| 1.26 | Nagle nie jesteś zalany?
Dziękuję za 10k wyświetleń, to niesamowite! :0
Ps. Jak wracałam ostatnio ze szkoły to padłam jak to zobaczyłam xD
A teraz enjoy!
------------------------------------------------------
Tydzień minął mi jak z bicia strzelił, mimo że nic ciekawszego nie miało miejsca w szkole, prócz sytuacji z poniedziałku, gdy byłem w łazience z Zaynem. Zanim się obejrzałem była już sobota i kolejna impreza u Louisa, który naprawdę nie ma co robić w wolnym czasie.
Przyszedłem po długich namowach przyjaciela, ale dzisiaj nie miałem zamiaru pić po ostatnim razie.
Poszedłem najpierw salonu w poszukiwaniu Louisa, jednak tam go nie było, dlatego przeszedłem do kuchni, gdzie w końcu odnalazłem go spojrzeniem. Siedział na blacie, machając nogami w powietrzu i robiąc drinka, nie spiesząc się.
- Hej - podszedłem do niego z lekkim uśmiechem.
Uniósł głowę od razu po usłyszeniu mojego głosu, a jego kąciki ust uniosły się.
- Siema, co tam, blondi? -
- Nic, tak właściwie - wzruszyłem ramionami rozglądając się wokół kuchni. Nagle zatrzymałem oczy pomiędzy framugą, przypominającą łuk, gdzie w salonie stał Zayn wraz z Molly, która uwieszała się na jego ramieniu.
Zmrużyłem odrobinę oczy, żeby mieć na nich lepszy widok.
- Niall? - Louis szturchnął mnie łokciem w brzuch. Potrząsnąłem głową, odwieszając się i przenosząc spojrzenie na szatyna.
- Uh, co? - zamrugałem szybko.
- Pytam czy chcesz drinka? -
- Nie... - zawahałem się, a potem westchnąłem ciężko, zmieniając zdanie po spojrzeniu jeszcze raz na Zayna, który był za blisko tej fioletowowłosej kurwy - Albo właściwie zrób mi jednego shota - mruknąłem.
Louis skinął z uśmieszkiem i podsunął mi czerwony kubeczek z mieszanką, którą zrobił dla siebie.
- Bierz, zrobię sobie nowego - kiwnął na alkohole.
- Dzięki - powiedziałem wdzięczny, chwytając w dłoń kubek, z którego od razu się upiłem trzy duże łyki, przez co moją twarz wykrzywił grymas. Paliło mnie w gardle, Louis zrobił zdecydowanie najmocniejszego drinka jakiego potrafił - Cholera - bąknąłem.
- Nie tak szybko - upomniał rozbawieniem Tomlinson, który zdążył już zrobić kolejnego drinka, tym razem dla siebie - Jesteś nowy w środowisku imprez, powinieneś odrobinę bardziej na siebie uważać - zachichotał i upił łyka z czerwonego kubeczka.
Westchnąłem cicho i kiwnąłem głową, przyznając mu rację, czego swoją drogą naprawdę nie lubiłem. Wolałem żyć w stwierdzeniu, że robiłem wszystko we właściwym kierunku, mimo że było to kłamstwem i dobrze o tym wiedziałem, jednak byłem zbyt uparty, by zrobić cokolwiek w zmienieniu tego.
Znudzony atmosferą jaka panowała w kuchni znów powędrowałem spojrzeniem w kierunku salonu i to był błąd. Widząc Zayna całującego tą podłą jędzę, zepsułem sobie humor, w dodatku niepotrzebna złość pojawiła się we mnie, robiąc całą sytuację jeszcze gorszą, powoli wymykającą spod kontroli.
Odłożyłem kubek z tak głośnym hukiem, jakim był tylko wstanie wywołać plastik, następnie przechodząc do salonu po zignorowaniu zdezorientowanego i pytającego wyrazu twarzy przyjaciela.
Nie zwracając większej uwagi na chłopaka będącego przy mnie, złapałem jego dłoń, za którą przyciągnąłem go do siebie od razu zaczynając tańczyć zbyt blisko Zayna. Nie miałem pojęcia co mną kierowało, a to cholernie mnie przerażało, jednak nie byłbym sobą gdybym teraz zakończył ten cały cyrk. Wplątałem się w to i nie miałem odwagi teraz tego po prostu od tak zakończyć.
Nieznajomy położył dłonie na moich biodrach, którymi powoli ruszałem, będąc wciąż odwróconym do niego plecami. I mogłem usłyszeć jego niski pomruk w momencie gdy przycisnąłem tyłek do jego wybrzuszenia w spodniach, o które niedbale pocierałem pośladkami.
Ułożyłem rękę na jego karku, by przyciągnąć go bliżej swojej szyi, którą po chwili ochoczo całował, wywołując tym dreszcze przebiegające w dół mojego ciała. To zbliżenie było przyjemnie, lecz cholernie szybko brnęło w tę niebezpieczną stronę.
Odruchowo spojrzałem w kierunku Malika, który lubił, jak mi się wydaje, odciągać mnie od rzeczy, jakich mogłem żałować w późniejszym czasie. I, och, patrzył mi w oczy, mając przyciśniętą do swojego ciała Molly, która dotykała go pod koszulką, gdy ustami atakowała jego szyję. Nie mogłem powstrzymać chęci mordu tek dziewczyny, a to jeszcze bardziej mnie przerażało. Bałem się pomyśleć o tym co może wyniknąć ze znajomości z Zaynem, wolałem tego nie wiedzieć.
Byłem głupi, gdy odchyliłem głowę do tyłu, całując szczękę nieznajomego w celu odgryzienia się na Zayna, ponieważ nie brałem pod uwagę, co mogło wyniknąć z tej sytuacji.
Już chwilę później czułem dłonie Zayna, łapiące te moje. Natychmiast odciągnął mnie od napalonego chłopaka, który zazgrzytał zły zębami, by następnie schować mnie za swoim ciałem w geście obronnym.
- Zostaw go, dobrze ci radzę - powiedział oschle mulat, naciskając na każde wymówione słowo, wypadające gładko z jego ust. Trzymał mocno mój lewy nadgarstek, nie zwracając w obecnym momencie na to jaki sprawia mi ból. Był całkowicie skoncentrowany na osobniku przed nim, a był on naprawdę wysoki, ale niewiele wyższy od Zayna, za to jego ciało umięśnione, co zdawało się nie ruszać mulat w żaden sposób. Obaj mierzyli się wściekłe wzrokiem, żadne z nich nie miało zamiaru odpuścić, zwłaszcza Malik. Znałem go wystarczająco długo, by wiedzieć, że jest równie uparty jak ja i zbyt pewny siebie.
- Kim ty jesteś, żeby pozwalać sobie na coś takiego? - warknął chłopak o krótkich, ciemnych włosach, zmierzający w naszą stronę.
- Zdaje się, że to nie twój zasrany interes - popchnął go niespodziewanie, przez co nieznajomy poleciał do tylu, ma koniec odzyskując pełną równowagę - Odejdź, w innym wypadku nie ręczę za siebie - ostrzegł go.
- Spieprzaj, fagasie - podszedł i natychmiastowo odepchnął Zayna, który zrobił zaledwie dwa kroki w tył.
Wiedziałem do czego dążyła ta wymiana zdań i czyny, dlatego nie zastanawiając się dłużej, złapałem koszulkę Zayna, zaciskając na niej obie dłonie w pięści. Przyciągnąłem go w swoim kierunku, by następnie minąć i stanąć pomiędzy nim, a rozwścieczonym napaleńcem.
- Hej, chłopcy, spokojnie - powiedziałem opanowanym głosem. Zayn przybliżył się do mnie na tyle blisko, bym mógł czuć jego biodra przy pupie. Skierowałem wzrok na nieznajomego, zaraz potem gdy obdarowałem mulata zirytowanym spojrzeniem, przez to jak ewidentnie próbował pokazać, że należałem do niego, co było dziecinnym zachowaniem, któremu często pozwalał wyjść na zewnątrz.
- Idź, niedługo znowu cie znajdę - położyłem dłonie na torsie mięśniaka.
- Nie ma mowy, Niall! - Zayn warknął, będąc wystarczająco rozwścieczonym. Złapał moją koszulkę, by dać mi do zrozumienia, że nigdzie nie wybiorę się z tym gachem, a wtedy kopnąłem go w kostkę.
- Zamknij się - rozkazałem, mamrocząc przez zęby tak, by jedynie mulat za mną usłyszał te słowa, i faktycznie, posłuchał mnie.
- Okej - mruknął bezimienny chłopak, pochylił się i nie zwracając uwagi na Malika, ucałował mój policzek, w następnej kolejności, odchodząc w stronę kuchni.
Zayn natychmiast odwrócił mnie przodem do siebie z poważną miną.
- Co ty odstawiasz, do cholery? - spytał ostro.
Przyjrzałem mu się uważnie, na razie nic nie odpowiadając i uniosłem brew z uśmiechem, który wpłynął na moje usta. Dlaczego by nie poudawać, że jestem pijany?
- Myślałeś, że jestem grzecznym chłopcem? - spytałem i zachwiałem się, łapiąc go za ramiona, by odzyskać równowagę.
- Jesteś pieprzonym świętoszkiem, Niall -
Sapnąłem z niedowierzaniem.
- To nieprawda! - wykrzyknąłem oburzony.
- Jesteś pijany - mruknął pod nosem - Nie masz dość po ostatnim razie? - chwycił w dłoń mój nadgarstek, by następnie wyciągnąć nas z salonu na mało zaludniony korytarz - Bo powinieneś -
Wywróciłem oczami.
- Dlaczego się tym przejmujesz, huh? - popchnąłem go - Wróć do swojej dziuni! - wykrzyczałem czując nagły napływ złości.
Spojrzał na mnie badawczo, potem uśmiechając się cynicznie pod nosem.
- Zazdrosny? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej z widocznym na jego twarzy rozbawieniem.
- Żartujesz sobie? - warknąłem wpadając na ścianę i opierając się zaraz na niej - O co mam być zazdrosny? -
- O kogo - poprawił mnie.
- Huh? -
- O mnie -
Patrzyłem na niego chwilę w ciszy, jednak w końcu wybuchnąłem sztucznym śmiechem.
- Dobre żarty! - złapałem się za brzuch, pochylając odrobinę - To ty jesteś zazdrosny o tego chłopaka, z którym tańczyłem! - wykrzyknąłem, na co ten prychnął, kręcąc głową.
- Chciałbyś -
- Więc dlaczego nie pozwoliłeś mi z nim zostać, co? - wyprostowałem się, teraz patrząc mu prosto w oczy. Podchodziłem w jego kierunku wolnym krokiem i dopiero po chwili zauważyłem jak cofa się do tyłu, aż ostatecznie wpadł na ścianę. Zerknąłem na jego szyję, dzięki temu widziałem z jakim trudem przełyka ślinę przez nagle zdenerwowanie.
- Jesteś pijany - wytłumaczył i miałem wrażenie, że jego głos był o ton wyższy.
Uśmiechnąłem się.
- Głupio się tłumaczysz, Zee - przechyliłem głowę na bok, gdy stałem kilka centymetrów przed jego ciałem. Położyłem dłonie na jego torsie pochylając się i w tym czasie patrząc mu na usta, które były odrobinę rozchylone, uciekał z nich urywany oddech i to było fascynujące jakim przy mnie się stawał bajzlem.
- Zostaw mnie - wykrztusił cicho.
- Dlaczego po prostu mnie nie odepchniesz, huh? - zsunąłem dłonie w dół jego torsu na podbrzusze w miejscu, gdzie jego spodnie zaczynały się. Uniosłem na chwilę spojrzenie, aby spojrzeć mu w oczy. Tryskało w nich mnóstwo emocji, może nawet były ciemniejsze o odcień. Źrenice miał dużo powiększone i w tym momencie wyglądał w pewnym sensie inaczej, nie jak ten typowy Zayn. Zauważyłem w nim jakąś inną emocję, wcześniej tę, jak i pozostałe próbował stłamsić w sobie, jednak było coś co nie pozwalało mu na to w moim towarzystwie i to było naprawdę niezwykłe.
- Zaprowadzę Cię do Harrego - powiedział szeptem - O-on odwiezie Cię do domu - próbował zakończyć to co działo się między nami w obecnym czasie, mimo że nie chciał tego, wiedziałem to po tym jak wciąż mnie nie odpychał. Jego ciało kłóciło się z umysłem, a umysł z sercem. Czuł się rozdarty i zagubiony i ja to widziałem. Za wszelką cenę starał się ukryć przed światłem dziennym, co tak naprawdę się z nim działo, przy innych mu wychodziło, ale nie przy mnie, dlatego na koniec zawsze się denerwował lub uciekał, bojąc się tego jak reaguję na moją obecność. Uważał mnie za intruza, który wszystko niszczył co do tej pory zdążył osiągnąć. Wciąż udawał, że ma wszystko pod kontrolą, a to było po prostu źle, niewłaściwe.
- Zayn - szepnąłem ze łzami w oczach. Nie wiedziałem co się działo, czułem nagłą potrzebę przytulania go i zapewnienia, że wszystko będzie w porządku, pragnąłem być przy mnie, a to cholernie przerażało i dezorientowało, ponieważ to nie tak miało być - Jest w porządku - zapewniam go, lecz ten kręci głową z zaśniętymi oczami.
- Nie - sapnął i spojrzał mi ponownie w oczy - Odejdź. Kurwa. Ode. Mnie - wycedził ze wściekłością przez zęby, na co zrobiłem krok w tył.
- Wszystko w porządku? - niespodziewanie podszedł do nas Harry z zaniepokojoną miną, raz patrzył na mnie, a raz na Zayna i był widocznie zmieszany.
Mulat widocznie odetchnął z ulgą.
- Weź go ode mnie - powiedział szybko - Powinien iść spać, jest pijany -
- Nie, Zayn! - krzyknąłem - Nie chce, nie możesz teraz mnie tak po prostu zostawić jak ostatnim razem! - zrobiłem znów krok naprzód przyciskając go do ściany z dłońmi na jego klatce.
Harry westchnął ciężko, łapiąc mnie w talii i odciągając od Malika.
- Myślę, że powinien wrócić do domu - mruknął, przyglądając mi się przez chwilę, potem jednak zwrócił wzrok ku Zaynowi.
- Nie patrz tak na mnie, nie odwiozę go! -
- Zayn, proszę Cię - położył dłoń na jego ramieniu - Ja już piłem -
- Miałeś tego nie robić, Harry - warknął.
Potrząsnąłem głową, to wszystko było jakąś totalną paranoją.
- Wiecie co? - wyrwałem się Stylesowi - Wracam sam, część - wróciłem do salonu, udając się w stronę wyjścia, a gdy byłem już na zewnątrz zadrżałem i poprawiłem kurtkę, którą miałem na sobie. Zszedłem z werandy po stopniach do furtki otwartej na oścież, następnie opuszczając posesję Tomlinsonów.
- Niall! - krzyk Zayna rozniósł się cicho po okolicy. Słyszałem jego kroki, gdy zbiegał po schodkach, a następnym co dotarło do moich uszu to dźwięk zamykanej furtki - Stój - powiedział spokojniej, doganiając mnie i łapiąc za rękę, by następnie odwrócić mnie przodem do siebie - Przepraszam -
- Nie rozumiem Cię - przyznałem nagle ze ściszonym tonem głosu - Dlaczego to robisz? -
- Słucham? - spytał zdezorientowany.
- Zawsze uciekasz - wytłumaczyłem - To nie w porządku, Zayn. Zupełnie.
Westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią.
- Nie jestem gejem, ale... - zawahał się - Myślę, że mógłby być jeden wyjątek - wyszeptał i spojrzał mi w oczu.
Uniosłem brwi, przetwarzając w głowie raz po raz jego słowa. Zamrugałem szybko.
- Ja jestem tym wyją...? -
- Chodź, odwiozę Cię do domu - przerwał mi, łapiąc za rękę i ciągnąc w kierunku swojego samochodu.
- Czekaj! - zatrzymałem się i pociągnąłem go w swoją stronę - Odpowiedz mi - poprosiłem cicho.
Potrząsnął głową.
- Chodź, do cholery - powiedział zirytowany, znów wciągnąć mnie za rękę i tym razem pozwoliłem mu się zaprowadzić do auta, mimo że nie miałem zamiaru jeszcze odpuścić.
Po odblokowaniu wszystkich drzwi wsiadłem jako pierwszy do kabiny Mercedesa, czekając aż Zayn okrąży samochód i zajmie miejsce przed kierownicą.
- Zayn... To prawda? - spytałem spokojnie - Jestem twoim wyjątkiem? - położyłem dłoń na jego, gdy trzymał obie na kółku.
Zrzucił moją rękę, nie odpowiadając i odpalił samochód kluczykiem w stacyjce.
- Zayn... -
- Zamknij się, kurwa! - krzyknął i uderzył z całej siły otwartą dłonią w kierownicę, na co się wzdrygnąłem i wbiłem w fotel.
- Nie wkurzaj się tak... -
Zwrócił głowę w moja stronę, by przyjrzeć mi się uważnie. Po chwili zmarszczył brwi i zacisnął szczękę.
Przełknąłem nerwowo ślinę.
- Nagle nie jesteś pijany? - wysyczał z jadem w głosie.
Nic nie odpowiedziałem. Jasna cholera, czuję ze mam kłopoty.
- Odpowiedz kurwa! - wydarł się, zdzierając gardło jeszcze bardziej.
Wzdrygnąłem się. Chyba będzie lepiej jak coś powiem.
- J-ja... - zająkałem się.
Zayn pochylił się w moim kierunku, na co zacisnąłem powieki, myśląc, że mnie uderzy. Usłyszałem po chwili jednak tylko dźwięk otwieranych drzwi przy sobie. Odważyłem się otworzyć jedno oko i spojrzeć na niego. I albo mi się zdawało, albo miał załzawione oczy.
- Wysiadaj - powiedział cicho.
- Zayn - szepnąłem błagalnie.
- Wysiadaj - powtórzył.
Przełknąłem ciężko ślinę i zrobiłem opuściłem wnętrze samochodu, a wtedy odpalił auto i odjechał z piskiem opon.
Westchnąłem ciężko, naciągnąłem kaptur na głowę i ruszyłem do domu z dłońmi wciśniętymi w kieszenie kurtki i łzami spływającymi po moich policzkach. Moje pomysły są durne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro