| 1.3 | Jestem Aden
Naprawdę lubię czytać wasze komentarze, jeju. Dzięki za umilanie mi czasu haha.
A teraz zapraszam na kolejny rozdział i przepraszam za błędy, które mogą się w nim znaleźć.
Enjoy :)
-------------------------------
Wpatrywałem się uważnie w chłopaka przede mną. Od dłuższej chwili panowała między nami cisza, ale nie była ona napięta czy krępująca. To po prostu najzwyklejsza cisza jaka istnieje na tym świecie.
- Witaj - blondyn odezwał się jako pierwszy i musiałem przyznać, że jego głos był najmilszym i najlepszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek mogłem usłyszeć.
- Cześć - odpowiedziałem uprzejmie z lekkim uśmiechem. Miałem tylko nadzieję, że nie wyglądam jak ktoś chory psychicznie.
- Jestem, Aden - Och, i to imię zdecydowanie do niego pasowało. Było świetne.
Chłopak wyciągnął do mnie dłoń, wtedy wstałem i złapałem ją. Wydaje się być naprawdę miły i przyjacielski. Myślę że moglibyśmy się zakumplować. Oddychaj, kurwa, Niall, ty głupia poczwarko.
- Niall - zdołałem w końcu wykrztusić z rumieńcami, które chwilę temu zaatakowały moje policzki - Jesteś nowy, racja? - mruknąłem uśmiechając się nadal. Skinął głową. Uh, głupie pytanie, Horan.
- Tak, przepisałem się ostatnio - podrapał się nerwowo po karku. Zerknął ukradkiem na kolejne osoby wchodzące na halę.
- Dlaczego zmieniłeś szkołę? - spytałem ciekawy, mimo że być może nie powinienem. Jednak nic nie mogłem poradzić na to, że jestem ciekawy. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, patałachu. Chyba nie chcesz go odstraszyć? - odezwała się po raz kolejny moja podświadomość. Mimo że była przeze mnie znienawidzona, musiałem jej przyznać rację. Nie chciałem, by Aden ode mnie uciekł z myślą, że jestem zbyt wścibski i nieokrzesany.
Twarz chłopaka jakby zmarkotniała, a jego ciało spięło się znacznie. Widocznie nie powinienem pytać.
- Wolałbym o tym nie mówić - powiedział cicho. Speszył się, a to była moja wina. Brawo, Niall. Wymyśl coś teraz.
- Okej, nie wnikam - powiedziałem tylko tyle i mentalnie dałem sobie kopniaka w oko.
Poklepałem Adena po ramieniu, by załagodzić całą sytuację. Gdy ponownie się uśmiechnął poczułem wreszcie tą cholerną ulgę, wszystko wróciło do normy. Przyjrzałem się jego ustom. Ładnie wygląda na nich uśmiech, podoba mi się, pasuje mu idealnie.
Oblizał powoli wargi, na co ja swoją przygryzłem, odwracając wzrok zarumieniony. Nienawidzę tego jak jego usta przyciągają mnie jak magnez.
- Dzięki - wymamrotał z uśmieszkiem.
Razem poszliśmy w stronę nauczyciela, który był już czerwony na twarzy z niecierpliwienia. Miałem nadzieję, że nie będzie wkurzony jak ostatnio. Musieliśmy biegać 12 okrążeń, ja oczywiście mniej, jednak i tak zbyt bardzo czułem jak żywy jestem.
Większość chłopaków stało obok trenera, posyłając mu „zainteresowane" spojrzenia, prócz jednego ucznia.
Zayn wciąż siedział nieobecny na środku sali ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Skrzyżowałem ręce na piersi czekając, aż profesor zacznie mówić. Odchrząknął w końcu i otworzył swój notatnik, gdzie miał zapisane nasze nazwiska.
- Malik, rusz tu swój tyłek! - krzyknął, nie musząc nawet patrzeć na owego chłopaka.
Odwróciłem się w stronę Zayna, by mu się przyjrzeć. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Pewnie myślał, że uda mu się być niezauważonym, co szczerze mówiąc było totalnie bez sensu, ponieważ wuefista zwracał na niego szczególną uwagę.
- Przecież dobrze Cię słyszę, psorku! - wykrzyknął złośliwie. Zdecydowanie obaj się nie dogadywali, ani nie znosili.
- Ale ja nie siedzę jak do ciebie mówię, więc życzę sobie tego samego z twojej strony! - wykrzyczał denerwując się. Poczerwieniał jeszcze bardziej na twarzy. Widziałem jak inni powstrzymywali się przed wybuchnięciem śmiechem.
Zayn wywrócił oczami. Byłem niemal pewien, że oleje go. Zaskoczyło mnie, gdy jednak wstał i zaczął podchodzić do naszej grupy, zdecydowanie za wolno. Chyba wykorzystywał każdą możliwą sytuację, by wyprowadzić trenera z równowagi. Jedynym plusem tej sytuacji, było mijanie części lekcji i mniej biegania. Miałem tylko nadzieję, że na następnych zajęciach z wuefu nie będziemy musieli biegać całych 45 minut. Nie przeżyłbym tego.
- Może by tak szybciej?! Tracę przez ciebie czas! -
Westchnąłem cicho i wywróciłem oczami. Ten człowiek bywał momentami naprawdę denerwujący, wiedziałem, że wiele osób tutaj obecnych powstrzymuje się przed powiedzeniem czegoś wrednego. Ostatnim razem, gdy Cameron, chłopak z którym Zayn często przechadzał się po korytarzach, powiedział za dużo, źle się to skończyło dla wszystkich.
- No już - bąknął i chwilę potem stał przy mnie w ciszy.
Nauczyciel sprawdził listę obecności i zaczął mówić coś o corocznych zawodach, na których zawsze nasza szkoła zajmowała pierwsze miejsce. Nie zwracałem uwagi na jego słowa, nie interesowały mnie. Swoją uwagę w pełni kierowałem na mulata, rozmawiał teraz z Harrym. Właściwie to gdzie on wcześniej się podziewał?
Styles zerknął nad moim ramieniem na Adena i mogłem zauważyć w jego oczach złość i obrzydzenie. Potem spojrzał na mnie i skrzywił się zanim odwrócił wzrok. Nie miałem pojęcia o co mu chodziło.
- Macie zrobić 10 okrążeń! - powiedział w końcu czterdziestolatek, na co prawie wszyscy jęknęli. Zayn był pierwszym, który zaczął biec i nie tylko ja zerkałem na niego zdziwiony - Chociaż tyle! - krzyknął do niego trener, kiedy reszta jeszcze stała - No dalej, srulewny! Ruszać te swoje leniwe dupska! - odezwał się tym razem do nas. Wszyscy poszli w ślady mulata. Pobiegłem z Adenem na końcu. Nie miałem ochoty biec szybciej, poza tym jestem zbyt dużym leniem, który nie cierpi ruszania się i przede wszystkim wuefu, by robić to choć trochę właściwie.
- Co z tobą panienko?! - krzyknął nagle do kogoś trener. Zerknąłem na osobę zajmującą ławkę. Był to Zayn, który ledwo łapał powietrze do ust. Po jego twarzy spływał pot, miał czerwone policzki i szyję. Co chwilę ruszał koszulką, by gorąc jaki czuł, zniknął szybciej. Zmęczenie Zayna było dziwne ze względu na to, że przebiegł tylko 3 kółka.
Zlustrowałem dokładnie jego ciało. Był taki chudziutki. Nie dziwię się, że nie miał siły.
Sapnąłem cicho zatrzymując się na chwilę, by zaczerpnąć powietrza. To nie dla mnie! Przeklęta lekcja.
- Wszystko okej? - spytał mnie Aden. Skinąłem i zacząłem znów biec, nie mogąc się powstrzymać przed zerknięciem na Zayna.
- Boli mnie noga! - usłyszałem zmęczony i zdyszany głos mulata, wciąż próbował uspokoić oddech. Wiem, że nie mówił całej prawdy, wystarczyło tylko na niego spojrzeć. Może i bolała go noga, ale na pewno to nie było wszystko, co mu dolegało.
- Chcesz iść do pielęgniarki? - Aden spytał Zayna, nie patrząc na niego tylko na biegających.
Zerknąłem w ich stronę i nawiązałem szybki kontakt wzrokowy z chłopakiem, który mnie tak onieśmiela.
- Nie - odparł głosem wypranym z emocji. Wyglądał na spiętego, gdy zorientował się kto do niego mówił. Dziwne. Może się znali?
- Jak sobie chcesz - blondyn mruknął pod nosem i dołączył do mnie. Przez chwilę jeszcze biegaliśmy i miałem ochotę po prostu pierdolnąć to wszystko i wrócić do domu do łóżka.
- Dobra, stop, panowie! Gracie w kosza! Wybierzcie się w drużyny. A ty Malik możesz już udać się do szatni! -
Zayn wstał i udał się do miejsca, o którym mówił nauczyciel, kuląc na lewą nogę.
Malik miał w zeszłym roku wypadek na boisku podczas meczu. Został tak sfaulowany, że musiał mieć operację na nogę, bo została złamana. Słyszałem, że Zayn kochał football, a to, że nie może już biegać za piłką, sprawiło iż trochę się załamał, tak samo po tym, gdy musiał opuścić szkolną drużynę, której był kapitanem. To musiało być ciężkie.
W połowie gry zatrzymałem się na środku boiska, głośno dysząc.
- Co z tobą, Horan!? -
- Nic! - zacząłem iść powoli przed siebie. Nie miałem już w ogóle siły. Wspominałem już jak bardzo nie cierpię wuefu?
Pięć minut przed dzwonkiem wuefista pozwolił nam iść do szatni, więc wszyscy powoli zaczęli się do niej zbierać. Ja z Adenem weszliśmy jako pierwsi, wtedy mój wzrok od razu powędrował do Zayna, który był już przebrany w swoje normalne ciuchy. Jego ciało było idealne dla mnie, mimo że ostatnio zaczął sporo chudnąć. Dlaczego mnie to obchodzi?
Potrząsnąłem głową podchodząc leniwie do szafki, otworzyłem ją i wyjąłem telefon. Zauważyłem, że mam wiadomość od Louisa. Nie było go na wuefie, bo musiał coś załatwić. Nie chciał powiedzieć co i obawiałem się, że mogło być to coś związanego z narkotykami. Będę musiał z nim o tym porozmawiać. Nie chciałem, by nabył się kłopotów, które już niestety miał.
Westchnąłem cicho czytając SMSa.
Chciał żebym poszedł z nim na piątkową imprezę, która odbywała się u Ricka - dobrego kumpla Zayna, ale nie tak dobrego jak Louis- jak to zawsze mówił mój przyjaciel.
Często były organizowane imprezy u tego chłopaka, słynęły z mnóstwa alkoholu, narkotyków i niesamowitej zabawy. Były wielkie i huczne, zawsze w środku znajdowało się co najmniej osiemdziesiąt osób. Każdy po wszystkim potrafił o nich gadać do dwóch tygodni.
Skrzywiłem się nie do końca przekonany co do tego wyjścia. Zawsze gdy razem wychodziliśmy to kończyło się tym, że on był zalany w trzy dupy, a ja nie wiedziałem jak mam go zaciągnąć do domu bez robienia nam obu problemów.
Nagle Aden na mnie wpadł, było to spowodowane straceniem przez Zayna równowagi. Jego blada jak ściana twarz i nieobecny wzrok przekonywały mnie coraz bardziej do tego, że chłopak nie bardzo wiedział co się działo. Jego twarz wyrażała po chwili zaskoczenie i coś czego nie potrafiłem rozszyfrować.
Aden zmarszczył brwi patrząc dłuższą chwilę na bladego Malika.
- Wszystko w porządku? - blondyn odezwał się w końcu, rzucił szybko spojrzenie w moją stronę, a potem znów wrócił nim na ciemnowłosego chłopaka. Ten kiwną głową bez przekonania, zanim wyszedł z szatni. Mój nowy znajomy po raz kolejny obdarzył mnie spojrzeniem. Wzruszyłem tylko ramionami i przebrałem się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro