nawzajem jakieś zabawki.

- Przynieś mi drinka - poprosiłem go.

Scott skinął głową i poszedł do kuchni, zostawiając mnie sam na sam z Zaynem. Już czułem dziwne podekscytowanie tym spowodowane, a także motyle w brzuchu i nie wiedziałem dlaczego. Zaczynałem sam siebie naprawdę przerażać.

Wziąłem ze stołu papierosa i zapalniczkę. Odpaliłem szlugę i zaciągnąłem się jej końcem. Nie miałem szansy długo się nacieszyć dobrym smakiem, ponieważ mulat zabrał mi fajkę z grymasem niezadowolenia na twarzy.

- Hej! - krzyknąłem oburzony i wyciągnąłem rękę, by zabrać, co moje. Wtem Zayn rzucił papierosa na podłogę i zdeptał go swoim glanem.

- Nie pal - rzekł tylko.

- Dlaczego? - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

- Bo karmisz tym raka płuc, Barbie - wywrócił oczami i rozsiadł się wygodniej na kanapie.

Prychnąłem.

- To nie... -

- Nie będziesz przy mnie palił i koniec - przerwał mi, nie chcąc dłużej słuchać moich sprzeciwów.

- To nie jest sprawiedliwe - wydąłem wargi i spojrzałem przed siebie. Starałem się nie uśmiechnąć. To miłe, że martwił się o moje zdrowie.

- Życie jest niesprawiedliwe. Nic nie poradzisz -

- Więc ja też nie chcę Cię widzieć z papierosem, Zayn. Tak będzie sprawiedliwie - spojrzałem ponownie na niego i przygryzłem wargę ciekawy jego reakcji.

- C-co? - zamrugał szybko, a wtedy na moje usta wpłynął przesłodzony uśmiech.

- To co słyszałeś -

- Nie - parsknął rozbawiony - Nie mam zamiaru rezygnować z palenia -

- Więc ja też nie zamierzam przestawać - bąknąłem zły.

- Super, nie będę patrzeć jak się trujesz - syknął z jadem w głosie, wstał i odszedł w kierunku piwnicy. Zawsze zastanawiałem się co Louis tam trzyma, nigdy nie pozwalał mi schodzić na dół.

Wywróciłem oczami, po dłużej chwili udając się do kuchni, gdzie był Aden.
Wziąłem z podziękowaniem od niego drinka, którego mi zrobił. Wypiłem go od razu na raz. Kłótnie z Zaynem męczyły mnie w jakiś sposób i po prostu musiałem odreagować.

Wróciłem do salonu, zauważyłem, że dom zaczął już robić się pełniejszy, więc podgłosiłem muzykę. Stojąc przy sprzęcie odpaliłem kolejnego papierosa i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, opierając się o ścianę.
Nie zamierzałem przejmować się tym, co mówił Zayn. Było moją sprawą co robię, choć z drugiej strony jak na to spojrzeć, to jest miłe, bo wygląda jakby się o mnie martwił i naprawdę przejmował.

Zaciągnąłem się mocno i wypuściłem powoli dym z ust, patrząc na małe oddalające się kółeczka.

W końcu skończyłem szlugę i zgasiłem ją. Poszedłem ponownie do kuchni po kolejnego drinka, a gdy wróciłem na swoje poprzednie miejsce, dopiłem alkohol i poszedłem potańczyć. Miałem zamiar oderwać się od rzeczywistości.

Kręciłem tyłkiem, co w końcu zwróciło czyjąś uwagę. Ktoś podszedł do mnie i położył dłonie na moich biodrach, przyciągając mnie do swoich. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem ocierać się o chłopaka za mną. Miałem małą nadzieję, że Zayn na to patrzył. Zawsze po prostu działo się tak, że jakimś cudem był i przyglądał się, dlatego chciałem, by teraz tak też było.

Rozglądałem się dopóki mój wzrok nie padł na Maliku i ciemnowłosej dziewczynie, którą obejmował, będąc przy reszcie tego towarzystwa, za którym nie przepadałem. Zacisnąłem mocno dłoń we włosach nieznajomego, a następnie po prostu odszedłem od niego wściekły do kuchni. To nie ja miałem tak reagować tylko Zayn, do cholery.

Zrobiłem sobie mocnego drinka, wypiłem go, a potem zrobiłem kolejnego, którego także szybko pochłonąłem. Chciałem być wyluzowany, a gdy byłem trzeźwy w dodatku przy tych ludziach, nie wychodziło to zupełnie.

Po raz koleiny tego wieczoru przeszedłem z kuchni do salonu; podszedłem do znajomych.

Zayn spojrzał na mnie i uśmiechnął się wrednie.

- Już wracasz? Facet nie chciał Cię przelecieć? - Oh, a jednak mnie widział.

Wywróciłem oczami.

- Nie zamierzałem się z nim pieprzyć - bąknąłem i wziąłem od Louisa papierosa. Usiadłem sobie na drugiej kanapie, dokładnie naprzeciwko Malika i tej laski, która obserwowała mnie ze skupieniem. Mulat pochylił się wkrótce do jej ucha, mówił coś, a wtedy ta śmiała się pod nosem, kiwając głową.

Szatynka wstała i pociągnęła Zayna w górę i gdy oboje byli na nogach, poszli na sam koniec parkietu, zostawiając mnie w podłym nastroju.

Zaciągnąłem się mocno papierosem i zamknąłem oczy, wypuszczając dym z ust. Zayn tak kurewsko mnie wkurwiał!


ZAYN

Susan zarzuciła ręce na moją szyję, a wtedy ja parsknąłem cicho, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, który ciągle cisnął na moje usta. Ta dziewczyna była energiczną i radosną osobą, i ta aura, która od niej biła, sprawiała, że po prostu nie byłem w stanie się opamiętać i zmusić, by moje kąciki ust opadły.

- Widzę, że preferujesz inny taniec - mruknąłem z rozbawieniem.

Susan wzruszyła ramionami, także z uśmiechem na twarzy, był piękny i olśniewający. Ona całą była wspaniała i kokieteryjna.

- Wiesz, że nie tańczę w inny sposób z facetami, którzy mnie nie pociągają - rzekła miękko i w pewien sposób wrednie.

Zaśmiałem się cicho pod nosem, potrząsając głową.

- Ałć, zabolało, mała paskudo. Moje ego ucierpiało - zażartowałem, co sprawiło, że dziewczyna wyszczerzyła się tak szeroko, jakby dostała nagrodę okrutnej zjadaczki moich zapasów słodyczy.

- Zależało mi na tym... A teraz mi powiedz o co chodzi z Niallem - w końcu musiała poruszyć ten temat, który był dla mnie po prostu niewygodny. Wiedziała, że byłem niepewny tego, co czuję i robię. Zagubienie, przerażenie i zaskoczenie - te emocje ostatnio we mnie były, a to martwiło zarówno mnie jak i moją przyjaciółkę. Była jedyną osobą, której mówiłem dosłownie wszystko, czułem do niej sentyment i wdzięczność po tym jak oboje straciliśmy te jedną ważną osobę.

Zmarszczyłem brwi.

- O nic nie chodzi. Ten dzieciak mnie po prostu wkurza - starałem się wybrnąć ze zwierzania. Niektóre rzeczy chciałem zachować tylko dla siebie.

- Ale kiedy się obściskujecie już nie? -uniosła brew.

Westchnąłem ciężko.

- Sus... - zacząłem zmęczonym głosem, jednak dziewczyna mi od razu przerwała.

- Jesteśmy przyjaciółmi, Zayn. Możesz mi wszystko powiedzieć, zrozum to w końcu... zauważyłam, że coś się z tobą dzieje za sprawą tego dzieciaka, martwię się -

Przyciągnąłem ją bliżej, kładąc brodę na jej głowie i przygryzając na chwilę wargę. Spojrzałem w kierunku blondyna, który pił kolejne drinki, cholera, nie znosiłem, gdy to sobie robił. Po prostu nie chciałem, żeby Niall cierpiał nazajutrz.

- Wiesz...- pokręciłem głową i znów westchnąłem - Nie mam pojęcia co się ostatnio ze mną dzieje. To dziwne, nie podoba mi się to - wyznałem w końcu.

- Zayn... proszę bądź ostrożny, uważaj na Nialla, miej go po prostu na oku. Nie chcę, żebyś znów przechodził piekło - powiedziała o ton ciszej.

- Uważam, Susan - mruknąłem równie cicho, wciąż patrząc na Horana - Nie wczuwam się w to, co robimy. Też nie chcę tego przechodzić na nowo -

Susan uśmiechnęła się słabo i kiwnęła głową, dając znak, że rozumie.

- W porządku...mimo to bądź ostrożny -

- Będę, obiecuję -

- Dziękuję -wtuliła się w moje ciało, a wtedy objąłem ją ciasno - Powinniśmy wrócić zanim twój chłopiec się zapije - złapała mnie za rękę i poprowadziła do reszty towarzystwa.

- To nie jest mój chłopiec - wymamrotałem jeszcze przed przyjściem do chłopaków i Molly.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro