Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 1.23 | Narysuj mnie kiedyś

Udało mi się jeszcze dziś wyrobić z pisaniem hehe niespodzianka Xd

Gwiazdkujcie i komentujcie, a rozdział pojawi się szybciej 💃

Mały spojler - w przyszłym będzie duuużo Zayna :0

-------------------------------------------------------

Było dwadzieścia minut po dziewiątej, gdy stałem w kuchni z pełnym po brzegi plastikowym kubeczkiem w dłoni. Patrzyłem co chwilę na zegarek zawieszony przy lodówce, sącząc powoli drinka. A gdy przeniosłem spojrzenie przed siebie na ludzi przemieszczających się po salonie, zauważyłem w tłumie Jace'a, który rozglądał się uważnie po pomieszczeniu. Spowodowało to uśmiech na mojej twarzy, który był szeroki i szczery. Nagle cały stres odszedł w niepamięć, zostawiając samo podekscytowanie. Bo przecież nie mogło być tak źle.

Odepchnąłem się od mebla, zostawiając za sobą na blacie kubeczek z resztkami alkoholu przed wejściem do salonu, pękającego wręcz w szwach od ilości pijanych nastolatków. Podszedłem bruneta od tyłu, po czym zakryłem mu oczy. Podskoczył pozwalając cichemu okrzykowi zaskoczenia, a zaraz po tym sapnięciu, opuścić jego wąskie, malinowe usta. To zabawne, że zdarzało mi się dość często na nie gapić.

- Napad na imprezie? Nieładnie - złapał moje dłonie i opuścił je, odwracając się do mnie przodem z głupim uśmiechem - Hej - mruknął skanując wzrokiem moje ciało, przez co poczułem gorąco na policzkach.

- Hej - odpowiedziałem zdecydowanie aż za bardzo zadowolony z jego obecności, to po prostu niewiarygodnie - Już myślałem, że nie przyjdziesz - przyznałem cicho także lustrując jego sylwetkę. Miał na sobie zwykłe czarne rurki oraz szarą koszulkę, a na nią nałożoną skórzaną kurtkę i mimo tak normalnych rzeczy wyglądał wspaniałe, zdecydowanie był w moim typie. Wizerunek bad boya do mnie przemawiał, ale jeśli tylko osoba miała w porządku charakter i czyste zamiary, i Jace właśnie taki był.

- Nie mógłbym nie przyjść na dobrą zabawę - odpowiedział, przechylając lekko głowę na bok i chowając dłonie w kieszenie swoich obcisłych spodni. Jego spojrzenie było przeszywające, co powodowało mocniejsze rumieńce na moich policzkach.

- No tak... - westchnąłem uśmiechając się nieśmiało - Teraz na pewno będzie miła zabawa w takim towarzystwie - powiedziałem ciszej, Jace zaśmiał się pod nosem.

- Próbujesz ze mną nieudolnie flirtować, blondi? - uśmiechnął się złośliwie, nieco przybliżając się do mnie.

- Ja? Może - przygryzłem wargę czerwony jak burak, musiałem wyglądać okropnie. Złapałem rękę roześmianego chłopaka - Chodź, napijemy się - pociągnąłem go do kuchni, a tam położył dłoń nisko moich pleców, prawie dotykając pośladków, przez co nie byłem w stanie na niczym się skupić. Podeszliśmy do blatu gdzie były alkohole.

- Co proponujesz? - ocknąłem się po pytaniu chłopaka, przeniosłem na niego spojrzenie powoli mrugając, gdy patrzył na alkohole z przygryzioną wargą.

- Może tequile? - zaproponowałem, nie miałem zamiaru już pić, ale chyba jeden kieliszek więcej nie powinien mi zaszkodzić.

Skinął.

- W porządku, zdam się na ciebie - odpowiedział po chwili milczenia. Uśmiechnąłem się i wziąłem dwa kieliszki, do których nalałem trunku. Później wziąłem limonkę z solą, podając mu to.

- Na trzy...raz, dwa, trzy - wypiliśmy to na raz. Skrzywiłem się mocno, zaciskając powieki i wystawiając język. Jace odłożył kieliszek z hukiem, kaszląc z grymasem, przy okazji wachlując swoją twarz dłonią.

- Cholera, wody - podbiegł do kranu, który szybko odkręcił z czerwienią na policzkach. Pił zachłannie wodę z dłoni, podczas gdy ja chichotałem jak głupi z widoku przede mną. Podszedłem bliżej, by poklepać go lekko po plecach.

- Mocne - wykrztusił zakręcając kran i wycierając wierzchem dłoni usta. Stojąc za nim, pochyliłem się do jego ucha z cynicznym uśmiechem.

- Jak to się mówi, prawdziwy trunek dla twardzieli - wyszeptałem i oparłem się o niego z cichym śmiechem. Potrząsnął głową, wyglądając jak burak, co właściwie było zabawnym widokiem.

- Potrzebuję soku, cholera jasna - przemierzył szybko drogę dzielącą go od lodówki, którą dopadł, szybko wyciągając z niej sok o smaku multiwitaminy. Napił się i wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia przez dobry smak w ustach, łagodzący jego język po palącym alkoholu - Jak dobrze - odetchnął i wtedy po raz kolejny tego wieczoru śmiałem się z niego, mając na ustach nalepiony szeroki uśmiech. Wytarł wierzchem dłoni swoje spierzchnięte wargi, kiedy patrzył na mnie, a ja na jego usta, od których nie potrafiłem odwrócić wzroku, ba! Nawet nie chciałem tego zrobić!

Jace widząc moje zachowanie i to, gdzie moje oczy się zatrzymały, zrobił krok naprzód, likwidując sporą przestrzeń między nami. Pochylił się w zamiarze pocałowania mnie i, cholera, naprawdę chciałem poczuć jego wargi na swoich, ale gdy nasze usta miały się już spotkać, bańka pomiędzy nami, tworząca naszą osobistą przestrzeń, pękła po tym jak osoba za plecami Jonathana odezwała się nie proszenie:

- Niektórzy nie chcą na to patrzeć. Idźcie gdzie indziej się pożerać, do cholery - odezwał się oschle i ja znałem ten głos, aż za dobrze. Zayn.

Posłałem mu zabójcze spojrzenie, na które prychnął i zmrużył oczy. Byłem zły na Zayna za zniszczenie tego momentu. W końcu los postanowił się do mnie uśmiechnąć, chłopak, który mi się naprawdę bardzo podobał chciał mnie pocałować, ale nie, Malik musiał to zepsuć.

- Jakoś inni ci nie przeszkadzają - zmrużyłem oczy, starając się wyglądać zastraszająco, kiedy wskazywałem na innych chłopaków, którzy dosłownie pożerali się wzajemnie, pozbywając się w zaskakująco szybkim czasie swoim ubrań i wow, mogliby grać w szybkich i wściekłych.

Zayn zacisnął usilnie szczękę, nie spuszczając ze mnie spojrzenia. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że miałem rację, dlatego nie odezwał się słowem, nie wiedząc co odpowiedzieć. Jedynie podszedł do Jonathana i odepchnął go, zaraz potem otwierając gwałtownie lodówkę, z której nic na szczęście nie wyleciało, inaczej byłby tu wielki bałagan. Wyciągnął sobie sok brzoskwiniowo-jabłkowy i odszedł bez słowa, wcześniej zamykając z hukiem lodówkę, na co się wzdrygnąłem i spojrzałem na swojego towarzysza, chcąc zobaczyć jego reakcję - krzywił się, gdy odprowadzał mulata wzrokiem.

- Nie przejmuj sie nim - odezwałem się, a wtedy na mnie spojrzał - On po prostu taki jest- wytłumaczyłem, przeczesując dłonią włosy. Chłopak ściągnął brwi w zamyśleniu.

- Jest... - przerwał, by dobrać właściwie słowa - dziwny - mruknął.

- Wiem, ale wiesz co? Nie psujmy sobie tym wieczoru - podszedłem biorąc butelkę wódki, którą po chwili wymachiwałem mu przed twarzą z szerokim uśmiechem - Chodźmy się wybawić, to ma być pamiętny wieczór - złapałem jego dłoń i wyprowadziłem go z kuchni do salonu, gdzie było jeszcze więcej ludzi niż kilka minut temu, tak mi się bynajmniej zdawało. I mimo swoich wcześniej wymówionych słów, nie potrafiłem tak po prostu nie przejmować się tym, nie rozumiałem tego.

Jace widząc zamyśloną minę jaką obrałem, przyciągnął moje ciało do siebie, pochylając się.

- Zatańczmy - wychrypiał niskim głosem do mojego ucha, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Skinąłem w odpowiedzi, więc chłopak złapał mą dłoń i pociągnął na część salonu, która była wydzielona jako parkiet, tańczyło tam mnóstwo ludzi i miałem wrażenie, że ilość osób dziko ruszających się w tym miejscu pobiła rekord z poprzedniej imprezy jaką urządził Tomlinson. Idąc w głąb pomieszczenia piłem wódkę, którą zdążyłem jeszcze otworzyć w kuchni.

Zatrzymaliśmy się dopiero przy ścianie niedaleko końca pomieszczenia, rezygnując z dalszego przepychania się przez spocony tłum, pachnący wyraźnie alkoholem lub ziołem. Jace w mgnieniu oka przyciągnął mnie do siebie, przez co wpadłem niedelikatnie na jego ciało, wywołując u niego cichy chichot, przez który zaczerwieniłem się mocno. Ulokował swoje duże dłonie na moich biodrach, lekko je ściskając, gdy wypchnął swoje, chcąc wywołać u mnie jęk i ku mojego zawstydzeniu, udało mu się to.

- Hej - mruknął drugi raz tego dnia, a jego głos zdawał się być o wiele głębszy i seksowniejszy, choć może miałem omamy słuchowe po tak dużej ilości alkoholu jaki dzisiaj spożyłem, pierwszy raz w życiu tyle wypiłem, a to było dla mnie zaskakujące i niewiarygodne. Teraz czułem się wyjątkowo pijany, ale jakże mi się to podobało! Nawet nie myślałem o tym, że mogę zrobić coś głupiego, w sumie kogo to obchodzi?

- Hej - odpowiedziałem zanim zarzuciłem ręce na szyję Jacea, wciąż trzymając w zaciśniętej dłoni alkohol. Oparłem głowę na jego ramieniu, przymykając lekko oczy z pijackim uśmiechem na ustach. I miałem ochotę śmiać się w najlepsze, ponieważ wyobraziłem sobie, że chłopak, z którym teraz powoli poruszałem się na parkiecie to Zayn - ale nie zrobiłem tego, coś mi nie pozwalało.

- Opowiedz mi coś o sobie - odezwał się nagle, zaskakując mnie tym, jednak zamiast mu to przyznając, po prostu uśmiechnąłem się szerzej, kiwając powoli głową.

- Co chciałbyś wiedzieć? - wymamrotałem na tyle głośno, by ten usłyszał. Mój głos był mimo wszystko niewyraźny, a język plątał mi się przy tak długich zdaniach.

- Hm - zamyślił się na chwilę, a potem biorąc z mojej dłoni wódkę, napił się z butelki łyka, zaraz potem oddając mi ją - Jaki jest Twój ulubiony kolor? - spytał w końcu i na początku usłyszał tylko śmiech z mojej strony. Odkaszlnąłem.

- Myślę, że na ogół niebieski... - przerwałem na chwilę, odsuwając się odrobinę od jego ciała, by móc spojrzeć mu w oczy - Ale lubię też brązowy, bo to kolor sosu i takie oczy są naprawdę ładne, choć sądzę, że twoich nikt nie pobije - uśmiechnąłem się, przygryzając przy tym wargę, na którą Jace ukradkiem spojrzał, potem przenosząc spojrzenie w moje błyszczące od alkoholu oczy. Jego kąciki uniosły się ku górze, wywołując tym ciepło w moim brzuchu, co było bardzo przyjemne...chyba, że to po prostu alkohol, sam nie wiem. Ale czy to ważne?

- Znów ze mną flirtujesz, mały? - uniósł rozbawiony brew, kiedy ponownie z moich ust wydostać się głupi chichot. Przy okazji zdążyłem się także opluć, co jeszcze bardziej rozśmieszyło Jacyego, a mnie wprowadziło w chwilowe zażenowanie.

- Może - wybełkotałem.

- W porządku...kolejne pytanie: co lubisz robić w wolnym czasie, huh?

Wywróciłem oczami.

- Zadajesz głupie pytania, Jace, są totalnie do dupy - przyznałem.

- Sprawiasz, że mina łódka z ego, zaczyna tonąć - wydął wargi, jednak potem na jego ustach pojawił się ponownie uśmiech - Więc?

- Lubię jeść, w sensie bardzo dużo jeść jak na przeciętnego człowieka - położyłem znów głowę na jego ramieniu, tym razem zamykając całkiem oczy - Uwielbiam też grać na gitarze...i oglądać gejowskie porno - powiedziałem bez wahania, gdy tylko sobie przypomniałem o sytuacji z Zaynem na korytarzu wuefistów.

Jace wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, odrzucił przy tym głowę do tyłu. Patrzyłem na to i musiałem przyznać, że to był ładny widok.

- A ty? - zupełnie nie przejąłem się moim wyznaniem, jak i reakcją Jacyego, myślę że byłem na to zbyt pijany.

- Cóż, sam nie wiem, sądzę że lubię sport, znaczy grać w siatkówkę...ale zdecydowanie najbardziej uwielbiam rysować - przyznał z lekkimi rumieńcami. Przynajmniej jemu pasowały.

- Co zazwyczaj rysujesz? - wtuliłem się w niego, a wtedy ten schował twarz w mojej szyi, muskając ją delikatnie ustami.

- Ludzi - szepnął skórę, co spowodowało kolejny napływ przyjemnych dreszczy, rozchodzących się wzdłuż kręgosłupa. Odchyliłem głowę chcąc dać mu większy dostęp.

- Narysuj mnie kiedyś - poprosiłem o wiele bardziej pewniejszy siebie.

- Nie miałbym nic przeciwko, maluchu - wychrypiał i trącił delikatnie nosem mój policzek, gdy odrobinę się cofnął. Wydałem z siebie zabawny dźwięk, zaraz potem opluwając tym razem jego koszulkę. Zaśmiał się, kiedy odsunął mnie od siebie z lekkim grymasem- Następnym razem nie pozwolę ci tyle pić, maluchu - przyrzekł unosząc dłoń z wysuniętymi ku górze palcami, którymi pomachał mi przed nosem, przez co go zmarszczyłem - Uroczy - stwierdził uważnie lustrując moją zaróżowioną twarz.

- Myślisz, że będzie następny raz? - spytałem ze zbyt słyszalną nadzieją w głosie, jednak zdawało się mu to nie przeszkadzać.

- Myślę, że tak - skinął - I myślę też, że muszę siku, cholera - mruknął wyraźnie zawstydzony, a wtedy wydałem z siebie ciche parsknięcie.

- Idź, odcedź kartofle - odsunąłem się od niego, robiąc krok w tył, by oprzeć się o ścianę - Poczekam tu na ciebie -

Przyjrzał mi się dokładniej, mrużąc przy tym odrobinę oczy.

- Jesteś pewien? - uniósł brwi - Nie sądzę bym mógł cie zostawić tak po prostu samego, Niall -

Machnąłem na niego tylko ręką z głupią miną na twarzy.

- Nie ruszę się z miejsca, obiecuję - uniosłem wolną dłoń do usta, całując dwa palce, które przycisnąłem do klatki piersiowej, zaraz potem unosząc nad głowę dłoń. Zaśmiał się z mojego zachowania.

- W porządku, jeśli jednak postanowisz się stąd oddalić, dostaniesz pasem, kruszyno - powrócił mi zabawki palcem, wywróciłem na to oczami.

- Idź już. Nie chcę patrzeć na twój mocz, rozlany na parkiecie...to byłoby zbyt wiele jak na jeden dzień - przyznałem.

- Dobra, idę - zostawił pocałunek na moim czole, po czym oddalił się do łazienki, znikając w tłumie.

Westchnąłem cicho i przycisnąłem koniec butelki do ust, przechylając ją niewiele, piłem alkohol dużymi łykami, zanim ten został mi brutalnie odebrany, mocząc moją koszulkę.

Uniosłem rozzłoszczony głowę, chcąc wydrzeć się na osobę, która to zrobiła, jednak widząc kto przede mną stał, zdecydowałem się z tego zrezygnować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro