| 1.24 | Nie znoszę, kiedy on Cię dotyka
Komentujcie i gwiazdkujcie 😊
- Czego chcesz? - bąknąłem niezadowolony z obecności Zayna.
Nie odpowiedział tylko złapał mój nadgarstek, kiedy zmierzał w stronę korytarza, który pozostawał wiecznie pusty na imprezach, zawsze zastanawiałem się dlaczego tak jest, bo to niedorzeczne.
Patrzyłem na niego zabójczo, wcześniej próbowałem wyrwać się z jego uścisku, ale wciąż był zbyt silny, mimo że ostatnio zdecydowanie dużo schudł.
- Co ty robisz?! Puść mnie! - wykrzyczałem oburzony. Jak prawem zabrał mnie stamtąd!?
Zayn popchnął mnie na ścianę zaraz potem mocno przyciskając do niej moje ciało, przez co oddech ugrzęzł mi w gardle, a serce biło o trzy razy za szybko. Nie wiedziałem, o co chodziło, to wszystko działo się z zawrotną szybkością, która obecnie była zabójcza dla mojego umysłu, dlatego ten nie podejmował się analizowania tej sytuacji.
Mulat chwycił obie moje ręce i przygwoździł mi je nad głową do ściany. Przybliżył twarz, zmniejszając bardziej odległość między nami, jego brwi pozostawały zmarszczone, kiedy spojrzeniem zatrzymał się na moich ustach, które odruchowo polizałem, i mogłem poczuć jak wypuszcza drżąco powietrze w kierunku mojej twarzy.
Zacząłem cicho dyszeć, nie potrafiąc nad tym zapanować. Byłem zdezorientowany, widząc wahania mulata. Mogłem dostrzec w jego ciemnych oczach jak bardzo był zagubiony, gdy jego myśli ciągle plątały się ze sobą, nie dając jasnej odpowiedzi.
- Zayn... co ty ro... - nie dał mi dokończyć.
- Nie wiem - wymamrotał, w jednej chwili patrzył na mnie dziwnie, a w drugiej zderzył nasze usta, zaczynając mnie mocno całować z zamkniętymi oczami. I cholera! To było wspaniałe czuć znów jego wargi na swoich!
Jęknąłem głośno zdezorientowany jeszcze bardziej i zaskoczony. Nie spodziewałem się tego zupełnie, jego usta były jak owoc zakazany, do którego udało mi się ponownie dotrzeć i skosztować jego wyśmienitego smaku. Teraz, gdy mnie całował, czułem się dziwnie dobrze - jakby tego właśnie było mi trzeba.
Zdałem sobie po chwili sprawę z tego, że nie oddawałem pocałunku, dlatego zacząłem to robić - nieumiejętnie, ponieważ tempo było zbyt szybkie.
Zayn przycisnął mnie mocniej do ściany napierając na ciało.
- Co ty ze mną robisz? - wydyszał i znów zaczął mnie całować.
- Nie w-wiem o czym-m m-mówisz - wymamrotałem niewyraźnie w jego wargi.
- Nie znoszę, kiedy on Cię dotyka - wydyszał zanim zaczął całować moją szczękę. Zaskomlałem zadowolony, odchylając głowę na bok z przymkniętymi powiekami. Czułem ciepło rozchodzące się w zawrotnym tempie po moim ciele, które wzrastało i miałem wrażenie, że jeszcze chwila, a wybuchnę od narastających emocji w środku. Było to niewiarygodne i cholernie przyjemne, nie chciałem tego za nim przerywać.
- Wydaję mi się - wykrztusiłem - że to już nie jest twoja sprawa, kto mnie dotyka, a kto nie - powiedziałem na jednym wydechu.
- Tak bardzo tego nie znoszę - zderzył biodra z moimi - Nie znoszę - powtórzył z warknięciem, wgryzając się w moją skórę na szyi, którą po chwili zaczął mocno ssać, przez co wydałem z siebie dziki jęk, odchylając bardziej głowę i wypychając biodra na przeciw jego. Co się właśnie do cholery działo?!
Zayn puścił moje ręce, by swoje włożyć pod moją koszulkę, od razu jedną dłoń położyłem na jego szyi, przyciągając go bliżej, a drugą wplotłem w czarne włosy, ciągnąć za nie mocno. Mulat jęknął i wtedy ja wydałem z siebie usatysfakcjonowany pomruk.
Głośne głosy, które zbliżały się do nas, nabierały na sile, i gdy były już naprawdę blisko Zayn odsunął się szybko ode mnie, cofając się na drugi koniec korytarza, w tym czasie poprawiając koszulkę, by tak wyglądała odrobinę schludniej. Patrzył na mnie uważnie, gdy ja dysząc ciężko próbowałem choć trochę się ogarnąć, ale sądząc po zadowolonej mnie Zayna, zupełnie mi to nie wychodziło. Pierdolony Malik.
Poprawiłem ostatni raz koszulkę i przetarłem napuchnięte usta dłonią, unikając spojrzenia chłopaka przede mną, który opierając się plecami o ścianę, miał schowane dłonie w kieszeniach sportowej kurtki. Nie musiałem na niego patrzeć, by wiedzieć, że na jego ustach rozciąga się złośliwy uśmieszek.
Louis wszedł na korytarz z Harrym przy boku i spojrzał na mulata ucieszony.
- O, stary, tu jesteś! Gdzie tak nagle zniknąłeś?!- przekrzyczał muzykę. Dopiero, gdy Styles lekko go szturchnął, zauważył mnie, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Miałem wrażenie, że powstrzymywał uśmiech.
Zayn zerknął na niego, lecz tylko na chwilę, zanim znów wbił oczy w moją twarz, która robiła się bardziej czerwona.
- Jakiś zboczeniec go zaczepił - powiedział chłopakom i miałem ochotę zachichotać, ale w ostatniej chwili zdążyłem się powstrzymać.
- Oh, zboczeniec - powiedział zamyślony, przyglądając się nam na zmianę - I co mu zrobiłeś, żeby dał spokój Niallowi? Bo widać po nim, że nie było łatwo - na jego słowa zarumieniłem się strasznie, spuszczając głowę, podczas gdy Harry śmiał się ciągle pod nosem.
- Wiesz... - mogłem usłyszeć jak się uśmiecha - Wystarczyło mu trochę pogrozić -
Uniosłem w końcu głowę, by spojrzeć na Zayna.
- Na pewno tylko grożenie? Ty też wyglądasz jakby się ten zboczeniec do ciebie przyczepił - stwierdził z rozbawieniem Styles. Louis kiwnął głową, przyznając mu rację.
- Zakończmy ten temat, co?- warknął mrużąc na nich oczy. Jego twarz stała się nagle bez wyrazu, domyślałem się, że miał dosyć tego tematu i naciskania.
Louis parsknął.
- Dobra, jak wolisz, ale jakby co to mogę tego zboczeńca w razie czego wygonić - mruknął z głupim uśmieszkiem.
- Myślę, że to nie będzie potrzebne, Lou - odezwałem się po raz pierwszy w ich towarzystwie, wszyscy zwrócili się w moją stronę, uważnie obserwując, przez co mocno się zarumieniłem. A już się cieszyłem, że miałem normalny kolor skóry...
Spojrzałem na Zayna, jego wzrok był zimny jak lód. Stary Malik reaktywacja.
Styles pochylił się do ucha swojego chłopaka, szepcząc mu coś na nie, Louis zachichotał i ponownie na mnie spojrzał.
- Jeśli tak twierdzisz - złapał dłoń Harrego, splatając razem ich palce. Cofał się powoli, a loczek za nim - Zobaczymy się później - powiedział zanim oboje się obrócili i odeszli. Wtedy odepchnąłem się od ściany, patrząc pod nogi.
- Powinienem wracać. Jonathan, pewnie mnie szuka- wymamrotałem, podchodząc do niego, by odebrać butelkę wódki. Ten jednak, gdy chciałem ją przechwycić, uniósł rękę nad swoją głowę i w tym momencie przeklinałem sam siebie, że jestem tak niski.
- Myślę, że wypiłeś za dużo - powiedział twardo, przeszywając spojrzeniem moją twarz - Zbieraj się, odprowadzę Cię do domu - Zamrugałem powoli tym razem patrząc mu w oczy. Nawet mnie nie spytał o zdanie...i myśli, że ja na to przystanę? Po jego trupie, przyszedłem się tu dobrze bawić, a nie siedzieć i nic nie robić na trzeźwo!
- Wiesz co? - syknąłem, uderzając lekko dłonią w jego klatkę - Pieprz się, to nie twoja sprawa, do cholery! - prychnąłem i odwróciłem się na pięcie, odchodząc od niego.
- Nie zachowuj się jak dziecko! - krzyknął ze słyszalną złością oraz irytacją. Pokazałem mu środkowy palec, wchodząc do salonu - Niall, kurwa, stój w tej chwili! Nie mam zamiaru za Tobą latać! - kiedy go nie posłuchałem, usłyszałem jak tłucze butelkę z alkoholem. Po chwili podbiegł do mnie łapiąc od tyłu za ręce, czym zmusił mnie do zatrzymania się. Sapnąłem - Oddychaj - mruknął mi do ucha - Już w porządku? - spytał, na co zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co mu chodziło - Chodź, Niall, dam Ci jakąś czystą koszulkę - powiedział spokojnie, puszczając moje ręce, by obejść mnie i stanąć przodem.
- Co? - byłem jeszcze bardziej zdezorientowany niż przed chwilą.
- Zwymiotowałeś - wskazał na moją koszulkę ze skrzywieniem na twarzy i zmarszczonym nosem.
Spojrzałem na swoją koszulkę z logiem mojego ulubionego zespołu i nagle jęknąłem z obrzydzeniem, bo Zayn miał rację, tylko kiedy to się stało? Cholerny alkohol, już mam luki z tej imprezy. Może się okaże, że wcześniej mu obciągnąłem?
Zrobiło mi się niedobrze i po raz kolejny zwymiotowałem, ale tym razem na podłogę. Parę osób odskoczyło od nas marudząc i krzycząc coś, czego nie byłem w stanie zrozumieć teraz. Zayn posłał im piorunujące spojrzenia, każąc im się zamknąć. Bronił mnie?
Podszedł powoli, kładąc dłoń na moich plecach, gdy się wyprostowałem.
- Chodź, Niall - powtórzył i tym razem bez żadnych zaprzeczeń, udałem się z nim do pokoju Louisa. Wchodząc do środka zobaczyłem coś czego nigdy nie będę w stanie wymazać z pamięci.
- O mój Boże, Louis! - wykrzyczałem, gdy zatkałem oczy dłońmi, nie chcąc patrzeć na scenę rozgrywającą się przede mną na łóżku Tomlinsona - Moglibyście zamknąć pokój przed pieprzeniem, niewyżyte króliki! - wykrztusiłem, wychodząc szybko z pomieszczenia, gdzie na korytarzu oparłem się o ścianę. Czekałem na Zayna z niecierpliwością, chciałem juz zmienić pobrudzoną koszulkę.
Kiedy wyszedł, odetchnąłem, podchodząc do niego z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
- Nie wierzę, że po prostu przemieszczałeś się po jego pokoju!
Parsknął cicho.
- Nie było tam czegoś, czego wcześniej nie byłem świadkiem - skrzywił się na samo wspomnienie poprzednich sytuacji - Masz - wyciągnął do mnie rękę z koszulką.
Pokręciłem głową, odpychając jego rękę.
- Nie chcę jej, chcę twoją, jest taka ładna i czarna - uśmiechnąłem się pijacko, bujając się na nogach w przód i tył.
Zayn zamrugał szybko, analizując moje słowa.
- Że co? -
-Chcę twoją koszulkę, ty założysz moją -
- Nie? - uniósł brew.
-Nie? Okej- obróciłem się chwiejnie na nogach - Wracam do Jaca, nara - chciałem iść, ale chwycił mocno mój nadgarstek.
- Dobra, niech ci będzie - syknął - Nie będę się z tobą użerał na ten temat - puścił mnie i zdjął koszulkę, podając mi ją chwilę później z uniesionymi brwiami. Zamiast nałożyć materiał, zacząłem wpatrywać się w jego tors z przygryzioną wargą, w właściwie to na siniaki, które na nim widniały. Gdy to zauważył zasłonił się rękami jak najlepiej mógł, garbiąc się przy tym. Miałem wrażenie, że chciał wydawać się mniejszym, bym przestał na niego patrzeć tak intensywnie.
- Nie patrz tak na mnie - wymamrotał, ściągając bardziej brwi, przez co zmarszczki pojawiły się nad nimi - Ubieraj się, do cholery!
Wywróciłem oczami.
- Stoję obok, więc nie musisz podnosić na mnie głosu - bąknąłem i nałożyłem powoli jego koszulkę, zaciągając się jej zapachem, podczas gdy Zayn ubierał moją - I jak wyglądam? - wyszczerzyłem się, patrząc z zadowoleniem na czarny materiał.
Zayn zlustrował powoli moją sylwetkę spojrzeniem i miałem wrażenie, że jego oczy trochę pociemniały...chyba, że to obraz przede mną, bo w sumie jest nieco ciemniej, niż przed chwilą. Zdecydowanie za dużo alkoholu.
- Do...Normalnie - poprawił się szybko. Widziałem jak jego policzki robią się o odcień ciemniejsze. Huh?
- Mam nadzieję, że spodobam się Jonathanowi - mruknąłem z wrednym uśmieszkiem, który nie był aż tak dobrze widoczny. Chciałem zobaczyć jak na to zareaguje. Widząc jak zaciska szczękę i formuje usta w cienką linię, poczułem satysfakcję, przyjemnie rozlewającą się po moim ciele.
- Przestań sobie ze mną pogrywać -
- Nie wiem o czym mówisz - uśmiechnąłem się niewinnie, na co sapnął widocznie skonsternowany - I nie wracam do domu - minąłem go, idąc w szybkim tempie do schodów, nogi coraz bardziej mi się plątały, a kiedy miałem spaść w dół, Zayn złapał mnie, podniósł i przerzucił przez ramię. Pisnąłem zaskoczony.
- Mówiłem, że nie będę się z tobą handryczył - mruknął, idąc na parter.
- Ale fajnie! Wszystko jest taki odwrotne! - zachichotałem, rozglądając się, w pewnej chwili zauważyłem Jonathana - Heej, Jace! - wykrzyknąłem, chcąc zwrócić jego uwagę, ale ten wciąż rozmawiał z jakimś blond chłopakiem, będąc w to bardzo wciągniętym.
Wydąłem wargi i przytuliłem się do pleców Zayna, mamrocząc różne rzeczy pod nosem - zaczynając od: jakie masz ciepłe plecy, a kończąc na: kocham twój tyłek, jest taki miękki, raju.
Zayn po tym jak wyprowadził mnie poza teren posesji rodziny Tomlinsonów, postawił mnie ma chodniku, przez co zachwiałem się, nie potrafiąc złapać w pełni równowagi, dlatego przytrzymałem się jego ramienia. Rozglądałem się przez chwilę.
- Gdzie idziemy? Tam? - wskazałem na lewą stronę - Tam? - teraz na dom, stojący naprzeciwko - Czy tam? - pokazałem palcem ulicę po prawej stronie - A może tam? Możemy tam? - spojrzałem z fascynacją na niebo, gdzie było mnóstwo gwiazd i ruszających się punkcików - Wow -
Złapał moją rękę i przerzucił ją przez swoją szyję, gdy objął mnie w talii.
- Tam - kiwnął głową na prawą stronę.
- A co tam jest? - wymamrotałem, bujając się na boki, w pewnym momencie oparłem cały swój ciężar na Zaśnie.
- Cicho już bądź - warknął zirytowany, poprawiając mnie, aby było mu wygodniej.
- Dobra, dobra, zgredzie - poklepałem go wolną ręką po policzku.
Skrzywił się.
- Pijany jesteś jeszcze gorszy -
- Wcale nie. Zawsze jestem uroczy - wybełkotałem.
Nie odpowiedział na to, jedynie prowadził mnie w ciszy w dół ulicy. Znudzony rozglądałem się po najbliższym terenie, patrzyłem z podziwem na domy po prawej i lewej stronie, były okazałe, wielkie z pięknymi ogrodami, mogłem tylko pozazdrościć tym ludziom, choć i tak kochałem swój dom naprawdę mocno, wiedziałem, że tam jest moje miejsce.
Przemierzając już spory odcinek ulicy, spojrzałem na Zayna, który wyciągnął z kieszeni telefon. Uśmiechnąłem się szeroko, chciałem wrócić samolotem do domu, nigdy nim nie leciałem, a zawsze bardzo chciałem to zrobić.
- Ooo - zabrałem mulatowi jego iPhona, w którym włączyłem tryb samolotowy - Transformacja dziwko!- i rzuciłem nim, mając szczerą nadzieję, że zamieni się w samolot, bo zaczynały mnie boleć nogi.
- Co do chuja!? - wykrzyknął z niedowierzaniem, gdy patrzył na zniszczony telefon, leżący na chodniku przed nami z rozchylonymi ustami.
Odsunąłem się od Zayna.
- No dalej - krzyknąłem, podchodząc i znowu biorąc do ręki telefon. Wtedy Malik do mnie podszedł i wyrwał mi urządzenie, chowając je do tylnej kieszeni spodni. Zarzuciłem przedramiona na jego szyję, zwisając na nim. Chłopak złapał mnie, następnie biorąc na ręce w stylu ślubnym. Wtuliłem się w jego ciało, chichocząc.
- Jesteś taki silny - ścisnąłem jego biceps z głupim uśmieszkiem na ustach.
- Zostaw - bąknął.
- Nie bądź taki, Zayney - skrzywiłem się.
- Jaki? - zerknął na mnie z uniesioną brwią.
- Taki niemiły - mruknąłem.
- Rozjebałeś mi telefon i oczekujesz tego, że będę dla ciebie miły? - prychnął.
- No...tak, chcę żebyś był dla mnie miły - schowałem twarz w jego szyi.
- Twoje niedoczekanie -
- W takim razie już się do ciebie nie odezwę - zacisnąłem usta w cienką linię.
- Wcale mi to nie przeszkadza -
- Odstaw mnie na ziemię - bąknąłem.
- Nieważne - wymamrotałem niechcący muskając przy tym wargami jego skórę, była ciepła i miękka. Zadrżał pod tym dotykiem, co naprawiło, że uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Daleko jeszcze? - wymamrotałem zmęczony.
- Już - podszedł pod mój dom, chodząc następnie na werandę, gdzie mnie postawił.
Uśmiechnąłem się pijacko, wsuwając ręce do kieszeni i szukając kluczy od domu. Przygryzłem wargę, gdy nie przerywałem kontaktu wzrokowego z Zaynem, ten długo tego nie wytrzymał, dlatego odwrócił głowę, patrząc przed siebie na posesję moich sąsiadów. Podszedłem do niego bliżej, tak że nasze klatki piersiowe sie dotykały i zarzuciłem ręce na jego szyję z niewinnym uśmiechem.
- Pomóż mi - szepnąłem, a wtedy Zayn spojrzał na mnie, mrugając szybko.
- C-co? -
- Nie mogę wyjąć klucza - wymamrotałem i pochyliłem się, przyciskając usta do tych jego. Odsunął się z szybszym oddechem.
- Co wy wyprawiasz? - szepnął, marszcząc brwi.
- Całuję Cię - odszeptałem, przyciągając go znowu do siebie, widziałem jak stara się opanować, jednak w końcu nie wytrzymał i wpił się w moje wargi, kładąc dłonie na moich pośladkach.
Jęknąłem gardłowo, wsuwając dłoń pod "jego" koszulkę, przez co zadrżał wyraźnie, wywołując zadowolenie w moim ciele.
Zayn wsunął dłonie tylnych kieszeni moich spodni w poszukiwaniu kluczy, i kiedy je znalazł, podniósł mnie, więc oplotłem nogami jego talię, całując mocno z dłońmi położonymi na jego szyi. Chwilę później napierałem plecami na drzwi zrobione z grubego drewna, po tym jak mulat do nich podszedł. Nie przerywaliśmy całowania, gdy Malik próbował trafić kluczem do zamka, zajęło mu to dłuższą chwilę, ale w końcu je otworzył. Od razu nacisnąłem na klamkę i w tym momencie wpadliśmy do środka domu, tucząc wazon, leżący na etażerce obok wejścia.
- Upss - wymamrotałem w jego usta.
Warknął i przycisnął mnie do ściany, łącząc mocno nasze biodra, co wywołało głośny jęk z mojej strony. Zadowolony wsunął dłoń pod moją koszulkę, drażniąc sutka i cholera myślałem, że zaraz wybuchnę przez pełno najróżniejszych emocji w środku i gorąca jakie teraz panowało w pomieszczeniu.
- Choleeera - jęknąłem przeciągle, gdy zaczął całować linię mojej szczęki. Wplotłem dłoń w jego włosy i mocno za nie pociągnąłem, odchylając głowę ma bok, co wykorzystał Zayn przenosząc usta na szyję, do której mocno się przyssał - Z- Zayn - zaskomlałem - Postaw mnie - wydyszałem po chwili
Gdy to zrobił, odsunąłem go od siebie, łapiąc jego koszulkę, którą po chwili zdjąłem, by od razu po tym przycisnąć usta do jego obojczyka, nie zwracając tym razem uwagi na siniaki, które gdzieniegdzie były na jego skórze.
Zayn jęknął miękko, wplatając dłoń w moje włosy, na co zamruczałem cicho z zadowoleniem i odsunąłem się trochę, aby spojrzeć mu w oczy z uśmiechem. Złapałem jego pasek, przyciągając go bliżej siebie.
Mulat pocałował mnie po raz kolejny, gdy prowadził nas na oślep do ściany, przy której znajdowały się schody. Po chwili zostałem do niej przyciśnięty, na co znów jęknąłem. Malik otarł się o mnie, dzięki czemu posłem poczuć jak bardzo jest twardy.
- Kurwa - wykrztusiłem, łapiąc się szafki, przy okazji coś z niej zrzucając. Wziąłem głęboki wdech, zanim odepchnąłem go lekko od siebie. Położyłem dłonie na jego torsie, prowadząc go powoli do ściany naprzeciwko.
Gdy uderzył plecami o ścianę, klęknąłem przed nim.
- Niall - mulat wydyszał cicho, słyszałem w jego głosie wahanie i lekki sprzeciw, dlatego pokręciłem głową.
- Shh - zająłem się odpinaniem guzika w jego spodniach i rozsuwaniem w nich suwaka - Chcę ci sprawić przyjemność - wymamrotałem.
Kiedy chciałem zsunąć mu czarne jeansy, światło na górnym korytarzu nagle zostało zaświecone.
- Co tu się dzie... - Greg zaczął, jednak skończył, gdy nas zobaczył.
Wstając szybko chciałem złapać się Zayna, by złapać równowagę, jednak ten odskoczył gwałtownie, dlatego poleciałem do przodu, mocno uderzając w jego ciało, przez co oboje upadliśmy.
Chłopak jęknął głośno łapiąc się za głowę z grymasem na twarzy. Wydąłem wargi, patrząc na niego zawstydzony.
- Przepraszam - wymamrotałem.
Greg podszedł do nas, będąc nadal zaskoczonym, jak i zmieszanym.
- Nic wam nie jest? - podniósł mnie, a następnie wyciągnął rękę do Zayna, który już siedział. Mulat złapał jego dłoń z cichym "dziękuję" i wstał, wciąż trzymając się za głowę - Boli Cię?
- Nie - odpowiedział za szybko, na co Greg zmarszczył brwi. Reakcja Zayna była dziwna i niepokojąca, tak jakby czegoś się obawiał, ale może mi się wydaje - Wszystko w porządku - mruknął.
- Przecież widzę, że Cię boli -
Zayn zmarszczył odrobinę brwi.
- Przejdzie mi - bąknął, starając się po kryjomu zapiąć spodnie i zakryć erekcję w nich.
- Wiesz co? I tak ci dam lód, tylko zaprowadzę, Nialla do pokoju - powiadomił go mój brat, zanim zaprowadził mnie do pokoju, gdzie prawie od razu zasnąłem, leżąc rozebrany w łóżku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro